Podobno najbardziej zazdrosnymi artystami są aktorzy. Oczywiście nie wszyscy, bo niektórzy fakt, że nikt do nich nie dzwoni w sprawie nowych ról znoszą ze spokojem. Ale takich jest niewielu.
Całkiem niedawno - na spotkaniu w Staromiejskim Domu Kultury dowiedziałam się o tym, że za najbardziej zazdrosnego a raczej zawistnego polskiego aktora uchodził Roman Wilhelmi. Gdy nie dostał głównej roli w sztuce potrafił w teatrze w którym grał bojkotować kolegę, który tę rolę otrzymał. Podobno nie odzywał się także wtedy do innych koleżanek i kolegów a nawet do samego dyrektora.
Wydaje mi się że zazdrość, ale ta chorobliwa ma związek z kompleksami. Bo człowiek znający swoją wartość nie będzie się zachowywał jak smarkacz... Inna sprawa, że kompleksy potrafią zatruć życie i zakompleksionemu i jego bliskim.
A więc najlepsza jest taka leciutka zazdrość, która buduje, czyli prowokuje do wysiłku. Z kolei gdyby ludzie nie mieli kompleksów, to życie z takimi za bardzo pewnymi siebie byłoby nie do wytrzymania.
Z książki "Dziennik życia we dwoje" Stefana Chwina, która jak sam tytuł wskazuje jest wiernym dziennikiem życia autora i jego żony dowiedziałam się o kompleksach znanych pisarzy i polityków.
I tak:
Z kompleksów byli utkani: Piłsudski, Dmowski, Mickiewicz, Wałęsa ...
Gombrowicz miał ciężki kompleks Sienkiewicza, dlatego go krytykował.
Witkacy miał ciężki kompleks Irzykowskiego...
Dąbrowska cierpiała z powodu kompleksu Nałkowskiej...
Herbert miał straszliwy kompleks Miłosza...
Różewicz miał kompleks Herberta i wmawiał samemu sobie że Herbert jest złodziejem jego talentu...
Miłosz miał kompleks Brodskiego...
Poetki Lipska i Kozioł mają ciężki kompleks Szymborskiej...
Wystarczy.
A Wy bardzo jesteście zazdrośni?
I macie kompleksy?
Bo ja nie jestem zazdrosna, ale cała utkana jestem z kompleksów... I też czasami trudno ze mną wytrzymać 😢
Łatwo podkopać moją pewność siebie, więc na pewno mam kompleksy, tylko nie umiem ich konkretnie wskazać. O Herbercie właśnie czytam, do sporu z Miłoszem jeszcze nie doszłam (na razie piją sobie z dziubków), ale zauważalny był jego kompleks Różewicza (bo porównywano ich na początku jego kariery). O ego Wilhelmiego czytałam i słyszałam wielokrotnie, podobno trudno było z nim grać równoważną rolę, bo wściekało go podejrzenie, że ktoś na scenie może być ważniejszy. Tym ciekawiej ogląda się "Kolację na cztery ręce" z Gajosem :D
OdpowiedzUsuńO Wilhelmim już dawno się mówiło że złośliwiec i zawistnik.
UsuńA "Kolacja na cztery ręce" to arcydzieło...
Z kompleksów życie jest utkane, jedne zwalczyłam, inne zostały.
OdpowiedzUsuńZazdrość może być motywująca, byle nie była to zawiść, bo to chyba najgorsza cecha! Zazdroszczę ludziom wiedzy, podróży, niektórych umiejętności, ale bez zawiści.
jotka
Asiu - nie masz czego zazdrościć... przecież jesteś SUPER!!! :-)
UsuńOch, Jadziu! dziękuję i wzajemnie :-)
Usuńjotka
Na dodatek jesteśmy fajnymi babciami :-))
UsuńDziękuję za kolejną porcję ciekawostek. Nie jestem zazdrosna, ale kompleksów mi nie brakuje, co w połączeniu z nadmierną wrażliwością nie jest ciekawe. Pozdrawiam Stokrotko.
OdpowiedzUsuńNo tak - już sama nadwraźliwośc może człowieka wykończyć.:-)
UsuńW sumie to pozbyłem się kompleksów jakiś czas temu dopiero, może to wróci, a może nie. Co do zazdrości - czasem zazdroszczę, ale coraz rzadziej ;-). Pozdrawiam Stokrotko niedzielnie. Na południu mróz i Słońce :-) .
OdpowiedzUsuńJardianie - lepiej żeby kompleksy nie wracały bo bardzo utrudniają życie...
