poniedziałek, 9 marca 2020

Dwie książki o Miasteczku

Obydwie książki napisała ta sama osoba.
Obydwie są właściwie o tym samym, czyli o Kazimierzu Dolnym.
Niektórzy z Was wiedzą, że uważam je za najpiękniejsze polskie miasteczko.
Moje życie jest związane z Warszawą, z Tatrami i z Kazimierzem Dolnym.
W czasie ostatniego pobytu w Miasteczku w jednej z galerii obrazów kupiłam sobie te dwie książki.
I czytam najpierw tę pierwszą...

... której główną bohaterką jest studnia stojąca na środku rynku.
Ta studnia /jak pisze autor książki/ to tylko : "cztery slupy, kilka belek, kryty gontem czterospadowy daszek zakończony pazdurem, kamienna cembrowina osłonięta stożkiem z klepek, chroniącym żeliwną pompę. Ta studnia to jeden z symboli miasta... może nawet ten najważniejszy??? 
Wszak inne symbole Miasteczka rzadko pojawiają się w kadrze bez niej.
Niedawno słynna studnia obchodziła podwójne urodziny.
Pierwsze - bo narodziła się 200 lat temu...
I drugie - bo ponad sto lat temu w 1915 roku przybrała ostateczną postać, którą czaruje do dzisiaj.Twórczyni "Dwóch księżyców" czyli Maria Kuncewiczowa nazwała ją "tą studnią z daszkiem spiczastym". A rynek, na którym studnia stoi określiła jako "najpiękniejszą teatralną dekorację świata"
Napisać prawie 100 stron o jednej studni trzeba umieć. Autor doskonale posiadł tę umiejętność.
Druga książka jest ściśle związana z tą pierwszą.

To książka o nosiwodzie z Kazimierza. Należał on bowiem do galerii postaci o największym kolorycie. I wpisał się w kazimierski krajobraz wyjątkowo trwale. Został uwieczniony na wielu obrazach i starych czarno-białych fotografiach. Jego sylwetka pojawiała się w scenerii kazimierskiego rynku w I połowie XIX wieku i pozostała tu na długie lata.
I teraz pytanie: Gdzie najpierw kopano studnię? Oczywiście na zamku. Bo przecież król czy książę musiał mieć dostęp do wody. Nie mógł jej przeciez czerpać jak każdy śmiertelnik z rzeki.
A kto przynosił wodę?? Oczywiście nosiwoda. Najpierw ją przynosił ludziom z rzeki a potem ze studni na rynku. 
W Kazimierzu na zamku odkryto ślady studni zamkowej.
Ale najstarsza kazimierska studnia znajduje się w wirydarzu klasztornym OO Reformatów. Pochodzi z roku 1629.

Nosiwoda to oczywiście zawód wymarły bardzo dawno temu.
Wiele jest takich nieistniejących już zawodów.
Napiszecie jakie inne przychodzą Wam do głowy...? 

80 komentarzy:

  1. Prawnik, koneser sztuki, ukończył studia podyplomowe w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk, zakochany w Kaziemierzu Dolnym, obecnie na emeryturze, więc książki o Kazimierzu Pisze. To o autorze, Bogdanie Rokickim, pokazanych przez Ciebie książek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś pisałam o ginących zawodach - pani od repasacji pończoch lub naprężania firan, modystka...
    Każda miejscowość, jakby poszperać ma swoje ciekawostki, ale nie każdemu chce się szukać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znałam tych książeczek, tych historii o Kazimierzu Dolnym. Bardzo ciekawe. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
  4. Doszperałam się do takiej informacji:
    Istniały również firmy, które zajmowały się dostarczaniem wody do mieszkań. Woziwoda rozwoził wodę beczkowozami, a następnie nosiwoda przy pomocy nosideł dostarczał ją wiadrach do mieszkania. W okresie międzywojennym koszt jednego wiadra wody z beczkowozu wynosił 5 groszy, z publicznej pompy – 2.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy znasz osobiście Autora?Czy jest Towarzystwo piszących o Kazimierzu? Jeśli nie, trzeba powołać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam Autora.
      Ale należę do Towarzystwa Przyjaciół Kazimierza.
      :-)

      Usuń
  6. Zawody, które już nie istnieją ? np. bednarz, kowal, sitarz, płaczka, ludzie budziki, cyrulik, druciarz, ludwisarz,powroźnik, kołodziej, łaziebnik, gdzieś czytałam o klikonie -to taki krzykacz miejski, herald, mleczarz, czapnik, łapacz szczurów, latarnik itp.
    Wracając do Kazimierza Dolnego też jestem nim oczarowana, dlatego z przyjemnością przeczytałam Twój wpis ... Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yolanthe - jestem zachwycona Twoim komentarzem.
      Serdecznie Ci dziękuję :-)

