wtorek, 18 maja 2021

Zupa króla Stasia

To jest jedna z najwartościowszych książek o Łazienkach Królewskich.



Otrzymałam ją 24 grudnia 2000 roku wraz z dedykacją prof. Marka Kwiatkowskiego.



---------------------------------------------------------------------------------

W trakcie słynnych obiadów czwartkowych, których pomysłodawcą i organizatorem był ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski podawano m.inn. zupę migdałową.

Oto przepis na tę zupę, której twórcą był faworyt króla Paul Tremo:

/Przepis ten zawarty jest w jego książce kucharskiej pt: "Nauka dokładna sposobów warzenia i sporządzania potraw z mięsiwa, ryb, jarzyn jako też przyprawiania sosów oraz robienia zup i esencji ponczowej"/

"Weźmiesz migdałów funtów trzy, oparz je wrzącą wodą i obierz z łupiny i obrane, w serwecie obsuszone, włóż do możdzierza i utłuc je , dolewając do masy migdałowej zimnej wody trochę. Jak się dobrze utłuką przybierz je z możdzierza i nalej na nie przygotowanego letniego mleka. Dobrze umieszaj i przetrzyj przez pytel. Przystaw do ognia i zagrzej dobrze, lecz niech nie wre bo się zwarzy. Na wydaniu włóż cukru o cytrynę otartego. Ryżu w mleku osobno ugotowanego włóż w wazę i nalej polewkę. Nb. Gdy się już ryż do połowy ugotuje, to wziąwszy dużych rodzenków pięknie wypłukanych włóż do niego i razem gotuj. Kiedy zaś zechcesz dać zupę postną migdałową to zamiast mleka tak do migdałów jako też i ryżu, użyjesz wody".

Taką zupę jeść można było i na gorąco jako pierwsze danie główne i na zimno jako deser.

Taką właśnie zupę uwielbiał król i to w obydwóch wersjach.

Jak wiemy obiady czwartkowe nie polegały tylko na biesiadowaniu. Były rodzajem spotkań literacko-filozoficznych. Gromadziła się na nich śmietanka towarzyska, artystyczna, intelektualna i polityczna. I tak brali w nich udział: Hugo Kołłątaj, Adam Naruszewicz, Ignacy Krasicki, Jan i Jędrzej Śniadecki i inni znani i wybitni.

Taka uczta dla ducha i ciała trwała przeważnie trzy-cztery godziny, a znakiem, że trzeba ją kończyć było podanie na tacy trzech świeżych śliwek i listu z napisem "Dla króla".

Atmosfera na obiadach czwartkowych była z reguły znakomita, a dyskusje inspirujące. Celem spotkań były rozmowy na tematy związane z kulturą, sztuką i nauką, a także omawianie i czytanie dzieł literackich. Pełniły one funkcję najważniejszej ówczesnej instytucji kulturalnej.

Część utworów literackich czytanych w czasie obiadów czwartkowych publikowano w biuletynie pt: "Zabawy przyjemne i pożyteczne".

Początkowo obiady czwartkowe odbywały się w Sali Rady Zamku Królewskiego, później przeniosły się na stałe do Pałacu na Wyspie w Łazienkach Królewskich.

A pierwszy tego typu obiad wydał w Pałacu Błękitnym książę Adam Kazimierz Czartoryski. Było to wiosną roku 1768. Na obiad ten książę zaprosił króla Rzeczypospolitej. Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu tak się ten pomysł spodobał, że sam zaczął organizować obiady czwartkowe, które przeszły do historii.

-----------------------------------------------------------------------------------

To oryginalny przepis na zupę migdałową już macie. Teraz możecie zorganizować obiad czwartkowy....

I jeszcze tylko podam składniki:

500 ml mleka, 200 g migdałów, 50 g płatków migdałowych, 100 g ryżu, garść rodzynek, 1-2 łyżki miodu, 1 laska cynamonu, 1/2 łyżeczki cynamonu mielonego, laska wanilii, szczypta soli

--------------------------------------------------------------------------------

I jeszcze na koniec "moje drzewo" z Łazienek Królewskich:


O "moim drzewie" piszę w książce pt: "Zwariowałam".

74 komentarze:

  1. Twoje drzewo znam !! A nawet pod nim siedziałam (chyba, że jest kilka takich pochylonych wierzb)...A z "czwartków", to przez lata była taka impreza: "Lekkoatletyczne Czwartki" w moim Zaścianku...Zupy nie serwowaliśmy...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością siedziałaś... ale to nie jest wierzba.
      A z tą zupa to spróbuj i napisz czy Ci wyszła :-))

      Usuń
    2. Najlepszą zupę Stanisław Antoni Poniatowski [bo z niego taki August jak ze szkockiej dudy prezydent] miał zawsze u Elżbiety Grabowskiej Vide jego "Pamiętniki". Kulinarne pasje "króla Stasia" sprowadziły na Polskę niestrawność, nieżyt żołądka i smiertelne zatrucie.
      Silva Rerum

      Usuń
    3. No to muszę te "Pamiętniki" przeczytać:-))

      Usuń
    4. Lojalnie przestrzegam! Jedną z tych zup była Jekatirina Wielikaja. Ile to nas kosztowało!!!

