Kontynuuję cykl "nie-zwariowania" w ciężkich czasach.
Tym razem zapraszam Was do Klasztorów Meteora w Grecji.
METEORA znaczy "w powietrzu", a klasztory "w powietrzu" wybudowane znajdują się rzeczywiście wysoko w chmurach. Usadowione są na stromych skałach, sięgających 550 m wysokości, na skraju gór Pindos. A zaczęły te klasztory tu powstawać w końcu XIV wieku.
Jeszcze w latach 20-tych XX wieku turyści - aby zwiedzić klasztory - musieli wspinać się po rozchwianych drabinach długości 30 metrów, przymocowanych do skały. W razie ataku wroga drabiny te można było wciągnąć na górę. Wciągano je też na linie w chyboczącej się sieci. Miejscowy żart głosił, że linę tę naprawiano tylko wtedy, gdy pękła. A wodę gromadzono w specjalnie wydrążonych w skałach zbiornikach.
Dzisiaj wchodzi się do niektórych klasztorów po wykutych w skale schodach i mostach nad groźnymi przepaściami. Ale większe i cięższe towary podobno nadal wciągane są na górę w sieci.
W niektórych klasztorach są muzea, ale w kilku nadal mieszkają mnisi.
Kamienne klasztory - a jest ich 24 - kryte czerwoną dachówką mieszczą ciasne cele dla mnichów, kościoły i refektarze. Nad przepaściami zachowały się jeszcze drewniane galeryjki.
Klasztory Meteora to głównie klasztory męskie, ale istniały tu także żeńskie.
W miejscach położonych setki metrów w górach, na wysokich filarach skalnych wiedli prosty, spokojny żywot mnisi i mniszki, którzy oddali się Bogu.
A widoki są nie do opisania. Podziwiałam je w lipcu 2009 roku.
Ale nadal nie mogę zrozumieć jak udało się te klasztory zbudować tak wysoko...
Klasztory Meteora są częstym celem wycieczek w czasie podróży po Grecji, więc może ktoś z Was też je zwiedzał?