Tekst ten dedykuję Krysi z Poznania z którą niedawno spotkałam się na Rynku Starego Miasta w Warszawie i która sprezentowała mi "Notes" Agnieszki Osieckiej
Zadzwoniła
do mnie niespodziewanie dawno niewidziana koleżanka i powiedziała,
że przyjechała, żeby pozałatwiać wszystkie sprawy. Razem z mężem
zdecydowali się na zawsze zamieszkać w Londynie, bo tam dzieci i
wnuki, no i spokojnie im się żyje, a i mężowi zaproponowano
wykłady na tamtejszym uniwersytecie. Planowała spędzić kilka dni
w Warszawie, więc chciała się ze mną spotkać i pogawędzić
Zaproponowała kawiarenkę „Rue de Paris”. Tę, przed którą
siedzi Agnieszka Osiecka.
Ulica
Francuska na Saskiej Kępie jest właściwie całkiem zwyczajna. Od
innych różni się tylko tym, że jest na niej dużo kawiarenek. A
przed kawiarenkami ogródki, w których spotykają się ludzie,
siedzą, piją kawę i… bardzo często wspominają. Przychodzą tam
wszyscy – starzy, młodzi, z dziećmi w wózkach i z psami.
Usiadłyśmy
koło Agnieszki Osieckiej.
I
zaczęło się. Mówiłam mało, raczej słuchałam…
–Całe
życie tu spędziłam – zaczęła Hania, gdy już się
wyściskałyśmy i opowiedziałyśmy o swoich dzieciach i wnukach. –
Masz pojęcie, ile tu wybitnych ludzi mieszkało? Sami artyści. Na
przykład na Francuskiej 36 mieszkała Ewa Bandrowska-Turska, ta
słynna śpiewaczka operowa; na Zwycięzców 39 – Witold
Lutosławski, przy Styki 25 przez 10 lat Jerzy Michotek, ten słynny
bard lwowski i aktor, na Elsterskiej 3 Grzegorz Fitelberg. A
niedaleko w Alei Waszyngtona mieszkał przez prawie 80 lat Jan Ekier.
Alina i Czesław Centkiewiczowie, rzeźbiarz Józef Gosławski, Wanda
Wiłkomirska, profesor Juliusz Domański, Tadeusz Baird… –
wymieniała nadal Hania.
Bo
Saska Kępa to dzielnica, w której żyły i tworzyły osoby
reprezentujące to, co najważniejsze w naszej muzyce, malarstwie,
rzeźbie, fotografii, literaturze, teatrze, filmie, architekturze i
nauce. Upodobali sobie tę dzielnicę ludzie wyjątkowi sprzed
dziesiątek lat. Teraz także ci współcześni.
Ale
symbolem tego miejsca w obecnej świadomości jej mieszkańców jest
Agnieszka Osiecka, która niedaleko mieszkała i często bywała w
pobliskich kawiarniach.
A
Hania mówiła, mówiła i mówiła…
– Nie
wiem, kiedy się zobaczymy – powiedziała mi na pożegnanie – bo
wszystko już tu zamknęłam… Chyba, że ty mnie odwiedzisz w
Londynie…
– Dobrze
Ci tam? – zapytałam.
Odwróciła
trochę głowę i powiedziała cicho:
–Tak,
ale starych drzew się nie przesadza…
Wokoło
jak oszalałe kwitły bzy i inne krzewy. Pachniała Saska Kępa…
----------------------------------------------------------------------
/Był
to urywek z mojej książki "Moje warszawskie zwariowanie"./
Pięknie dziękuję za dedykacje, za mile spotkanie.Jeżeli kiedyś uda mi się jeszcze wybrac do Warszawy to chciałabym ...na Francuską. Krysia.
OdpowiedzUsuńTo ja Ci dziękuję Krysiu.
UsuńI przepraszam, że miałam dla Ciebie tak mało czasu. Ale jak wiesz następnego dnia raniutko jechałam do sanatorium.
