Zacznę od tego że nigdy nie karmię ptaków. Tylko w upały zostawiam im pojemniki z wodą, ale tylko na działce.
Gdy byliśmy w sanatorium w Nałęczowie to wykluły się i zamieszkały w naszej loggi maleńkie gołąbki. Na noc przylatuje do nich gołębia mama, karmi je i ogrzewa. Na poręczy często siaduje większy gołąb - pewnie gołębi tata.
A wszystko przez to, że w lutym jedną plastikową skrzynkę postawiłam w loggi pod stołem i zasłoniłam niepotrzebnie małym dywanikiem. W ten sposób stworzyłam gołębicy idealne miejsce do zniesienia jajek. No i nie było nas, więc nie mogliśmy wychodzić kilka razy dziennie do loggi aby gołębią parę odstraszać. A nasze szczytowe mieszkanie jest na ostatnim dziesiątym piętrze.
Wiem, że czekają mnie teraz ciężkie dni, bo wyprowadzić gołębią rodzinę nie jest łatwo. Najpierw muszę poczekać aż urosną i nauczą się latać. Potem gdy odlecą muszę zlikwidować gniazdo, wyszorować i zdezynfekować całą loggię. Zainstalować na poręczy loggi jakieś furkoczące wiatraczki. Potem dopiero zasadzić na balkonie przeróżne kwiaty. Na razie zasadziłam tylko bratki. A jak je sadziłam to przyleciała gołębica, usiadła z boku na poręczy i uważnie na mnie patrzyła. Pewnie chciała mieć pewność czy to co robię nie zaszkodzi jej dzieciom. A jak skończyłam, to odleciała do skrzynki do swoich maleństw.
No i mam teraz problem.
No ale nie wyrzucę przecież małych nielotów... Nie przebaczyłyby mi tego nasze działkowe sójki, kosy, wróbelki i sikorki. I piecuszki ...
Więc jak się tylko ociepli to pojadę na działkę opowiedzieć tamtejszym latającym stworzeniom jakich mam gości w loggi w mieście. Jestem pewna, że mnie zrozumieją 😀 I podtrzymają na duchu...
Uśmiechnąłem się Stokrotko. Pozdrawiam po porannych zakupach - przechodziłem dziś koło Stokrotki i po przed - świątecznym sprzątaniu. Codziennie coś sprzątam ;-) .
OdpowiedzUsuńJardianie - cieszę się że się uśmiechnąłeś ...
UsuńNo tak, dlatego nie mam skrzynek z kwiatami na balkonie, bo kiedyś gołębie niszczyły kwiaty, a u sąsiadki założyły gniazdo.
OdpowiedzUsuńGołębie zakładają co roku gniazda w pionach wentylacyjnych i słuchamy całymi dniami jęków samicy siedzącej na jajach.
Mnie dotychczas gołębie niczego nie zniszczyły. Pewnie dlatego że miałam do niedawna różne wiatraczki w kwiatowych skrzynkach.
UsuńOch, współczuję, ale mam nadzieję, że działka będzie dobrym rozwiązaniem i gołębie szybko się do niej przyzwyczają. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKarolinko - na działce mamy wiele innych ptaków.
UsuńSerdeczności.
Nam się też kiedyś zalęgły gołębie. I też musieliśmy je odchować. :-))
OdpowiedzUsuńCierpliwości Stokroteczko, dasz radę...
Marek z dziewczynami
Pewnie, że dam radę :-))
UsuńJa już przeganiam gołebie z dwóch stron, też atakowały balkon a jak wjechały do skrzynki to tylko sieczka została z kwiatów i pietruszki, moje parapety są cały czas brudne od odchodów.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPodobno w sklepach ogrodniczych są takie specjalne odstraszacze na gołębie...
Usuńtą kuwetę można spróbować gdzieś przenieść, tylko gdzie?... w każdym razie matka lęgu nie porzuci, trafi w nowe ewentualne miejsce po głosach...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Już nie będę niczego przenosić. Mam aktualnie w loggi pod stołem całą zadomowioną rodzinę gołębią. Muszę wytrzymać dopóki małe nie nauczą się latać...
Usuńhttps://youtu.be/xdLJoXVzSu0?si=HveM5L5EZiPg-4KJ
Usuńtu mowa o latających szczurach...
Super !!!
UsuńNo, to faktycznie masz problem...Nie miała baba kłopotu, to pojechała do sanatorium ;)
OdpowiedzUsuńCzytając Cię po raz pierwszy tej wiosny podniosłam głowę, żeby sprawdzić, czy "moje" synogarlice już mają gniazdo. Zawsze było na starej akacji, ale jakoś nie widzę. Chyba zmieniły miejscówkę.
