sobota, 29 czerwca 2019

A może pojedziemy powozem???


Nie zwariowałam jeszcze z tych upałów tylko przypomniałam sobie o Powozowni, która wchodzi w skład Muzeum Jeżdziectwa i Łowiectwa w Łazienkach Królewskich. Sama Powozownia nie jest specjalnie ciekawa, ale bardzo ciekawie opowiadał nam o konnej komunikacji w Warszawie w końcu XIX i na początku XX wieku jakiś młody pracownik tego muzeum – jeszcze chyba student.

No więc dowiedzieliśmy się że:

1. Pierwsze tramwaje konne ruszyły w Warszawie w 1866 roku. Do tego czasu po ulicach miasta jeżdziły dorożki, zimą sanki i omnibusy czyli pojazdy konne.

2. Jak już w Warszawie wybudowano sieć tramwajową to obsługiwało ja 800 koni. Więc miasto nie tylko rozbrzmiewało stukotem końskich kopyt i turkotem kół na żelaznych obręczach ale także silnie pachniało końmi. Zwłaszcza w okolicach postojów dorożkarskich odczuwalny był zapach końskiego potu a przede wszystkim końskich odchodów.

3. W warszawskiej plejadzie zaprzęgów zaszczytne miejsce zajmowały eleganckie osobowe pojazdy konne. Należały do arystokracji a także bankierów i przemysłowców.

4. Prestiżowym miejscem do pokazania się w Warszawie – konno lub w powozie – był plac wyścigów konnych, place wystaw koni, Park Łazienkowski a także miejsca gdzie urządzano corsa kwiatowe. Szczególnie malownicze były przejeżdżki jedną z najpiękniejszych ulic w Warszawie – Aleją Ujazdowską.

5. Osoby, dla których utrzymywanie własnego zaprzęgu było kłopotliwe czy zbyt kosztowne korzystały z remiz. Te wynajmowały zaprzęgi czyli pojazdy, konie, obsługę na godziny, dnie czy miesiące
.
6. Elegancka klientela, wybierając się na przejażdżkę konną po Warszawie udawała się zwyczajowo w kierunku Parku Łazienkowskiego. Od rogu alei Szucha do Belwederu ciągnęła się specjalna droga dla konnych. W godzinach przedpołudniowych podczas codziennej przejeżdżki mijali się tu jeżdżcy i amazonki.

7. Za posiadanie pojazdów konnych płaciło się w Warszawie podatek od zbytku.

8. Pierwsze tramwaje konne odkupiono od Towarzystwa Belgijskiego.

9. Gdy w Warszawie w 1929 roku wprowadzono zakaz kucia koni na ostro /ostre podkowy powodowały niszczenie bruków/ zaczęto stosować tzw. podkowę warszawską. Zapobiegała ona ślizganiu się konia na bruku była bowiem częściowo podbita gumą.

10. Nie mam siły więcej pisać więc obejrzyjcie sobie jeszcze zdjęcia z informatora o Powozowni.



70 komentarzy:

  1. Mam wrażenie, że w końskich czasach przyjemniej żyło się w Warszawie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było tak straszliwego hałasu i zanieczyszczenia powietrza.

      Usuń
  2. Stokrotko meldujemy się z nad Adriatyku i informujemy że będziemy o Tobie dziś intensywnie mysleć!!!
    :-) :-) :-)
    Marek z dziewczynami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Marku.
      Dopiero przed godziną wróciłam.
      :-)

      Usuń
  3. Wszystko by było ok, gdyby nie to, że te wszystkie pojazdy musiały ciągnąć konie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Stokrotko - przypomniałam sobie pannę Izabelę Łęcką jak jechała takim powozem przez Park Łazienkowski...
    P.S. Mam zaległości bo jestem na urlopie ale wiem że dziś Twój wielki dzień. Życzę powodzenia.

    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo jak jechała Krakowskim Przedmieściem a potem wysiadała z tego powozu i szła do sklepu Pana Wokulskiego....

      Serdecznosci Elu.

      Usuń
  5. Witam. Jest to romantyczne... I już odległe. Czar prysł. I tylko koni, koni żal... Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz konie - np. te co ciągną wozy z "turystami" do Morskiego Oka męczą się jeszcze bardziej...
      Serdeczności...

