"W
blaszanym pogiętym pudełku
mieszkają
okruchy tęczy
barwne
kamyki
z
których Pan Bóg
zrobił
mozaikę ziemi
kawałek
burzy
kawałek liścia
kawałek wody
kawałek liścia
kawałek wody
pędzelkiem
wyleniałym
jak mysi ogonek
dotyka się delikatnie
kamyków świata
przedtem
trzeba pędzel poruszyć
to znaczy poślinić"
jak mysi ogonek
dotyka się delikatnie
kamyków świata
przedtem
trzeba pędzel poruszyć
to znaczy poślinić"
/Zbigniew
Herbert „Nikifor” - fragment/
Siedział od rana do wieczora na murku przy Krynickim Deptaku w towarzystwie kundelka i malował.
Kundelek był za każdym razem inny. On zawsze był taki sam. Mały,
biednie ubrany, bełkoczący, nie umiejący się zachować... Bezdomny. Często żebrał. Ale jego malunki tworzone na jakichś znalezionych karteczkach, na
tekturkach, na pudełkach, na drukach urzędowych powstawały najczęściej od
razu, od ręki, na zamówienie kuracjuszy, którzy przystawali i
wrzucali mu parę groszy do puszki, której pilnował kundelek.
I
tak właśnie go wyrzeźbiono. Jak siedzi w towarzystwie kundelka i
coś maluje.
Właściwie
to nazywał się Epifan Drowniak. Był samoukiem. Nie umiał czytać
ani pisać. Potem dopiero nauczył się składać litery i podpisywać z błędami pod swoimi pracami.
Urodził
się w Krynicy 21 maja 1895 roku jako syn żebraczki, która była
Łemkinią i polskiego malarza. Odziedziczył po matce wrodzoną
wadę słuchu i wymowy. Podobno miał język przyrośnięty do
podniebienia. Ze względu na kalectwo był uważany za upośledzonego
umysłowo i odrzucony przez społeczeństwo. Nikt też nie rozumiał
jego prac.
Po
raz pierwszy został odkryty w 1930 roku przez ukraińskiego malarza
Romana Turyna.
Wysiedlony
po 1947 r. w okolice Szczecina powrócił pieszo do
Krynicy. Nie mając
zameldowania ponownie został wysiedlony i znowu powrócił.
Ponownie
artystę odkryło małżeństwo historyków i mecenasów sztuki –
Andrzej i Ela
Banachowie.
To oni w latach 1948-1959 objęli go artystyczną opieką i
doprowadzili do pierwszej wystawy jego prac.
Od
1960 roku aż do śmierci opiekował się nim malarz Marian Włosiński.
Jego pracownia w Starym Domu Zdrojowym stała się również
warsztatem łemkowskiego samouka.
Po 1960 roku na
wniosek ówczesnego burmistrza Krynicy – Stefana Półchłopka malarzowi-żebrakowi został wydany akt urodzenia i nadane dane personalne Nikifor
Krynicki. Dotychczas malarz nie widniał w żadnych księgach i nie
posiadał żadnych dokumentów.
Od
tej chwili Marian Włosiński stał się jego prawnym opiekunem.
To
dzięki niemu odbyło się wiele wystaw prac Nikifora, o które
zatroszczył się również po jego śmierci, dbając by zostały
dobrze zachowane i zapamiętane przez przyszłe pokolenia.
Na
podstawie tej znajomości powstała fabuła filmu z 2004 r. pt”
„Mój Nikifor”. Reżyserem filmu był Krzysztof Krauze, a
Nikifora zagrała po mistrzowsku Krystyna Feldman.
Zmarł
w 1968 roku w wieku 73 lat w sanatorium w Foluszu koło Jasła. Pozostawił po sobie kilkadziesiąt
tysięcy dzieł.
Prawdziwy
rozgłos
przyniosła mu wystawa w Paryżu w 1959 r., następnie wystawiano
jego prace w wielu uznanych galeriach i muzeach na świecie: w
Jerozolimie, Chicago, Londynie. W 1967 roku otwarto jego wystawę w
Zachęcie.
Namalował wiele akwarel i rysunków przedstawiających krynickie pejzaże, wnętrza, autoportrety. Jego twórczość cechuje dekoracyjność i harmonijny koloryt. Od 1994 roku ma swoje muzeum w Krynicy… w willi Romanówka.
