Czy
wiecie na co najczęściej chorują psy?
Bulteriery
– te co mają pysk podobny do świńskiego ryjka – na głuchotę.
Rottweilery
często atakuje artretyzm i osteoporoza.
Psy
o nazwie shar pei cierpią na zapalenie skóry.
Boksery
mają często nowotwory.
Mopsom
wypadają gałki oczne.
Dog
niemiecki choruje często na skręt jelit i żołądka.
Dobermana
atakują choroby serca.
Basseta
męczy zapalenie spojówek.
Bernardyn
często się przegrzewa i wywija mu się powieka.
Jamnik
– to wiadomo, że często ma urazy i zwyrodnienia kręgosłupa.
Cocker-spaniel
– zapalenie uszu.
Sznaucer
miniaturowy choruje na cukrzycę.
Chihuahua
cierpi na zapaść tchawicy.
A
owczarki szkockie i szetlandzkie /to te niższe/ chorują często na
żołądek. Często wymiotują i potem nie mają apetytu. To takie
psy jak słynna Lassie z przepięknego filmu „Lassie wróć”. A
także takie ja ta na zdjęciu wyżej. To moja Lassie. A właściwie
nasza, bo kochała nas wszystkich. A my do dziś ją wspominamy, chociaż biega po niebiańskiej łączce już prawie 10 lat. A jak odeszła to pisałam w tekście "Jej portret" w książce pt: "Zwariowałam".
Napiszecie coś o swoich pieseczkach?
Albo o koteczkach...
Albo o koteczkach...
Nasz pierwszy pies, czarno-biała suczka Saba miała dwa życia. Wpadła kiedyś pod samochód na naszych oczach, niosłam ją na rekach zwisającą jak szmacianą maskotkę. Schroniliśmy się przed burza w jakimś budynku i starszy pan polecił, by psa wykąpać, porządnie natrzeć ręcznikiem i zawinąć w koc. Czekać.Tak zrobiliśmy i pies ożył!
OdpowiedzUsuńPod koniec życia niestety Saba chorowała na serce i nerki...
Dziękuję Asiu.
Usuń-- psia miłość, jakaż prawdziwa ... wciąż wspominamy, czyż to nie nazywa się tęsknotą... nasz Nero odszedł kilka lat temu, a i ja i dzieci często o nim mówimy...
OdpowiedzUsuńKochanego pieseczka często się wspomina...
UsuńNasz Teodor jest foksterierem i jest niezwykły :) Za kilka dni kończy dwanaście lat, ale zachowuje się jak szczeniaczek, chociaż w niektórych sytuacjach już widać, że ma swoje lata. Na całe szczęście kłopotów zdrowotnych z nim nie mieliśmy i mam nadzieję, że tak zostanie.
OdpowiedzUsuńI niech tak trzyma Wasz Teodor...
UsuńNo to ja o moim Fliku- był jamnikiem karłowym.Nie chorował na kręgosłup, bo nie pozwalałam mu na chodzenie po schodach- ani w dół ani w górę. I na wskakiwanie na fotel lub kanapę- do tego celu miał zrobioną przez mego ślubnego "równię pochyłą". Był cudnym, przemądrym pieskiem, aż dziwne, że nie mówił. Rozumiał wszystko,podróżował z nami po Europie,zwiedzał wszystkie zabytki razem z nami.Był wspaniałym piesiem w podróży. Wystarczyło powiedzieć w chwili wsiadania do samochodu, że jedziemy daleko, daleko i Flik wpadał w stan hibernacji. Na postojach załatwiał swe potrzeby fizjologiczne i ciągnął z powrotem do samochodu. Uwielbiał wyprawy do lasu a na polu kopał....transzeje, łącząc ze sobą dwa kretowiska.
OdpowiedzUsuńNie był złośliwy, a gdy kogoś pokochał to kochał do końca swych dni. Był z nami 16,5 roku.Odszedł za Tęczowy Most w sierpniu 2010roku, a ja do dziś za nim płaczę.Ogromnie mi go brakuje.
Ale jego, nie jakiegoś psa.Wiem, mam świra.
Nie masz świra...
UsuńA nasze pieseczki pewnie w pobliżu gdzieś w Koniku Nowym sobie leżą...
