Poniższy tekst znajduje się w mojej książce pt: "Zwariowałam".
W żaden sposób proszę go nie łączyć z aktualną sytuacją w Europie, bo dotyczy on roku 1990.
--------------------------------------------------------------------------------------
/ Sobór Wasyla Błogosławionego/Usiedliśmy na wysokim krawężniku. Między nami stał maleńki Pimpuś - 5-centymetrowy gumowy miś-talizman, który wszędzie ze mną jeździ. Postawił go tam Piotr, mówiąc do niego, że jesteśmy na Placu Czerwonym.
- Podoba Ci się? -zapytałam mojego 13-latkach.
- Noooo - odpowiedział bardzo wymownie.
- A najbardziej to co?
- No ten kościół - wskazał na Sobór Wasyla Błogosławionego... i Kreml. A co to za kolejka tam stoi?
- To są ludzie, którzy chcą odwiedzić Lenina, bo to jest jego mauzoleum.
- No tak, uczyłem się o nim na historii. Pójdziemy go zobaczyć?
- Noooo - odpowiedziałam wymownie, zupełnie tak jak przed chwilą mój syn.
W Moskwie byłam razem z Piotrem w lipcu 1990 roku. U nas było już "po", u nich było rok "przed". Mam oczywiście na myśli zmianę ustroju. Przyjechaliśmy do tego miasta na zaproszenie Eliny, która była "koleżanką koleżanki szwagra kierowniczki" z zupełnie innego miasta. Nieważne. Elina była córką Rosjanki i greckiego komunisty. Już wtedy miała dorosłego syna, który był bardzo uzdolniony i śpiewał w chórze Moskiewskiego Teatru Bolszoj.
Do Moskwy jechaliśmy piętrowym autobusem Sowpoldy. Była to firma, która pierwsza wprowadziła połączenia komunikacyjne z Warszawy do Moskwy via Terespol. Ich autokary były zupełnie dobrej klasy. A przede wszystkim jechał z nami drugi kierowca, co na tak długiej trasie było bardzo potrzebne. Po drodze, bodajże w Smoleńsku, dosiadł się trzeci kierowca i wymienił tego drugiego. Pierwszy w tym czasie spał.
Wcześniej, po przyjeździe do Brześcia zostaliśmy odstawieni na kilka godzin na bocznicę, pomimo że były to już połączenia rejsowe, regularne. Jak kazała tradycja na wschodniej granicy - zostaliśmy poproszeni o opuszczenia autobusu. Weszli do niego panowie z psami i różnymi wykrywaczami niebezpiecznych materiałów i dokładnie autobus kilkakrotnie sprawdzali.. Potem pozwolono nam wejść, zająć swoje miejsca i czekać. Po kilku godzinach od strony budynku radzieckiej straży granicznej rozległ się głośny krzyk:
- Dawajtie kapitalista!
Mój 13-latek ,który prawie całą podróż spędzał z walkmenem na uszach natychmiast go wyłączył i zapytał mnie przytomnie:
- To kogoś z nas wołają?
Ale okazało się że w ten sposób zapraszają do osobistej kontroli jakiegoś Francuza, którego samochód stał w pobliżu naszego autobusu. Po dłuższym czasie "kapitalista" wyszedł z budynku mocno wzburzony. Wsiadając do samochodu, powtarzał kilkakrotne słowo "merde" , co chyba jest odpowiednikiem angielskiego "shit", a naszego...
Kiedy już nas wpuszczono na terytorium największego państwa na świecie, byliśmy bardzo szczęśliwi.
Po drodze zostaliśmy zaproszeni na obiad, był on zawarty w cenie biletu. Jechaliśmy drogą, którą Napoleon szedł na Moskwę w 1812 roku. Sama droga, jak mówili kierowcy, chyba niewiele się od tego czasu zmieniła.
-------------------------------------------------------------------------------
Czy jesteście zainteresowani ciągiem dalszym tego tekstu?
Byłam w Moskwie kilka razy, za czasów ZSRR raz nawet na dłużej. Lenina nigdy nie chciałam zobaczyć, Kreml odwiedziłam Arbat odwiedziłam i to były te miejsca, które mi się podobały swoją innością.
