Zacznijmy od Chrząszcza o którym niedawno pisałam. O tym, że sobie brzmi czy też brzęczy w Szczebrzeszynie.... a Szczebrzeszyn z tego słynie...ale to już chyba wszyscy wiedzą...
Tylko brzęczących chrząszczy grających na skrzypeczkach jest w Szczebrzeszynie kilka. I podobno ciągle ich przybywa. Jeden z nich stoi sobie na Rynku. A wygląda tak:
Przez Szczebrzeszyn przejezdżałam kiedys wracając wiele lat temu ze Lwowa. Wydaje mi się, że widziałam wtedy tego Chrząszcza ale nie jestem całkiem pewna czy to był ten czy jakiś jego kolega. Z pewnością był jednak bardzo duży...i nie brzęczał w trawie...--------------------------------------------------------------------
Z całą natomiast pewnością miałam zaszczyt podziwiać Koziołka Matołka w Pacanowie. Pacanów w którym kują kozy leży przecież o "rzut beretem" od Solca-Zdroju. A w uzdrowisku tym byłam parę lat temu aby wyleczyc sobie sfatygowany kręgosłup. Kręgosłupa wprawdzie nie wyleczyłam ale za to w czasie wycieczki do Pacanowa miałam zaszczyt uscisnąć kopytko Koziołkowi Matołkowi. Temu samemu, o którym tak pięknie pisał Kornel Makuszyński.
Niestety, nie mialam nigdy szczęścia aby usiąść na ławce koło Dzielnego Wojaka Szwejka.
A siedzi on sobie na ławeczce na środku uliczki w Sanoku. Przysiadają się do niego róźne dziewczyny i patrzą mu w oczy albo łapią za kolanko... tak jak ta na zdjęciu...
Ale on siedzi niewzruszony. I pewnie zastanawia się którego to Ferdynanda zabili...
-------------------------------------------------------------------
Obiecałam sobie, że jak się ta zaraza zakończy to sobie powędruję po Polsce. Czy ktoś z Was do mnie dołączy????
Ale uprzedzam, że w każdej wycieczce to ja rządzę. Jak zdecyduję, że jest przerwa na ciacho z kawą albo na odpoczynek pod brzozą to tak ma być i już. Zatrzymuję się też często i zamyślam. I nie wolno mi wtedy przeszkadzać...
Ale jak już kogoś pokocham albo polubię to do końca życia. I nie dam mu spokoju, tak jak osobistemu mężczyźnie...
Powiedziałam...i nie zmienię zdania 😉
Więc nie wiem czy jest ktoś chętny...???
Piękny, pozyztywny wpis. Akuratnie - wróciłem z zakupów, w maseczce i zakupiłem pięć mlek Łaciatych i dwie herbaty na trawienie (wszak coś na wątróbsko muszę brać). Jestem chętny na wojaże po zarazie. Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSuper!!!
UsuńTo już mam towarzystwo :-))
Stokrociu kochana🙂 na wojaże już się nie piszę ale na czytanie relacji - jak najbardziej 😃 Już się cieszę, przecież ta zaraza pójdzie sobie precz jak wszystkie zarazy na przestrzeni wieków. Buziaki❤ anka
OdpowiedzUsuńAnko Kochana- to jeszcze coż napiszę w tym cyklu - obiecuję :-))
Usuń🌝🌝🌝
UsuńTeż się do Ciebie uśmiecham.
UsuńStokrotka
Taka propozycja, a ja do Polski już chyba nie dolecę :(
OdpowiedzUsuńSkoro o Szwejku mowa to po wycieczce po Polsce sugeruję wybrać się do Pragi i odwiedzić restaurację Pod Kielichem, jest tam oczywiscie Szwejk i wiele innych atrybutów z jego przygód.
Witam Cię serdecznie Lechu z Australii.
UsuńW Pradze byłam kilka razy i tam dopiero chodziłam szlakiem Dzielnego Wojaka Szwejka.
Zapraszam do siebie na zawsze :-)
Tam gdzie wojaże i dobre towarzystwo, to ja pierwsza, zwłaszcza z przerwą na kawę i ciacho!