      Usuń
  7. Yolantha się postarała i wymieniła imponującą liczbę zanikających zawodów, w związku z rozwojem techniki zanikł zawód kopisty.Myślę, że i wulkanizator też już przestaje być potrzebny, bo prędzej kupimy nowe opony niż będziemy naprawiać. Bardzo ciekawy post. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Takie historie dodają miastu jeszcze większego kolorytu.
    A zawody, wiele już wymienionych zostało, ale dodam: pucybuta, czapnika, praczkę. I myślę, że jeszcze trochę czasu i następne zaginą. Powstanie za to nowy: operator aplikacji smarfonowych ☻☻☻☻☻

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszulo Miasteczko ma wiele kolorów. Wszystkie są wspaniale.
      Dziękuję serdecznie i pozdrawiam.
      :-)

      Usuń
    2. Pucybuta widziałam w Galerii Mokotów:)))

      Usuń
    3. Bo zawód pucybuta się odradza :-))

      Usuń
  9. Ela Karczewska. Żaden wymarly zawód nie przychodzi mi do głowy. Wszystkie chyba zostały wymienione w komentarzach. Kazimierskie studnie są piękne. Szkoda, że nie wszystkie działają. Pozdrawiam. 🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu - w Kazimierzu jest 5 studni. Nie działa chyba tylko ta druga na rynku. Wieść niesie, że to dlatego że tam kota wrzucono... ale nie wiem czy to prawda. Na naszej stronie Miłośników KD jakiś kazimierzanin o tym pisał.

      Usuń
  10. Myślę, że do magla już nikt nie chodzi.
    Kazimierz piękne miasteczko, mam akwarelkę tej studni.

    KLIK!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale takie cośjak magiel jeszcze istnieje, tylko inaczej działa...

      Dziękuję Podróżniczko :-)

      Usuń
  11. Mam fajną i ciekawą książke o zapomnianych zawodach... Niesamowita. Ile to człowiek nie wie i ile się może dowiedzieć. Te dawne zawody to dla mnie artystyczne klimaty. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację... bo trzeba było mieć często i zdolności i fantazję do wykonywania takiego zawodu.
      :-)

      Usuń
  12. Napisać sto stron o studni aż cieżko sobie wyobrazic. Na ale jak coś się kocha...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marku - o Nosiwodzie z Kazimierza autor napisał prawie tyle samo stron.
      Jak ktoś zwariuje na punkcie Kazimierza Dolnego to nie ma dla niego żadnego lekarstwa :-))

      Usuń
  13. Stokrotko a może następną książkę napisałabyś tylko o Kazimierzu Dolnym?

    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu Kochana - o Kazimierzu jest wiele przepięknych książek i albumów.
      Serdeczności :-)

      Usuń
    2. Dołączamy się do sugestii Eli!!!:-)

      Marek z dziewczynami

      Usuń
    3. No to już zaczynam pisać:-)))

      Usuń
  14. Jaguniu,
    raz byłam tylko w Kazimierzu lat temu chyba 9. Siedzieliśmy w Rynku przy stoliku jakiejś kawiarenki kiedy zjawiło się kilka Cyganek z propozycją powróżenia. Nie lubię wróżb - dobre wydają mi się naciągane, złe - od razu umieram ze strachu. W końcu odeszły, ale jedna upodobała sobie mnie. Grzecznie poprosiłam aby odeszła, że nie chcę wróżb. Odeszła, ale na odchodnym powiedziała mi, że widzi, że jestem dobrym człowiekiem.
    A jednak zrobiło mi się jakoś ciepło na sercu... Tak wspominam Kazimierz.
    Serdecznie Cię pozdrawiam
    Ewa z Bajkowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz Ewuniu - nawet taka namolna Cyganka sie na Tobie poznała.
      Serdeczności i do zobaczenia za tydzie.
      :-)

      Usuń
  15. Studnia na Rynku ma jeszcze uroczego kogucika, który błyszczy się w słońcu. Widziałam studnię w wirydarzu, jest na niej tabliczka, która mówi o tym, że można z tej studni czerpać wodę. Natomiast mam mieszane uczucia co do kazimierskich galerii. Jest ich stanowczo za dużo. A byłam w Kazimierzu w ten weekend. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - studnia w wirydarzu nadaj jest czynna. Biorą z niej wodę zakonnicy.
      A jeśli chodzi o galerie, to faktycznie są na każdym kroku. Ale pełne są pięknych obrazów i drobiazgów...

