wtorek, 1 listopada 2022

Nie chciałam....



- Przecież jesteś i zawsze będziesz - mówiłam. - I lubisz je robić, więc zrobisz i mnie i moim dzieciom - prawda? 

- No pewnie, że tak - odpowiadała przytulając mnie do siebie jak małe dziecko.

Zawsze było tak samo. Kończyła poprawiać zeszyty, odkładała je na półkę i wyjmowała stolnicę. Kładła ją na stole, brała mąkę, trochę wody, jajko. Zagniatała ciasto. Stałam obok i udawałam, że mnie to interesuje. W rzeczywistości było na odwrót, bo cóż mogło być interesującego w zagniataniu ciasta na pierogi, wykrawaniu z niego szklanką kółeczek, nakładaniu na te kółeczka farszu i lepienia pierogów. Wolałam w tym czasie usiąść gdzieś z książką albo posłuchać muzyki albo zrobić sałatkę jarzynową.

Kiedyś, gdy byłam dzieckiem lubiłam nakładać ten farsz na wykrojone kółeczka. Ale nic więcej, bo lubiłam wyjadać go z garnka. Był samą poezja smaku, chociaż składał się tylko z ugotowanych i posolonych ziemniaków wymieszanych z przysmażoną cebulką i białym serem.

- Ale przypatrz się chociaż, jak się to ciasto zagniata - prosiła często.

- Może innym razem - mówiłam. - Zresztą po co mam patrzeć? - I tak się nie nauczę i nie zrobię ciasta lepszego od twojego.

Lata mijały, dzieci mi rosły, a ja nadal nie chciałam nauczyć się zagniatać ciasta i robić pierogów. Kiedyś wróciłam z pracy i zastałąm przy stolnicy Młodszego, już wtedy studenta. Zagniatał ciasto.

- Widzisz - powiedziała z dumą - twojego syna nauczyłam robić ciasto na pierogi. A ty nadal nie chcesz. Nigdy nie wiadomo czy mu się kiedyś ta umiejętność nie przyda.

Nie będę pisała, że te pierogi, które ona robiła były najlepsze na świecie, bo to tak, jakbym przekonywała świat, że pięknie śpiewa słowik albo że zachody słońca są wspaniałe.

Gdy po raz ostatni wracałam od niej ze szpitala, wstąpiłam do sklepu i kupiłam mąkę "szymanowską". Wchodząc do mieszkania usłyszałam dzwoniący telefon. I lekarz prowadzący powiedział, że mu przykro, ale organizm odrzucił rozrusznik serca. Dziesięć minut po moim odejściu od jej łóżka.

Odłożyłam słuchawkę, poszłam do kuchni, wyjęłam stolnicę. Ale przypomniałam sobie, że przecież nie umiem...

I wtedy dopiero zaczęłam płakać.

Nie chciałam....

Dlaczego nigdy nie chciałam?


Na zdjęciach Łazienki Królewskie po których spacerowałam z NIĄ prawie do ostatnich JEJ dni...

76 komentarzy:

  1. Pozdrowienia :-) . Piękna opowieść i zdjęcia Stokrotko :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozpłakałam się Stokrotko. I ja wielu rzeczy "nie chciałam " chociaż mama mnie prosiła. I nadal nie umiem ich zrobić.
    Przytulam Cię najserdeczniej.
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo wzruszające...
    Gdybyż młodość miała mądrość siwej głowy!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  4. Każdy ma swoje "pierogi"...;o)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja swojemu ojcu ciągle coś obiecywałem i nie zdążyłem słowa dotrzymać.....
    Pięknie napisałaś....kłaniam Ci się nisko.
    Marek z dziewczynami

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja miałam odwrotnie... Wisiałam nad babcią jak kat nad grzeszną duszą i chłonęłam, w końcu w wieku 6 lat robiłam własne pierogi, które babcia gotowała w jednym garnku z tymi jej.

    OdpowiedzUsuń
  7. 1 listopada to czas zadumy i wspomnień o naszych Bliskich.
    Żal że się za mało ko­cha­ło
    że się my­śla­ło o so­bie
    że się już nie zdą­ży­ło
    że było za póź­no
    (Jan Twardowski)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie i bardzo mądrze pisał ksiądz Twardowski....

      Usuń
  8. Wzruszyłam się... więc nic już nie napiszę... tylko powspominam...
    Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten tekst nadaje sie na pierwszą stronę najlepszego tygodnika literackiego.
    Moje uznanie dla Pani.

    OdpowiedzUsuń
  10. Stokrotko - u mnie - muszę to napisać - było podobnie z Babcią. Mamą Mamy - podglądałem robienie pierogów, podglądałem też w dzieciństwie robienie makaronów. Teraz z kolei wszystko w sklepach...Pozdrawiam jeszcze raz : / . Smutno mi : / .