Mój jest pod numerem BS 52, czyli część B(ta ciut pod górkę) rząd S, nr grobku 52.Oznakowanie alejki BS jest tuż przy ścieżce wiodącej w górę. Trafiam głównie dlatego, że dwa miejsca dalej leży pewna Sabcia, której wystawiono niemal grobowiec.
UsuńWiesz, że teraz jest już nowy kawałek lasu wykupiony pod psi cmentarzyk?
Wiem, wiem. Dwie moje sąsiadki też tam mają swoje pieski i mówiły mi, że teren cmentarzyka jest coraz większy.
UsuńZwierzęta chorują podobnie jak ludzie. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, a przecież 'nasze' choroby niewiele się różnią. Jestem zdeklarowaną kociarą:) Dwa lata temu pożegnałam Sprytkę, pokonał ją chłoniak nerek. To choroba atakująca młode koty, Sprytka odeszła mając niespełna 4 lata, a przecież koty żyją naprawdę długo. I tak długo miała żyć Sprytka. Dlatego to tak bolało i boli nadal...
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie ten ból Amasjo...
UsuńTwoja Lassie była piękna:) Wiem, że wiesz Stokrotko jak boli strata futrzastego przyjaciela. Książki o Sprytce nie napisałam:) ale pisałam o niej często na blogu. Jeśli chciałabyś ją poznać to zapraszam:) Od tygodnia 'wisi' u mnie notka wspominkowa o niej... Pasuje już wystukać coś nowego:)
UsuńDziękuję. Przeczytam z pewnością.
UsuńJestem kociarą, chociaż psy też bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńOstatnio w Biedronce kupiłam naszemu kotu zabawkę, stałam w kolejce do kasy i mała dziewczynka, może 5-6 lat zagadnęła mnie fachowo, czy mam w domu kotka? Bo ona też ma i bardzo kocha kotki i woli je od psów :)) Fajna ta mała :)
Co do chorób - niestety ludzie w pędzie do tworzenia nowych ras, doprowadzili do tego, że zwierzaki cierpią. Czytałam ostatnio artykuł na temat modnych do szaleństwa buldożków francuskich ... Biedne, okaleczone psiaki ...
W artykule było napisane, że w Wielkiej Brytanii weterynarze nie będą pomagali w rozmnażaniu tych buldożków ...
Pamiętam Lidio, że jesteś kociarą...
UsuńNasz Czaruś, który z wiekiem stał się Cezarem, chorował dokładnie na to, co dopadało jego panią...Najpierw się mną wspaniale "opiekował", a potem przejmował "zarazę"...I nie były to chróbska zaraźliwe (nowotwór, niewydolność płuc, przerost zastawki i arytmia serca)...Uczuciowo też byliśmy "całością"...;o)
OdpowiedzUsuńGordyjeczko - czarowaliście się nawzajem...
UsuńPosiadam pinczera miniaturę:-) Marianek (odpukać) na chwilę obecną jest zdrowym trzylatkiem;-))
OdpowiedzUsuńTo życzę mu aby zawsze był zdrowy...
UsuńJak wiesz, jestem zadeklarowaną psiarą. W rodzinnym domu zawsze mieszkały z nami psy. Moje dwa ostatnie,to bokserka Kama, wspaniała,kochająca i rodzinna sunia, zmarła dwa lata temu na raka.Od paru lat miewała niestety wysyp guzów, do czasu dało się je wycinać.To był wspaniały pies,spokojny, ułożony. Bardzo przyjazna i spokojna. Po niej nastała wielorasowa Lara. Uosobienie dobroci ale też i wulkan energii. Uwielbia pieszczoty,odwzajemnia się niezliczonymi "lizaczkami". A wnuki mają 10 letniego jamnika, to mądry pies i bardzo przywiązany do rodziny. Niestety - jak to u jamników,miewa już problemy ze wspinaniem sie po schodach. Sypia z synem otulając jego plecy całym swoim psim ciałkiem. Syn mówi: niekoniecznie wygodnie, ale baaardzo milutko, bo wygrzewa plecy i lędźwie.
