piątek, 8 września 2023

Europejska stolica kontrastów - część pierwsza

Poniższy tekst znajduje się w mojej książce pt: "Zwariowałam". 

W żaden sposób proszę go nie łączyć z aktualną sytuacją w Europie, bo dotyczy on roku 1990.

--------------------------------------------------------------------------------------

                                   / Sobór Wasyla Błogosławionego/

Usiedliśmy na wysokim krawężniku. Między nami stał maleńki Pimpuś  - 5-centymetrowy gumowy miś-talizman, który wszędzie ze mną jeździ. Postawił go tam Piotr, mówiąc do niego, że jesteśmy na Placu Czerwonym.

- Podoba Ci się? -zapytałam mojego 13-latkach.

- Noooo - odpowiedział bardzo wymownie.

- A najbardziej to co?

- No ten kościół - wskazał na Sobór Wasyla Błogosławionego... i Kreml. A co to za kolejka tam stoi?

- To są ludzie, którzy chcą odwiedzić Lenina, bo to jest jego mauzoleum.

- No tak, uczyłem się o nim na historii. Pójdziemy go zobaczyć?

- Noooo - odpowiedziałam wymownie, zupełnie tak jak przed chwilą mój syn.

W Moskwie byłam razem z Piotrem w lipcu 1990 roku. U nas było już "po", u nich było rok "przed". Mam oczywiście na myśli zmianę ustroju. Przyjechaliśmy do tego miasta na zaproszenie Eliny, która była "koleżanką koleżanki szwagra kierowniczki" z zupełnie innego miasta. Nieważne. Elina była córką Rosjanki i greckiego komunisty. Już wtedy miała dorosłego syna, który był bardzo uzdolniony i śpiewał w chórze Moskiewskiego Teatru Bolszoj.

Do Moskwy jechaliśmy piętrowym autobusem Sowpoldy. Była to firma, która pierwsza wprowadziła połączenia komunikacyjne z Warszawy do Moskwy via Terespol. Ich autokary były zupełnie dobrej klasy. A przede wszystkim jechał z nami drugi kierowca, co na tak długiej trasie było bardzo potrzebne. Po drodze, bodajże w Smoleńsku, dosiadł się trzeci kierowca i wymienił tego drugiego. Pierwszy w tym czasie spał.

Wcześniej, po przyjeździe do Brześcia zostaliśmy odstawieni na kilka godzin na bocznicę, pomimo że były to już połączenia rejsowe, regularne. Jak kazała tradycja na wschodniej granicy - zostaliśmy poproszeni o opuszczenia autobusu. Weszli do niego panowie z psami i różnymi wykrywaczami niebezpiecznych materiałów i dokładnie autobus kilkakrotnie sprawdzali.. Potem pozwolono nam wejść, zająć swoje miejsca i czekać. Po kilku godzinach od strony budynku radzieckiej straży granicznej rozległ się głośny krzyk:

- Dawajtie kapitalista!

Mój 13-latek ,który prawie całą podróż spędzał z walkmenem na uszach natychmiast go wyłączył i zapytał mnie przytomnie:

- To kogoś z nas wołają?

Ale okazało się że w ten sposób zapraszają do osobistej kontroli jakiegoś Francuza, którego samochód stał w pobliżu naszego autobusu. Po dłuższym czasie "kapitalista" wyszedł z budynku mocno wzburzony. Wsiadając do samochodu, powtarzał kilkakrotne słowo "merde" , co chyba jest odpowiednikiem angielskiego "shit", a naszego...

Kiedy już nas wpuszczono na terytorium największego państwa na świecie, byliśmy bardzo szczęśliwi.

Po drodze zostaliśmy zaproszeni na obiad, był on zawarty w cenie biletu. Jechaliśmy drogą, którą Napoleon szedł na Moskwę w 1812 roku. Sama droga, jak mówili kierowcy, chyba niewiele się od tego czasu zmieniła.

-------------------------------------------------------------------------------

Czy jesteście zainteresowani ciągiem dalszym tego tekstu?


