-To
może po obiedzie pójdziemy obejrzeć ten wulkan? - zapytała
babcia. - Tylko będziemy musieli uważać, bo tam jest bardzo dużo
dwutlenku węgla i podobno przy nim nawet owce zdychają. W każdym
razie nie ma tam żadnych much i robali bo nie dają rady tam wyżyć.
No i nie będziemy mogli za bardzo się schylać żeby usłyszeć jak
ziemia oddycha. Ale to dobrze, bo mnie ciągle ten kręgosłup boli…
-
Jaki wulkan? Co ty opowiadasz? – zdenerwował się dziadek. - A ile
ty dzisiaj zabiegów miałaś?
-
Już wszystkie, to znaczy pięć. To idziesz tam ze mną po obiedzie,
czy mam iść sama? I paść tam jak ta „sierotka marysia jakaś”.
I nikt nawet nie będzie wiedział gdzie padłam bo to jest 5
kilometrów od wioski… I z mapy wynika, że szlak jest tam jakiś
taki poplątany.
-
Ale to tak zaraz po obiedzie? Nie dasz mi nawet trochę odpocząć
tylko od razu mnie pogonisz???
-
Musimy wyjść wcześniej, bo przecież nie znamy drogi. No i teraz
robi się wcześniej ciemno. I żeby nas jakieś dzikie zwierzęta
nie dopadły… I od tej szosy to też ze trzy kilometry jest w jedną stronę.
-
No przecież sama mówiłaś, że tam nie ma zwierząt bo padają
przy tym wulkanie. Żebyśmy tylko my nie padli ze zmęczenia. A
wysoki ten wulkan?
-
No coś ty… z przewodnika i mapy wynika, że do tego wulkanu to
raczej w dół trzeba schodzić. A najpierw przejść mostkiem nad
potoczkiem – bredziła babcia.
-----------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------
No
i poszli. To znaczy najpierw pojechali jakimś busikiem. Ale wysiedli
za daleko, więc tym samym busikiem wrócili w to miejsce, w którym
powinni byli wysiąść godzinę przedtem. Potem szli przez jakieś
pole do drugiej szosy. I dopiero tam znaleźli ten mostek.
I te tabliczki.
"Mofeta to rodzaj ekshalacji wulkanicznych. Największym i najwydajniejszym obiektem tego typu w Polsce pod względem ilości wydobywającego się gazu jest mofeta usytuowana na dnie bagnistego potoku Złocki w Jastrzębiku w pobliżu Muszyny. Stanowi pomnik przyrody nieożywionej o rodowodzie wulkanicznym. To miejsce, gdzie ze szczelin w ziemi z charakterystycznym odgłosem wydobywa się dwutlenek węgla. Położona jest na obszarze tektonicznie związanym z licznymi uskokami skalnymi. Dzieki specyficznej budowie na powierzchnię wydobywa się gaz pochodzący z bardzo głębokich stref skorupy ziemskiej. Mofeta ta została znaleziona w roku 1938 przez prof. Henryka Świdzińskiego - geologa z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i dla uhonorowania swojego odkrywcy nosi jego imię."
Największy otwór w ziemi nazwano "Bulgotką" i postawiono nad nim daszek.
"Bulgotka" to taka szczelina wypełniona wodą, która wydaje wyraźnie bulgoczący odgłos.
Na "wulkanie" babcia z dziadkiem byli 8 pażdziernika 2018 roku. Nikogo oprócz nich tam nie było. Ani żadnej owcy, ani psa z kulawą nogą ani żadnego robala. A następnego dnia wyjechali z leżącej w Krainie Łemków Muszyny, w której przez trzy tygodnie rehabilitowali kręgosłupy i inne części ciała. Że o systemie nerwowym nie wspomnę...
-------------------------------------------------------------------------------------
P.S. Dziadek przeprasza, że nie nagrał tych bulgotów w "Bulgotce" i tych dychań w "Dychawce" ale babcia nie pozwoliła mu się za bardzo schylać...
-------------------------------------------------------------------------------------
A o Krainie Łemków autorka jeszcze nie raz będzie nudzić...
Ale się uśmiałam Stokrotko:-))
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze nudzenie!
Ela
Elu - cieszę się, że Cię rozweseliłam.
Usuń:-)
Dlaczego piszesz "babcia z dziadkiem" skoro jesteście eksploratorami?
OdpowiedzUsuńNo pewnie że jesteśmy eksploratorami.