OdpowiedzUsuńAsiu - Tobie pierwszej dam znak jak się będę gdzieś wybierać :-))
UsuńZ tej listy został Szwejk do zobaczenia, więc kierunek został wytyczony a realizacja zależy od wielu rzeczy. Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiech się tylko ta zaraza skończy :-))
UsuńJaguniu,
OdpowiedzUsuńpiszesz, że dziewczyny "łapią Szwejka za kolanko..." Jakie tam "kolanko"! Kawał nogi bo to kawał chłopa był do tego jeszcze jaki hejcowny! Ogromnie chciałabym z Tobą pojechać tym bardziej, że nasze kręgosłupy pewnie dobrze by się dogadywały, a kawka mogłaby być co kolanko wyskoczy / tym razem nasze!/
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Ewuniu - to jesteśmy umówione :-))
UsuńBo ja wiem, czy takie nieznane miejsca? Przecież o chrząszczu w Szczebrzeszynie i Pacanowie czytają dzieci jak tylko czytać się nauczą, no może Szwejka czytają dopiero nieco starsze dzieci ;-)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że dzieci znają i Szczebrzeszyn i Pacanów!!! Ale czy wiedzą że tam jest tyle chrząszczy i koziołków matołków???
UsuńChetnie bym sie zglosila, ale.. Praga jest urokliwa, knajpki przytulne, a pic piwo ze Szwejkiem sama przyjemnosc. Na pewno i tam bedziesz, bo ten czas musi sie skonczyc. A ja siedzialam na laweczce w Naleczowie z samym B.Prusem Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu - ale co Szwejk to Szwejk. I to nie w Pradze tylko w Sanoku. Chociaż Ty do Pragi masz chyba bliżej :-)
Usuńto jak z tym Chrząszczem w końcu jest, brzęczy, czy nie?... bo to brzęczenie technicznie można ogarnąć, albo mechanicznie tak, jak Organy Hasiora, albo elektronicznie, wsadzić jakiś głośniczek do środka i odpalać co godzinę niczym Hejnał Mariacki...
OdpowiedzUsuń...
w związku z zarazą nic nie planuję wyjazdowo oprócz wyprawy sylwestrowej do Krakowa, ale tu też nic nie wiadomo do końca, decyzje zapadną dopiero w połowie grudnia...
p.jzns :)
Tak dokładnie na tym chrząszczowym brzęczeniu to się nie znam niestety...
UsuńA z wyjazdami to naprawdę teraz nic nie wiadomo :)
Pandemia może nas odzwyczaić (wystraszyć) od wędrówek i podróży - tego się obawiam.
OdpowiedzUsuńJa też się tego obawiam...
UsuńO każdej prze roku i dnia 😊
OdpowiedzUsuńNo i z nadmiaru emocji zgubiłam 'o' :( zatem jeszcze raz zgłaszam swój akces " o każdej porze" jestem do dyspozycji:)
UsuńFajnie. :-)
UsuńEwo - najpierw to się musimy w Kazimierzu spotkać!!!
UsuńNa razie mam takiego, osobistego, któremu nie daję spokoju swoimi podróżami. Ale czasami można byłoby spróbować odmiany. Może po mojej okolicy?
OdpowiedzUsuńNiewyluczone Urszulko,
UsuńW każdym razie wezmę to pod uwagę :-))
OK! Pa:)))
Usuń:-))
UsuńJuż bym się zapisała na wędrówkę z Tobą. Gdyby nie "wiadome niewiadome", oraz odległość (w tym wszystkim) z mojej Holenderii...
OdpowiedzUsuńFaktycznie masz daleko z Holadnii, no ale przecież liczą się dobre chęci :-))
UsuńNiczego już nie planuję, zaraza mnie skutecznie oduczyła planowania.Na razie mam zaplanowaną na jutro wizytę u lekarza bo mi się leki kończą - bo tu lekarze rodzinni normalnie działają, choć zaraza berlińczyków mocno kąsa.Mam cichą nadzieję, że do jutra nic się nie zmieni.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
To koniecznie idź Aniu do tego lekarza.
