Czy ten kot się śmieje? Kociarzy pytam...
Mniej więcej o dwudziestej trzeciej zadzwonił telefon stacjonarny.
Dzwonił i dzwonił, bo nie chciało nam się wstać i go odebrać.
- Słucham – powiedziałam gdy wreszcie doczłapałam do aparatu.
- Cześć, Zosia mówi. Pamiętasz mnie? Pracowałyśmy kiedyś razem. Znalazłam twój telefon i dzwonię, żeby ci powiedzieć, że mąż Halinki miał nieślubne dziecko… I wyobrażasz sobie, że ona o tym nic nie wiedziała? Dopiero jak umarł, bo to stary dziad był ze dwadzieścia pięć lat starszy od niej, to zgłosiła się do niej jakaś panienka z papierem. A na tym papierze stało jak wół napisane, że on potwierdza, że jest jej ojcem.
- Halo – chciałam jej przerwać, bo chyba nie znałam żadnej Zosi ani Halinki, ani jej dwadzieścia pięć lat starszego męża, nie mówiąc o jego nieślubnej córce…
- I wiesz co tam się teraz dzieje? Halinka powiedziała, że po jej trupie, że nie będzie swoim dzieciom i wnukom od ust odejmować, że każdy może taki papierek pokazać… Ale ja myślę, że ona powinna do grafologa ten papierek oddać. Ale ta dziewczyna już sprawę do sądu oddała… A ten dziad to bogaty był, tak że dziewczyna ma o co walczyć… I nie wiadomo czy on był jej ojcem czy nie… No i nie wiadomo co to za jedna ta jej mamusia…
Odłożyłam słuchawkę, bo już wiedziałam, że to była pomyłka.
Ale…
Zatrzymałam się w pół kroku…
Wróciłam…
Otworzyłam drzwi do drugiego pokoju…
Druga Połowa siedziała na środku dywanu w otoczeniu testów, książek i różnych papierzysk i dwóch laptopów… I tak prosto z mostu, bez podchodów zapytałam:
- Słuchaj, masz nieślubne dzieci…?
- Mam – odpowiedział bardzo spokojnie.- Siedmioro. Ale ciągle zgłaszają się nowe.
- Ile???? – zapytałam przerażona.
- Jak będę miał pecha to może być i piętnaścioro. I wszystkie chcą historię albo wos zdawać… Wiesz ile będę miał roboty? Ale skąd ja mogę wiedzieć czy one są nieślubne…?
Gdy wracałam do swojego pokoju, wyciągnęłam z kontaktu wtyczkę od telefonu stacjonarnego.
---------------------------------------------------------------
/Jak się domyślacie moja Druga Połowa jest belfrem. I te jego „nieślubne” dzieci wybierały sobie przedmioty na maturę./
/Był to urywek z mojej książki pt: "Zwariowałam"./
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Takie książki znalazłam pod choinką...
Informacja o książce: "Han Kang snuje opowieść o tym, co na przekór wszystkiemu pozostaje nieskazitelne... . "Biała elegia" t...
-
Z wielką niechęcią wybrałam się do jednego z supermarketów aby kupić sobie zimowe buty. Bardzo nie lubię robić zakupów w wielkich centrach h...
-
Zgadzacie się z tym stwierdzeniem? Powracam do książki Pani Profesor Marii Szyszkowskiej. Tym ...
Wszystko w życiu zdarzyć się może. Jak dotąd do mnie żadna się nie zgłosiła. A Twoja Druga Połowa atrakcyjna, to do do WOS-u się dziewczyny "pchały". Jeśli dotąd "reklamacji" nie było, śpij Stokroteczko spokojnie. U mnie był WOP na maturze, nie zdawałem, byłem zwolniony. Serdecznie Państwa pozdrawiam, młodych dżentelmenów także. A pan kotek jest zły !
OdpowiedzUsuńDziękuję że mnie upokoiłeś Jędrusiu :-))
UsuńKomizm sytuacyjny pierwsza klasa, przypomniał mi się dowcip o góralu, który miał w każdej wsi dzieci, bo miał rower...