UsuńA jednocześnie babcią i dziadkiem:-)
Bardzo fajne, proste nazwy tych "wulkanów". A to z Nich ciekawscy ludzie, tzn z babci z dziadkiem, inaczej Pani Stokrotki z Panem Drugą Połową-historykiem. Zamiast sobie odpoczywać to łażą. Zobaczyli, powdychali, dobrze, że nic się nie stało. Do rzadkości należą pobyty w sanatoriach męża z żoną razem, przecież raczej jeździ się osobno. Poważni są, odpowiedzialni, wierni przysiędze, dlatego.
OdpowiedzUsuńJędrusiu spacery i wędrówki są częścią leczenia.
UsuńPo raz pierwszy byliśmy w sanatorium razem.
Poprzednio dwa razy byłam sama.
Szczerze mówiąc nie wiedziałem, że w Muszynie jest coś takiego. Człowiek całe życie się uczy.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie dokończyć:
Usuń"...... a mimo to wcale nie umiera mądrzejszy"
Też bym poszedł na ten "wulkan" z Beatką.
OdpowiedzUsuńW końcu w Polsce wulkany to już wszystkie dawno wygasły.
A tu jeden jeszcze nie :-)))
Marek
I to jakie fajne ma nazwy - prawda???
UsuńNie byłam tam, bo w Muszynie byłam "przelotem" a do tego w zimie, gdy śnieg wszystko spowijał. Ziemię śnieg a mnie niechęć do świata.A w kilka dni potem mieliśmy "włam" do mieszkania i musieliśmy natychmiast wracać do W-wy.
OdpowiedzUsuńA ta szczawa żelazista musi mieć obrzydliwy smak;(
Biedny ten Twój mąż, nawet mu pospać po obiadku nie dałaś.
Mój to nazywa "czytaniem gazety po obiedzie".
Miłego;)
Powiem Ci więcej Aniu - mojemu mężowi trafiła się wyjątkowo wredna żona!!!
Usuń:-))
Mamy pustynie,
OdpowiedzUsuńto i wulkany.
No pewnie że tak. A koło jednej pustyni to Gordyjeczka mieszka.
UsuńNic nie wiedziałam na ten temat, a w okolicach bywam dosyć często. To się dowiedziałam. A osobiscie raczej nie odwiedzę tego ciekawego miejsca, bo mój kolega małżonek nie da się wywieść w tak odległe miejsce. No i tyle. Z tym większą ciekawością poczytałam i jeszcze poszukam coś w sieci. Buziaki ślę :)
OdpowiedzUsuńAnusiu - niewiele osób o tym "wulkanie" wie. Bo to jest daleko od centrum Muszyny. Tylko my z całego towarystwa sanatoryjnego tam byliśmy.
Usuń:-)
I ani mróweczki tam nie ma? Ptaszki nie świergolą? To chyba dziwna sceneria... Ale bardzo interesująca wycieczka :-).
OdpowiedzUsuńZ pewnością są i mróweczki i ptaszeczki, tylko trochę dalej. Po co mają narażać swoje życie???
Usuń:-)
Ojej ale wyszukalas! ciekawie wyszukalas, tez bym tam pobiegla w towarzystwie albo i bez.
OdpowiedzUsuńSwietnie , jak zwykle, opisalas przygody babci i dziadka...
Cieszę się, że Ci sie spodobało Grażynko.
Usuń:-)
Wiem już jak tam jest wizualnie, a zapachowo jak? ;)
OdpowiedzUsuńByłam nieraz w Muszynie, ale przed 1998r. Może wtedy jeszcze nie eksponowano Bulgotki i Dychawki?
A Muszynianka jest pyszna.
Zapachowo bez zmian. Wyczułabym bo ja mam bardzo wrażliwy węch.
UsuńTę Mofetę eksponowano od bardzo dawna.
A Muszynianka faktycznie jest dobra.
Ciekawe zjawisko. To takie polskie gejzery.
OdpowiedzUsuńMasz rację Anno.
UsuńAle raczej ... gejzerki...
:-)
Jakie to szczęście mieć taka polowke - nie grozi drzemka poobiednia.Fascynujace zjawisko, tylko kto o nim wie - nie każdy studiuje przewodniki.I uwaga biezaca - nie mogłam wlaczyc laptopa - mlodziutka sasiadka cos tam ponaciskala i po problemie - dla młodych to kaszka z mlekiem a stary człowiek zaraz bezradny. Pozdrawiam Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu - ja wszędzie jeżdżę z przewodnikami i mapami. I na dodatek jeszcze nowe sobie na miejscu kupuję.
UsuńSerdeczności
Nie wiem, czy to, co wychodzi przez dychawkę, to rzeczywiście oddech. Ja bym raczej stawiała na wydech z odwrotnej strony :)
OdpowiedzUsuńJa będę jednak wierzyc geologom:-))
UsuńBardziej mi się podoba to, co oni stwierdzili.
