Najbardziej w Warszawie straszy na Starym i na Nowym Mieście. W średniowieczu na Rynku Starego Miasta stała szubienica. Stał tam także pręgierz i klatka dla przestępców. Kiedyś na środku Rynku kat w środku nocy ściął głowę jakiejś kobiecie. I – jak mówią mieszkańcy otaczających rynek kamieniczek – do dzisiaj zjawa tej kobiety chodzi nocą po rynku. Najgorsze jest to, że w rękach trzyma własną głowę. A wszystko to dzieje się przy akompaniamencie straszliwego miauczenia kota. No bo w kamienicy pod św. Anną usytuowanej na rogu Wąskiego Dunaju zamurowano w średniowieczu kota. To po to, żeby prace przy jej budowie poszły gładko. Na ulicy Krzywe Koło mieszkał kiedyś Bazyliszek. Był to taki smokopodobny legendarny stwór, który zabijał wzrokiem. Strzegł on staromiejskich piwnic. Podobno do dzisiaj turyści boją się wejść na tę ulicę. I to by się zgadzało, bo jest ona zawsze całkiem pusta.
A na niedalekiej ulicy Celnej podobno rycerze mazowieccy wracający spod bitwy pod Grunwaldem spotkali tego Bazyliszka. No i pod jego wzrokiem skamienieli na zawsze. Na pamiątkę w podwórku jednej z pobliskich kamieniczek wmurowano płaskorzeźbę przedstawiającą tych rycerzy. Z kolei na Zapiecku siedzi za piecem złodziej, który jakieś 200 lat temu ukradł kiełbasę. Bał się kary i schował za tym piecem. No i oczywiście straszy wszystkich na tym Zapiecku. Na ulicy Piwnej straszą przede wszystkim pijacy. W średniowieczu była to najdłuższa ulica Warszawy. Mieściły się na niej browary i piwiarnie, szynki i gospody. Według legendy w jednym z szynków dragon służący w wojsku Władysława IV w podstępny sposób zakpił z diabła. Z kolei na ulicy Piekarskiej opowiada się legendę o przebiegłym kupcu Bartłomieju Krupie, który podawszy się za biedaka, chciał skorzystać z darmowego chleba rozdawanego najuboższym. Bochenek, który otrzymał, zamienił się w kamień. Podobno jeszcze do 1939 roku można go było oglądać w Katedrze św. Jana. U wylotu zaś ulicy Piekarskiej na placyku zwanym Piekiełko palono kiedyś skazanych. Stracono tu dwie białogłowy podejrzane o otrucie Książąt Mazowieckich – była to ziemianka Kliczewska i piekarka z Krakowa. Ale przede wszystkim spalono tu Michała Piekarskiego, który targnął się na życie Zygmunta III Wazy. Zanim nieszczęśnika uśmiercono, poddano go okrutnym torturom, na których to bredził od rzeczy (prawdopodobnie był to człowiek chory psychicznie). Stąd wzięło się powiedzenie: „plecie jak Piekarski na mękach”. Ścięto tam również głowy dwóm wiedźmom. Młodsza z nich tak oczarowała urodą kata, że sam rzucił się za nią na stos…
Myślę, że już Wam wystarczy tych warszawskich strachów.
----------------------------------------------------------------------
/Był to urywek z mojej książki "Moje warszawskie zwariowanie./
W dniu 29 czerwca 2019 r. w godz. 11-13 będę podpisywać tę książkę na stoisku Wydawnictwa "Białe Pióro" w Ogrodzie Krasińskich w Warszawie w ramach pikniku pt: "Imieniny Jana Kochanowskiego" organizowanego przez Bibliotekę Narodową. Z dwoma osobami jestem umówiona.
Wszystkich serdecznie zapraszam.
Grozą powiało od tych duchów !!!
OdpowiedzUsuńNa pikniku wprawdzie nie będę, ale cieszę się, że kolejni będą mogli poznać Twoją twórczość. Gratuluję Jagódko i życzę długiej kolejki przed Twoim stolikiem :)
Anusiu długiej kolejki pewnie nie będzie ale każdy kto weźmie do ręki moją książkę sprawi mi wielką radość.
UsuńSerdecznosci.
Tak straszysz Stokrotko, żeby zrobiło nam się zimniej w te upały ;-)
OdpowiedzUsuńO tych rycerzach i złodzieju kiełbasy nie wiedziałam.
Życzę udanych spotkań z czytelnikami w Ogrodzie Krasińskich! Gdyby tak można było się teleportować, to też bym zajrzała :))
Magnolio - wprawdzie nie wybieram się do Japonii ale wierzę że nasze drogi kiedyś się zejdą.