Namalował wiele akwarel i rysunków przedstawiających krynickie pejzaże, wnętrza, autoportrety. Jego twórczość cechuje dekoracyjność i harmonijny koloryt. Od 1994 roku ma swoje muzeum w Krynicy… w willi Romanówka.
Zwiedzałam
to muzeum ale nie podejmuję się opisać swoich wrażeń. Chyba nie
potrafię. Byłam /i nadal jestem/za bardzo wzruszona. Może kiedyś mi się to uda...
Był
największym polskim malarzem- prymitywistą łemkowskiego pochodzenia.
Śpi sobie spokojnie na Starym Cmentarzu w Krynicy...
Śpi sobie spokojnie na Starym Cmentarzu w Krynicy...
Wczoraj o czekoladzie, dziś o największym polskim prymitywiście, kiedyś o warszawskich latarniach i o "filmie bez recenzji". Co będzie jutro???
OdpowiedzUsuńCo mogę napisać oprócz tego, że Cię podziwiam?
Pięknego weekendu Stokrotko.:-)
Marek
Jutro niczego nie będzie :-))
UsuńDopiero w niedzielę!
:-))
... cytat: "Nie istnieje wielki talent bez wielkiej siły woli", powiedział Honore de Balzac ... miał ci On i talent wielki i niezwykłą siłę woli, żyjąc i tworząc w takich warunkach ...
OdpowiedzUsuńTak z pewnością było Jędrusiu.
Usuń:-)
Sztandarowy przykład tego, jak niezwykle ciężkie jest życie ludzi z talentem.Takich Nikiforów jest na świecie mnóstwo - i nawet ci zdrowi,wykształceni wciąż mają "pod wysoką górkę". Talent to ciężkie brzemię dla jego posiadacza, bo takie silne ukierunkowanie w jednej dziedzinie z reguły niszczy i przyćmiewa inne walory człowieka,zasiewa egoizm.
OdpowiedzUsuńKrystyna Feldman w roli Nikifora była nieziemsko dobra.
Piękny jest ten pomnik Nikifora,prawda?
Gdy ostatni raz byłam w Krynicy to muzeum Nikifora dopiero powstawało a pomnika jeszcze nie było.
Dziękuję, że o Nim napisałaś;)
Aniu - to była rola życia Krystyny Feldman.
UsuńA pomnik jest wzruszający.
A muzeum jeszcze bardziej.
:-)
Byłam w Krynicy, dom jest piękny i z przyjemnością przeczytałam dziś o Nikiforze...
OdpowiedzUsuńTo fajnie, że nie przynudzałam :-))
UsuńNigdy nie nudzisz, wręcz przeciwnie!
UsuńDziękuję :-)
UsuńJakoś tak nie zachwycam się sztuką prymitywizmu.Ale mam wielki szacunek do jej twórców, a do Nikifora szczególnie.
OdpowiedzUsuńWiele jest domorosłych i zapomnianych talentów.
To prawda Liiviio, ale Nikifor był wyjątkowy.
Usuń:-)
Byliśmy w tym roku...
OdpowiedzUsuńZresztą Beskidy to rodzinne strony moich teściów- Łemków. (wysiedleni, jak większość, co nie jest żadnym mitem; moi dziadkowie z Bojków i również zostali wysiedleni, łącznie ze spolszczeniem nazwiska.
Mam piękny album prac Nikifora.
I wciąż są cerkwie na łemkowszczyźnie, w których odprawia się po "swojemu", choć coraz mniej rdzennych mieszkańców, bo nawet jeśli wrócili, to ich dzieci już osiedlili się w dużych miastach... Ale duch nie zaginął, w Żydni co roku odbywa się Łemkowska Watra, są organizowane rajdy, obozy dla młodzieży, no i wioski mają tablicę z nazwą w dwóch językach. I wciąż się żenią między sobą, tu na zachodzie ;) Ale przede wszystkim trzymają się razem i bardzo się wspierają.
Serdeczności :)
Wiem Roksanno o tych cerkwiach , w których nabożeństwa odprawiają się po "swojemu". Słyszałam także o Łemkowskiej Watrze. Mieliśmy szczęście, bo po Krainie Łemków oprowadzał nas wspaniały przewodnik który był historykiem.'