OdpowiedzUsuńKocham psy,mają najpiękniejsze w świecie serca. Pozdrawiam Jagódko :)
Anusiu - bamiętam doskonale Twoją Kamę. A teraz śledzę informacje na temat Lary :-)
UsuńMiałam około 10 lat białego kota Filemona. Był głuchy, więc od samego początku kotem domowym był. Za to mogłam go swobodnie "odkurzać" odkurzaczem. Mieliśmy swoje rytuały i rozumieliśmy bez...słów ;-). Lubiłam te jesienne i zimowe wieczory, które z książką lub przed tv spędzałam "pod kocykiem i kotkiem". Trudno mi go wspominać, bo powracają horrory... Poprzez moje osobiste zawirowania, Filemon stał się również "kotem po przejściach"...W trakcie rozwodu z psychicznym szantarzystą i ciągłymi wyjazdami do ciężko chorej mamy - musiałam oddać kotka w "dobre rece"... Mam nadzieję, że ma się tam dobrze, i że jeszcze jest...(miałby około 14 lat teraz).
OdpowiedzUsuńA teraz mam ptaszka... Przez przypadek, bo obiecałam sobie żadnego zwierzaka więcej. Ale Pedra dostała moja siostra i uzgodniłyśmy, że jak któraś będzie wyjeżdżać, to druga prztuli. Gdy moja BigZus zaczęła poważnie chorować, trafił do mnie na stałe. No i mam Pedra. Papużek taki to głównie do obserwowania jest...;-). No i mam do kogo zagadać, zaświergać, a nawet zaśpiewać. Gwizdać nie umiem. I nasladowac jego akrobacji tez nie będę. Ostatnio sprytnie przewija się przez drabinkę, albo wisi głową w dół, obserwując czy ten kawałek jabłka ma odpowiedni kolor... No przepraszam... ale co to, nietoperz "cyco"? Śmieszny jest mój niebieski ptaszek, ale znowu spędza mi sen z powiek, gdy myślę o wyjeżdzie do któregoś z Żuków....
Pięknie to wszystko napisałaś Dagmaro.
UsuńSerdecznie Ci dziękuję.
:-)
A ja przez całe właściwie życie mam kundelki. Dla mnie psy rasowe są jak bastardy, wyhodowane w sposób sztuczny, to i mają problemy zdrowotne. Kocham kundelki.
OdpowiedzUsuńPodobno kundelki są najmądrzejsze i najwierniejsze.
UsuńPieski są upierdliwe! Trzeba je wyprowadzać na spacery, a głównie na mnie spada ten "zaszczytny" obowiązek...
OdpowiedzUsuńNo to masz spacery dla zdrowia Bojo...
UsuńDla zdrowia??? Ta Psica jest bardziej bojowa niż Boja... Kiboli zaczepia! (Mieszkamy blisko stadionu).
UsuńTo szacunek wśród kiboli zdobyłeś dzięki swojej Psicy...
UsuńPrzez kilkadziesiąt lat, mieszkając na wsi przyjaźniłem się z wieloma różnego rodzaju kundlami. Bardzo rzadko, gdy wymagały potrzeby, szybko z nimi goniłem do lekarza. One tymi swoimi oczkami prosiły o pomoc. Prawdziwi przyjaciele sobie nawzajem pomagają, prawda?
OdpowiedzUsuńPewnie że tak Jędrusiu.
UsuńZwierzaki nie tylko chorują jak ludzie, także kochają i czuja jak /niektórzy/ludzie. Po mojej 3miesiecznej nieobecności moja kotka Yeti przytulila pyszczek do mojej twarzy/miejsce przy miejscu/ ciesząc się moja obecnoscia, a wieczorem wskakiwala na koldre i patrząc mi w oczy czekala az zasne, dopiero wtedy sama się ukladala do snu. No i oczywiescie WSZYSTKO rozumiała. Ciagle wydaje mi się, ze się gdzies schowala, ale jej nie ma od 5 lat. Malgosia.
OdpowiedzUsuńTo smutne jak po ukochanym zwierzaczku tylko wspomnienie pozostaje...
