Dla Anabell
Frycek,
który miał wtedy 18 lat powiedział, że to nie on. I w ogóle był
bardzo zawstydzony i mówił, ze nie bardzo wie o co chodzi.
Bo
on wprawdzie pannę guwernantkę bardzo lubił i bardzo mu się
podobała. Ale on z nią tylko spacerował po parku. Czasami długo,
bo dobrze im się rozmawiało, ale to był tylko spacer.
Ojcem
dziecka guwernantki okazał się być kto inny. Ale Frycek został
ojcem chrzestnym maleństwa.
O
dziecku potem słuch zaginął. Szkoda, bo gdyby okazało się że
jest utalentowane to nie byłoby wątpliwości. Talenty się z reguły
dziedziczy.
-----------------------------------------------------------------------
W
neoklasycystycznym pałacu w Sannikach należącym do rodu Pruszaków
Fryderyk Chopin gościł latem 1828 roku „dla polepszenia zdrowia”.
Został tu zaproszony przez Konstantego Pruszaka który był wtedy
jednym z najlepszych przyjaciół Fryderyka. Młodsza siostra
Aleksandra zwana Olesią pobierała u niego lekcje gry na
fortepianie.
Pobyt
w Sannikach był bardzo owocny. Fryderyk ukończył tu prace nad
Triem g-moll, a także zmienił powstałe wcześniej Rondo C-dur z
utworu na fortepian w kompozycję na dwa instrumenty.
Grywał
na specjalnie kupionym dla niego fortepianie. Tak przynajmniej
twierdzą spadkobiercy rodu Pruszaków. To ten fortepian na zdjęciu.
Mówi o tym tabliczka przymocowana nad klawiaturą.
----------------------------------------------------------------------
W
ubiegła sobotę jadąc do Płocka zauważyliśmy tabliczkę z
napisem Sanniki.
Skręciliśmy
i zwiedziliśmy miejsce, które Jerzy Waldorf nazwał PLEBANIĄ. Bo
ŻELAZOWĄ WOLĘ nazwał Jerzy Waldorf KOŚCIOŁEM. Wszystko to
oczywiście w odniesieniu do Fryderyka Chopina.
------------------------------------------------------------------------
W
Pałacu w Sannikach znajduje się Europejskie Centrum Artystyczne
imienia Fryderyka Chopina. Odbywają się tu nie tylko wspaniałe
koncerty fortepianowe światowej sławy wykonawców z towarzyszeniem
recytacji poezji w wykonaniu wspaniałych polskich aktorów.
Odbywają
się tu plenery artystyczne zakończone wystawami malarstwa,
fotografii, rękodzieła artystycznego. Mają tu także miejsce
spektakle teatralne a także koncerty skrzypcowe. Niedawno
występowała tu słynna skrzypaczka młodego pokolenia Maria
Machowska.
A
pierwszy koncert fortepianowy odbył się w roku 1976. Utwory
Fryderyka grała Halina Czerny-Stefańska. Był to jednak koncert z
taśmy magnetofonowej. Pięć lat później słynna pianistka zagrała
na żywo. A towarzyszył jej Wojciech Siemion, który recytował
poezję.
Zwiedziliśmy
pałac a potem poszliśmy do parku aby obejrzeć pomnik Chopina dłuta
Ludwiki Nitschowej. Ale najbardziej zainteresował nas pomnik Frycka,
którego od guwernantki dzielił fortepian.
Prawda, że fajny?
Prawda, że fajny?
Tekst
ten dedykuję Anabell, bo ona wie prawie wszystko. Więc może
będzie też wiedziała kto naprawdę był ojcem dziecka guwernantki.???😏😊
:-)))
OdpowiedzUsuńTo ja poczekam co napisze Anabell!!!
Ela
:-)
UsuńElu - Anabell szybko nie napisze, bo po pierwsze śpi długo a po drugie to pisze lewą ręką bo prawą ma chorą.
Ale zaglądaj, zaglądaj :-)
Nie zdziwiłabym sie, gdyby wiedziała;-)
OdpowiedzUsuńCzytałam niedawno, że najnowsze badania stwierdzają niezbicie, iż talent i inteligencję dzieci dziedziczą po matce a tzw. gabaryty po ojcu...