      Usuń
  2. Ach te obiady czwartkowe, to musiało być coś. Ciekawe rozmowy, fajni goście, no i dobre jedzenie. Aż sobie wyobraziłem jak to mogło wyglądać. Wydaje się, że to mogły być naprawdę kreatywne i inspirujące spotkania 😄
    No nic, trza będzie pomyśleć o czym pogadać w czwartek przy obiedzie 😉
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czwartki koniecznie rozmowy przy obiadach muszą być na wysokim poziomie :-))
      Dzięki serdeczne.

      Usuń
    2. O tak! Dokładnie 😄 Powołam się na Króla Stasia i na jego czwartkowe obiady gdyby rozmowa się nie kleiła 😄

      Usuń
    3. Nie ma innej możliwości :-))

      Usuń
  3. Że z Austrii przeskoczysz do zupy króla Stasia to się nie spodziewałem :-)))
    A Ty chyba na działce za Łazienkami tęsknisz? :-))
    Marek z dziewczynami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że tęsknię, bo na działce mam tylko taką malusieńką Łazienkę :-)))

      Usuń
    2. Teraz dopiero zauważyłem że ta książka to był prezent pod choinkę!

      Marek z dziewczynami

      Usuń
  4. Oj, chudziutko z tą zupką. Tak jak lubię. Pewnie bym zrobiła, ale gotowanie mi się przejadło. Nic poza tym co muszę.

    U króla - śliwki i list, a bardziej współcześnie kawa i ciasto(tort) były serwowane na zakończenie imprezy( np.wesela). Ech, ta etykieta...czasem przydatna a czasem zbędna.
    Piękne zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapatrzyłam się na drzewo i Łazienki. I stąd liczba pojedyncza:)

      Usuń
    2. I mnie się gotowanie znudziło. A migdały wolę sobie chrupać :-))

      Usuń
    3. Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
    4. Pozdrawiam. :)
      katasta227

      Usuń
  5. Witaj, Stokrotko.

    O! A ja mam dziś dzień kulinarny. Chlebek piekę:)

    Przepis smakowity i w cudnej formie podany. Może się skuszę i kiedyś zrobię. Tylko nie wiem, w której wersji:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Król Staś twierdził że obydwie formy są dobre..... więc nie ma żadnego problemu :-))

      Usuń
  6. zupa zaczęła się ciekawie i w drugim zdaniu przestała, aczkolwiek sytuacja byłaby do uratowania jakąś tapioką, agarem, sago, czy też mączką ziemniaczaną, czymś w tym guście plus nieco kakao dla złamania mdłej słodyczy...
    aczkolwiek wariant "postny" (bez mleka) w oryginale jeszcze ujdzie...
    no, ale to jest mało istotne, bardziej mnie zaintrygowała kwestia tych trzech śliwek, samej procedury... imaginuję to sobie tak, że gdy król miał już dość jałowej dysputy z obżerającymi go sępami, to dawał dyskretny znak służbie i przynoszono "skądś" taki komunikat, bardzo subtelny w formie: "jak sobie nie pójdziecie, to wejdzie ochrona i was pokoloruje, niczym te śliwki"...
    teraz to się ogarnia wprost: gospodarz zagląda do lodówki i mówi "piwo się skończyło", a wtedy goście wychodzą, bo jaki ma dla nich sens ich dalsze "goszczenie się"?...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudności to wyłożyłeś... tzn. to jak się gości wyprasza z chałupy bo stają się nie do wytrzymania!!!

      Usuń
    2. Siostra mojego dziadka, która to była tylko 2 lata starsza od mojej mamy, mieszkała zaś w Oksie, to piękna wioska obok Nagłowic, tych Reja. Oksa została założona przez Reja właśnie jako kalwińskie miasteczko. To tak tytułem wstępu ;)
      No więc ta moja krewna, wieczorem zapodawała taką gadkę, jako przytyk do tego że pora na...w naszym przypadku na spanie, jeździłam do niej na wywczasy :)
      -Kumie twoja czopka wisi tam na kołku(to było skierowane do gościa, a do męża zaś) -A ty stary klękaj do pacierza. I tak to obywało się bez śliwek ;)

      Usuń
    3. Cudnie to wygladalo Mario:-))

      Usuń
  7. Stokrotko czy Ty dajesz nam do zrozumienia, że Twój blog będzie miał teraz charakter kulinarny???
    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIEEEEE!!!!
      Skąd Ci to do głowy przyszło?
      Przecież jedna zupa migdałowa "wiosny nie czyni" :-))

      Usuń
  8. Z przyjemnością zjadłabym zupę migdałową.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coż prostszego jak samemu ją sobie zrobić???
      :-)

      Usuń
  9. "Rodzynki pięknie wypłukane"... ach, jak to brzmi, zatesknić tylko za dawną, piękną polszczyzną...
    Nie wiem czy zupa by mi smakowała, chyba się nie dowiem, kto tyle migdałów by obieral i tłukł w możdzierzu...