Napisz koniecznie jak będziesz planowała następną wizyte w Warszawie.
:-)
I kiedyś i teraz podczas czytania zrobiło mi się ckliwie.....
OdpowiedzUsuńA przy Agnieszce O. ustawiłam się w 2008 roku do zdjęcia. I całkiem fajnie wyglądamy :)
Buziaki zostawiam i przesyłam moje pięknie poranne słoneczko, Jagódko :)
Dziękuję Anusiu. Tu gdzie jestem też dziś było piękne słońce.
Usuń:-)
Lubiłam zawsze Saską Kępę, nawet w wieku przedszkolnym będąc. Lubiłam głównie za to, że na Zwycięzców mieszkała moja ukochana cioteczna babka, osoba niezwykła, a na Francuskiej miałam potem lekarkę, która mnie "namówiła" na posiadanie dziecka stawiając "mnie pod ścianą". Gdy byłam w owym wieku przedszkolnym na wprost Zwycięzców można było posiedzieć nad Wisłą na tzw. łonie natury rozłożywszy kocyk na trawie. Z chwilą gdy odeszła ciocia przestałam bywać na Saskiej Kępie- nie było po co.
OdpowiedzUsuńA Agnieszki szkoda.Dlaczego wybitni nie żyją co najmniej 200lat???
A niezależnie od mojego lubienia - Saska Kępa, jej stara część, to bardzo ładna dzielnica.
Niektóre stare drzewa świetnie znoszą przesadzenie.To jednak ten sam kontynent, tylko uśmiechów tu więcej.
Aniu - myślę, że tylko takie drzewa jak Ty - czyli hebanopodobne - bo przecież Ty twarda dziewczyna jesteś. Dobrze godom???
Usuń:-)
Tak to jest gdy człowiek nie wiadomo dlaczego słucha tylko intuicji a nie "zdrowego rozsądku".
UsuńPrzerabiam widocznie kolejny stopień wtajemniczenia.
Szkoda tylko, że zupełnie nie pamiętam poprzedniego stopnia.
Muszę sprawdzić jakie to są te drzewa hebanopodobne;)
Buziam;)
Te najtwardsze - ale nie wiem dobrze które :-)
UsuńZaczęłam czytać i się uśmiechnęłam...Poczułam zapach "zwariowania"...;o)
OdpowiedzUsuńDoczytałam zaległości...;o)
Życzenia Wam ślę nieustanne, sanatoryjnego żywota nie zazdraszczam, transakcji gratuluję...;o)
Zaginiona w "Trójkącie" Gordyjka...
(Zaścianek-Wrzosowisko-Krakusów)
Dziękuję ślicznie Gordyjeczko :-)
UsuńA nie zgub się tam na tej trasie :-)))
Pamietam ten tekst, chyba jednak nie 'dla' Saskiej Kepy, a dla zakończenia. Lata temu moi rodzice zastanawiali sie, czy by nie przeniesc sie do Wrocławia; taty nie ma od dawna, mama jest sama i schorowana, a ja kursuje między Krakowem i Wrocławiem. Nie narzekam, bo kocham to miasto, mam tu przyjaciół i znajomych, ale o ile łatwiej byłoby zapewnic opieke mamie, gdybysmy mieszkaly w jednym miescie.
OdpowiedzUsuńIkropko, nie zawsze to takie proste i w jednym mieście, bo jak pomóc, gdy ktoś wzbrania się przed pomocą, choć pomoc jest wskazana? Serce boli :(
UsuńEwo - masz duży problem...
UsuńIvo - wiem coś na ten temat, bo moja Mama tak postępowała...
UsuńStokrotko, smutne to :(
UsuńBardzo smutne. I wspomnienia sprzed prawie 10 lat nadal są smutne.
Usuń:(
UsuńIva PAS... pozdrawiam.
