czwartek, 14 marca 2019

Moja brzoza

Ten tekst już półtora roku temu był na moim blogu ale po przeczytaniu książki "Ja z Bajkowa" Ewy Radomskiej /patrz mój tekst z 4 marca br/ wróciłam myślami do MOJEJ BRZOZY...



Gdy ją sadziłam ze Starszym to był akurat w wieku Szczerbatego. 
Pamiętam to doskonale.
Szliśmy ze stacji kolejowej drogą na skróty aby dotrzeć jak najszybciej i przed zmrokiem. To była druga połowa września. Dzień był słoneczny i ciepły ale już coraz krótszy. Każde z nas niosło w reklamówce  sadzonkę drzewa albo krzewu razem z bryłą korzeniową umieszczoną w plastikowej doniczce.
Starszy niósł malutką brzózkę. Jej pień był cieniutki jak palec. A część z liśćmi łaskotała go w szyję i twarz.
Gdy doszliśmy na działkę najpierw posadziliśmy tę brzózkę. Tuż za drewnianym domeczkiem, który był wtedy malutki, bo miał 14 metrów kwadratowych. Podlaliśmy ją porządnie. A potem przemówiłam do niej. A właściwie to prosiłam ją tylko aby rosła szybko i zdrowo.
Mijały lata. Brzózka rosła jak na drożdżach. I najpiękniejsza była wiosną, gdy wypuszczała piękne, zielone listki. A jesienią zrzucała listki na dach domeczku i na całą działkę.
Domeczek rozbudowaliśmy i wtedy brzózka bardzo „zbliżyła się” do niego. Kochaliśmy szum jej listków, jej urodę i jej wyniosłość. Chroniliśmy się w jej cieniu przed palącym słońcem. Zawsze gdy przyjeżdżałam na działkę mówiłam do niej: „Witaj piękna”. Gdy odjeżdżałam przytulałam głowę do jej pnia i obejmowałam ją mocno mówiąc: „Będzie dobrze, prawda”?
A potem nagle okazało się, że zrobiła się z niej brzoza. I że jest bardzo wysoka i gruba. I że jak jest burza to zaczynamy się bać, żeby piorun w nią nie uderzył. Bo gdyby uderzył w nią to tak jakby uderzył w domek. I w nas w tym domku.  Zaczęliśmy ją przycinać na wysokości i na szerokości.
Ale ona nic sobie z tego nie robiła tylko rosła jak szalona. Miała nawet swojego osobistego dzięcioła z czerwoną główką, który potrafił kilka godzin dziennie stukać w nią dziobem. I jemioła się do niej przyczepiła.
Zaczęła nam pękać podmurówka domeczku. I sąsiedzi zaczęli się skarżyć, że wychodzą im na trawę korzenie naszej brzozy . Jesienią sąsiadka nie nadążała z grabieniem liści brzozowych.
Aż ktoś nam powiedział, że jak brzoza się złamie na dach to zawali się nam domeczek.
W kwietniu tego roku męska część rodziny podjęła decyzję.
I jak parę dni potem szłam z Pytalskim na działkę to mi powiedział:
- Babciu, mnie też jest bardzo smutno. Bo Ty przecież razem z naszym tatą sadziłaś tę brzózkę. I ona była najpiękniejsza na całej działce.
-----------------------------------------------------------------------
Miała 25 lat.
Zostały nam zdjęcia najpiękniejszej brzozy na świecie. 

I to smutne zdjęcie wyżej.


80 komentarzy:

  1. -- masz rację, cudne są brzozy wiosną, gdy puszczają pierwsze listki i latem i jesienią... tak troszeczkę smutno się zrobiło, ale mus , to mus, bezpieczeństwo ważniejsze...
    - pozdrawiam pięknie... do końca tygodnia siedzę w domu,no i z utęsknieniem czekam na wiosnę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do dzisiaj nie mogę się pogodzić z tym, że już jej nie ma. A to już dwa lata temu jak ją wycięliśmy...
      Bądź zdrowa Alinko...
      :-)