Synogarlice są piękne i zupełnie inaczej gruchają... tak bardziej melodyjnie :-))
UsuńI dzielnie walczą ze srokami :) Choć nie zawsze z powodzeniem :( Chyba dlatego zmieniły w tym roku miejsce na gniazdo.
UsuńSroki potrafią być agresywne!!!
UsuńW zasadzie nie mam nic p-ko gołębiom, bo doceniam ich bogaty nawóz, którym zasilam doniczkowe kwiaty. Miałem kiedyś "znajomego" gołębia, który zaglądał do mnie do kuchni i podjadał (nieraz z ręki albo lyżki) co nieco. Parę razy nawet dał się dotknąć, ale żona miała inne zdanie i gołąb się wyniósł.
OdpowiedzUsuńTo zaproś do siebie innego gołębia :-))
UsuńPs. Stokrotko - mieszkam na ostatnim, czwartym piętrze. I mój balkon jest stacją odpoczynkową dla gołębi rozmaitych. Mój Św. P. Tato hodował z kolei gołębie, Siostra mu wydzierżawiła za miastem pomieszczenie koło jej domu. No a teraz na balkon wciąż przylatują, obserwują, zaglądają. Pociechy z nimi trochę jest ;-) .
OdpowiedzUsuńWszystko jest dobrze... tylko okropnie brudzą i trzeba ciągle po nich sprzątać...
UsuńJestem pełen szacunku dla Pani postępowania.
OdpowiedzUsuńPrzecież te ptaki tak jak inne mają instynkt rozrodczy.
Też Mareczek
Bardzo Panu dziękuję.
UsuńOjej, nie miałam pojęcia, że ptasie gniazdo to taki problem! Że trzeba chytrym podstępem podziękować towarzystwu - i to jeszcze w odpowiednim momencie. No bo przecież pisklaków szkoda.
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się fraszka - Sztaudyngera? Nie pamiętam już.
Fraszka jest o gołębiach krakowskich, których jest niezliczona ilość.
Cytuję:
"Gołębiami brukowany Kraków
g***o ma z tych ptaków!"
:D:D:D
No pewnie, że nie będę wyrzucać pisklaków...
UsuńTo przecież żywe stworzenia i czyjeś dzieci...
Nie tylko działkowe ptactwo by Ci nie wybaczyło. Ja też nie! 😀
OdpowiedzUsuńSama sobie bym nie wybaczyła...
UsuńOj, jakoś Ci tego nie zazdroszczę. Mnie się udało nie zachęcić gołębi do założenia gniazda, w lecie gdy ptaszory się zaczęły nieco panoszyć owinęłam folią aluminiową górne poręcze balkonu, potem powynosiłam jesienią skrzynki do piwnicy. I dojrzałam do decyzji, że będę miała na tym szalenie słonecznym balkonie dwie małe skrzynki pelargonii i to tylko na parapecie okiennym a nie na parapecie balkonu.
OdpowiedzUsuńI ja sobie nie zazdroszczę. Ale nie mogę postąpić inaczej.
UsuńSłyszałam że kiedyś na wsiach ludzie topili i podobno nadal topią małe kocięta i psiaczki... Przecież to potwory a nie ludzie
Podejrzewam, że kiedyś to nie tylko kocięta i szczeniaczki były na wsiach likwidowane.
UsuńI .... niechciane noworodki też ...
UsuńSąsiad ma hodowlę gołębi, więc mają stały dom .. Lubię patrzeć jak przefruwają koło mojego domu ,- przeważnie b. liczne, całe stado.
OdpowiedzUsuńA u mnie nad oknem kuchennym założyły sobie gniazdo jaskółki i co roku wiosną pojawiają się w nim pisklęta.... matka kila razy w ciągu dnia przylatuje do nich.... pewnie z jedzonkiem . Za jakiś czas zaczynają wylatywać z gniazda małe jaskółeczki,. .W tym roku jeszcze ich nie ma....
A wiesz Donko że i ja mam na działce jaskółeczki. Mają gniazdko w starej drewnianej zjeżdżalni wnuków...
UsuńSerdeczności dla Ciebie
To masz dodatkową funkcję - ochroniarki gołąbków. One po prostu wiedziały, gdzie zrobić gniazdko. Znają się na ludziach!
OdpowiedzUsuńMyślisz że wyczuły że ja bardzo lubię ptaki???
