Pierniki, pierniczki czy miodowniki nierozerwalnie związane są z polską tradycją świąteczną. Nie wiem jak Wy, ale ja nie wyobrażam sobie Świąt Bożego Narodzenia bez piernika.
Już prawie miesiąc minął jak zajadałam się piernikiem własnej roboty. Powiem nieskromnie, że był najlepszy z najlepszych. Ale nie zdziwię się, jeśli się ze mną nie zgodzicie twierdząc, że Wasze pierniki były dużo lepsze.
Przygotowując piernik a potem czekając aż się upiecze zaglądałam do różnych książek kucharskich i tych z wypiekami różnych słodkości aby dowiedzieć się skąd piernik się wziął. No i dowiedziałam się, że już w czasach antycznych łaskotał podniebienia starożytnych Rzymian. Wspominał pierniczki autor starożytnych ksiąg kucharskich - Apicjusz. Z tym że wtedy występowały one w formie miodowników z pieprzem.
Ale prawdziwy piernik narodził się w średniowieczu. Armeńskich mnich Jerzy z Nikopolis przebywając we Francji uczył tamtejszych zakonników sztuki pieczenia piernika. Jego piernikowa receptura rozprzestrzeniła się na całą Europę i ulegała różnym modyfikacjom.
Do Polski pierniki najprawdopodobniej trafiły w XIV wieku z Niemiec, ale prawdziwą popularność zdobyły w wieku XVIII.
Były w Polsce dwie stolice pierników: Toruń i Warszawa. Tymi toruńskimi piernikami zachwycał się nawet Fryderyk Chopin.
A w Warszawie centrum piernikarstwa było na ulicy Miodowej. Pachniała ta ulica goździkami, imbirem, kardamonem, wanilią, cynamonem i miodem.
Pierniki były kiedyś traktowane jako niemal magiczny środek leczniczy. Już w XV wieku używano ich jako lekarstwa na przeziębienia a także na inne schorzenia. Wierzono, że pierniki mają właściwości rozgrzewające, antybakteryjne, antydepresyjne a także opóźniające proces starzenia się skóry. Dlatego przepisy na pierniki można było też znaleźć w książkach medycznych. Zdrowotną wartość piernika kultywuje się m.in. w Muzeum Farmacji w Warszawie. Organizowane są tam specjalne lekcje na temat dietetycznych walorów tych pyszności.
Dzięki konserwującym właściwościom miodu pierniki długo nie ulegały zepsuciu przez co stały się obowiązkowym wyposażeniem wojskowych plecaków.
Miały też wartość magiczną. Do dziś mówi się, że jeśli świeżo upieczony piernik połamie się na trzy części po naciśnięciu środka.... to wypowiedziane w myślach życzenia całkowicie się spełnią.
Pierniki były też idealną zakąską do mocnych trunków.
A oto przepis na pierniki warszawskie z roku 1921:
" Pół garnca mąki żytniej i tyleż pszennej zrumienić i przesiać. Zagotować pół garnca miodu, wlać go do tej mąki i wybijać drewnianą łopatką, dodawszy pół funta korzeni: goździków, pieprzu, angielskiego kardamonu, skórki cytrynowej, łyżeczkę imbiru i kieliszek spirytusu, wyrabiając następnie rękami, aż ciasto odstawać zacznie, wtedy robić pierniczki, smarować piwem, układać na blachy woskiem smarowane, przystroiwszy cykatą 1*/ i migdałami i upiec..."2*/
1.*/ nie mylić z cykutą...
2.*/Jakby się komuś udało zrobić takie pierniczki to niech się pochwali, proszę...
No i jeszcze zapytam czy bardzo lubicie pierniczki...
Bardzo, bardzo lubię, chociaż Stokrotko - ostatnio muszę ograniczać rozmaite słodkości ;-). A tekst przeczytałem z olbrzymim zaciekawieniem :-) . Pozdrowienia :-) .
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, że z powodu piernika Beatka prawie się ze mną rozwiodła. Zeżarłem prawie cały i jeszcze się tego z początku wyparłem :-))
OdpowiedzUsuńI nic nie pomogły tłumaczenia że to był z mojej strony dowód uznania i miłości do niej.!!!
Marek z dziewczynami
szkoda, ze Miodowa już nie jest centrum piernikarstwa, nie pachnie imbirem i miodem, studiowałam tam :-) i uwielbiam to miejsce i okolice. UWIELBIAM. kiedyś może napiszę trochę. a ja nie umiem piec pierników w ogole nie piekę bo mam dwie lewe rączki. serio i zazdroszczę bardzo.
OdpowiedzUsuńI mnie pierniczki miło się kojarzą. Mam z nimi związane wspomnienie z czasów licealnych. Otóz zaprosiła mnie wówczas do siebie pewna sympatyczna koleżanka i poczęstowała pierniczkami własnej produkcji. Byłam nimi zachwycona. Nigdy w zyciu nie jadłam niczego tak pysznego. Wprost niebo w gębie. Poprosiłam ją zatem o przepis. Dała mi go bez problemu. Od tej pory niemal co roku wypiekam pierniczki. Wprawdzie przepis od owej kolezanki modyfikuję i ulepszam, ale jego podstawa wciaz jest taka sama. Nie mam pojęcia, co dzieje sie dzis z ową koleżanką, ale ilekroć o niej pomyslę, zaraz przychodzą mi na myśl owe cudowne pierniczki. Pierwsze i najlepsze jakie kiedykolwiek jadłam. A owa koleżanka w moim wspomnieniu pozostała wiecznie młoda a do tego pachnie miodem, cynamonem i kardamonem, jakby sama z piernika była upieczona...
OdpowiedzUsuń