64 komentarze:

  1. Byłam w Moskwie kilka razy, za czasów ZSRR raz nawet na dłużej. Lenina nigdy nie chciałam zobaczyć, Kreml odwiedziłam Arbat odwiedziłam i to były te miejsca, które mi się podobały swoją innością.
    Czekam więc na ciąg dalszy, jestem naprawdę ciekawa Twojej opinii.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Celu... I zapraszam.
      Stokrotka

      Usuń
  2. Owszem Stokrotko, jestem zainteresowany. I to bardzo, pozdrowienia, byłą dziś Stokrotka ... ;-). No i jak wiesz w piątki mam niezły trening - schodzenie i wchodzenie kilka razy na czwarte piętro bez windy i sprzątanie ;-) . Hehe :-) . A czytając powyższy tekst - uśmiechnąłem się kilka razy :-) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie Cię zapraszam Jardianie.
      Stokrotka

      Usuń
  3. jak zwykle chętnie przeczytam to, co napiszesz i pooglądam to, co pokażesz, a na dźwięk słów "Moskwa", czy też "Rosja" nie dostaję neurotycznego dygotu, potrafię o tym myśleć bez skojarzeń z sytuacją bieżącą...
    ale wspominek tym razem nie będzie, nie byłem tam, a przejazd tranzytowy pociągiem kiedyśtam przez obrzeża ówczesnego ZSRR kompletnie się nie liczy...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za zrozumienie.
      Stokrotka

      Usuń
    2. zresztą słowo "Moskwa" pozytywnie mi się kojarzy, bo tak się nazywa pewna stara i znakomita kapela punkrockowa, która po pewnej przerwie zreaktywowała się i gra chyba do tej pory :)

      Usuń
    3. No bo cóż jest winne słowo...
      Stokrotka

      Usuń
    4. większość ludzi więcej rozumuje dyskursywnie (myśli), niż intuicyjnie (czuje), taki defekt ewolucyjny tego gatunku, stąd też ich przywiązywanie się do słów, przypisywanie im zbytnich znaczeń, stąd też się nieraz bierze u nich alergia na niektóre z nich :)

      Usuń
    5. Z drugiej strony... słowo ma znaczenie fundamentalne...
      Stokrotka

      Usuń
    6. to złudzenie, czysta, nieskalana iluzja :)

      Usuń
    7. Możliwe...

      Usuń
  4. Pamiętam ten rozdział o Moskwie i uwazam że jest bardzo ciekawy. Ale z przyjemnością raz jeszcze przeczytam.
    Marek z dziewczynami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie że się odezwałeś...
      Wyjezdzaliscie gdzieś?
      Stokrotka

      Usuń
  5. Bardzo ciekawe, opowiadaj dalej :)
    Byłem w Moskwie 2 razy, przejazdem, bardzo krótko, ponad 40 lat temu.
    Leciałem samolotem, raz była to wycieczka grupowa, na lotnisku obmacywali nasze tuby z pastą do zębów, podejrzewali, że możemy szmuglować medaliki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to będę opowiadać:-)
      Stokrotka

      Usuń
  6. Stokrotko przecież wiesz ze mogę Cię czytać beż końca!
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo chciałabym zobaczyć Moskwę. Tylko że teraz nie jest na to odpowiedni czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja bym chciał zobaczyć i poznać psiaki, które w Moskwie sobie jeżdżą metrem na luzie, tylko pytanie, czy coś się zmieniło od czasu nakręcenia filmu o nich...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. Teraz to nie miałoby sensu...
      Stokrotka

      Usuń
    3. Piotrze... nic nie wiem o tych psiakach. Jakiś film oglądałeś? Czy czytałeś o nich gdzieś?
      Stokrotka

      Usuń
    4. film był kręcony kilka lat temu, niestety tytułu nie pamiętam, a na YT nie znalazłem... rzecz polegała na tym, że w Moskwie wałęsa się mnóstwo bezdomnych psów, stowarzyszonych w stada, z ludźmi żyją w zgodzie, nie są agresywne, a niektórzy je nawet dokarmiają... atakują tylko psy na smyczy i polują na koty, które w pojedynkę czasem potrafią stać się przekąską... nauczyły się jeździć metrem i nikt ich stamtąd nie wygania... nocują za miastem, na terenie jakichś magazynów, tam też są dokarmiane, a profit jest taki, że rzucają się na obcych złodziei, więc magazyny są bezpieczne... ciekawy przypadek innej odmiany współpracy gatunków "pies - człowiek"... najzabawniejsze są ujęcia z metra, ludzie siedzą sobie na swoich miejscach, a obok psiaki rozwalone beztrosko na miejscach obok...