UsuńStokrotka
Gdy czytałam ten urywek, to wróciły wspomnienia spaceru po Saskiej Kępie i właśnie ta kawiarenka. Dziś ponownie wróciły, bo to był szczególny dla mnie czas.
OdpowiedzUsuńZ przesadzeniem bywa różnie, jedni bardziej inni w ogóle nie potrafią się przystosować do nowego miejsca i pozostaje tęsknota, niezależnie czy to jest sto kilometrów, czy tysiące...
Serdeczności :)
A tęsknota Kasiu potrafi człowieka zamęczyć.
UsuńDziękuję za to Twoje wspomnienie.
Byłem na Francuskiej dwa lata temu, czekając na gŁosia, która wtedy jeszcze pracowała w Warszawie. Czasu miałem dużo, więc połaziłem sobie w te i wewte. W dużej części było tak, jak napisałaś, ale odniosłem też wrażenie, że nawet tam rozsiadła się ta psedowarszawka z Podlasia i okolic, która musi za wszelką cenę pokazać, jak to ustawiła się w stolicy. Przepraszam Stokrotko, ale mam silną alergię na to coś i nic na to nie poradzę.
OdpowiedzUsuńNie masz za co przepraszać... możliwe że tak właśnie jest.
UsuńTakie spotkania i rozmowy od serca dają wiele obu stronom, prawda?
OdpowiedzUsuńOczywiście że tak Asiu.
UsuńStokrotko to jak nastepnym razem będę w Warszawie to zabierzesz mnie na Saską Kępę?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ela
Pewnie że zabiorę!!! :-))
Usuńpiękny fragment
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
Usuń:)
UsuńWłaśnie wróciłam od Ciebie.
UsuńPięknie tam masz...
:) wielkie dzięki
UsuńBędętam często bywać...
UsuńSensowni ludzie mogą żyć z sensem nawet w Sępopolu czy w Korszach (i tak nikt nie wie, gdzie to jest). Bezsensownym - nie tylko Saska Kępa, nawet Londyn czy Nowy Jork nie pomoże. I w Paryżu nie zrobisz z owsa ryżu.
OdpowiedzUsuńTo prawda.
UsuńMam kilka bliska osób na obczyźnie. Jedni znoszą to lepiej, inni fatalnie. Ja się zdecydowanie nie nadaję do przesadzania.
OdpowiedzUsuńA Saska Kępa ma w moim sercu na zawsze maleńkie, ale ciepłe miejsce wspomnień.
Ja też nie nadaję się do przesadzania Szarabajko...
UsuńAgnieszka Osiecka to wspaniały, choć niemy, kompan do posłuchania, co się mówi o Saskiej Kępie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Masz rację Anno.
Usuń:-)
Nie wiem czemu, łezka mi poleciała. :) :)
OdpowiedzUsuńBo to troszkę smutny tekst Jędrusiu.
Usuń:)
Mieszkańcy Saskiej Kępy protestują przeciwko budowie bloku, który powstaje na ostatnim skrawku zieleni przy zbiegu ulic Argentyńskiej i Kanadyjskiej. Nowy blok ma się znaleźć zaledwie cztery metry od ich okien i balkonów. (z dzisiejszej Gazety Wyborczej)
OdpowiedzUsuńMoże coś"wyprotestują"...
UsuńWitaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńJest Coś, co przyciąga do tych Małych Ojczyzn. Nawet jeśli nie są doskonałe, to i tak... najlepsze na świecie:)
Wiem, co piszę, ponieważ wojażuję dużo i zawsze bardzo tęsknię.
A na rozproszenie smuteczków - jedna z moich ulubionych piosenek w równie ulubionym wykonaniu:):
https://www.youtube.com/watch?v=9Y1mI0BGpRw
Pozdrawiam:)
Dziękuję - Ewę Bem też lubię.