    OdpowiedzUsuń
  11. Babcię Helenę kochałam najbardziej ze wszystkich, bo nie przeszkadzało Jej, że podglądałam jak robi makarony, lepi pierogi czy piecze ciasta. Moją matkę kochałam za to, że walczyła o moją sprawność fizyczną, choć nawet lekarze zwątpili. Ona jednak nie chciała mnie uczyć pieczenia, gotowania, robienia na drutach czy szydełkowania i wtedy czułam się gorsza od innych dziewcząt. Odkąd pamiętam, nie lubię Święta Zmarłych, bo mimo wszystko udziela mi się ten smutny nastrój, a ja o zmarłych tak jak i o żywych wolę myśleć z uśmiechem na ustach. Pokłony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję Iwonko za tak osobisty komentarz.

      Usuń
  12. Ja też lubiłam wyjadać farsz z garnka...
    Niby umiem zrobić pierogi, ale też mi nie wychodzą takie jak mojej mamie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ....bo mamy wszystko robiły najlepsze ....prawda?

      Usuń
  13. Piekny tekst. I ja nie interesowalam sie 'proza' zycia, ale i tak gotuje jak mama, pamietam smak zup, rolad, czerwonej kapusty. Moja bratowa pamieta o czerwonych kwiatach, bo byl to ulubiony kolor mamy. Ale nam ich wszystkich brak, tak to juz jest Malgosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulubiony kolor mojej Mamy to był żółty...
      Przytulam Małgosiu...

      Usuń
  14. A ja jestem niezwykle wdzięczna mamie, że w mojej ucieczce od patriarchatu była mi sojusznikiem. Na zarzuty siostry mego ojca: Ty jej niczego nie uczysz, odpowiadała: Sama się nauczy jak będzie jej to potrzebne. No i nauczyłam się wielu rzeczy, takich które lubię robić :) Nawet i gotować się nauczyłam, ale gotuje tylko z rozsądku, bo przecież jest to niezbędne do przetrwania ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Moja mama robiła najlepsze pierogi. Cieniutkie ciasto, dużo farszu, kształty doskonałe, pierogi nigdy nie sklejały się. Ja nie mam cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękny tekst, wzruszające wspomnienia, wszyscy je mamy i dzisiaj pewnie bardziej niż zawsze wracają do nas...a pierogi nauczyłam się je robić kiedy w Wenezueli przyszła mi na nie ochota nie do odparcia...dzisiaj włóczyłam, się po Powązkach, sama..tak lubię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko ....może wczoraj się minęłyśmy bo ja byłam kilka godzin na Powazkach...
      Dziękuję Ci

      Usuń
  17. Podobne myśli mnie nachodzą, bo pewnie każda z nas czegoś podobnego kiedyś doświadczyła. Smutny jest ten czas...

    OdpowiedzUsuń
  18. ... . Kloszard

    OdpowiedzUsuń
  19. Wzruszające... każdy z nas ma jakieś swoje "pierogi", których się nie nauczył, nie podejrzał, nie zapamiętał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego pewna....I tego że potem żałuje....

      Usuń
  20. Pal licho pierogi, Stokrotko. To tylko symbol. Wielu rzeczy nie zdążyliśmy, nie chcieliśmy nauczyć się od mam, babć. Wielu się nauczyliśmy. Tak jest OK. Czy gdybyś nauczyła się lepić te pierogi mniej byś tęskniła?

    OdpowiedzUsuń
  21. Pozdrowienia :-)

    Miejmy nadzieję, że pewnego dnia nauczą się robić ciasto na knedle i mają najsmaczniejszy smak.

    Pozdrowienia z Indonezji.
    Obserwuję Twojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  22. -- wydaje nam się, że pogodziliśmy się z przemijaniem, a czasem przychodzą takie chwile, że chce się wypłakać całą niesprawiedliwość tego świata...
    -- miałam Cię zaprosić do siebie, a Ty właśnie u mnie w gościnie... mijamy się, a myśli podobne...

    OdpowiedzUsuń
  23. No cóż każdy ma "jakieś pierogi" , które sobie wyrzuca , ale prawda jest taka , że nie jesteśmy idealni i nigdy nie będziemy. Ci , którzy odeszli też nie byli. Nie da się przejść przez życie bez porażek, czy mniej lub bardziej uświadomionego nadepnięcia komuś na odcisk. Może pora uznać, że nie jesteśmy tak dobrzy, jak byśmy chcieli się widzieć, ale też zaakceptować to, że jesteśmy wystarczająco dobrzy, i odpowiedzialni tacy jacy jesteśmy. Z naszymi słabościami i ułomnościami . Może to czas by sobie wybaczyć i odpuścić tamte niedociągnięcia ... rozpamiętywanie przeszłości tylko zatruwa życie i niczego dobrego nie wnosi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację we wszystkim co napisałaś.
      Bardzo Ci dziękuję.