      Usuń
    5. Fajnie to musi wyglądać w metrze.
      Stokrotka

      Usuń
    6. wydawać by się mogło, że psy są pasażerami wyższej kategorii, bo niektóre leżały sobie na trzech miejscówkach na raz, pomijając już kwestię, że jeździły za darmo :)
      wizualnie faktycznie było to zabawne...
      rzecz jasna one nie pchały się do metra w godzinach szczytu, bo miały swoje zajęcia na mieście, to wyglądało raczej na powrót do domu po nadgodzinach...

      Usuń
    7. Ale fajnie o tym napisałeś...
      Stokrotka

      Usuń
    8. żebym tylko ten film namierzył w necie, on musi gdzieś być ;(

      Usuń
    9. MAM!!!... na razie tylko trop, ale jest chociaż fragment filu:
      https://talkingdogs.pl/czworonozni-mieszkancy-moskwy/

      Usuń
    10. https://en.wikipedia.org/wiki/Street_dogs_in_Moscow

      Usuń
    11. znalazłem już sporo materiału na ten temat, ale wciąż nie ma całego filmu, za to voila coś takiego:
      https://youtu.be/eYYQ02FErKk?si=roKs79M-WP2ZdUBM

      Usuń
    12. Dziękuję.
      Stokrotka

      Usuń
  8. Czekam na ciąg dalszy, czytam z zaciekawieniem.I u mnie zdarzało się na przejściu z Czechoslowacją być odstawionym w autobusie na boczny tor na kilka godzin gdy wracało się z Austrii czy Niemiec.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo i zapraszam na dalsze części...
      Stokrotka

      Usuń
  9. Nigdy nie byłam i pewnie już nie dotrę!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to już raczej nie...
      Stokrotka

      Usuń
  10. Witaj wrześniowo Stokrotko
    I mnie kiedyś ciągnęło do Rosji. Bardziej jednak myślałam o Petersburgu
    Pozdrawiam uciekającym już powoli latem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Petersburgu z pewnością jest piękniej.
      Serdeczności od Stokrotki

      Usuń
  11. Nigdy nie byłam w Rosji. Ani w ZSRR. I chyba juz nie będę, bo nie wierzę jakoś w zmiany na lepsze u nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja nie wierzę w te zmiany na lepsze u nich.
      Stokrotka

      Usuń
  12. Nigdy tam nie byłam i jakoś mnie nie ciągnie tam odkąd napadli na Ukrainę. Kreml z zewnątrz bardzo ładny jako zabytek architektury.

    Pozdrawiam serdecznie Stokrotko

    Kasia Dudziak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kasieńko! Teraz to chyba nikogo do Moskwy nie ciągnie.
      Stokrotka

      Usuń
  13. Byłam w onym mieście i to kilka razy. I za każdym razem marzyłam, żeby już w nim nie być. Raz to nawet cała noc przesiedziałam na Szeremietiewie, bo samolot zamarzł i nie mógł odlecieć - o godz. 22,00 wyłączyli w hali odlotowej ogrzewanie i można było uświerknąć z zimna. I nic ich nie obchodziło, że marzną ludzie. I nic, absolutnie nic mi się w tym mieście nie podobało. I ta koszmarna gigantomania, brama wejściowa do parku wysokości 5-piętrowego budynku, kilometry sklepu i jakiś kołtuński pomysł by wpierw płacić za towar a potem dopiero go odbierać. I te hotele z tymi szpiclówkami (etażnymi) na każdym piętrze. Arbat też mi się nie podobał.
    Serdeczności;)
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz Aniu że Moskwa jest partnerskim miastem Berlina...?
      Stokrotka

      Usuń
  14. Tak!
    Przyznam się, że chciałabym tam kiedyś zajrzeć. I do Petersburga... Ale oczywiście nie w obecnych okolicznościach, może kiedyś będą lepsze. Bo to mimo wszystko fascynujące miejsce.
    Kiedyś moja mama ucieszyła się, jak opowiadałam o wrażeniach z lektury "Białej gorączki" Hugo Badera, że niezachęcające - z nadzieją, że ona mnie zniechęci skutecznie.
    Mój brat kiedyś miał przesiadkę w Moskwie. Linie lotnicze wspomina jako dobre (jak porównuję jego wrażenia z moimi doświadczeniami, to Turkish czy tym bardziej Lufthansa wypadają gorzej), ale ludzie na lotnisku... sprowadzali na ziemię. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kstaszo ... z pewnością nie teraz...
      Dziękuję i zapraszam na ciąg dalszy.
      Stokrotka

      Usuń
  15. Witaj, Stokrotko.