      Usuń
  6. Witaj Stokrotko.
    Zamiast tłuc się zwykłym wozem,
    Lepiej bujać się powozem.
    Byłem w kilku powozowniach pałacowych.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie Michale że powóz to coś fajnego...
      Serdeczności.

      Usuń
  7. Te powozy są piękne... mają swój klimat, urok, czar... jest w nich historia tylko szkdoa biednych koni :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale teraz niektóre konie są jeszcze biedniejsze - np. te, które wożą turystów do Morskiego Oka.

      Usuń
  8. To ja tylko dodam, że po wojnie , gdy samochody były jeszcze "na wagę złota", jeździły po Warszawie dorożki konne w charakterze taksówek i osobiście pamiętam jak się tym jeździło. I z tymi podkowami to było różnie, bo przeżyłam szok, gdy koń ciągnący dorożkę w której byłam nagle się przewrócił i niewiele brakowało a zwaliłaby się i dorożka na bruk. I od tej pory każda jazda dorożką wywoływała mój gorący protest, czyli wrzask i płacz.Konie dość długo jeszcze urzędowały w stolicy, bo furmanki wywoziły uprzątany gruz, woziły regularnie węgiel i różne towary. Ostatnie wozy konne wjeżdżały do miasta jeszcze do połowy lat siedemdziesiątych.
    No i na Starówce dość długo były dorożki jako "atrakcja dla turystów".
    Wiesz, gdy naście lat temu byłam w Salzburgu to tam też było dużo bardzo ładnych dorożek konnych, ale chyba mieli jakieś inne konie, bo nawet na ich postoju nie cuchnęło końmi ani ich odchodami. Nawet się zastanawiałam czy może one chodziły gdzieś do toalety???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - na Starówce to nadal są dorożki jako atrakcja dla turystów. I to nie tylko na warszawskiej Starówce ale i na krakowskiej...i na innych np. w Pradze...

      Usuń
  9. A ja dorozka jechalam do 1 komunii!Udanego spotkania, u nas juz goraco.Trzymam kciuki Malgosia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ocaliłam od marnacji chomąto z gospodarstwa mojego kuzyna :) Miał ich kilka, bo kiedyś w gospodarstwie pracowały konie, niezabezpieczone walały się w szopce. Wyprosiłam jedno od niego i tylko to ocalało, wisi sobie w moim pokoju, a w nim ptaszysko przeze mnie zrobione :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie chomąto to wyjątkowa pamiątka Mario.
      Dziękuję że o tym napisałaś...

      Usuń
  11. Powozem nie jechałam,ale wozem tak.Trochę trzęsło.

    OdpowiedzUsuń
  12. Do naszych czasów przetrwał konny transport na Morskie Oko. To przygnębiające, ale z tego co czytam i widzę na zdjęciach, z roku na rok rosną kolejki oczekujących na konne wozy. I nie są to osoby niepełnosprawne, starsze, schorowane. Hmm... chyba ludzie traktują tę jazdę jako jedną z atrakcji turystycznych. Co za nieporozumienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego samego zdania. To jest okrucienstwo wobec tych biednych koni.
      Serdeczności Marijano :-)

      Usuń
  13. Nie, dziękuję! To już wolę rower lub "autonogi"! Ale pojazdy dawne lubię ogladać. Niedaleko naszego, pomorskiego Czerska jest stadnina i jej właściciele mają powozownię, gdzie można ogladać dawne, pięknie odnowione powozy konne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo przy stadninach z reguły są powozownie.
      Dziękuję Ci za komentarz.
      :-)

      Usuń
  14. Podobno największa kolekcja powozów wszelakich znajduje się w Łańcucie. Można nawet przejechać się po parku. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Marku, wiem. Też kiedys w łańcuckim parku jechałam powozem...

      Usuń
  15. Witaj, Stokrotko.

    Ekologia w najczystszej postaci - chciałoby się powiedzieć:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Przyjemnie się jeździ dorożką, próbowałam, ale najlepiej latem, chociaż jechałam także w burzę...
    Zwiedzałam nieraz powozownie przy zamkach i pałacach, niektóre pojazdy to prawdziwe dzieła sztuki:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Asiu że niektóre powozy były przepiękne...