      Usuń
  24. No tak, nigdy nie wiadomo, co będzie kiedy zabraknie Bliskiej nam osoby.
    Mnie Babcia Irena zawsze powtarzała, że kobieta powinno umieć radzić sobie w domu, tzn. umieć gotować, szyć, ale i wbić gwoździa.
    Ja nie nauczyłam się nigdy prac "męskich" i szycia. Ale, czy żałuję-nie potrzebne mi, jak do tej pory!
    Babci bardzo brak, a to już 35 lat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morgano ... zawsze jest brak bliskiej osoby która się bardzo kochało...

      Usuń
  25. Po tylu latach od śmierci babci, bardzo mi jej brakuje, jej ciepłego uśmiechu.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
  26. W chatce u babuni
    Stary piec w leśniczówce a przy nim babunia,
    skrzętnie w garncu wygniata,na koty przeklina.
    Otrzepuje fartuszek,ściąga senną maskę,
    bukiet przypraw do gara dwie łyżki kopiaste.

    Niesie się błogie ciepło po kątach glinianych,
    jeszcze z mrozu nocnego,wiaterkiem zawianym.
    Pogrzebacz tańczy w dłoni,klekoczą fajerki,
    ubija w dzieży pyry,nasz robot dwuręki.

    Unosi się pachnidło jak z rogu Amaltei,
    moja babcia z rozmachem pierożki już klei.
    Układa rezolutnie na dużej paterze,
    przegryzie czasem kęsa,bo smakom nie wierzy.

    I tak biegnie staruszce życie kuchareczki,
    przecudne chwile w lesie,po dniu jakże ciężkim.
    Gdzie są podobne chatki i talerz czubaty,
    za oknem spokój,cisza,szumią tataraki.

    Ileż razy tam byłem,żar oczu widziałem,
    wciąż sama-roztargniona,serce Jej morałem.
    Wiejska msza pogrzebowa i wieniec od wnuka,
    słyszę Ciebie w przestworzach...niedługo zapukam.(BRAT)

    "Brak wspomnień,jeśli ktoś chce znać moje zdanie,to nie jest serce ani głowa,to nawet nie dusza.To przestrzeń między dwojgiem ludzi"- Judi Picoult
    A więc do jutra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle Henryku jestem pełna uznania dla Ciebie.
      Najserdeczniej Ci dziękuję...

      Usuń
  27. Żyje, póki ktoś pamięta smak jej pierogów (Mareczek)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja i moje dzieci pamiętamy ten smak.
      Dziękuję Ci.

      Usuń
  28. Ja tam wolę, że ani dzieci, ani wnuki nie chcą mnie o nic pytać - jeszcze okazałoby się, że nie mam im nic do przekazania. A tak mogą sobie wierzyć w moją otchłanną mądrość i doświadczenie.
    Vulpian de Noulancourt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się cieszę Vulpianie ze się u mnie pojawiłeś!!!! Tylko mi teraz nie uciekaj nigdzie..... Bardzo Cię proszę 😀

      Usuń
  29. Za to syn się nauczył!
    A wspomnienie jak zawsze piękne i wzruszające...
    katasza

    OdpowiedzUsuń
  30. Witaj, Stokrotko.

    Nie odgadnę, jak było u Ciebie, ale ja czasami nie chcę się czegoś nauczyć nie dlatego, że brak mi chęci czy wiary we własne możliwości, a dla podkreślenia wyjątkowości tego, co i jak robi druga osoba. Albo z magicznego lęku, że jeśli się tego nauczę, to tym samym w jakiś sposób przyczynię się do rozstania... Nie wiem, czy rozumiesz:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że rozumiem Leno Najmilsza!!!
      Serdeczności.:)

      Usuń
  31. Tak to jest, kiedy zbyt późno uświadamiamy sobie, że mogliśmy coś zrobić, a nie chcieliśmy. Pewnie marne to dla Ciebie pocieszenie, że i ja tak miałem, może akurat nie z pierogami, a z czym innym i mam nieustanne wyrzuty sumienia z tego powodu. A moja mama również zbyt późno zorientowała się, że stanowczo za mało nauczyła się sztuki kulinarnej od babci ze strony ojca. Życie bywa okrutne, a Twoja wzruszająca opowieść, Stokrotko, przepiękna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję Andrzeju za serdeczny komentarz...

      Usuń
  32. Refleksja zawsze nadchodzi po czasie ...

    OdpowiedzUsuń
  33. Pani Stokrotko ja ciągle tęsknię za Babcią Marysią...
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  34. Wzruszające wspomnienia Jadziu. Ja mam to szczęście, że Mama jest jeszcze ze mną, ale Jej umiejętnościom nigdy nie dorównam. Chyba zawsze jest coś czego się nie nauczymy, o coś zapomniało się zapytać... Tulę serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Czuć tęsknotę z Twojej opowieści i jakby na tym zakończę swoją wypowiedź, bo to smutne.

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie docenia , nie zauważa się tych chwil ostatnich z najbliższymi.

    OdpowiedzUsuń

Wiedzieliście o tym? - część druga

 Jak podaje Angora-Peryskop nr 12 z dnia 24.03.24: 1. Polska jest największym eksporterem jabłek w UE. A w 2019 roku staliśmy się drugim naj...