UsuńSama nigdy nie miałam psa, ale były w rodzinie, więc wiem, że to nie tylko przyjemność, ale i obowiązek. Ludzie, biorąc szczeniaka, często o tym zapominają. Zwierzę to nie zabawka, to czująca istota. Niby nie piszę niczego nowego, ale ciągle się zdarza, że ktoś funduje sobie np. kotka, z kaprysu. Akurat jestem mimowolnym świadkiem takiej "adopcji" i serce mi się kraje, kiedy wiem, że to maleństwo ledwo co urodzone, nowa właścicielka próbowała karmić suchą karmą i zostawia na całe dni samo.
OdpowiedzUsuńSzarabajo - wiem, że nie wszyscy traktują zwierzątka dobrze i że często o nich zapominają...
UsuńNigdy nie zapomnę naszej Bellusi (west highland white terrier) . Odeszła w czerwcu ubiegłego roku.
OdpowiedzUsuńZbyt mocno przeżyliśmy jej odejście. Nie chcę już kolejnego pieska.
Serdecznie pozdrawiam:)
Rozumiem Cię Łucjo, bo ja też jużnie chcę innej psinki...
UsuńWitaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńMieliśmy bernardynka, rodowodowca z papierami i przydomkami, ale nazywaliśmy go Aris albo Motylek, bo jego gabaryty, nawet jak na tę rasę, były niezwykłe (ważył ponad sto kilo i wcale nie był zapasiony:)), więc jego ogon często "przysiadał" na niższych półkach, czyniąc totalne spustoszenie:) Był bardzo łagodny, kochał cały świat, a miłość okazywał (stając na tylnych łapach, a przednie lokując na ramionach delikwenta), próbując lizać po twarzy. Dużo czasu zajęło nam oduczenie go tego akurat objawu sympatii:)
Bernardyny mają skłonność do dysplazji, więc nie powinny poruszać się po wyślizganych powierzchniach, bo wypadanie panewek jest dla nich bardzo bolesne. Nasz tego nie doświadczył na szczęście.
A odszedł, gdy ugryzł go miejski, trawnikowy kleszcz, mimo, że stosowaliśmy profilaktycznie odpowiednie preparaty. Ale miał już prawie dziesięć lat i nie udało mu się pokonać choroby:(
Bardzo go lubiliśmy, więc mieliśmy obiekcje przed przygarnięciem kolejnego czworonoga.
Cóż...
Minęło kilka lat. Pojechaliśmy na spacer do lasu. W pewnej chwili coś zapiszczało. Moi panowie stwierdzili, że pewnie jakiś ptak, ale poszłam sprawdzić. Do drzewa przywiązana była psiunia, niewiele większa od moich rąk. To był listopad. Nie będę pisać, jak wyglądała, ale myśleliśmy, że nie przeżyje. Przeżyła. Ma na imię Łajka i jest zupełnie inna niż Motylek. Mniejsza:) A sympatię okazuje - podgryzając nas, co podobno jest charakterystyczne dla jej płci. Ma instynkt łowiecki i nie przepuści niczemu, co się rusza, począwszy od chrząszcza, a skończywszy na wronie:) W jednym tylko nie różni się od Motylka - jest pieszczochen:)
I tak sobie myślę czasami, przyglądając się, jak dokazuje, że chyba po prostu to ona miała trafić właśnie do nas:)
Pozdrawiam:)
Przecudnie to wszystko napisałaś.
UsuńSerdecznie Ci dziękuję Leno.
Jakaś rasa psów ma jeszcze cechy autystyczne. Chyba to bernardyny, ale mogę się mylić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe Karolinko.
UsuńMój nie choruje, oprócz poczucia niezaspokojonego wiecznie głodu, nic, a nic. Twardziel z niego. Buziaki.
OdpowiedzUsuńTo dobrze Paczuszko.
Usuńfaktycznie dwa rodzinne boksery umarły przez raka :(
OdpowiedzUsuńwszystkie zwierzęta chorują jak ludzie, moje koty też - Szaruś miał padaczkę, Miluś od kilku lat z cukrzycą walczy
Dobrze, że przynajmniej Milusiowi ta walka się udaje, Piękny jest, Pogłaskaj go ode mnie.
UsuńOd nas odeszło już sporo psich przyjaciół. Może kiedyś trochę więcej o nich napiszę.
OdpowiedzUsuńNapisz koniecznie Marysiu.
UsuńDziękuję że jesteś.