Usuń:-)
Zastanawia mnie, dlaczego na pamiątkę po skamieniałych rycerzach wmurowano tam płaskorzeźbę. Wystarczyło pozostawić samych skamieniałych, byliby o wiele świetniejszą pamiątką!
OdpowiedzUsuńŻe też nikt wtedy nie wpadł na taką myśl!!
UsuńTo chyba gdzieś ich pochowano?
UsuńChyba tak ale nie wiem gdzie. Może kiedyś ich odkopią to Ci napiszę :-)
UsuńNo własnie o to odkopanie mi chodziło - może by tak ich postawić na miejscu, co tam płaskorzeźba! :)
UsuńWąsko tam jest, staliby w przejściu do klatki schodowej!:-)
UsuńFrau Be -Ulach wie dobrze bo mieszka tuż obok.
UsuńUlach - dziękuję Ci.
UsuńAle wiecie, ludzie dawniej dużo mniejsi byli. Wystarczy popatrzeć na średniowieczne zbroje - wyglądają jak na krasnoludki. Może jednak by się zmieścili?
UsuńMoże. ...:-)))
UsuńNo nie wiem, jakoś mnie nic nigdy nie straszyło nocą na Starówce,nawet po wizycie u Fukiera.
OdpowiedzUsuńJedynie na uroczej imprezie w Bazyliszku nowe szpilki zmasakrowały mi obie stopy.
I zamiast romantycznego nocnego spaceru ze Starówki na Mokotów było czekanie na taksówkę, bo kroku nie byłam w stanie zrobić.
Tak sobie któregoś dnia pomyślałam, że ponieważ historia kołem się toczy, to czasy stosów, ścinania głów i wykonywanie wyroków na oczach gawiedzi są w Polsce całkiem bliskie, wreszcie będziemy w czymś przodować.
Ty wiesz jakie byłyby wpływy z turystyki wtedy? Ze 100 razy większe niż teraz. Już mam przed oczami przyszły kodeks karny.
Buziam;)
Aniu pewnie dlatego Cię nic nie straszylo na Starówce bo byłaś w towarzystwie supermenow!!!:-)
UsuńBardzo żałuję, że nie będzie mnie w Warszawie tego 29.06. :-( Oby upał zelżał do tego czasu Ci życzę i jak najwięcej egzemplarzy do podpisu.
OdpowiedzUsuńA duchy, o których pisałaś chcę poznać osobiście jak tylko zdarzy mi się gościć w stolicy.
Zapraszam. Książkę już masz to może i autorkę chcialabys poznać?
UsuńOczywiście, że bym chciała - jednak od Warszawy dzieli mnie kawałek i niestety nie bywam tam często.
UsuńNiestety ale dość daleko od siebie mieszkamy.
UsuńAż strach się bać;) Dobrze, że nie mieszkam w Warszawie.
OdpowiedzUsuńAnno - podobno wszędzie straszy.
Usuń:-)
Nie wiedziałam... czego to człowiek może się dowiedzieć :)
OdpowiedzUsuńPS W tym tygodniu odezwę się do Pani :)
Pozdrawiam.
Usuń:-)
Takie miejsca zawsze obrastają legendami i podaniami... I dobrze, stają się atrakcyjniejsze dla turystów, a może i samych mieszkańców?
OdpowiedzUsuńUdanych spotkań literackich, Stokrotko ☺️
Dziękuję Lidio.
Usuń:-)
Teraz straszą śmiecie leżące wokół przepełnionych śmietników oraz obdrapane elewacje niektórych kamienic.
OdpowiedzUsuńTo niestety prawda.
UsuńUwielbiam takie mroczne historie. Więcej Stokrotko. Mega ciekawy post. Bazyliszek nasz polski potwór z Loch Ness
OdpowiedzUsuńPostaram się jeszcze postraszyc.!!!
UsuńMożna z Tobą udanie spacerować po stolicy. :)
OdpowiedzUsuńPodobno najlepiej z ksiazka w ręku.
Usuń:-)
Witam o Krzywym Kole słyszałam z bajek które czytam córce i które już na pamięć znamy: " Lecz jednego dnia o zmierzchu kiedy szli przez Krzywe Koło to żadnemu z młodych śmiałķów już nie było tak wesoło" Miłego dnia ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i nawzajem Miły Puchu :-)
UsuńA ja myślałem, że najbardziej straszy na Żoliborzu. 😂😂
OdpowiedzUsuńNa Żoliborzu to te współczesne strachy.... no i kot :-)
UsuńDzięki za odpowiedź bo tego w książce pewnie nie znajdzie.