      Usuń
  2. Zdjęcie naprawdę smutne, kawał Waszego życia...ileż takich ciężkich wyborów stoi przed człowiekiem, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzozy są najwdzięczniejszym motywem obrazów pejzażowych. Miałam uczyć się malować różną roślinność, ale te brzozy tak pięknie wyglądają na płótnie, że ostatnio powstał ich cały las.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Amiu O - brzozy są przepiękne zawsze i wszędzie.
      :-)

      Usuń
  4. Pan Pytalski ma dobre serduszko, szkoda brzozy. To piękne drzewa, zasadźcie nowe, zróbcie zagajnik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jędrusiu - to jest za mała działka na zagajnik.
      :-)

      Usuń
  5. I brzoza zamieniła się w piękny, podręczny stoliczek. Możesz teraz ustawić na nim jakiś ozdobny pojemnik i posadzić w nim kwiatki. Gdyby zostawili nieco wyższy pieniek mógłby być regularnym stolikiem. Brzoza bardzo dużo wody potrzebuje i zabiera okolicznym roślinom nie tylko wodę ale i potrzebne do życia mikroelementy. A tak nawiasem- odległość pomiędzy budynkiem a drzewem nie może być mniejsza niż 8 metrów.
    Brzozy są wielce malownicze, a najbardziej je lubię gdy mają takie mini, arcy zielone listeczki i wtedy, gdy są już błyszczące, złote listki.
    Nie smuć się, to nie powód do smutku. Wszystko się zmienia, to naturalne.
    Buziam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - z tego pnia nie da się już nic zrobić. To jest zdjęcie z ubiegłego roku. Teraz to możemy jedyne ten pień wyciąć.
      Dzięki serdeczne.
      :-)

      Usuń
  6. Przy tarasie także mamy brzozę, niewysoką, bo szczepioną na pniu, ale szeroką, tworzącą parasol latem. To prezent od bratostwa na początek w naszym domu. Z drugiej zaś strony rośnie wierzba mandżurska, oraz większa, mimo corocznego ścinania. Gdy odpoczywamy na tarasie, ich liście dotykają poręczy. I kocham to. W ogrodzie wysokie drzewa /świerk, tuje/ przycinamy każdego roku, dla wzmocnienia ich , ale także dla bezpieczeństwa. A w ogrodzie zieleni się coraz bardziej, a my oboje mamy gigantyczne katary i kaszlemy. Cóż, i tak bywa. Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anusiu - pamiętam ze zdjęć jakie zamieszczałaś na blogu, że macie piękny ogród.
      Serdeczności.

      Usuń
  7. Na zdjęciu chyba pierwszy pączek tegoroczny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JanToni - nie pocieszaj mnie. Na tym pniu już żaden pączek nie wyrośnie.

      Usuń
  8. Brzoza to moje ulubione drzewo. Niemal każdą napotkana fotografuje lub mam chcec sfotografowac;) Kolo domu nie mam brzozy, ale jest moc ogromnych swierkow. Jeden z nich stal juz na dzialce sasiada i ten go scial, bylam wsciekla. Moich nie pozwolę wyciąć , ale w przypadku jakiegoś kataklizmu także są zagrożeniem dla domu. W swierkach mają swoje gniazda synogarlice, buszuja wiewiórki i inne ptactwo. Szkoda byłoby to stracić, tak wiem rozumiem Twój żal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że mnie rozumiesz.
      Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  9. Nie jestem pewna czy do Was nie wróci od korzenia...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wróciła przez dwa lata to już nie wróci...

      Usuń
  10. Brzozy to drzew dobrych energii, tak mówią. Jednak cóż czasami trzeba działać dla bezpieczeństwa. Tylko, że korzenie do sąsiadki dalej będą szły ... jeśli nie zablokujesz dalszego rozwoju pnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pień na wiosnę całkiem wykopiemy.
      Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
  11. Bardzo smutne. 25 lat to żaden wiek dla drzewa :(

    My też popełniliśmy wiele błędów sądząc drzewa na działce. To tak jak się miastowe za sadzenie biorą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już te miastowe ze stolicy to całkiem są beznadziejne!!!
      :-))