Usuń:-)
Wszystkie mamy do siebie podobne - nie chcą ulatwic dzieciom zycia, ale "starych drzew się nie przesadza" a jeśli już trzeba to tesknota może zabic. A ja w Naleczowie zrobiłam sobie zdjecie z Prusem, a core namowie na odwiedziny u Osieckiej - w końcu napisala wspaniala Malgoske. I Malgosia serdecznie pozdrawia.
OdpowiedzUsuńWspaniała to Ty jesteś Małgosiu!!!
UsuńPrzytulam serdecznie.
:-)
Obejrzyj "Rezerwację". Manuela Gretkowska napisała książkę o miłości Osieckiej i Jerzego Giedrojcia. To dopiero numer!!!
OdpowiedzUsuńDziewczyny mówiły że kupią.
Marek z dziewczynami
Oglądałam bladym świtem.
UsuńBo też Agnieszka Osiecka niezłym numerem była. A najfajniejsze, że p.Zofia - żona - nawet się nie domyślała jak bardzo związana była Agnieszka z jej mężem...
:-)
Ulicę Francuska uwielbiam i nie nazwałabym jej całkiem zwyczajną. Drugiej takiej ulicy nie ma w Warszawie.
OdpowiedzUsuńIleż tam kawiarenek i restauracji różnych kuchni świata, a każda w innym stylu, i kto tu nie bywa. Jest też salon tajskiego masażu, pod nr 5. To na Francuskiej znajduje się kawiarnia pod parasolkami, rozwieszonymi nad stolikami, widocznymi z daleka, a pod nr 30 oraz księgarnia pod nr 15, zwana "Pod magicznymi kotami", zamieszkiwana przez cudownej urody koty.
Na Saskiej Kepie istnieje jedyna ulica w Warszawie, gdzie obok siebie są parzyste i nieparzyste numery, nosząca nazwę Plac Przymierza. Pod drugiej stronie było kina Sawa, z którym wiążę się szczególne wspomnienia. Na ich miejscu powstały apartamentowce Sawa Park z galerią handlową.
Nigdzie indziej nie spotkałam tak różnorodnej zabudowy willowej, jak na Saskiej Kępie.
Przy ul. Saskiej 109 mieszkał I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, kto dziś pamięta, że ktoś taki istniał.
Wspomniana przez Ciebie Agnieszka Osiecka mieszkała na Saskiej Kępie przy Dąbrowieckiej 25, zaś przy przy Jakubowskiej 14 mieszkali jej rodzice.
Sorry za przydługi komentarz,ale noszę w sercu ogromny sentyment do tej dzielnicy.
Bardzo serdecznie Ci dziękuję za ten komentarz.
UsuńJest bardzo wartościowy.
Pozdrawiam pięknie.
Witaj Stokrotko.
OdpowiedzUsuńSaska Kępa pochniała w maju..
Beci kempka raczej nie...
Pozdrawiam i zapraszam.
Michał
Dziękuję Michale.
Usuń:-)
Weź poczytaj sobie Anabell. Dzisiaj płacz emigracyjny jest śmieszny, za grosze jesteś w Polsce.
OdpowiedzUsuń"Wzięłam" i poczytałam. Znam Anabell osobiście i dobrze wiem dlaczego wyemigrowała.
UsuńOglądałam ten pomnik z bliska. Mam wrażenie, że Agnieszka Osiecka miała zgrabniejsze nogi. Nie takie kłody, jak te pomnikowe. :-)
OdpowiedzUsuńNogi są założone jedna na drugą więc dobrze nie widać...
UsuńCiekawe urywki z tej Twojej książki.Czekam na następne odcinki.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobało.
Usuń:-)
Ulica Francuska bardzo się zmieniła i nabrala znakomitego kolorytu. Stała się atrakcją dla mieszkancow calej Warszawy i pomnikiem dla tych, wyjatkowych którzy na niej mieszkali.
OdpowiedzUsuńTo prawda Joasiu.
Usuń