UsuńW moich ksiazkach nie ma polityki.
UsuńJak zawsze można się czegoś ciekawego dowiedzieć. Na szczęście gdy byliśmy w Warszawie nic nas nie straszyło dla tego będę miał odwagę jeszcze do Warszawy się wybrać.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam.
Usuń:-)
Pamiętam ten fragment:-) Niezmiennie żal mi jest tego kota:-( Jeśli to prawda to jak można coś takiego zrobić żywej czującej istocie?!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Stokrotko!
Amasjo a tych którym ucieto glowy nie zalujesz?
Usuń:-))
Nie Stokrotko. Jeśli to zrobiono to znaczy, że były ku temu powody. Chociażby te, o których wspominasz. A biednego kota zamurowano żywcem w imię jakichś przesądów.
UsuńMasz oczywiscie rację. - to było nieludzkie.
Usuńi niekocie... koty by nigdy żadnego człowieka nie zamurowały...
UsuńNie dalyby rady :-)))
UsuńGdy byliśmy na Zamku Czocha przewodnik sprzedał legendę o zamurowanym za kominkiem niemowlaku...
OdpowiedzUsuńW blokach to głównie rury straszą i niektórzy mieszkańcy.
Bo to pewnie jakiś nieslubny niemowlak był.
Usuńmnie tam nigdy nic nie postraszyło ;) miłych spotkań sobotnich życzę, pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńElaju może Cię jeszcze postraszy....nie trać nadziei.
Usuń:-)
Ojejku, ale horror! I pomyslec, w stolycy! Ja jednak duchow sie nie boje i moge Warszawe odwiedzic, a ostatnio bylam tam ok. 50 lat temu :) Chcialabym tam byc w najblizsza sobote, lecz nie mam takiej mozliwosci. Zycze Ci Stokrotko pieknych, przyjaznych i owocnych spotkan literackich. W sobote bede z Toba sercem :)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję Alenko.
Usuń:-)
Ale historie!! Ale sie dzialo w tamtych czasach, teraz tez se dzieje ale jakos inaczej, nie slyszalam o straszeniu przez wspolczesnych umarlakow..zycze powodzenia w sobote.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie Grazynko:-)
UsuńTym razem jestes lekiem na ogromny smutek nawet gdy przypominasz tak straszne fakty. Radosnnych spotkan zycze Malgosia.
OdpowiedzUsuńDziękuję Małgosiu.... ale co się stało?
UsuńKonczy sie przyjazn,ktora trwala 56 lat.Niby zwykla kolej rzeczy,niby..
UsuńSmutne bardzo...
Usuńkiedyś na początku mojego blogowania napisałem takie opowiadanie o gościu, który poszedł zapolować na Bazyliszka... łaził po tych lochach i podziemiach, łaził, po drodze włamał się do jakiejś piwnicy z winami, aż wreszcie znalazł... Bazyliszka?... niekoniecznie... gag finałowy jest taki, że wyłazi gość na powierzchnię, ledwo się trzyma na nogach, pogryza jakąś pieczoną tuszę drobiową nadzianą na klingę miecza, popluwa złotymi piórami i co chwila powtarza ze śmiechem:
OdpowiedzUsuń- jaki bazyliszek? jaki qurva bazyliszek?...
...
teraz na Starówce nic już nie straszy, może jedynie samo miejsce odstrasza od przyjeżdżania na rowerze, bo nie ma go gdzie przytroczyć na dłużej...
p.jzns :)...
Czyli jest jednak jakiś strach :-))
UsuńA ja tam się niczego nie boję! 😉
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno!
Bo Ty dzielna dziewczyna jesteś! :-)
UsuńWitaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńTo także pełnoprawni mieszkańcy:) Trudno ich wyrzucić, więc pozostaje polubienie:)
Gratuluję spotkania i życzę wielu zainteresowanych:)
Pozdrawiam:)
Dziękuję Leno.
Usuń:-)
Pani Stokrotko pamiętam spotkanie z Panią w Ogrodzie Krasińskich w ubiegłym roku.
OdpowiedzUsuńPięknie było :-))
Życzę Pani żeby było mnóstwo zainteresowanych Pani książką.
Kasia
Dziękuję Kasiu :-)
UsuńPrzyfrunęłabym na skrzydłach, ale w tym czasie byłam na Kefalonii. :(
OdpowiedzUsuńNo ale Ty masz przecież moją książkę.
Usuń:-)