Wiele lat temu podziwiałam Rio de Janeiro z lotu ptaka.
Rio de Janeiro jest otoczone wzgórzami, które wyglądają, jakby wyrastały z Atlantyku. Miasto zwane Rzeką Styczniową posiada przepiękne, piaszczyste plaże - Copacabanę i Ipanemę, wzdłuż których rosną olbrzymie palmy. Jak twierdzą autorzy wszystkich przewodników po tym mieście, nosi ono wszelkie cechy raju.
To, co jest poza plażami i to, jak wielkie są w tym mieście dzielnice nędzy i zbrodni - tego z samolotu nie widać. A o tym, że plaża Copacabana przez wiele lat była "sypialnią" dla niezliczonej rzeszy bezdomnych tego miasta, też wie niewiele osób.
Dolatując do Rio najpierw zobaczyłam słynną Głowę Cukru - Pao de Acucar. Nazwa tej góry zupełnie nie odpowiada jej kształtowi, bo wygląda jak postawiony na sztorc olbrzymi bochenek chleba. Chociaż podobno tak wyglądały kiedyś głowy cukru wytwarzane w cukrowniach. Jest to miejsce niebywale popularne. Wiedzie do niego kolejka linowa, którą wybudowano ponad 100 lat temu. Na szczycie znajdują się: restauracja, plac zabaw dla dzieci, a także amfiteatr, w którym odbywają się pokazy samby. Góra ma 396 m wysokości i jest usytuowana u wejścia do zatoki Guanabara. Wiedzie na nią wiele dróg wspinaczkowych, ale widok z niej nie jest podobno tak piękny, jak z dwóch pozostałych wzniesień.
Góra Pico da Tijuca ma 1012 m i jest porośnięta tropikalną roślinnością. Podobno można ją zdobyć pieszo w ciągu trzech godzin. Idąc - mija się Stół Cesarza - Mesa do Imperador - gigantyczny kamienny stół, na którym podobno cesarz i jego świata spożywali posiłki w czasie pikniku.
Trzecia słynna góra w Rio de Janeiro - to Cordovado, /czyli Garbus/ na której szczycie jest usytuowana statua Chrystusa.
I właśnie ten pomnik jest symbolem miasta.
Stoi on na wysokości 740m, na 7-metrowym cokole. Ma wysokość 30 metrów. Widziałam ten pomnik bardzo dokładnie, bo samolot DC-9, którym wtedy leciałam, kilka razy krążył nad nim, zupełnie tak, jakby pilot chciał abyśmy go zapamiętali.
Miałam duże szczęście, bo siedzący obok mnie mężczyzna był mieszkańcem Rio. Opowiedział mi o pomniku wiele ciekawych rzeczy. Zapisywałam sobie to wszystko, by potem po wielu latach przywołać te wspomnienia i podzielić się nimi z innymi.
W 1921 roku gdy Brazylia obchodziła setną rocznicę uzyskania niepodległości, ogłoszono konkurs na pomnik narodowy. Zwycięzcą został brazylijski inżynier i architekt Hektor da Silva Costa. Przedstawił on projekt olbrzymiej statuy Chrystusa z otwartymi ramionami. Miało to symbolizować objęcie opieką całego miasta, gest współczucia i spełnienia.
Projekt ten spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem, a pieniądze na budowę zbierano we wszystkich kościołach całej Brazylii. W ciągu dziesięciu lat statua stanęła na szczycie Corcovado.
Rzeźbiarz polskiego pochodzenia Paul Landowski spotkał się najpierw Paryżu z projektantem i tam omówiono i rozwiązano wszystkie problemy, jakie wiązały się z umieszczeniem pomnika na wierzchołku granitowego szczytu, wystawionego na działanie szkodliwych czynników atmosferycznych.
Paul Landowski wyrzeźbił w Paryżu głowę i dłonie Chrystusa. Reszta ciała została wykonana przez inżynierów i architektów. Rozmiary statuy są imponujące: głowa waży ponad 35 ton i ma 3,5 metra wysokości, każda dłoń wazy 9 ton, a odległość od końca palców jednej ręki do końca drugiej wynosi 23 metry.
Statuę przywieziono z Paryża i przed wciągnięciem jej na szczyt Corcovado obłożono steatytem. Odsłonięcie pomnika nastąpiło 12 października 1931 roku, a dokonał tego projektant oświetlenia. Trudno w to uwierzyć, ale oświetlenie włączono na jachcie, który był przycumowany w odległym o tysiące kilometrów porcie w Genui we Włoszech. Uroczystość została powtórzona w obecności papieża Pawła VI, gdy instalowano nowe oświetlenie. Trzeci raz powtórzono ją w czasie, gdy papież Jan Paweł II odwiedził Brazylię w pięćdziesiątą rocznicę czuwania pomnika nad miastem.
Nie byłam w samym Rio de Janeiro, bo jedna godzina spędzona w sali tranzytowej lotniska nie była pobytem w nim. Tranzytowa część każdego lotniska jest przecież terenem międzynarodowym albo też niczyim.
Ale widoku tego miasta z lotu ptaka nie zapomnę nigdy.
/Zdjęcia zrobił Szalony Geograf w dniu 2 lutego br./
Zdjęcia można powiększyć.
Piękne miasto, z piękną historią, wspaniałymi i różnymi ludźmi. Pozdrów Stokrotko Szalonego Geografa. Pozdrawiam i ja Stokrotkę. 30 minut na zakupach, w tym...Stokrotka. I jutro jeszcze muszę do niej iść. Ps. Platforma Bloger coś szwankuje - nie pokazuje najnowszych postów, albo coś źle wyświetla.