UsuńI napisz czy był godny uwagi:-))
Kochana
OdpowiedzUsuńJa nie myślę o podróżach, bo mam problemy zdrowotno-zus-owskie, wciąż, co nie daje spokoju!:(
Ale Tobie życzę spełnienia podróżniczych marzeń, no i nade wszystko zdrówka😘
Serdeczności zostawiam🍁🍂🌼😃
Morgano - ja też nie jestem zdrowa. A te moje plany to raczej takie fantazjowanie.
Usuń:-)
Na przerwy na ciacho i na odpoczynek pod brzozą to ja się piszę bardzo chętnie, ale pod warunkiem, że te wędrówki będziesz uskuteczniać trochę bardziej na wschód (taki dalszy wschód) od Polski ;-))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)))
Magnolio Miła!
UsuńŻebyś wiedziała jak bardzo cieszę się z Twojej wizyty i komentarza.
:-)
Stokrotko kochana a może przeniesiesz się z tym zwiedzaniem bardziej na zachód? Wiesz jakie piękne jest województwo lubuskie???
OdpowiedzUsuńEla
Elu - kiedyś byłam w Gorzowie Wielkopolskim i w Lubniewicach.
UsuńPięknie było :-)
Prawdziwi „bohaterowie” tamtych czasów. Koziołek by moją ulubioną bajką a Szczebrzeszyn zawsze będzie mi się kojarzył nie tylko z chrząszczem ale i Emilem Karewiczem, który rewelacyjnie sparodiował Niemca próbującego wypowiedzieć to słowo.
OdpowiedzUsuńPoza Szczebrzeszynem na Lubelszczyźnie jest jeszcze Krzczonów - słowo też łatwe dla obcokrajowca. Gdyby zamiast kawy - miłe Szwejkowi i nie tylko piweńko, zaryzykowałbym. A tak to tylko zarecytuję:
Usuń- W gąszczu, tuż przy wodogrzmocie
usiadł krzeczot na brzeszczocie.
Kszczon krzeczota w gąszczu iszcze,
kniaż w grodziszczu wziął siedliszce...
...i tak dalej, łatwizna po prostu...
... A biali byli mili i kakao pili...
No trudno!!!
UsuńA myslałam że jednak spotkamy się przy Szwejku w Sanoku i będziemy o tym Szczebrzeszynie sobie opowiadali :-))
Cieszę się Marku że nawet na drugiej półkuli pamiętasz o Szczebrzeszynie :-))
UsuńSzczebrzeszyn zaliczony, ale Szwejk i Koziołek jeszcze przede mną. ;)
OdpowiedzUsuńTo możesz sobie planować :-))
UsuńOstatnia próba.
OdpowiedzUsuńOkoło 30 lat temu byłam przejazdem w Pacanowie. Nigdzie śladu koziołka. Widać, że tak zawiedzionych było więcej i koziołek znalazł zaszczytne miejsce.
Anusiu - wtedy jeszcze Koziołka Matołka nie było....
UsuńAle dobrze że teraz już jest :-)))
lepsze takie pomniki niż inne. dołączyłabym wrocławskie krasnale:)
OdpowiedzUsuńAle o wroclawskich krasnalach juz pisałam:-)
UsuńJa już się w życiu najeździłem po całej Polsce...
OdpowiedzUsuńNo to już masz z glowy wszystkie podróże :-))
UsuńTakże czekamy aż wreszcie sobie ta pandemia sobie pójdzie i też ruszymy poznawać nadal naszą piękną Polskę.
OdpowiedzUsuńMusimy mieć cierpliwość...
UsuńGdyby zamiast Koziołka mógł być Matołek, to służę warszawsko
OdpowiedzUsuń-żoliborskim adresem [Warszawa - Żoliborz, ul. Adama Mickiewicza 49], ale uprzedzam - ryczy potężnie! I opluwa!!!
Teraz to już wszyscy Polacy znają ten adres...
UsuńJa bym już dziś wyruszyła, ale niech no tylko doczekam emerytury i nic mnie nie powstrzyma. A zanim ona nadejdzie to i covid się skończy mam nadzieję, bo jeszcze troszkę czasu ...