    Moskwa urzekła mnie różnorodnością, monumentalizmem także, ale to połączenie (także architektoniczne) kultur Wschodu i Zachodu najbardziej chyba rzucało mi się w oczy.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci Leno dziękuję.
      Stokrotka

      Usuń
  16. Bardzo ciekawie się zaczyna. Proszę pisać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jasne, że proszę o ciąg dalszy, mimo że mam Twoje książki i mogę sobie ten fragment znaleźć.
    W Moskwie ani ZSRR nigdy nie byłam, ani za komuny, ani potem. Ale był moment, kiedy zaczytywałam się w "Dzieciach Arbatu" i ogólnie literaturze rosyjskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo literatura rosyjska jest wspaniala.
      Serdecznie pozdrawiam Cię Lidio.
      Stokrotka

      Usuń
  18. Stokrotko, z przyjemnością poczytam, co było dalej, bo lubię Twoje opowieści, tym bardziej, że w Moskwie nigdy nie byłam, ani też się nie wybieram ;-))
    Przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia - Anita.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Anitko i zapraszam na następne części.
      Stokrotka

      Usuń
  19. ... oj, Ty to jesteś ( taka kochana ;) ).... wzięłam z półki Twoją książkę, a tam przecież ogrody ; babci Broni i babci Marysi, no i jak tu nie przeczytać ponownie... no bo o Moskwie, to poczytam tu.... i tak właśnie minął niedzielny poranek...
    - serdeczności... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alinko... i Ty jesteś kochana !!!
      Serdeczności od Stokrotki

      Usuń
  20. Pozostaję w ciekawości...
    Byłam ale w Sankt Petersburgu, a innym razem na Ukrainie, którą przejechalam od Lwowa po Sudak nad Morzem Czarnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobzapraszam Polu na ciąg dalszy jutro.
      Stokrotka

      Usuń
  21. Oj do Rosji to bym chciała bardzo pojechać. No ale właśnie, nie jechać, bo godziny jazdy by mnie chyba zamordowały 🙈 nie wiem, jak to wygląda z lotami, a teraz ten cały cyrk... może kiedyś się uda 😁.
    Ciekawe czy oni dalej tak czule wspominają Lenina 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko zapraszam Cię na ciąg dalszy.
      Pozdrawiam.
      Stokrotka

      Usuń
  22. Ach, wspomnienia! Moje oczywiście :) Byłam w Moskwie 8 razy, pierwszy raz w 1970. Ale nigdy nie jechałam do Moskwy autobusem, zawsze albo pociąg (oczywiście z wysiadaniem i zmianą rozstawu kół) albo samolot (na Szeremietiewo). Ostatni raz byłam w Moskwie w 2001 roku. Niby już kapitalizm, ale mentalności przez 10 lat sie nie zmieni ;) I wiesz, przypomniałam sobie , że i ja byłam w Moskwie latem 90 roku, z moimi dwoma synami, parę godzin. W drodze na lotnisko Domodiedowo koniecznie chciałam im pokazać Plac Czerwony i Arbat. Byli, widzieli :) Pozdrawiam Cię serdecznie!
    w

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haniu dziękuję Ci za Twoje moskiewskie wspomnienia.
      Stokrotka

      Usuń
  23. Byłam w Moskwie 1990 roku. Mieszkałam w hotelu. Byłam oczarowana cerkwią Wasyla Błogosławionego na Placu Czerwonym a sobór Chrystusa Zbawiciela to arcydzieło architektury.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Lucjo i pozdrawiam.
      Stokrotka

      Usuń

"Obrzydliwa" Warszawska Praga - część czwarta czyli zakończenie

                                                  Stojący niedaleko  kościół Św.Floriana zwany Katedrą Praską miał stanowić przeciwwagę dla ...