Otyłość!!
OdpowiedzUsuńTeż!!
UsuńMam cztery psy (w tym trzy mieszańce) i (odpukać w niemalowane) na razie nie chorują na nic. Oby było tak jak najdłużej, bo wiem ,co to znaczy cierpieć, gdy zwierzę cierpi. Miałam już w swoim życiu kilka psów i kotów. Bardzo je kochałam, do dzisiaj kocham...
OdpowiedzUsuńOlgo - naprawdę rozumiem co to jest kochać zwierzątko...
UsuńJakie przykre choroby, oby omijały je z daleka :)
OdpowiedzUsuńNiestety, pieseczki też cierpią...
UsuńChyba przez miesiąc mieliśmy czarnego pudelka, ale okazało się, że syn jest alergikiem i musieliśmy go oddać. Oczywiście Bambo, a nie syna;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
:-)
UsuńTo musiało być smutno Twojemu synowi...
Pozdrawiam
Nasz koteczek nie choruje, gdyż jest twardy, jak ... jest po prostu twardym gościem z Podlasia. Jedyne na co narzeka gŁoś (gdyż koteczek jest przeciwnego zdania), to nadwaga, ale to przecież nie choroba:)))
OdpowiedzUsuńTo macie po prostu koteczka-tłuściocha :-)))
UsuńOd urodzenia mam psy obok siebie. Niestety ich życie czasami bylo zalezne od mojego burzliwego trybu życia. Wodołaz- suka Czikita, ktora mnie wychowywala miala nowotwór, Ami-pudliczka przygarnieta przez dzieci, tez zakonczyła podobnie. Osiemdziesieciokilowy Borys z osteoporoza był po strasznych przejsciach, cierpiał a ja wyłam razem z nim. Teraz mam juz prawie slepca, 13 latka buldoga francuskiego, osiemnastolatkę "prawie" shitsu, głuchą jak pień i matkę z synem prawie owczarki.Na drugim miejscu kocham kury.
OdpowiedzUsuńWiedziałam że bedziesz miała o czym pisać :-))
UsuńWiesz, że jestem kociarą, ale mogłabym być i psiarą, gdyby nie lenistwo (bo kot jest o wiele bardziej samodzielny, mniej "pracochłonny"). Codziennie drżę o moją Szmateczkę, bo zaczęła już 17 rok życia. Odratowaliśmy ją, gdy była bezdomnym kociakiem, z kociego kataru. I odpukać, od tego czasu dzielnie trwa. Bardzo jestem do niej przywiązana.
OdpowiedzUsuńTo już bardzo dojrzała ta Twoja Szmateczka Haniu...
UsuńPrzepiękna :) Też miałam sunię owczarka collie, tylko nie tricolor a rudą. I potwierdzam, chorują na żołądek. Poza tym to bardzo mądre, ale o wrażliwej psychice psy.
OdpowiedzUsuńA teraz mam małą kundliczkę i jest alergiczką. Na szczęście nie na wszystko ;) Też jest bardzo mądra, szczególnie jeśli wie, że coś może uzyskać, uczy się wtedy nowych zadań z prędkością światła, spryciula.
Witam Cię serdecznie Dawno Cię u mnie nie było.
UsuńMyślę, że wszystkie pieseczki są mądre...
:-)
W domu rodziców były dwa psy, w różnym czasie - owczarki niemieckie. Nie chorowały, jednego ktoś otruł, a drugiego ukradli. W moim królują koty. Pozdrawiam :-D
OdpowiedzUsuńA koty to odrębna historia :-)
UsuńMieliśmy kiedyś parkę husky- Amurka i Gloria. Fantastyczni towarzysze. Amur umarł ze starości w 2010, Gloria niestety miała raka 😔😔😔 Bidula... chodziły z nami po górach tam gdzie można było psy brać. Teraz musimy poczekać aż Julka podrośnie żeby mieć pieska.
OdpowiedzUsuńCzyli wszystko przed Wami od samego początku.
UsuńCiekawy wpis. Przydatne informacje można tutaj wyszukać
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńKolejny super artykuł
OdpowiedzUsuńDziękuję:-)
UsuńŚwietny wpis
OdpowiedzUsuńDziękuję
Usuń