OdpowiedzUsuńCzekam więc na ciąg dalszy, jestem naprawdę ciekawa Twojej opinii.
Pozdrawiam.
Bardzo dziękuję Celu... I zapraszam.
UsuńStokrotka
Owszem Stokrotko, jestem zainteresowany. I to bardzo, pozdrowienia, byłą dziś Stokrotka ... ;-). No i jak wiesz w piątki mam niezły trening - schodzenie i wchodzenie kilka razy na czwarte piętro bez windy i sprzątanie ;-) . Hehe :-) . A czytając powyższy tekst - uśmiechnąłem się kilka razy :-) .
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię zapraszam Jardianie.
UsuńStokrotka
jak zwykle chętnie przeczytam to, co napiszesz i pooglądam to, co pokażesz, a na dźwięk słów "Moskwa", czy też "Rosja" nie dostaję neurotycznego dygotu, potrafię o tym myśleć bez skojarzeń z sytuacją bieżącą...
OdpowiedzUsuńale wspominek tym razem nie będzie, nie byłem tam, a przejazd tranzytowy pociągiem kiedyśtam przez obrzeża ówczesnego ZSRR kompletnie się nie liczy...
p.jzns :)
Bardzo Ci dziękuję za zrozumienie.
UsuńStokrotka
zresztą słowo "Moskwa" pozytywnie mi się kojarzy, bo tak się nazywa pewna stara i znakomita kapela punkrockowa, która po pewnej przerwie zreaktywowała się i gra chyba do tej pory :)
UsuńNo bo cóż jest winne słowo...
UsuńStokrotka
większość ludzi więcej rozumuje dyskursywnie (myśli), niż intuicyjnie (czuje), taki defekt ewolucyjny tego gatunku, stąd też ich przywiązywanie się do słów, przypisywanie im zbytnich znaczeń, stąd też się nieraz bierze u nich alergia na niektóre z nich :)
UsuńZ drugiej strony... słowo ma znaczenie fundamentalne...
UsuńStokrotka
to złudzenie, czysta, nieskalana iluzja :)
UsuńMożliwe...
UsuńPamiętam ten rozdział o Moskwie i uwazam że jest bardzo ciekawy. Ale z przyjemnością raz jeszcze przeczytam.
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Fajnie że się odezwałeś...
UsuńWyjezdzaliscie gdzieś?
Stokrotka
Bardzo ciekawe, opowiadaj dalej :)
OdpowiedzUsuńByłem w Moskwie 2 razy, przejazdem, bardzo krótko, ponad 40 lat temu.
Leciałem samolotem, raz była to wycieczka grupowa, na lotnisku obmacywali nasze tuby z pastą do zębów, podejrzewali, że możemy szmuglować medaliki.
No to będę opowiadać:-)
UsuńStokrotka
Stokrotko przecież wiesz ze mogę Cię czytać beż końca!
OdpowiedzUsuńEla
Ojtamojtam... :-))
UsuńStokrotka
Bardzo chciałabym zobaczyć Moskwę. Tylko że teraz nie jest na to odpowiedni czas.
OdpowiedzUsuńja bym chciał zobaczyć i poznać psiaki, które w Moskwie sobie jeżdżą metrem na luzie, tylko pytanie, czy coś się zmieniło od czasu nakręcenia filmu o nich...
Usuńp.jzns :)
Teraz to nie miałoby sensu...
UsuńStokrotka
Piotrze... nic nie wiem o tych psiakach. Jakiś film oglądałeś? Czy czytałeś o nich gdzieś?
UsuńStokrotka
film był kręcony kilka lat temu, niestety tytułu nie pamiętam, a na YT nie znalazłem... rzecz polegała na tym, że w Moskwie wałęsa się mnóstwo bezdomnych psów, stowarzyszonych w stada, z ludźmi żyją w zgodzie, nie są agresywne, a niektórzy je nawet dokarmiają... atakują tylko psy na smyczy i polują na koty, które w pojedynkę czasem potrafią stać się przekąską... nauczyły się jeździć metrem i nikt ich stamtąd nie wygania... nocują za miastem, na terenie jakichś magazynów, tam też są dokarmiane, a profit jest taki, że rzucają się na obcych złodziei, więc magazyny są bezpieczne... ciekawy przypadek innej odmiany współpracy gatunków "pies - człowiek"... najzabawniejsze są ujęcia z metra, ludzie siedzą sobie na swoich miejscach, a obok psiaki rozwalone beztrosko na miejscach obok...