      Usuń
    2. Ja wieśniak i posadziłem orzecha włoskiego zbyt blisko linii energetycznej.Energetycy kilka lat skracali mu gałęzie.
      Ostatniej jesieni obciąłem go krótko i energetycy już nie pukają do drzwi.
      To samo będzie z kasztanowcem,który posadziłem po drugiej stronie ogrodu.W tym roku postawili słupy i założyli światłowody tak blisko i nisko,że można pranie wieszać.
      Kasztanowiec już sięga światłowodów.Światłowód mieli układać w ziemi.W moim ogrodzie już wyznaczyli trasę,
      gdzie będą kopać...zrezygnowali.Gdzie nie spojrzeć...
      słupy i przewody!Wiocha!!!Dzisiaj Idy Marcowe:)
      ***



      Usuń
    3. Jak sobie dobrze przypomnę to na swoich 400 m.kw posadziłam także kiedyś wierzbę płaczącą i dąb. I musiałam wyciąć ale już po 3 latach, bo zrozumiałam, ze to głupota straszliwa była.

      :-))

      Usuń
    4. Ja posadziłem za ogrodzeniem,tuż przy drodze,brzozy,
      modrzewie i jarzębiny.Przycinałem je,ale dostałem nakaz
      wycięcia,gdyż o gałęzie zaczepiały większe samochody
      (wąska droga).
      Wierzbę płaczącą miałem nad oczkiem.Zaatakowały ją huby i uschła.Dęby,brzozy,klony,jawory,orzechy włoskie rozsiewa wiatr i ptaki.
      Posadź wierzbę połamaną,one są mniejsze,jesienią obcinam
      "połamane"gałązki i rozdaję sąsiadom.Pięknie wyglądają w wazonach i podwieszone w wiązkach.
      Wystarczy wsadzić wiosną kawałek gałązki do ziemi.
      Ojciec ogrodził działkę.Użył do tego wierzbowych słupków,
      wszystkie się ukorzeniły:)
      ***

      Usuń
  12. Stokrotko napisałaś o tej brzozie jakby to był człowiek.
    Pięknie i wzruszająco.

    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może dlatego Elu, ze opowiadałam jej przez 25 lat swoje tajemnice...?

      Serdeczności.

      Usuń
  13. Też miałam swoje drzewo, zasadziłam je jako siedmioletnie dziecko. To był modrzew.
    Rósł sobie, kiedy byłam dzieckiem, nastolatką, młodą dziewczyną, młodą kobietą, kobietą w średnim wieku, kobietą dojrzałą...
    Kiedy tylko przyjeżdżałam do rodzinnego domu, witałam się z drzewem, przed odjazdem się z nim żegnałam.
    Pięć lat temu drzewo ścięto. Moja bratowa w przepięknym drzewie zobaczyła elegancką klepkę podłogową...
    Modrzew miał prawie 60 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię serdecznie na moim blogu i dziękuję za serdeczny osobisty komentarz.
      Pozdrawiam Cię.

      Usuń
  14. Pięknie napisane - brzoza przyjaciółka. Jak nie ma być smutno, kiedy przyjaciółka odchodzi...

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana Miastowa, niech Cie pocieszy mysl,ze przez 25 lat przytulalas sie do niej - roztania da smutne.Mslgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągle o niej pamiętam Małgosiu.
      Dziękuję Ci.
      :-)

      Usuń
  16. Też byłoby mi bardzo, bardzo smutno ...

    OdpowiedzUsuń
  17. Niemal dwadzieścia lat temu kupilismy działkę i posadzilismy na niej 5 brzózek, właściwie to przesadzilismy je, młodziutkie, z niedalekiego lasku, ale co tam - moje były, 4 sie przyjęły i lubiłam sobie wyobrażac, ze kiedyś będe siedziała w ich cieniu... Ale zycie jest zycie, działkę sprzedalismy obcym ludziom, którzy na niej wybudowali sobie dom. Przy sprzedaży poprosiłam nowa włascicielke, zeby nie ścinała 'moich' brzózek, niech sobie w ich cieniu ona, zamiast mnie, posiedzi pieknie - popatrzyła na mnie bezrozumnie, a właściwie jak na wariatkę, co to sie głupimi brzózkami przejmuje:(
    Nie wiem, co zrobiła, bo tamtędy nie chodzę, szkoda by mi było zobaczyć, ze komuś drzewka przeszkadzały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażam sobie jak byłoby Ci smutno gdybyś zobaczyła, że nie ma już Twoich brzózek...