W Sannikach nie byłam:-(
I to by się zgadzało. Bo ja niczego nie odziedziczyłam po ojcu.
UsuńJedż do Sannik!
Tej opowieści o Chopinie i guwernantce nie znałam.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba! Tak jak i pomnik.
Byłaś na koncercie Marii Machowskiej?
Serdeczności!
Niestety Halinko - nigdy nie byłam na koncercie Marii Machowskiej. Ona z reguły koncertuje poza granicami Polski.
Usuń:-)
I jak tu nie czytać Twojego bloga?
OdpowiedzUsuńSkarbnicą wiedzy jesteś!!!
Marek z dziewczynami
No chyba jednak nie jestem skoro nie wiem kto był ojcem dziecka guwernantki:-)))
UsuńImię albo nazwisko ojca dziecka zaczynało się od litery "N".
OdpowiedzUsuńNieznany?
UsuńMoje dzieci wszystkie talenty odziedziczyły po tatusiu. Jedno również wygląd. A Frycek i Guwernantka? Może naprawde tylko spacerowali...
OdpowiedzUsuńKtóż to może wiedzieć Anno???
Usuń:-)
Dziękuję, w życiu nie byłam w Sannikach! A rzeźba w sumie "frymuśna". To M33,5 też całkiem niezłe do mieszkania;)
OdpowiedzUsuńCo do dziedziczenia- babcia twierdziła, że po swoich rodzicach odziedziczyłam tylko i wyłącznie ich wszystkie złe cechy.Niestety.Taka karma.
Frycek co prawda kochał się często w różnych paniach, ale z reguły były to porywy ducha a nie ciała.Z Sand też był to związek platoniczny, choć bardzo burzliwy i w wielu publikacjach byli uważani za parę kochanków. Ci baaardzo wrażliwi,z muzyką w głowie, często mieli problemy z "konsumpcją".
Czyli .... nie wydaje Ci się żeby Frycek był tatusiem dziecka guwernantki???
UsuńPopieram Anabell - moja córka na przykład wszystko, co najgorsze, odziedziczyła po ojcu, a najlepsze - po mnie :)))
UsuńMoi synowie też wszystko co najlepsze odziedziczyli po mnie...:-)))
UsuńBył czas, że z przyjemnością rozczytywałam się w biografiach Chopina. Potem mi przeszło, bo ileż można się fascynować jedna osobą?
OdpowiedzUsuńPytanie na dziś: Czy Anabell okaże się lepsza od badań genetycznych? :)))
Jeśli ta osoba była geniuszem to można się nią zachwycać całe życie.
UsuńJa też nie jestem ojcem dziecka guwernantki! Nawet z nią nie spacerowałem po parku...
OdpowiedzUsuńBojo - to kamień z serca mi spadł :-)))
UsuńTak to bywa, wokół WIELKICH ciekawostek mnóstwo. U mnie wygląd po mamie, reszta po ojcu.
OdpowiedzUsuńTo już wszystko o Tobie wiemy Jędrusiu :-))
UsuńGwoli prawdy, z mamy też coś we mnie jest. Cech taty więcej. Byli prostymi ludźmi, do dziś są moimi autorytetami.
UsuńTo bardzo pięknie...
Usuń1. No to marnie to o młodym Chopinie świadczy - panna wyraźnie rwała się do grzechu, a jemu coś nie odpowiadało i marudził, że "niezbyt piękna". A skoro tak, to panienka z innym w krzaki poszła. Chyba, że oddała się i jednemu i drugiemu, a na tamtego wszystko zwalono. Swoją drogą - ciekawe, że nigdzie nie można znaleźć jej nazwiska.
OdpowiedzUsuń2. Stefcia Rudecka dumniej głowę nosiła, a przecież też marnie skończyła.
Pozdrawiam
ad.1 - myślę, że krzaki nie musieli iść, bo w pałacu wiele komnat było. A służba z reguły dyskretna bywała... A panna guwernantka zupełnie nieznana. I tylko w Sannikach o niej wiedzą, a wszystkie życiorysy Fryderyka jakoś o niej milczą. Ale ponętna była na tym fortepianie.
UsuńAd.2 - ze Stefci Rudeckiej nie trzeba się śmiać, bo ja płaczę przy oglądaniu Trędowatej..