UsuńFajnie to musi wyglądać w metrze.
UsuńStokrotka
wydawać by się mogło, że psy są pasażerami wyższej kategorii, bo niektóre leżały sobie na trzech miejscówkach na raz, pomijając już kwestię, że jeździły za darmo :)
Usuńwizualnie faktycznie było to zabawne...
rzecz jasna one nie pchały się do metra w godzinach szczytu, bo miały swoje zajęcia na mieście, to wyglądało raczej na powrót do domu po nadgodzinach...
Ale fajnie o tym napisałeś...
UsuńStokrotka
żebym tylko ten film namierzył w necie, on musi gdzieś być ;(
UsuńMAM!!!... na razie tylko trop, ale jest chociaż fragment filu:
Usuńhttps://talkingdogs.pl/czworonozni-mieszkancy-moskwy/
*/filmu...
Usuńhttps://en.wikipedia.org/wiki/Street_dogs_in_Moscow
Usuńznalazłem już sporo materiału na ten temat, ale wciąż nie ma całego filmu, za to voila coś takiego:
Usuńhttps://youtu.be/eYYQ02FErKk?si=roKs79M-WP2ZdUBM
Dziękuję.
UsuńStokrotka
Czekam na ciąg dalszy, czytam z zaciekawieniem.I u mnie zdarzało się na przejściu z Czechoslowacją być odstawionym w autobusie na boczny tor na kilka godzin gdy wracało się z Austrii czy Niemiec.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo i zapraszam na dalsze części...
UsuńStokrotka
Nigdy nie byłam i pewnie już nie dotrę!
OdpowiedzUsuńjotka
Teraz to już raczej nie...
UsuńStokrotka
Witaj wrześniowo Stokrotko
OdpowiedzUsuńI mnie kiedyś ciągnęło do Rosji. Bardziej jednak myślałam o Petersburgu
Pozdrawiam uciekającym już powoli latem
W Petersburgu z pewnością jest piękniej.
UsuńSerdeczności od Stokrotki
Nigdy nie byłam w Rosji. Ani w ZSRR. I chyba juz nie będę, bo nie wierzę jakoś w zmiany na lepsze u nich.
OdpowiedzUsuńI ja nie wierzę w te zmiany na lepsze u nich.
UsuńStokrotka
Nigdy tam nie byłam i jakoś mnie nie ciągnie tam odkąd napadli na Ukrainę. Kreml z zewnątrz bardzo ładny jako zabytek architektury.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Stokrotko
Kasia Dudziak
Witaj Kasieńko! Teraz to chyba nikogo do Moskwy nie ciągnie.
UsuńStokrotka
Byłam w onym mieście i to kilka razy. I za każdym razem marzyłam, żeby już w nim nie być. Raz to nawet cała noc przesiedziałam na Szeremietiewie, bo samolot zamarzł i nie mógł odlecieć - o godz. 22,00 wyłączyli w hali odlotowej ogrzewanie i można było uświerknąć z zimna. I nic ich nie obchodziło, że marzną ludzie. I nic, absolutnie nic mi się w tym mieście nie podobało. I ta koszmarna gigantomania, brama wejściowa do parku wysokości 5-piętrowego budynku, kilometry sklepu i jakiś kołtuński pomysł by wpierw płacić za towar a potem dopiero go odbierać. I te hotele z tymi szpiclówkami (etażnymi) na każdym piętrze. Arbat też mi się nie podobał.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
anabell
A wiesz Aniu że Moskwa jest partnerskim miastem Berlina...?
UsuńStokrotka
Tak!
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że chciałabym tam kiedyś zajrzeć. I do Petersburga... Ale oczywiście nie w obecnych okolicznościach, może kiedyś będą lepsze. Bo to mimo wszystko fascynujące miejsce.
Kiedyś moja mama ucieszyła się, jak opowiadałam o wrażeniach z lektury "Białej gorączki" Hugo Badera, że niezachęcające - z nadzieją, że ona mnie zniechęci skutecznie.