UsuńAle że Herbert miał kompleks Miłosza? Wierzyć się nie chce...
OdpowiedzUsuńNie jestem zazdrosna, ot, czasem gdzieś mnie cos ukłuje, ale to trwa tylko chwilkę. I nie mam kompleksów, tak myślę.
Witaj!
UsuńTak naprawdę to nie wiadomo co w kim "siedzi".:-)
Niemiły temat.
OdpowiedzUsuńLogiczne wydaje mi się, że aktorzy mogą być bardziej zazdrośni gdyż mogą na żywo obserwować sukcesy swojego rywala.
Wydaje mi się, że zazdrości doświadczałem tylko w latach szkolnych. Głównym sprawcą był kolega bardzo uzdolniony do rysunków i wszelkich robót ręcznych. On potrafił wszystko zrobić lepiej ode mnie. Wprawiało mnie to w smutny nastrój, ale nie pozostawało mi nic innego tylko zaakceptować jego talenty.
Lechu - ten temat to samo życie.
UsuńDzięki że przyznałeś się do swojej szkolnej zazdrości...:-)
Moja twórczość wynika ze mnie, nikogo nie naśladuje i do nikogo się nie porównuję, więc nie zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńCo do kompleksów to pracuję nad nimi i mam ich coraz mniej, jednakoż raczej nie przewiduję abym się ich kompletnie wyzbyła ;)
Mario - jesteś bardzo zdolną Dziewczyną!!!
UsuńA kompleksy to ma prawie każdy...
Ooooo, mam cały worek kompleksów, tyle tylko, że nikomu nie zazdroszczę tego, czego sama nie posiadam. A wynika to z mojej drugiej niezbyt fajnej cechy - jestem nieprawdopodobnie leniwą kobietą. Bez problemu godzę się z faktem , że "jestem jaka jestem i nic na to nie poradzę". Bo przecież jakakolwiek zmiana wymagałaby ode mnie podjęcia określonych działań, no ale ten leń wewnętrzny jest gigantyczny.
OdpowiedzUsuńOjtamojtam - nie przesadzaj. Znam Cię i wiem że nie jesteś leniwa :-))
Usuńczytałem biografię R.Wilhelmiego /jedną, bo wydano chyba ze trzy/, nie za wiele pamiętam, bo to było jakiś czas temu, ale autor jakoś niewiele wspominał na temat tej właśnie cechy jego charakteru, widać akurat nie koncentrował się na tej konkretnej kwestii, choć nie zaprzeczał, że ów aktor miewał swoje odbicia, lecz nie łączył tego akurat z zawistnością...
OdpowiedzUsuń...
z ciekawych kompleksów, o jakich czytałem, to kojarzę Ph.K.Dicka w stosunku do S.Lema... Dick radził sobie z tym w zabawny sposób, po prostu negował istnienie naszego Mistrza Stanisława, twierdził, że "LEM" to skrót jakiejś tajnej komunistycznej organizacji złolów, taką teorie spiskową sobie uroił... ale ten kompleks artystycznie wychodził mu raczej na dobre, bo do tej pory nie wiem, kto był najlepszym pisarzem na świecie: Dick, czy Lem...
p.jzns :)
Wilhelmi to miał odbicia właśnie na tle niesamowitej zazdrości.
UsuńNie wiem czy Lem był najlepszy, ale z pewnością był bardzo dobry.
Ja nie mam kompleksów, ale za to zazdroszczę ludziom, którzy mają własne domy. I kocham żółty kolor 😊
OdpowiedzUsuńBo żółciutki kolorek fajny jest :-))
UsuńNie umiem znaleźć w sobie kompleksu, kiedyś zaś ( w okresie młodości) byłam z nich chyba utkana. A może za słabo go w sobie szukam? Ogólnie rzecz biorąc na wiele spraw ( nie na wszystkie jednak) związanych ze mną mam wyrąbane.
OdpowiedzUsuńOglądałam razu któregoś wypowiedź nieżyjącego już Wilhelmiego o nieżyjącym również Sthurze, że ten drugi to dopiero był zazdrośnikiem i zawistnikiem.
Chyba nie wypada źle mówić o nieźyjących.
O nieżyjących też powinno się mówić prawdę...
UsuńChyba nie ma ludzi bez kopleksów. A zawiść czy zazdrość to mało sympatyczne cechy, świadczące o braku dojrzałości / niezależnie od ilości przeżytych lat/.