      Usuń
  16. Zawód? Repasaczka, która "podnosiła" oczka w rajstopach i pończochach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam te panie...
      I jeszcze były takie panie które nabijały tuszem długopisy :-)

      Usuń
  17. Mój ulubiony - zecer(osoba składająca czcionkę w druku), który sprawił, że zostałam zwolniona z egzaminu z przedmiotu dotyczącym czegoś zupełnie innego(podobno od lat nikt nie udzielił odpowiedzi na stawiane przez profesora o ten zawód pytanie, aż tu nagle przyszła Karolinka i zła passa prysła).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę- jakie wspomnienie Ci odżyło Karolinko :-)
      Dziękuję bardzo.

      Usuń
  18. Wydaje mi się, że kreślarz to też już zawód wymarły, teraz wszystkie plany robi się w specjalnych programach komputerowych i można je powielać w dowolnej liczbie egzemplarzy. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się że studenci architektury jeszcze mają zajęcia w kreślarstwa.
      Dziękuję.

      Usuń
  19. Ojej, jak ja dawno temu byłam w Kazimierzu... A przedtem jeszcze dawniej! Ale oba pobyty milo wspominam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może powinnaś znowu odwiedzić Kazimierz???
      :-)

      Usuń
  20. Czapki z głów przed ludźmi, którzy uwieczniają takie historie, jak ta opisana przez Ciebie. A więc i przed Tobą czapeczkę zdejmuję, wielbicielko Kazimierza. Co do zawodów - ostatnio będąc u mamy odkryłam, że wciąż pracuje zakład kaletnika. Ludzie przychodzą, by naprawić torebkę, doszyć pasek itp. Za grosze. W Warszawie już chyba nie ma takich rzemieślników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Iwonko za miłe słowa :-)
      A kaletnik to jest jeszcze u mnie na Targówku :-))

      Usuń
    2. No proszę, to dobra wiadomość (w razie czego ;-)

      Usuń
    3. I to chyba kilku ich jest :-)

      Usuń
  21. Pamiętam pana który chodził po podwórkach z taką machiną na ramieniu i wołał: noże ostrze i garnki lutuje! :)
    Niewiele osób chyba pamięta, że kiedyś lutowało się garnki, u nas w domu też taki lutowany był.
    Jednym z elementów machiny do ostrzenia noży było koło od roweru oraz skórzany pasek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam jeszcze wozaków, którzy wozami ciągniętymi przez konie rozwozili węgiel, to był w zimie bardzo częsty miejski obrazek.
      I panią sprzedającą pijawki, siedziała pod halą targową i wołała sznapsbarytonem: pjawki, pjawki, pjawki!!!
      I było to jeszcze pod koniec lat siedemdziesiąt ubiegłego stulecia, pracowałam wtedy blisko hali, często w niej bywałam i zawsze ją tam widziałam, ale nigdy nie widziałam aby ktoś te pijawki kupował :)

      Usuń
    2. Mario - na moje podwórko też przychodził pan z taką machiną....

      Usuń
    3. I wozaków też pamiętam...:-)
      Bardzo Ci dziękuję.

      Usuń
  22. Nie potrafie zasnac w "sliskiej" poscieli na przescieradle z gumka-musza byc wykrochmalone i wymaglowane.Pamietam dawny magiel na kopalni:pranie zawijalo sie na ogromnych rolkavh,obracalo dzwignia a maglowaly ciezkie kamienie w pudle.Nowoczesne magle xniszczyly w kilka lat moja adamaszkowa wyprawe
    Ale komu by sie chcialo toczyc ciezkie bryly.Nowoczesnosc nie zawsze jest mila.A co do ksiazki o KD znalazlabys jeszcze wiele ciekawostek nieznanych dotychczasowym autorom
    Malgosia



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana jesteś Małgosiu że masz o mnie takie dobre zdanie...:-))

      Usuń
    2. "Gdzie się podziały niektóre fachy"
      "U magla"
      blubracz.koscian.net/Inne_blubry.html
      :)

      Usuń
  23. Nosić wodę to ciężka praca.Nosiłem wodę wiadrami ze studni do gaszenia wapna,aż zabrakło wody w studni.Dowozili beczkowozem
    i dalej nosiłem:)

    Byli też nosiciele chrustu do palenia w piecach.Mam stary obraz takiego nosiciela idącego zimą przez wieś z wiązką chrustu na plecach-dzieci też zbierały chrust i nosiły do miasta.