      Usuń
  18. Odpowiedzi
    1. Karolinko - mam tę brzozę cały czas w pamięci i na zdjęciach.

      Usuń
  19. Piszesz o tym drzewie jak o najlepszym przyjacielu❤ jestem pod wrazeniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pewnie dlatego że niejeden człowiek nie usłyszał ode mnie tyle ile uslyszała ta brzoza.

      Usuń
  20. A ja trochę pamiętam taką niegdysiejszą pieśń patriotyczną: "By jak śnieżnobiała brzoza, rósł nasz ukochany Kraj"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bojo - niezależnie od tego z jakich czasów była ta pieść patriotyczna i kiedy ją śpiewano .... to brzoza jest przepięknym drzewem.

      Usuń
  21. Dwadzieścia piec lat niby dużo, niby mało. To tak jak ze wszystkim w życiu, choć brzozy już nie ma, wspomnień Ci nikt nie odbierze.

    OdpowiedzUsuń
  22. Pniaczek zostawić i posadzić obok następną brzózkę,tylko należy pokazać jej kto rządzi na działce.
    Drewno brzozy szybko ulega rozkładowi i będzie zasilać tą młodą.

    Ja z mojej brzózki zrobiłem płaczącą.Regularnie ją ciąłem i zaginałem gałęzie.Urosła do 2,5 metra.Rosła sobie ponad 30 lat nad oczkiem wodnym.
    W 2015 roku oczko wyschło z powodu suszy.Oczko zasypałem,brzózkę ściąłem.Zostawiła potomstwo,którym teraz ja
    muszę się opiekować:)Brzoza to pionierska roślina,gdybym jej nie usuwał z ogrodu,to przegrałbym bitwę tak jak z podagrycznikiem.
    Żal tylko rybek,traszek,żab(kijanek),żuczków wodnych,świtezianek,ważek,pijawek,rośliny wodne i...koty,
    które zjadły mi prawie 40 rybek...sąsiadowi,który ma stawy hodowlane,wydry zjadły...4 tony ryb od 2014 roku.Wici!!Wici!!

    Piękne to było,ale...
    ...Darwin powiedziałby:"Natura jest w stanie wojny,jeden organizm z innym.Widząc zadowolone oblicze Natury,na początku można wątpić;ale refleksja nieuchronnie udowodni,że jest prawdziwa.Twarz natury jasna w radości,uwiedzie cię,a nie zobaczysz,że źródłem wszelkiego życia jest śmierć..."

    Stara Indianka z San Pueblo mówi:"Natura ujawnia rzeczy nadprzyrodzone,skała,nigdy nie jest jedynie skałą,ptak,tylko latającą maszyną,drzewo,martwym słupem,człowiek,zwierzęciem,
    które pojawia się miedzy jedną nicością a drugą.Natura zawsze wyraża transcendentność."

    Brzoza to gatunek pionierski,wszędzie pojawia się jako pierwsza:
    https://www.youtube.com/watch?v=aHZiBC-DOJk

    Pozostaje bonsai?:)
    https://www.youtube.com/watch?v=vnYdnkm8DsE
    ***


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle Henryku pięknie i od serca skomentowałeś mój tekst.
      Serdeczności dla Ciebie.

      Usuń
  23. Kocham drzewa (być może jestem stuknięta, bo czasem do nich mówię), a brzozy mieszczą się w mojej ścisłej czołówce. Gdybym miała własne, byłabym do niego równie przywiązana i też smuciłabym się po jego stracie. Jak po członku rodziny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie tylko czasami ale zawsze mówię do drzew. Do tych swoich i do tych wybramych w Łazienkach Królewskich.