Mój brat kiedyś miał przesiadkę w Moskwie. Linie lotnicze wspomina jako dobre (jak porównuję jego wrażenia z moimi doświadczeniami, to Turkish czy tym bardziej Lufthansa wypadają gorzej), ale ludzie na lotnisku... sprowadzali na ziemię. ;)
Kstaszo ... z pewnością nie teraz...
UsuńDziękuję i zapraszam na ciąg dalszy.
Stokrotka
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńMoskwa urzekła mnie różnorodnością, monumentalizmem także, ale to połączenie (także architektoniczne) kultur Wschodu i Zachodu najbardziej chyba rzucało mi się w oczy.
Pozdrawiam:)
Bardzo Ci Leno dziękuję.
UsuńStokrotka
Bardzo ciekawie się zaczyna. Proszę pisać dalej.
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam.
UsuńStokrotka
Jasne, że proszę o ciąg dalszy, mimo że mam Twoje książki i mogę sobie ten fragment znaleźć.
OdpowiedzUsuńW Moskwie ani ZSRR nigdy nie byłam, ani za komuny, ani potem. Ale był moment, kiedy zaczytywałam się w "Dzieciach Arbatu" i ogólnie literaturze rosyjskiej.
Bo literatura rosyjska jest wspaniala.
UsuńSerdecznie pozdrawiam Cię Lidio.
Stokrotka
Stokrotko, z przyjemnością poczytam, co było dalej, bo lubię Twoje opowieści, tym bardziej, że w Moskwie nigdy nie byłam, ani też się nie wybieram ;-))
OdpowiedzUsuńPrzesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia - Anita.
Dziękuję bardzo Anitko i zapraszam na następne części.
UsuńStokrotka
... oj, Ty to jesteś ( taka kochana ;) ).... wzięłam z półki Twoją książkę, a tam przecież ogrody ; babci Broni i babci Marysi, no i jak tu nie przeczytać ponownie... no bo o Moskwie, to poczytam tu.... i tak właśnie minął niedzielny poranek...
OdpowiedzUsuń- serdeczności... :)
Alinko... i Ty jesteś kochana !!!
UsuńSerdeczności od Stokrotki
Pozostaję w ciekawości...
OdpowiedzUsuńByłam ale w Sankt Petersburgu, a innym razem na Ukrainie, którą przejechalam od Lwowa po Sudak nad Morzem Czarnym.
Tobzapraszam Polu na ciąg dalszy jutro.
UsuńStokrotka
Oj do Rosji to bym chciała bardzo pojechać. No ale właśnie, nie jechać, bo godziny jazdy by mnie chyba zamordowały 🙈 nie wiem, jak to wygląda z lotami, a teraz ten cały cyrk... może kiedyś się uda 😁.
OdpowiedzUsuńCiekawe czy oni dalej tak czule wspominają Lenina 😄
Agnieszko zapraszam Cię na ciąg dalszy.
UsuńPozdrawiam.
Stokrotka
Ach, wspomnienia! Moje oczywiście :) Byłam w Moskwie 8 razy, pierwszy raz w 1970. Ale nigdy nie jechałam do Moskwy autobusem, zawsze albo pociąg (oczywiście z wysiadaniem i zmianą rozstawu kół) albo samolot (na Szeremietiewo). Ostatni raz byłam w Moskwie w 2001 roku. Niby już kapitalizm, ale mentalności przez 10 lat sie nie zmieni ;) I wiesz, przypomniałam sobie , że i ja byłam w Moskwie latem 90 roku, z moimi dwoma synami, parę godzin. W drodze na lotnisko Domodiedowo koniecznie chciałam im pokazać Plac Czerwony i Arbat. Byli, widzieli :) Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńw
Haniu dziękuję Ci za Twoje moskiewskie wspomnienia.
UsuńStokrotka
Byłam w Moskwie 1990 roku. Mieszkałam w hotelu. Byłam oczarowana cerkwią Wasyla Błogosławionego na Placu Czerwonym a sobór Chrystusa Zbawiciela to arcydzieło architektury.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Dziękuję Ci Lucjo i pozdrawiam.
UsuńStokrotka