OdpowiedzUsuńMasz rację w 100%.
UsuńAkurat Lipska i Kozioł sa tak świetnymi poetkami, że naprawdę ten kompleks Szymborskiej to by sobie mogły odpuscić. ;)
OdpowiedzUsuńPewnie że tak, ale co Noblistka to Noblistka :-)
UsuńZazdrosna chyba nie jestem. Czasami trochę, ale nie tak, żeby komuś źle życzyć czy się obrażać :)
OdpowiedzUsuńA kompleksów trochę się znajdzie...
Prawie każdy ma kompleksy Kataszo.:-)
UsuńJak to możliwe że Ty masz kompleksy?
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Sama nie wiem!!!! Przecież jestem idealna... nieprawdaż??? :-))
UsuńNie mam kompleksów, no może jestem trochę zazdrosna, ale tylko o swojego faceta!
OdpowiedzUsuńI prawidłowo Urszulko :-))
UsuńZanim przeczytałam Twoje ostatnie zdanie, pomyślalam: "Cała jestem utkana z kompleksów". Zazdroszczę ludziom różnych talentów, ale najbardziej absolutnego słuchu.
OdpowiedzUsuńWiedziałam Halinko że jesteśmy podobne do siebie :-)
UsuńSuper ciekawostki, dzięki. U mnie każdego po trochę ale bez zawiść i.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńUmiar jest najlepszy Urszulo :-)
Usuńwszyscy mamy kompleksy, ja na przykład mam kompleks dużej stopy:-))
OdpowiedzUsuńAle fajny kompleks :-))
UsuńStokrotko i ja jestem pełna kompleksów.
OdpowiedzUsuńEla
To pewnie dlatego tak Cię lubię :-)
UsuńJa mam kompleks Stokrotki. Zazdroszczę jej, bo mało kto potrafi być zawsze tak interesujący i sympatyczny jak ona!
OdpowiedzUsuńNo nie powiem Bojo - przyjemnie się czyta takie komentarze.
UsuńDziękuję :-)
Czasami, gdzieś napiszę, że zazdroszczę(np. podróży), ale wyznaję zasadę, że jak nie umiałam na coś zapracować, to moja wina, a nie kogoś. Nie ma zatem czego zazdrościć. Kompleksy jak twierdzisz ma każdy, więc nie wypada napisać, że ich nie mam. Mnie one nie przeszkadzają. Ukłony.
OdpowiedzUsuńIwonko - zawsze się cieszę z Twoich komentarzy :-)
UsuńBez kompleksów na pewno świat byłby prostszy:)
OdpowiedzUsuńI mamusia byłaby lepsza? Prawda? :-))
UsuńO, znalazło by sie trochę kompleksów, ale chyba sie z nimi pogodziłam, bo nie dają o sobie znać, albo nie stwarzam im okazji :-) do wyjścia na wierzch. Zazroszczę pozytywnie, bardziej z podziwem- wielu talentów lub cech charakteru, których u siebie nie dostrzegam, a były by przydatne.
OdpowiedzUsuńBolesny temat...chociaż wspierający - ,,nie jestem sama,,
Oczywiście, że nie jesteś sama :-). Jest nas więcej !
UsuńA ja absolutnie nie wierzę w te kompleksy. Sorki, ale aby zyskać poklask, pan Chwin, powymyślał sobie u innych, a założę się, że sam takowe posiada. W psychologii nazywa to się projekcją. Jakieś jedno powiedzenie skierowane przez jednego autora względem innego zostaje wytłumaczone kompleksem. A kompleksy Różewicza względem Herberta, Gombrowicza względem Sienkiewicza i Dąbrowskiej wobec Nałkowskiej to są wyssane z brudnego palca brednie. A już najlepiej szydzić z ludzi, którzy od nas odeszli. Paskudny charakter ma pan Chwin, ale dzisiaj można łatwo pisać o kimś, znacznie lepiej niż o sobie.
OdpowiedzUsuńKiedy czytam pana Chwina, to żadnych kompleksów nie mam. Jedyne to to, że nic a nic malować nie umiem i takiemu Gauguin'owi okropnie zazdroszczę pędzla.
A to mnie zaskoczyłeś Andrzeju.
UsuńNiezależnie od tego co napisał Stefan Chwin to ja wierzę w tę zazdrość artystów i w te ich kompleksy. Zawsze tak było, jest i będzie...
Na przykład Miłosz krytycznie i nieżyczliwie wypowiadał się o twórczości Wisławy Szymborskiej.