      Usuń
    2. Ufff!... Całe szczęście. W zacnej kompanii zawsze raźniej, jak mawiał Jan Onufry Zagłoba :))

      Usuń
  24. Znam to uczucie przywiazania do drzew i bol. kiedy dzieje sie zle. Mialam w Andach wenezuelskich drzewo zwane maitin! chyba z rodziny fikusow, byl blisko domu, przepiekne, cale pokrecone, o fantastycznych ksztaltach, wiecznie zielone, rosl ten maitin jak to rosna drzewa w tropikach, Korzenie w czesci naziemne byly dobrym miejscem dla bialych kalii, ktore nie lubia za duzo slonca...przecudna to byla ozdoba ogrodu, zagrazal domowi, ale co tam, nie pozwolilam go sciac! no i wichura zrobila swoje, zniszczyl moj maitin czesc dachu..teraz sie odradza od czesci pnia lezacego na ziemi! ciekawa jestem jak teraz wyglada. pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażam sobie Grażynko jak piękne musiało byc to Twoje drzewo Dziękuję Ci serdecznie za komentarz.
      :-)

      Usuń
  25. Jeżeli okaże się, że Starszy wybudował także dom, to oboje będziecie mogli być dumni, bo wykonał plan:posadził drzewo, spłodził synów i ... Nie ma chyba nic wspanialszego od świadomości, że nasze życie przezywamy z godnością i w pełni. Pozdrowienia dla całej Rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko - Starszy nie wybudował domu... ale to nie ma znaczenia bo i bez tego jest bardzo wartościowym człowiekiem.
      Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i serdeczność.

      Usuń
  26. Bardzo mnie wzruszyłaś - dziękuję. Z osobistych powodów nie znoszę brzóz, ale rozumiem swoistą więź jaka tworzy się dzięki zakorzenianiu własnej historii i uczuć z przyrodą, choćby w osobie drzewa.

    OdpowiedzUsuń
  27. Pięknie Stokrotko :-)
    Bardzo Ci dziękujemy.

    Marek z dziewczynami

    OdpowiedzUsuń
  28. Pamiętam tamten tekst, nie przeszkodziło mi to jednak wzruszyć się jeszcze raz. Tym razem z konta Google..... Pozdrawiam Teresa.

    OdpowiedzUsuń
  29. Witaj, Stokrotko.

    Może ta brzózka trochę Cię pocieszy:

    https://www.youtube.com/watch?v=_nG03NWSL1Y&list=RDxhUZ-ynPfig&index=4

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  30. oglądałem kiedyś kilka filmów o pracy ludzi zajmujących się wycinaniem takich brzóz (i nie tylko brzóz), ze sporym zafascynowaniem zresztą, bo to naprawdę "trza umić"...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ktoś "nie umi" tak jak moje trzy chłopy to ... rozpacz w kratkę...

      Usuń
  31. Wcale się nie dziwię, że ścięcie brzozy było dla Was jak strata kogoś bliskiego.
    Na podwórku moich rodziców rósł przepiękny orzech, miejsce naszej zabawy w dzieciństwie... Już go nie ma. Poczułam się tak, jakby część mojego dzieciństwa umarła.
    Pozdrawiam Cię ciepło Stokrotko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że rozumiesz.
      Bardzo Ci dziękuję.
      :-)

      Usuń
  32. Kocham brzozy od zawsze, gdyż w ogrodzie domu w którym się urodziłam i mieszkałam 20 lat rosła jedna, piękna brzoza. Czułam z nią więź, jak z najbliższą mi osobą. W dzieciństwie najczęściej byłam sama nikt nie miał za bardzo czasu na zabawy ze mną i ta brzoza była moją "opiekunką", bo tam koło niej robiłam sobie domki, wychowywałam lalki i gospodarzyłam z fikcyjną rodziną wieloosobową.
    W moim przypadku to ja musiałam opuścić brzozę i było mi tak smutno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu - bardzo bardzo serdecznie Ci dziekuję za to piękne wspomnienie z dzieciństwa.
      :-)

      Usuń
  33. Z wrażenia nie powiedziałam, że właśnie brzozy były tym pierwszym obrazem, który zadecydował, że dzisiaj mogę powiedzieć o sobie "malarka".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja Ci jeszcze raz podziękuję za ZIMOWE BRZOZY!!!
      :-)