OdpowiedzUsuńGóral na rowerze też pierwsza klasa :-))
UsuńPamiętam, rzecz jasna :) Ale znam przypadek, kiedy to całkiem dorosła córka odszukała ojca, wbrew woli zmarłej matki. Nic co ludzkie nie jest nam obce.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam z lekką,jesienną nostalgią :)
Pewnie, że różne rzeczy się w życiu zdarzają Anusiu :-))
UsuńHihihi- do mojego ślubnego ostatnio zadzwoniła jakaś kobitka na polską komórkę w sprawie......wadliwej kołdry.Była zdumiona, że się dodzwoniła do Berlina;)))) A ja byłam zdziwiona, że mój jakieś kołdry w tajemnicy przede mną sprzedawał.
OdpowiedzUsuńNa moją polską komórkę dzwonią notorycznie jacyś "sprzedawacze" jak nie garnków to kosmetyków lub z TOPshopu.Jestem wredna, jak już się nagadają to na końcu dopiero mówię, że się dodzwonili do Berlina a ja niczego nie kupię, bo mam tu wszystko.
Ten kot to chyba chce kogoś ugryzć, pewnie za to, że ciągle są cytaty ze starych Twoich książek a nie z nowej, żeby zachęcić do jej przeczytania gdy wreszcie będzie.
Buziam;)
Jestem ZA...
UsuńKoniecznie publikuj urywki z książki, którą teraz piszesz.
Marek
Marku - a ja jestem PRZECIW
Usuń:-))
Aniu - my przecież nie znamy wcale tych swoich Drugich Połówek!!!
UsuńNic dziwnego- obaj są z tego gatunku co to "pozory mylą" i my dałyśmy się nabrać.
UsuńPocieszam się tylko myślą , że i mój się nieco nabrał a nim się ocknął to się zdążył za bardzo przyzwyczaić;)))))
Ale generalnie to udane z nich Połówki - prawda???
UsuńNo, to Ci się Stokrotko upiekło :)
OdpowiedzUsuńA ten kotek to się raczej nie śmieje - przezornie odsunęłabym palce :)
Kamień z serca mi spadł Szarbajko :-))
UsuńTo wszystko zgodne z zasadą, że żaden mężczyzna nie może powiedzieć, że nie ma nieślubnego dziecka, ani żadna kobieta, że nie jest w tym momencie w ciąży.
OdpowiedzUsuńTak myślisz?
UsuńMoże się zdażyć. Szczególnie gdy "bierze się" partnera "z przeszłością" ;-)... A kotek wygląda mi na przestraszonego raczej, co może być dotkliwe...
OdpowiedzUsuńWszystko może się zdarzyć Dagmaro...
Usuń:-)
A ja bym przygarnela to niespodziewane dziecko - po sprawdzeniu czy to nie działa wiesc o domniemanym bogatym tatusiu.A swoja droga chyba najpierw należy się upewnić czy adresat wlasciwy. Koty to tajemnicze istoty, raczej nie ujawniają emocji, a ten "uśmiech" nie wrozy nic dobrego. Pozdrawiam Malgosia.
OdpowiedzUsuńA ja nie wiem co bym zrobiła Małgosiu...
UsuńTrudno mi nawet przewidzieć...
:-)
Coś w tym jest, że nauczyciele traktują po trochu uczniów jak swoje własne dzieci. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda Karolinko.
Usuń:-)
Znajoma z czasów studenckich zaszła w ciąże, urodziła i nikomu, też synowi, nie zdradziła, kto był ojcem. Chłopak ma dziś dobrze po trzydziestce, być może nawet widuje się z tatusiem, obaj nieświadomi pokrewieństwa; nie rozumiem, nie akceptuję takiego rozwiązania.
OdpowiedzUsuńBo to jest dziwne rozwiązanie Ewo.
UsuńAle może wszystkiego nie wiesz...
Mnie Twoja notka rozbawiła do łez:), a kicia porządnie rozłościła.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam!
Bo to chyba była wesoła notka Amasjo :-))
UsuńRozbawiłaś mnie w samo południe :) A wiesz, że zapomniałam już, że miałam kiedyś telefon stacjonarny :) Wśród moich znajomych nikt takiego ustrojstwa już nie posiada. Ostatnia była moja mama, która już od lat tylko komórką się posługuje. Wracając do clue wpisu, to naprawdę trzeba mieć niepokolei w głowie, by dzwonić do kogoś o takiej porze i to z taką sprawą. Niektórzy ludzie to mają jednak nieźle pomieszane w głowach. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTelefon był z wieścią hiobową Ivo....
Usuń:-)))
:))
Usuń:-))
UsuńZ sentymentem wspominam czas, kiedy telefon stacjonarny był luksusem i jeszcze automat telefoniczny był na żetony... tak mi się jakoś na wspominki zebrało. :)
OdpowiedzUsuńBo to fajne wspomnienia są...