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie zdążyłam Ci różyczki włożyć do listu 🌹🌹🌹 za szybko "się wysłało" 🌹🌹🌹

    OdpowiedzUsuń
  11. Migdały i kokosy najwyżej w postaci płatków do wykończenia deserów to jeszcze zniosę. Przypuszczam, że zupa migdałowa nie zagościły u mnie na stole w czwartkowe obiady :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja już po obiedzie, ale od tego Twojego opisu mi sie znów jeść chce. ;)
    Piekne drzewo. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy nie jadłam zupy migdałowej, a teraz nie mogę mleka...szkoda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale obiad czwartkowy możesz sobie zrobić-prawda?

      Usuń
    2. Jak najbardziej, planujemy z koleżanką na emeryturze, ona zagra na pianinie, ja poczytam wiersze:-)

      Usuń
    3. Super plany macie :-))

      Usuń
  14. Mam ochotę na taką zupę i chyba spróbuję...
    Takie pyszne obiadki, takie mądre rozmowy, a dlaczego się tak smutno skończyło?
    Łazienki uwielbiam, siądę sobie wkrótce pod Twoim drzewem.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że wybierasz się do Warszawy.
      A "moje drzewo" łatwo zauważyć. jak się stoi tyłem do Pałacu na Wodzie to jest po prawej stronie.
      :-)

      Usuń
  15. Robię co jakiś czas zupę z orzechów laskowych, wg....indiańskiego przepisu i nie jest na słodko.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Bez zupy nie ma obiadu, chociaz sama zupa moze byc calym obiadem-tak bylo w moim slaskim domu. Migdaly bardzo lubie, ale w formie platkow. Gdyby pid drzewo mozna bylo podjechac samochodem.. tak sie porobilo, ze z Czerniakowskiej, blisko Lazienek, juz nie dam rady odwiedzic krola Stasia. Serdecznie pozdrawiam Malgosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi Nałgosiu. Ale zawsze można koło Łazienek przejechać prawie naokoło...
      Serdeczności

      Usuń
  17. Serdeczne pozdrowienia Stokrotko, jak zwykle - multum ciekawostek. Wpis niezwykle interesujący :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Smaczne to królewskie jadło. Podziwiam stylistykę dawnych przepisów kulinarnych... a tak zupełnie nie ad vocem... czy ktoś mógłby mi pomóc w nieprzypalaniu gotowanego mleka??? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kawiarenko - ja mleko w kubku podgrzewam w mikrofali. Gotowanie chyba nie jest potrzebne...

      Usuń
    2. Pewnie masz rację. Z dawnych czasów pamiętam, że były takie garnuszki z podwójnym dnem i wlewało się wody do tej przestrzeni między ściankami. A jestem ciekaw, jak zrobić tradycyjny budyń (uwielbiam) w mikrofali ? :-) :-) :-)

      Usuń
    3. Tradycyjnego budyniu w mikrofali chyba nie da rady zrobić. ....:-)

      Usuń
  19. Oj, obiad nie dla mnie. Ciepłe mleko i ryż kojarzy mi się jednak z koszmarem z mojego dzieciństwa, kiedy zmuszano nas do jedzenia właśnie takiej zupy. Nawet migdały nie pomogą :)

    OdpowiedzUsuń
  20. kuchnia w łazience... brzmi niemal jak perwersja.
    a zupa, to takie ciastko w płynie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super komentarz...
      Rozumiem że slodycze lubisz najbardziej :-)

      Usuń
  21. Jestem ciekawa smaku tej zupy. Nigdy takiej nie jadłam. Robiłam kiedyś za to zupę cebulową, podobną do tej z ulubionego przepisu Stanisława Leszczyńskiego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też robię czasem zupę cebulowa ale według wlasnego przepisu tzn pomysłu:-)

      Usuń
  22. Drzewo zamiast zupy, mogłabym rzec, bo takie drzewa uwielbiam, a zupy mleczne wprost przeciwnie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Uwielbiam zupy mleczne. A drzewo podziwiałam, będąc w Warszawie.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
  24. To drzewo Twoje, to wierzba płacząca?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest wierzba płacząca.
      A drzewo nazywam "moim" z wielu powodów...

      Usuń
  25. Taka zupa na słodko to chyba nie dla mnie, chociaż migdały lubię. Niemniej brzmi ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Całe szczęście, że są blendery! Nie trzeba samemu siekać migdałów!🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasna sprawa, bo przecież służby nie mamy :-))

      Usuń
  27. Witaj pomaturalnymi kasztanami Stokrotko
    Ja też mam swoje ulubione drzewo, również z wielu powodów.
    A wszelkie zupy lubię, również te na słodko
    Pozdrawiam zapachem bzu z mojego ogrodu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję Ismeno.
      Ja też mam bez na swojej działce :-)

      Usuń
  28. Świetny jest ten przepis.
    Chyba skorzystam. 😊❤️

    OdpowiedzUsuń

Takie różności - część druga

  A tu z drugim wnuczkiem który teraz jest uczniem 2 -giej klasy liceum. To jego nazwałam Pytalskim. Ciąg dalszy różności: 1. Pierwszy biały...