:-))
Dziękuję. Tylko mogę poczytać.
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twoją obecność JanToni.
UsuńJeśli to rewelacje amerykańskich naukowców to ja w nie nie wierzę. Podobnie jak w te niewinne spacery Frycka z guwernantką;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Stokrotko:-)
Amasjo - a któż to może wiedzieć jak tam naprawdę było???
UsuńByłaś w Płocku i nie umówiłaś się ze mną na kawę? :( A o Sannikach pisałam tu: http://mojepodrozeliterackie.blogspot.com/search/label/Sanniki?m=0
OdpowiedzUsuńBo my w końcu do Płocka nie pojechaliśmy tylko do Gostynina.
UsuńBędę o tym pisać.
Dziękuję - przeczytam.
Rzeczywiście szkoda,że Fryderyk nie przekazał dalej swojego talentu. Przy fortepianie guwernantka dosyć frywolnie usadowiła się. A Fryderyk? Skromny,nieśmiały jak widać.
OdpowiedzUsuńMoże go zbałamuciła ?
Mogło coś być Anusiu :-))
Usuńjaka fajna historia, a ja jej nie znałam:)) Sanniki, muszę zapamiętać:))
OdpowiedzUsuńCzesiu - ja też tę historię dopiero w Sannikach poznałam.
Usuń:-)
O. Ciekawe. Tez nic nie słyszałam o ewentualnym romansie Frycka z guwernantką...
OdpowiedzUsuńRzeźba "fortepianowa" jest piękna. Panna frywolna. Więc może jednak?...
Może .....?
Usuń:-))
Opowieśc przednia, ale odniose sie do Twoich słów o dziedziczeniu; znam teorie, że inteligencję dziedziczy sie po matce (co mnie cieszy, w odniesieniu do syna;) - ale jak się patrzę na moich rodziców, to mam watpliwości;) to znaczy absolutnie mamie inteligencji tudzież wielu innych zalet nie odmawiam, ale widzę w sobie wiele cech ojca i jego matki, i te cechy, ku zgrozie mojej mamy, cenię sobie bardziej niż te po mamie, np. poczucie humoru, czy rodzaj sceptycyzmu, który mnie w róznych sytuacjach zyciowych ratuje.
OdpowiedzUsuńŚmiem twierdzić, Stokrotko, że też masz coś ze swojego taty, tylko niekoniecznie to akceptujesz:)
Duszę artystyczną?
Ewo - mój ojciec miał bardzo niewielki wpływ na to kim jestem.
UsuńAle - kto to może wiedzieć jak to jest???
Dziękuję Ci bardzo.
Wiem, pamiętam, miałam raczej na mysli geny:)
Usuń:-)
UsuńPani Stokrotko - ale to fajna historia!
OdpowiedzUsuńKasia
Pewnie, że fajna Kasiu.
UsuńPozdrawiam Cię najserdeczniej.
Bardzo ciekawa historia Stokrotko.
OdpowiedzUsuńO "romansie " Frycka z guwernantką nie słyszałam.
Pozdrawiam:)*
Myślę Moniko, że o tym romansie nikt nie słyszał...
Usuń:-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńProporcje jakby nieco przy tym fortepianie zachwiane:)
Ale forsująca kręgosłup pozycja przy graniu na stojąco może być jakimś tropem w dywagacjach o bezdzietności Artysty:)
Pozdrawiam:)
Któż to może wiedzieć Leno?
UsuńZ pewnością szkoda, żę Fryderyk Chopin nie pozostawił po sobie potomka. Z pewnością też byłby uzdolniony. Przecież Chopin był uzdolniony w kilku dziedzinach.
Dziękuję Ci serdecznie.
Bardzo ciekawa historia:-)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę.
Usuń:-)
Nie psujcie opinii Fryderykowi. Ojcem mógł być p. Pruszak. Inaczej wygoniłby guwernantkę. A tak ochrzcił dziecko i pewnie zabezpieczył odpowiednią sumą pieniędzy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Fryderykowi nic nie zepsuje opinii.