UsuńDziękuję Ci serdecznie za Twój komentarz.
Nie byłam w Krynicy, ani w tym domu. Ale Twoje wzruszenie jest najlepszą rekomendacją
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci.
Usuń:-)
Też byłam i oglądałam, być w Krynicy i nie oebjrzeć prac Nikifora, to jak być w Rzymie i nie zobaczyć papieża. Do jego "obrazków" trzeba się przyzwyczaić, znaleźć klucz, a tedy objawiają całe piękno dawnego świata. Zadziwiające jak bardzo te obrazy przylegają do zapomnianego świata małych bieszczadzko-kresowych miasteczek cerkwi.
OdpowiedzUsuńMasz rację Notario w każdym napisanym przez siebie słowie.
UsuńMoje uznanie dla Ciebie ...
:-)
Gdy byłam w Krynicy, to akurat Muzeum Nikifora, było zamknięte.
OdpowiedzUsuńA kilka jego prac widziałam gdzie indziej. Są piękne same w sobie.
Pozdrawiam:)*
To szkoda, że nie mogłaś obejrzeć prac Nikifora.
Usuń:-)
Znam Krynicę (miałam tam praktyki), znam oczywiście i Nikifora i film o nim, ale nie wiedziałam, że był Łemkiem! Pewnie wtedy, kiedy się o nim dowiadywałam nie bardzo eksponowano jego pochodzenie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci DZIĘKUJĘ za tę notkę. Mnie też jego dzieła wzruszają i rozbrajają. Często malował akwarelami, a to (w/g mnie) najtrudniejsza technika malarska.
Takim samym sentymentem (choć jest zupełnie inny w nastroju) Celnika Rousseau. Taka już ze mnie prymitywistka ;)
Szarabajko - wydaje mi się, że kiedyś o Łemkach nie mówiono ...
UsuńPozdrawiam Cię prymitywistko serdecznie :-)))
Lubie prace prymitywistow, w Wenezueli jest ich sporo, byl okres , kiedy poruszalam sie po tym kraju tam gdzie oni tworzyli, i dzieki temu wybudowalismy dom w wiosce, gdzie sztuka prymitywna ma wielu przedstawicieli. Nikifora uwielbiam i woize, ze musze sie wybrac do Krynicy i obejrzec ten piekny dom zwany Romanowka, a szczegolnie zainteresowac sie jego wnetrzem. Sciskam serdcznie
OdpowiedzUsuńKoniecznie jedż do Krynicy Grażynko.
UsuńAle przedtem jeszcze poczekaj bo będę jeszcze o Krynicy pisać .
:-)
No to mnie zaskoczyłaś jego trudnym i burzliwym życiorysem. Znam większość jego prac Olbrzymia wartość historyczna, bo malował z natury), ale o takiej gehennie życiowej nie wiedziałem.
OdpowiedzUsuńAndrzeju - na moim blogu można się czasami dowiedzieć ciekawych rzeczy. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Usuń:-))
Nawet nie wiedziałam, że Nikifor Krynicki był Łemkiem! A to niespodzianka! Bardzo zainteresowała mnie ta postać po obejrzeniu "Mojego Nikifora" z Krystyną Feldman w roli głównej. Wcześniej właściwie nic nie wiedziałam o tej postaci. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKarolinko - więc widzisz, że warto było się czegoś o Nikiforze dowiedzieć.
UsuńSerdeczności.
Ja to tak "terytorialnie" byłam zobowiązana do bywania w Krynicy i zapoznania się z Nikiforem...;o)
OdpowiedzUsuńI bardzo słusznie Gordyjeczko :-))
UsuńChociaż jako zupełny laik nie jestem zagorzałą miłośniczką sztuki prymitywizmu, to Nikiforowi oddaję hołd. I każdorazowo, będąc w Krynicy przysiadam na chwile obok niego, tak, pogadać....
OdpowiedzUsuńI bardzo słusznie Anusiu.
Usuń:-)
O Nikiforze słyszałem jeszcze zanim zaczęliśmy jeździć do Krynicy wakacyjną porą. A sam jego pomnik z kundelkiem widziałem już parę razy odkąd tam jeździmy. Jeździłem sobie po "Jego" deptaku, chrupiąc gofry :) Tam w ogóle wszystko jest "jego". Jego i Kiepury, który ma tam willę (ale o tym pewnie wiesz :) ). Dzięki bardzo za poszerzenie mojej wiedzy o Nikiforze...