      Usuń
  17. Przy Zamku w Łańcucie także jest powozownia. Minęło wiele lat, od ostatniej tam mojej obecności, ale pamiętam dużo. Bardzo ciekawy post,z przyjemnością przeczytałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anusiu - przy zamku w Łańcucie to jest Wspaniała Powozownia.
      :-))

      Usuń
  18. Chcialabym zyc w tych czasach Stokrotko. Zylo sie wtedy spokojniej, choc chyba bez znakow drogowych, czy tak? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alenko - też mi się wydaje, że nie było znaków drogowych :-))

      Usuń
  19. Stokrotko
    Oglądałam wiele cennych okazów, ponad rok temu w Muzeum w Łańcucie:)
    Dopiero po napisaniu zauważyłam komentarz wyżej:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morgano - jest kilka pięknych powozowni w Polsce, ale najwspanialsza faktycznie w Łańcucie.
      :-)

      Usuń
  20. Chętnie bym spróbowała - takiej romantycznej przygody, najlepiej nocą... 😊 w świetle latarni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrysiu - wtedy to byłaby przejażdżka Zaczarowaną Dorożką.
      :-)

      Usuń
  21. nie pojedziemy, szkoda mi koni...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
  22. Też mi szkoda koni. A ludzie sami mogliby się przelecieć. Tak byłoby zdrowiej i dla nich i dla koni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marysiu - koń to przecież takie szlachetne zwierzę...

      Usuń
  23. Pięknie opisałaś. Chciałoby się rzec:od powozu do metra ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie było metra, autobusów i tramwajów, były tylko koniki a i tak ludzie nie byli tacy zapędzeni i zabiegani jak dzisiaj;(.
    I wszędzie zdążyli ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niektórzy pieszo chodzili... i też zdążyli...
      :-)

      Usuń
  25. Kiedyś gdy ojciec miał konika, to się pojeździło na oklep i furmanką!

    OdpowiedzUsuń
  26. Czymkolwiek ina czymkolwiek (nawet na koniu) byle z wiatrem we włosach. W iluż to książkach ważne rzeczy dzieją się w karocach i powozach! Za sto lat zaś będą czytać o ciekawym życiu w metrze;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notario .... w metrze tez podryw może być na calego :-))

      Usuń
  27. W skansenach często można zobaczyć takie powozy

    OdpowiedzUsuń
  28. Czytając Twój tekst i oglądając zdjęcia myślałam o ekranizacji "Lalki"( tej z Braunek i Kamasem)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo oni w tym filmie wlasnie powozami jeździli.
      Serdecznosci.

      Usuń
  29. Wczoraj widzieliśmy góralskie wesele, gdzie państwo młodzi i goście jechali pięknymi bryczkami. Większość gości ubranych w tradycyjne stroje. Bardzo podoba mi się takie kultywowanie tradycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację to jest piękna tradycja.
      Dziękuję że o tym przypomniales.
      :-)

      Usuń
  30. To wszystko ciekawe. Zajrzyj kiedyś do powozów w pałacu łańcuckim.

    OdpowiedzUsuń
  31. Konie zaprzężone do pracy w kopalni-to rzeczywiście było okrucieństwo, ale konie ciągnące powozy, bryczki, wozy, to po prostu wykorzystywanie ich umiejętności. Do tego zostały stworzone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko masz rację.
      A mnie przypomnial się "Łysek z pokladu Idy"...

      Usuń
  32. Ciekawy post Stokrotko. Lubię twoje historyczne posty.

    OdpowiedzUsuń
  33. Jadziu
    Na Twój blog wchodzę codziennie, o powozach na przykład nic nie wiem
    stąd dużo się od Ciebie dowiedziałam.
    Ewa z Bajkowa

    OdpowiedzUsuń
  34. Chętnie przejechałabym się takim powozem,
    Pozdrawiam letnim powiewem wiatru i uciekającą chwilą już w drugim półroczu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ismeno i pozdrawiam Cię serdecznie :-)

      Usuń
  35. Piękna pożywka dla wyobraźni! Pomimo, że w dzieciństwie widziałam jeszcze wiele furmanek, zaprzęgów,(a nawet dorożek na Rynku Starego Miasta), to wydaje mi się, że to było w jakimś oglądanym tylko przeze mnie filmie.Inna epoka.

    OdpowiedzUsuń

Doktor od słów-ek - początek

/Na zdjęciu Tadeusz Boy-Żeleński podpisujący swoje książki w redakcji "Wiadomości Literackich"/ Z wykształcenia był lekarzem-pedia...