Usuń:-)
I Frycek i Julek byli bardzo kochliwi ,bo wiedzieli,ze sa bezplodni - prawda czy falsz -przy owczesnej wiedzy p antykoncepcji raczej prawda. Ja jestem kopia ojca, a rodzaj inteligencji po mamie, a dzieci roznnie.Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu - nie wiadomo co było prawdą.
UsuńSerdeczności.
Kochana
OdpowiedzUsuńA po co teraz dociekać. Czy to coś zmieni...
Na szczęście umysł ścisły moje dzieci mają po tacie.
Pozdrawiam milo:)
Morgano - niczego nie dociekamy. To taki trochę żartobliwy tekst.
Usuń:-)
Rozumiem:)
Usuń:-)
UsuńNo cóż, 18 lat to ten wiek kiedy hormony buzują, nie inaczej było te 200 lat temu. A z drugiej strony, gdyby się potwierdziło, że Chopin cierpiał na mukowiscydozę, to trudno byłoby, aby miał potomka, bo zmagający się z tą chorobą mężczyźni z reguły są niepłodni. Oczywiście od tej reguły zdarzają się wyjątki, ale kto to teraz sprawdzi... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKarolinko - i to też jest możliwe.
UsuńBardzo Ci dziękuję za komentarz.
Mało wiem o Chopinie, dziwki tobie trochę teraz wiem. Mam film i napewno do niego wrócę. Kiedys w Ekwadorze zrobiliśmy coś w rodzaju wieczorku zoznawczego. Na tą okazje przywiozłem z Polski butelkę Chopina. Jeden z gości rozpoznał nazwisko mówiąc, źe był to wspaniały kompozytor francuski. Nie- powiedziałem to był Polak. Nie mógł uwierzyć. Czyli coś tam zrobiłem dla ojczyzny i Frycka.
OdpowiedzUsuńMarku - myslę, że generalnie na całym świecie wszyscy są przekonani, że Chopin był Francuzem.
UsuńTo się Fryckowi "oberwało"...;o)
OdpowiedzUsuńBiedulek :-)
UsuńWitaj Stokrotko.
OdpowiedzUsuńNo cóż, Fryderyk jak każdy artysta, musiał być kochliwy.
Podobnie jak wieszcz Adam.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Ciekawe informacje na temat Fyderyka Chopina.
UsuńPOzdrowienia
Na to wychodzi Michale.
UsuńAle tak naprawdę to nic nie wiadoamo.
:-)
Dziękuję Hanno.
Usuń:-)
Wykopać obu (jak się poszuka, to i tego dziecaka się znajdzie), zrobić testy DNA i z głowy:))) PS. Cofnę się do poprzednich postów, jak się trochę obrobię z reformą:)
OdpowiedzUsuńPrzecież to takie proste!!!
Usuń:-))
Falk wiedział?
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=rbsIskon4ps
***
Bardzo możliwe :-)))
UsuńFalk(wielu Węgrów)zastanawia się:"Dlaczego mnie tu postawili?Dlatego,że jakiś Węgier nazywał się Falk?Przecież spokojnie mógłbym także stać w Warszawie obok Chopina."(Przodkowie)
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=-gLf4ElkIyQ
***
Pieseczek też się chyba nad tym samym zastanawia...
UsuńStokrotko, wg mnie, ważniejsze od tego kto był ojcem, ważne było jaką matką była Guwernantka. A dla nas nie ma to najmniejszego znaczenia, poza zaspokojeniem daleko idącej ciekawości. ;-)
OdpowiedzUsuńPewnie, że to nie jest wazne.
UsuńI to nie jest ciekawość a raczej anegdotka.
:-)
Frycek może i ojcem dziecka guwernantki nie był, jednak ona się tak w niego wpatruje, że jak to mówią "zapatrzyła się" - dziecko więc faktycznie mogło mieć talent po... Frycku :) Oj, tak sobie wymyślam, Stokrotko
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie sobie wymyśliłaś Iwono.
UsuńSerdeczności :-)
Ah jaka zapatrzona w Maestro. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPo prostu zakochana.
UsuńCiekawa historyjka z tym Fryderykiem. Nie słyszałam. Dziś nawet obejrzałam w tv film" Chopin. Pragnienie miłości". Kochały się w Fryderyku i matka i córka.
OdpowiedzUsuńWiele kobiet się we Frycku kochało :-)
Usuń