UsuńLubienie lubieniem, ale wiedziały komu zaufać!
UsuńOjtamojtam :-))
Usuńojej..uważam, że masz szczęście , możesz obserwować gołębią rodzinkę, a kiedyś przecież sobie odlecą i może nawet będzie Ci ich brakować. Pewnie będziesz nas informować co się w rodzince dzieje.
OdpowiedzUsuńMama , kiedy żyła miała balkon, co roku w dzikim winie, które tam rosło rodzinka gołębia zakładała gniazdo...było to wydarzenie oczekiwane. pozdrawiam
Grażynko - pewnie że mam szczęście. Chociaż to można by określić "nadmiarem szczęścia" :-))
UsuńOj, nie zazdroszczę. Ja miałam gołębią rodzinkę zanim się wprowadziłam, przed remontem, więc tak czy tak podłoga była zrywana. Co gorsza, jedno z młodych nie przeżyło i trzeba było usunąć ciało... Rodzic też był tylko jeden, więc może sobie nie poradził. Ten, który przeżył, dorastał sobie spokojnie i uczył się latać, najpierw z podłogi na parapet, aż w końcu się wyprowadził.
OdpowiedzUsuńU sąsiada piętro niżej też kiedyś były, cała pełna rodzinka 2+2, mogłam obserwować rodzinne lekcje latania. U koleżanki tak samo.
Potem już likwidowałam gniazda, bo gdyby mogły, zakładałyby je kilka razy w roku, od lutego do października. Nie musiałam stwarzać specjalnych warunków, w desperacji im i gołe płytki wystarczą. Dopiero siatka uwolniła mnie od problemu.
Kataszo - i ja liczę się z tym że te moje maluchy będą latały po całej loggi i brudziły mi wszystko, włącznie z niedawno umytym oknem balkonowym.
UsuńMuszę znowu przeróżne wiatraczki zainstalować po wyprowadzce gołębiej rodzinki...
Zajrzałem do kalendarza. Dziś jest Dzień Gołębia.
OdpowiedzUsuńTeż Mareczek
Dziękuję. I ja się o tym przed chwilą dowiedziałam.
UsuńStokrotko wyszłam przed chwilą na balkon - a tam w doniczce jajko ptasie. I co ja mam teraz zrobić?
OdpowiedzUsuńEla
Elu masz dwie możliwości.
Usuń1. Wynieść to jajko z balkonu i położyć gdzieś w trawie w krzakach niedaleko domu. Może gołębica je tam znajdzie.
2. Nic nie robić tylko czekać na wyklucie się gołąbka. A potem zwracać po się rady do mnie :-))
Pani Stokrotko jakie śliczne i kolorowe te małe gołąbki :-))
OdpowiedzUsuńKasia
Teraz już są mniej kolorowe tylko coraz większe i bardziej puchate. To zdjęcie maluchów jest sprzed 2 tygodni :-)
UsuńOdchowają się, woda z octem czy z płynem do toalet/ wybielaczem( chlor) pomoże. Rodzice wysiadują młode na zmianę, chociaż dokarmiają oboje. Po miesiącu( opierzone) podrostki będą powoli uczyły się latać. Tylko trzeba pilnować, by w międzyczasie nie pojawiły się nastepne jaja, bo bywa że podczas dorastania młodszego lęgu- pojawiają się nastepne . Tak mają dzikie gołębie...
OdpowiedzUsuńWiedziały gdzie się przysposobić... :-)
Wiem, że muszę czuwać nad sytuacją. Dziękuje Ci bardzo...
UsuńPodobno ptaki wyczuwają kto je lubi a kto nie cierpi i przegania...
Też tak myślę....Moja znajda, okazała się jednak samiczką. Na klombie obskakiwał ją samczyk, ale dał spokój gdy nie dała rady odfrunąć i poturbowała się podczas upadku ( kuleje i obolałe skrzydło).Teraz kuruje się ponownie w pudle na balkonie -w ciągu dnia.
UsuńJest też przepis, że jaj w gnieździe nie wolno usuwać- gdy są wysiadywane przez rodziców.
Też słyszałam o tym przepisie...
UsuńJa karmię owsianką ptaki nad zalewem, łabędzie i kaczki. Nigdy nie daje chleba, bo wiem, że szkodzi. Pięknie się nimi zaopiekowałaś Stokrotko.
OdpowiedzUsuńKasiu - przecież nie mogłam zrobić inaczej...
UsuńOch, Stokrotko! Ale niespodzianka po powrocie z sanatorium.