    Nie ma już piekarzy z małymi piekarniami,do których moje sąsiadki nosiły blachy z ciastem nakrytym płótnem,aby upiekł
    w piecu chlebowym.

    Koźlarz-robotnik budowlany noszący cegły na koźle.
    Moja mama(w wieku 14 lat) w czasie II wojny światowej była robotnikiem przymusowym zatrudnionym na budowie.Nosiła tam
    po drabinie cegły na koźle zawieszonym na plecach.
    Była tak wyczerpana,aż spadła z drabiny...

    Nie ma już rzemieślników,którzy produkowali kościane łyżwy
    i narty z klepek do produkcji beczek.
    Nie ma już powszechnej kiedyś w Sudetach praktyki pozyskiwania
    lodu(zimowe żniwa)na potrzeby przemysłu spożywczego.Wydobycie
    lodu przynosiło dochody właścicielom stawów,zatrudnionym pilarzom,wozakom,browarnikom,restauratorom i wielu innym zawodom.A łyżwiarze zgrzytali zębami:)
    https://www.youtube.com/watch?v=3x9rc-54s-I

    Jest jeden...
    https://www.youtube.com/watch?v=ev6W1Kj5Q5E
    Pozdrawiam





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Henryku - są jeszcze gondolierzy znad Wisły???:-)

      Jesteś niezastąpiony!!!

      Usuń
    2. Mam je w mojej biblioteczce.

      Usuń
    3. Byłam tego pewna JanToni.
      Bardzo się cieszę.
      :-)

      Usuń
  24. Tak,ale wozi turystów w Wenecji.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Wrócą turyści,wrócą gondolierzy.
    Jeszcze wierzę w ludzi,i myślę,że nie uwolnią swoich instynktów zwierzęcych.
    Z przymrużeniem oka...
    https://www.youtube.com/watch?v=ev6W1Kj5Q5E

    Thucydides o...
    https://en.wikipedia_org/wiki/Plague_of_Athens
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że wrócą, i wszystko będzie jak dawniej :-)

      Usuń
  26. Z dzieciństwa pamiętam lutownika garnków...;o)Podjeżdżał swoim wózkiem i grał drewnianymi pałeczkami na garnkach...Potem przez cały dzień dzieciarnia tłukła się wszystkim co znalazła...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz że w Warszawie to prawie po wszystkich podwórkach chodził taki facet z wózkiem i krzyczał: "Garnki lutuję"!!!
      :-)

      Usuń
  27. Przyjemnej lektury, Stokrotko!

    OdpowiedzUsuń
  28. Cenne książki, wiedza ale i powrót do przeszłości

    OdpowiedzUsuń
  29. Widzę, że znalazłaś książki nietuzinkowe, takie "perełki" regionu. Również lubię wypatrzeć coś innego.
    Jeśli chodzi o zawody - to nie wiem jaki to zawód, ale w dzieciństwie nosiłam z moją babcią rzeczy do magla. Teraz już się pościeli i obrusów nie krochmali i nie magluje. Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale coś podobnego do magla jeszcze istnieje.
      Dziękuję.
      :-)

      Usuń
  30. Kazimierz ostatnio słynny za sprawą drogiej willi. Niektóre zawody giną śmiercią naturalną, ja kiedyś, na początku mojego życia zawodowego byłam telefonistką łączyłam rozmowy telefoniczne, dziś trudno to sobie wyobrazić że można czekać na połączenie z miastem wojewódzkim nawet kilka godzin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda że zawód telefonistki też już nie istnieje.
      Witam Cię serdecznia na moim blogu i zapraszam na stałe.
      :-)

      Usuń
  31. super, a ja jeszcze w Kazimierzu nie byłam. :) Fajne łowy książkowe

    OdpowiedzUsuń
  32. Też pomyślałam o kaletniku.

    OdpowiedzUsuń
  33. Pomyślałam o gorseciarce, czy są jeszcze takie panie robiące biustonosze?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Obie książki warte przeczytania. Zaraz sobie zanotuje te pozycje. Marzę o odwiedzeniu Kazimierza Dolnego. Nie śmiem przeczyć że to jedno z najpiękniejszych polskich miasteczek. Ale mi smaka narobiłaś.

    OdpowiedzUsuń

Takie różności - część druga

  A tu z drugim wnuczkiem który teraz jest uczniem 2 -giej klasy liceum. To jego nazwałam Pytalskim. Ciąg dalszy różności: 1. Pierwszy biały...