OdpowiedzUsuńCelcie - o Kiepurze też będę niedługo pisać.
Usuń:-)
Niesamowity życiorys uzdolnionego człowieka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Stokrotko.
Ela
Masz rację Elu.
Usuń:-)
Nikifor miał trochę szczęścia, a właściwie my mieliśmy, że nie został zapomniany... A ilu takich artystów ludzkość zmarnowała?
OdpowiedzUsuńPewnie bardwo wielu Bojo.
UsuńPięknie o Nikiforze napisałaś. Przesyłam serdeczności.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję Marysiu.
UsuńHistoria Nikifora wzrusza i zawsze będzie, więc nie dziwi mnie w ogóle, że pewnych rzeczy opisać się nie da...myślę, że poczuć je trzeba...jeżeli nie w muzeum to w Internecie przynajmniej, oglądając jego prace...
OdpowiedzUsuńI trzeba je trochę przemyśleć. I wyciszyć się całkowicie.
UsuńWitaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńWłaśnie Nikifor jest cudnym przykładem na te "parazyty", o których kiedyś pisałam:) Na wieczny niepokój Artysty, który można przygasić, objawiając światu, co w duszy gra.
Pozdrawiam:)
Chyba tak właśnie jest Leno.
UsuńSerdecznie Ci dziękuję.
To pięknie, że przypomniałaś tę niezwykłą postać, tak szarą w codzienności swojej, a jakże kolorową i ustatkowaną (takie oto słowo przyszło mi do głowy w odniesieniu do malarstwa Nikifora) w twórczości, jaką uprawiał. Oczywiście byłem w Krynicy, też mam zdjęcie rzeźby artysty samouka, odwiedziłem jego muzeum. Powiem tak... Krynica, pomimo swojej piękności, pomimo tych paskudnie słonych wód, parku, gazonów i kwiatów, pensjonatów, kolejowego dworca... jakże byłaby uboższa bez Drowniaka, tak jak światowy malarski prymitywizm bez niego... a film Krauzego przepiękny, wzruszający i prawdziwy, a Krystyna Feldman za swoją rolę zasługiwała na oskara.... pozdrawiam z nieciepłej Francji
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze wszystkim co napisałeś Andrzeju.
UsuńSerdecznie Ci dziękuję.
I pozdrawiam
Nikifor to przykład najczystszej Sztuki. Z powodu jego niedorozwoju umysłowego, nikt go nie kształcił, nikt go nie prowadził, on sam malował to co widziała jego dusza i oczy. To bezcenne prace przez swoją prawdziwość i szczerość. Malowanie było jego powołaniem. Warto w epoce tak bardzo opartej na kunktatorstwie, biznesie i społecznych zależnościach wsłuchać się czasami w siebie i w swoje powołanie...
OdpowiedzUsuńStokrotko Kochana wiadomo na sto procent, że Ty musisz pisać!!!!
Dzięki Ci Kochanie za te słowa...
Usuńbo ja akurat kolejny dołek zaliczam...
Dołki zakopuj, nie warto się w nich zagłębiać. Mam trening ostatnio potężny, ale walka z przeciwnościami wyzwala we mnie bunt i zabieram się do roboty! Wiem, że prościej gadać....mocno Cię ściskam i przytulam!
UsuńTo będę sama za sobą z łopatą chodzić i te dołki zakopywać :-)))
UsuńMój Ojciec, który swego czasu bywał w Krynicy omijał Nikifora szeroki łukiem. No cóż był/jest wspaniałym torfoznawcą, ale sztuki piękne są mu nieco obce, gdyż gdyby było inaczej, to kto wie? Może byłbym dziś bogatym kolekcjonerem:)))
OdpowiedzUsuńMoże???:-))
Usuńteż odwiedziłam to muzeum, jednak nie prezentowałam go na swoim blogu.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś.
Pozdrawiam:)
To koniecznie o nim kiedyś napisz.
Usuń:-)
Byłam, wzruszyłam się:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Wyobrażam sobie Morgano.
UsuńPiękna historia. Ciekawie piszesz.
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu
Usuń:-)