Usuń:-)
Uprzejmie donoszę, że ta Halinka to nie ja! U mnie wszyscy zdrowi i nieprzesadnie zamożni. ;)
OdpowiedzUsuńMiłego dzionka!
No pewnie że nie Ty.... Halinko :-)))
UsuńKot się nie śmieje, a ja już wiem jaką pierwszą książkę przeczytam, jak zacznę lepiej widzieć, czyli mam nadzieję, za jakieś trzy miesiące ;)
OdpowiedzUsuńA w ogóle, w czasach stacjonarnych ;) pomyłki były jakby codziennością, dziś jakby egzotyką :) Ostatnio Pan się ze mną chciał umówić, bo miał voucher na transport ;)
Jeśli masz na myśli książkę pt: "Zwariowałam" to nie można jej już nigdzie kupić.
Usuń:-)
...a mi taniaksiazka.pl mówi, że można :)
UsuńFaktycznie tam można kupić.
UsuńI to nawet taniej...
:)
Usuń:-)
UsuńWitaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńReakcja logiczna - lepiej zawczasu być przygotowanym;)
Pozdrawiam:)
No pewnie że tak!!!
Usuń:-)
E tam... Druga Połowa jest belfrem, nieślubne dzieci nie będą się zgłaszać, bo belfer to raczej niebogaty jest...
OdpowiedzUsuńI to jest bardzo słuszna uwaga Bojo.... Kamień z serca mi spadł.
UsuńSłyszysz ten huk?
:-))
skojarzyły mi się dwa (autentyczne) dialogi:
OdpowiedzUsuń- Przepraszam, nie ma pan jakichś drobnych?
- Mam, ale nie mam cię w dowodzie.
/najmłodszym wyjaśniam, że kiedyś do dowodu wpisywane były dzieci/...
...
- Masz jakieś nieślubne dzieci?
- Wyłącznie.
p.jzns :)...
aha... kot się nie śmieje, ani też się nie złości, jest tylko nakręcony podczas zabawy i zapewne zaraz dziabnie w ferworze tej zabawy...
UsuńSuper :-)
UsuńNigdy nie miałam kota dlatego to pytanie...:-)
Usuńpiękny tekst a zwłaszcza zakończenie . macham z Wajkowa - Dośka
OdpowiedzUsuńWitam Cię Dosiu serdecznie.
UsuńBardzo mnie cieszy Twoja wizyta.
:-)
Beautiful write up..
OdpowiedzUsuńPlease visit: http://from-a-girls-mind.blogspot.com
Thanks very much.
UsuńI will visit you soon.
:-)
Witaj Stokrotko.
OdpowiedzUsuńMieć takie powodzenie, to nie w kij pierdz....
Tylko nie każdy uczeń/uczennica są z nieprawego łoża.
Ha, ha, ha....
Pozdrawiam i zapraszam.
Michał
Dziękuję za wizytę Michale...
Usuń:-)
Mam jeszcze telefon stacjonarny. Trzymam go sentymentalnie, jednak w najbliższym czasie zrezygnuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
To może ktoś do Ciebie z jakąś ciekawą wiadomością zadzwoni...
Usuń:-)
Ech te pomyłki telefoniczne :D
OdpowiedzUsuńOstatnio pewien pan koniecznie chciał rozmawiać z Pawełkiem, który jest jego kolegą i w dodatku lekarzem. Powiedziałam szczerze, że chętnie bym Pawełka lekarza poznała, szczególnie jeśli jest neurologiem, ale z przykrością stwierdzam, że w naszym domu go niestety nie ma.
Też mam telefon stacjonarny, jakoś się ostał mimo ery komórkowej. Dobrze, że można wyciągnąć wtyczkę :)
Cudne są takie pomyłki - prawda???
UsuńJa swoich nieślubnych już nawet nie liczę!
OdpowiedzUsuńByłam tego pewna :-)
UsuńStokrotka
Wiesz Stokrotko, już od dłuższego czasu nie odbieram stacjonarnego. Powinnam z niego zrezygnować ale był w pakiecie z tv i internetem i się ten pakiet opłacał. Jak ktoś ma coś naprawdę ważnego to i tak zadzwoni na komórkę.
OdpowiedzUsuńMasz rację Iwono.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Super wpis
OdpowiedzUsuńMiło mi...
Usuń