OdpowiedzUsuńJardianie - ja publikuję teksty co 2 albo 3 dni. Też zauważyłam że się te informacje nie wyświetlają...
UsuńTakie widoki wpisują się w pamięć na zawsze!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Szalonego Geografa!
jotka
Przekażę, albo sam przeczyta :-)
UsuńNie byłam i nie będę w Rio, ale czytałam, że lotnisko w tym mieście to jedno z najtrudniejszych technicznie lotnisk świata. A jak wiadomo to każdy start i każde lądowanie samolotu już samo w sobie trudną sztuką jest. No i nie da się ukryć, że to miasto skrajności, w którym przerażająca wprost bieda sąsiaduje z bogactwem. Przez krótki czas mieszkali w Brazylii nasi przyjaciele - na początku właśnie w Rio a potem w Sao Paulo i z wielką radością rozstali się z Brazylią po zakończeniu kontraktu.
OdpowiedzUsuńA wiesz jak trudno jest lądować w Funchal na Maderze? Pół roku temu mieliśmy tę przyjemność...
UsuńOglądałam kilka filmów dokumentalnych poświęconych właśnie "trudnym lotniskom" i moje uwielbienie dla pilotów wielkich, ciężkich maszyn wzrosło pod niebiosa. Będąc młodą nastolatką to marzyłam o pilotowaniu szybowców i chodziłam z kolegami do modelarni MDK gdzie "dłubaliśmy" modele szybowców. Byłam jedyną dziewczyną w tej modelarni. Nie da się ukryć, że zawsze miałam kompletnego świra.
UsuńI właśnie z powodu tego "świra" przepadam za Tobą i za Joasią :-))
UsuńMoje marzenie, to zobaczyć te widoki na własne oczy:)))
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci Urszulko aby się spełniło to Twoje marzenie :-)
UsuńBardzo Ci dziękuję!
UsuńPozdrowionka :-)
UsuńAle Ci zazdrościmy :-) A jeszcze bardziej Szalonemu Geografowi :-)
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Ja to tylko leciałam nad Rio de Janeiro, a Szalony Geograf to był w tym mieście dwa dni i pojechał/wszedł na Corcovado i na Głowę Cukru. I poleciał dalej...
UsuńTak, tak wygladały głowy cukru. Moja babcia mi opowiadała. :)
OdpowiedzUsuńDziekuję za wszystkie informacje :) Zdjęcia też super. :)
Bardzo proszę:-)
UsuńPozdrawiam.
Jak zawsze, wiele ciekawostek. O głowach cukru nie słyszałam. Jednak o samym Rio więcej, ale właśnie od tej niezbyt pozytywnej strony. Jakoś to miasto wywołuje wiele różnych odczuć. Niby piękne, ale ma więcej ciemnych stron.
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Witaj Agnieszko po długiej nieobecności.
UsuńMam wiadomości z pierwszej ręki - że teraz jest Rio bezpiecznie i ... nieustająco pięknie.
Och marzy mi się Brazylia, w tym Rio rzecz jasna ;-))
OdpowiedzUsuńSuper, że chociaż z lotu ptaka mogłaś podziwiać te absolutnie zjawiskowe widoki!
Pozdrawiam serdecznie...
Anita
A potem poleciałam do Buenos Aires. I tam już nie było tak pięknie chociaż też bardzo interesująco.
UsuńRio de Janeiro - Twoja relacja przypomina mi moją wizję tego miasta z czasów szkolnych a potem przyszło wiele, wiele smutnych relacji - życie w slumsach, niszczenie dorzecza Amazonki... nie mogę sobie przypomnieć czy w TV podano kiedykolwiek pozytywną informację o Brazylii:((
OdpowiedzUsuńAle karnawał w Rio de Janeiro jest jedyny w swoim rodzaju :-))
UsuńCzy mogę zapytać gdzie Pani wtedy leciała dalej z Rio?
OdpowiedzUsuńTeż Mareczek
Z Rio de Janeiro leciałam na miesiąc do Buenos Aires. A w B.A. pracowałam w firmie, która była przedstawicielem największej firmy handlu zagranicznego w której pracowałam w Warszawie
UsuńNajpiękniej położone miasta jakie widziałem:) do ciekawe Copacabana jest teraz jedna z bezpieczniejszych plaż w Rio:)
OdpowiedzUsuńWitaj Szalony Geografie - rozumiem że masz na myśli to JEDNO miasto :-)
UsuńBardzo ci zazdroszczę tego widoku Stokrotko...ja ze swoim gigantycznym strachem przed lataniem, to nie wiem czy bym zobaczyła, gdy jestę zmulona tabletami ale tak sie przekonuję powoli do wyprawy w tamte strony...
OdpowiedzUsuńa kim jest szalony geofraf, bo zdjęcia robi cudoffne
Szalony Geograf to mój młodszy syn.:-)
Usuńach jeszcze za krótko sie znamy i nie znam wszystkich aktorów spektaklu ale poznam :-)
UsuńZapraszam. Nie mam niczego do ukrycia.
UsuńCiekawe wspomnienia :).
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńPani Stokrotko znalazłam w książce "Nadal wariuję" ten tekst. Tylko trochę zmieniony i nie ma zdjęć.
OdpowiedzUsuńKasia
Kasiu - bo jak ja leciałam nad Rio de Janeiro to nie robiłam wtedy zdjęć. A te są zrobione parę dni temu.
Usuń