OdpowiedzUsuńNo niestety to nie będzie tak szybko...
UsuńChciałbym, ale żona nie puszcza ...
OdpowiedzUsuńZazdrosna jest i bardzo Cię kocha:-)
UsuńJa też kiedyś wracałam ze Lwowa i nie odwiedziłam tego co nam przedstawiasz dziś... A szkoda. Podróż z Tobą musi być interesująca... :)
OdpowiedzUsuńMoże dlatego że do każdej podróży przygotowuję się bardzo dokładnie...
Usuń:-)
Zapraszam pod pomnik żaby w parku zamkowym: https://www.bing.com/images/search?view=detailV2&ccid=1eVg9Eap&id=C07867D50CFC4D7D4586C37508A2AF782549F2F5&thid=OIP.1eVg9Eapq8ncIxJUZkr5cgHaFj&mediaurl=https%3a%2f%2fi.iplsc.com%2f-%2f0000XWXZJFID99GM-C322.jpg&exph=768&expw=1024&q=olsztyn+pomnik+%c5%bcaby&simid=607995008206114133&ck=DC83A07C69EC78E1FCD31B8DCF5A805C&selectedIndex=1&qpvt=olsztyn+pomnik+%c5%bcaby&FORM=IRPRST&ajaxhist=0
OdpowiedzUsuńWidziałam. Fajną macie żabę w Olsztynie :-)
UsuńW Szczebrzeszynie i w Pacanowie nie byłam, za to Byłam w Sanoku i przytuliłam się do Wojaka Szwejka.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi i Koziołka, to z dzieciństwa pamiętam wszystkie historie, które opisał Kornel Makuszyński. Mamusia nam dawała poszczególne książeczki, abyśmy dali jej "święty spokój", gdy poprawiała klasówki uczniom!
Bo Kornel Makuszyński pięknie pisał dla dzieci - chociaż odobno dzieci nie lubi,,,
UsuńTeż złapałam Pana Szwejka za kolanko w Sanoku.
OdpowiedzUsuńPacanów przede mną.
Pozdrawiam:)*
I jeszcze Szczebrzeszyn ...:-)
UsuńDzięki za pokazanie Pacanowa, Matołek to jedna z moich ulubionych bajek z dzieciństwa. Co do Dzielnego Wojaka, to ponieważ kocham Czechów, więc jego też muszę, choć czasem mnie nieźle wkurzał. Stokrotko, też bardzo bym chciała powędrować...
OdpowiedzUsuńWitam Cię serdecznie na moim blogu.
UsuńJa - chociaż jestem domatorką - to bardzo lubię wszelkie wędrówki...
:-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńStałam sobie kiedyś koło Szwejka w słowackim Humennem:)
Wspólne wędrówki są fajne, ale najlepszym sposobem na to, by nikt nie przeszkadzał w kontemplacji, jest jednak samotna włóczęga;)
Pozdrawiam:)
Masz rację Leno!
UsuńNie ma to jak powłóczyć się samemu po różnych zakamarkach naszego kraju...
Serdeczności :-)
-- chętnie bym z Tobą powędrowała, ale nie wiem, czy zdołam dotrzymać Ci kroku, bo przed laty w Warszawie, to..... a tak poważniej, wyznacznikiem mojej codzienności jest droga wczesnym rankiem do pracy i późnym popołudniem powrót do domu, no czasem tylko jakieś zakupy po drodze... zaczynam się "dusić" w takiej codzienności...
OdpowiedzUsuń-
Alinko ze mną jest podobnie dlatego sobie marze o wedrowkach :-))
UsuńWitaj mglistym piątkiem
UsuńObok Szwejka chętnie bym przysiadła.
A co do wspólnego wędrowania.... To chętnie posłuchałabym Twoich opowieści na żywo, ale z drugiej strony no nie wiem. Też lubię rządzić, zatrzymywać się nagle i zamyślać w ciszy... Ale jak już kogoś pokocham, to...
Pozdrawiam końcówką listopada
Ismeno - pięknie Ci dziękuję za ten sympatyczny komentarz...
Usuń:-)