      Usuń
  34. Jaguniu,

    coś ma brzoza w sobie, że kochają ją ludzie o wrażliwej duszy! Lat temu
    chyba ze dwadzieścia poznałam w Bolesławieckim Domu Kultury /Dolny
    Śląsk/ na wernisażu bardzo miłą, skromną starszą panią, która po
    przejściu na emeryturę po pracowitym życiu - kilkoro dzieci, mąż, który
    jakiś czas temu zmarł, ale jak to się mówi "dawał popalić", praca
    fizyczna- nabrała odwagi oby otworzyć serce i zacząć wreszcie
    realizować swoje marzenia czyli malować i pisać wiersze! Mam w Bajkowie
    Jej olejny obrazek, który mi podarowała i malutki bo tylko liczący 6
    stron! tomik wierszy! A piszę o Niej dlatego, że kochała właśnie brzozy,
    swoje obrazy podpisywała "Brzoza", a w tomiku zawarła o nich wiersz:

    Brzoza

    Lubię ciebie w cieniu i słońcu

    Lubię ciebie wśród lasu i pół

    Brzozo, jesteś ty moja nadzieją

    Wśród marzeń i snów

    Lubię ciebie gdy wiosna się budzi

    Twoje drzewko jak pęka od burz

    Ciebie, brzozo, na płótno przeniosłam

    Twoje drzewko bez słów...

    Płynę morzem i myślę o tobie

    Moja brzoza kołysze wśród fal

    Wiatr powiewa gałązki zielone

    I nuci piosenkę wśród fal.

    Lubię ciebie późną jesienią

    Twoje liście zgubiły się gdzieś

    Brzozo, jesteś ty moim natchnieniem

    Idę z tobą przez życie bez łez.

    Janina Kowalonek - Hyplak - tomik "Wiersze" wydany przez Wydawnictwo
    Bolesławieckiego Domu Kultury podarowany mi 20.05.2002 roku.

    Przez jakiś czas utrzymywałyśmy kontakt, a potem urwał się jak to często
    w życiu bywa, ale serdeczna pamięć wrażliwych, dobrych ludzi i ich
    poezja zostają na zawsze...

    Serdecznie Cię pozdrawiam

    Ewa z Bajkowa


    OdpowiedzUsuń
  35. Witaj niedzielnym porankiem
    I znowu przez tydzień nie wędrowałam po wirtualnym świecie. Czekałam na przyjście pierwszych trwałych zwiastunów wiosny.
    Dzisiaj więc ponownie wpadłam do Ciebie z wizytą i to Twoje zdjęcie pnia przywiało wspomnienia. Od zawsze za płotem mojego ogrodu rosła para przytulających się świerków. Niestety kilka lat temu jeden z nich usechł i teraz pozostał jeden. Jak dzisiaj patrzę na niego, to nas=dal robi mi się smutno. Zawsze myślałam, że te drzewa kiedyś będą razem szumieć i snuć opowieści o mnie i mojej rodzinie kolejnym pokoleniom.
    Ale cóż....
    Na szczęście rano jest już jasno, a pomimo wiejącego czasem chłodnego wiatru w powietrzu można już poczuć zapach zbliżającej się Wiosny. sny.
    Życzę Ci pękających pachnących pąków kwiatów, słońca, które grzeje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny jest Twój komentarz Ismeno chociaz smutny. Bo to tak jak w życiu.
      Życzę Ci samego dobra.

      Usuń
  36. Brzozy rosną tak szybko, jak dzieci... Mój syn posadził kiedyś pod domem naszych przyjaciół sadzonkę świerku. Początkowo drzewko chorowało, nasi przyjaciele nawet myśeli, by je wykopać. I nagle zassało - dziś to wielki świerk sięgający ponad dom - tak więc mój syn ma już na swym koncie drzewo...

    OdpowiedzUsuń

Pamiętacie "Ojca Chrzestnego"? - z cyklu "Włochy Południowe i Sycylia - część dziewiąta

Mam oczywiście na myśli amerykański film gangsterski od tym tytułem. Główną rolę - starzejącego się ojca chrzestnego czyli "capo di tut...