OdpowiedzUsuńNieco kłopotliwa, ale też ma jakieś plusy, jak choćby możliwość podpatrywania rozwoju pisklaków, ich nieporadnych ruchów, nauki latania.
Potraktuj to jako niedogodność przejściową.
Dacie radę, ptaki wyczuły, gdzie dobrzy ludzie mieszkają.
Pewnie że damy radę Igomamo... nie mamy innego wyjścia :-))
UsuńYyyyyyy, dobrze, że nie bociany.... :-)
OdpowiedzUsuńTo byłyby pierwsze bociany które założyły gniazdo w skrzynce pod stołem w loggi na 10 piętrze :-))
UsuńPtaki w mieście...
OdpowiedzUsuńLubię na nie popatrzeć w parku, ale zdecydowanie nie w centrum miasta, na zapleczu sklepów i restauracji.
Ale chyba lubisz słuchać śpiewu ptaków?
UsuńKilka lat temu też miałam takich lokatorów. Kiedy już się wyprowadzili, zamontowałam na balkonie zwykłą ogrodniczą siatkę.Wisiala chyba dwa lata. Obawiałam się, że kiedy ją zdejmę, lokatorzy znowu się pojawią, ale nie! To już kolejny rok bez siatki, a gołębie omijają nas szerokim łukiem. Mądre ptaki.
OdpowiedzUsuńZdrówka, Stokrotko!❤️
Okazuje się że wiele osób miało takich lokatorów na swoich balkonach.
UsuńDziękuję Halinko :-)
U mnie nie zagnieżdżają się gołębie - na szczęście - za to zostawiają mi swoje "prezenty" na parapecie.. 😉
OdpowiedzUsuńNo niestety, gołębie bardzo brudzą...
UsuńNie lubię gołębi za brud, jaki zostawiają na moim balkonie.
OdpowiedzUsuńTrzeba było zainstalować siatkę.
Pozdrawiam serdecznie :)
Niestety, nie pomyślałam o tym...
UsuńTeraz już nawet jakbyś chciała to nie możesz, od momentu założenia gniazda sa chronione prawnie, nie możesz ich wyrzucić ani niepokoić. Zacznij działania dopiero jak odlecą. I jesli nie chcesz takich gości to siatka. Tylko szczelna dołem, bo sasiad załowył, napracował się, a gołębie wlazły dołem pod poreczą i ma przekichane. ;p
OdpowiedzUsuńNie mam zamiaru się ich pozbywać.
UsuńPrzecież zostałam obdarzona zaufaniem :-)
Czy w Warszawie są chińskie restauracje?
OdpowiedzUsuńChińska restauracja Jin Gu w Madrycie podawała klientom bezdomne pieczone gołąbki, jako tradycyjną pieczoną kaczkę.
Gołębie były łapane na ulicy, toaleta dla niepełnosprawnych służyła jako magazyn. Ot Kitajce:)
Witaj Henryku! Dawno Cię u mnie nie było.
UsuńTo dopiero wiadomość :-)
moja mam została babką balkonowa i te małe to sie nawet chciały wprowadzić do mieszkania...nie wiem co ci napisać, no zajmujemy ptakom, zwierzętom planetę, spychamy...smutne to.
OdpowiedzUsuńMam mieszanie uczucia. Ale wzruszam się gdy raniutko widzę w skrzynce gołębicę okrywającą skrzydłami swoje dzieci.
UsuńW warszawskim mieszkaniu też kiedyś miałam na balkonie rodzinę gołębią! Nie pamiętam jak potem toczyła się batalia o wysiedlenie bo jakoś to długo trwało. To i wzruszające i obrzydliwe jednocześnie. Bardzo Cię rozumiem co przeżywasz. Joanna Rodowicz
OdpowiedzUsuńA wiesz, że gołębica szuka w loggi następnego miejsca do zniesienia jajek? Dzisiaj od rana tylko pilnuję żeby tego nie zrobiła. Posadziłam więcej kwiatów i pozakrywałam wszystko co było odkryte. Nie mogę dopuścić do powiększenia gołębiej rodziny u siebie :-))
UsuńJak się gołąb przypląta to bardzo trudno go odgonić. Ja musiałam takiego "nieproszonego gościa" schwytać i oddać do hodowcy gołębi. Musiał go zamknąć w klatce przez kilka dni. Gdyby tego nie zrobił to gołąb znowu by do nas powrócił.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
No niestety ta opinia o namolności gołębi potwierdza się.
UsuńPozdrawiam Łucjo.