:-)
Wiesz... Optymista twierdzi, że świat stoi przed nim otworem, a pesymista po prostu wie, co to za otwór. A ja raczej z tych drugich :)
UsuńTo chyba nie jest sprawa optymizu czy pesymizmu. Tylko sprawa wiary albo niewiary.
Usuń:-)
Tak naprawdę jest to sprawa realizmu. Realista widzi świat takim, jaki on jest. A z tego tytułu musi być pesymistą...
UsuńZastanawiam się na tym co napisałaś...
UsuńA jak smakuje ta szczawa żelazista? Próbowałaś, Stokrotko?
OdpowiedzUsuńTej nie próbowałam. Ale w Muszynie jest kilka zdrojów. Ale te wody takie jakieś niesamczne są. Musiałam się zmuszać do ich picia.
Usuńczyli po kuracji kręgosłupowej nie udało się schylić, żeby oddech ziemi nagrać? słaba ta kuracja, albo kręgosłupy już w dramatycznym stanie.
OdpowiedzUsuńNiestety - kuracja kręgosłupowa przynosi rezultaty dopiero po około dwóch miesiącach.
UsuńAle powoli przynosi...
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńŚliczne nazwy - onomatopeiczne:)
I nie myślę tylko o wulkanach, ale także o szczawie żelazistej:)
Pozdrawiam:)
Też mi się podobają...
Usuń:-))
Pierwszy raz słyszę, ale dumna jestem, że i u na te wulkany są:-)
OdpowiedzUsuńAsiu - u nas naprawdę jest wszystko!!!
UsuńZnam to miejsce, kilka razy je odwiedziłem. Odgłosy można usłyszeć na filmie na YouTube lub u mnie na blogu. Faktycznie, wygląda to ciekawie a dźwięki są niesamowite. Ludowe nazwy bardzo trafnie je określają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo Ci dziękuję za odwiedziny.
UsuńI za potwierdzenie że mi się ten "wulkan" nie śnił :-)))
Byłam w Iwoniczu Zdroju i tam koniecznie trzeba dojść do Bełkotki.
OdpowiedzUsuńByłam, zaliczyłam, zobaczyłam, poczytałam o historii.
Pozdrawiam:)
Morgano - a ja nigdy nie byłam w Iwoniczu-Zdroju. Ale już wiem co zwiedzę jak tam będę.
Usuń:-)
No i poczułem się jak w domu. Mam pięć kilometrów do domu od głównej drogi. Kraina jest o charakterze wulkanicznym. Bulgotać nic nie bulgocze. Za to od czasu do czasu zatrzęsie. A jak zatrzęsie to pomruk jaki wydaje matka ziemia nawet z grzmotami nie można porównać.
OdpowiedzUsuńAle masz fajnie!!!:-))
UsuńZazdroszczę Ci.
Niesamowite miejsce..Chyba bałabym sie tam zamieszkać ..Chociaż nigdzie nie jest bezpiecznie.Babcia z Dziadkiem z pewnością wrócili szczęśliwi i naprawieni zdrowotnie☺☺Serdeczności::)
OdpowiedzUsuńDziękuję Danusiu.
UsuńBabcia z Dziadkiem są faktycznie w dużo lepszym stanie :-))
Za młodu nocowałem w Pozzuoli pod Neapolem na kempingu. Przyjechaliśmy w nocy i od razu poszliśmy spać. Ale opłatę uważaliśmy za wygórowaną, bo strasznie tam śmierdziało. Dopiero rano dogadaliśmy się z sąsiadami, że to "vulcani Solfatara". Polecieliśmy oglądać, a chwilę później wialiśmy stamtąd, aż się kurzyło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wyobrażam sobie że te siarkowe zapachy mogły Was wykończyć.
UsuńWięc dobrze, że uciekliście.
Pozdrawiam
Nie wiedziałem o tym bulgocącym i dychającym miejscu,a przebywałem w pobliżu długi okres czasu.Miałem wielu Łemków za sąsiadów.Wszyscy już odeszli,zostały ich dzieci i wnuki.
OdpowiedzUsuńOpowiadali niezwykłe historie z przed wojny i II w.św.
Ja takie Bulgotki widywałem codziennie 700 metrów pod ziemią.Byłem"metaniarzem"i dokonywałem pomiarów stężenia CH4 i CO2.Kiedyś nieopatrznie wszedłem w zagazowany obszar(CO2),wentylacja była wyłączona,nie zauważyłem(!!),dwa wdechy i gdyby nie elektrycy,którzy naprawiali wentylator to...
CO2 gromadzi się przy spoągu,CH4 pod stropem,siarkowodór wydobywał się z badawczych,odprężających otworów,które wiercono 6 metrowymi wiertłami.Wyrzut gazów i skał to jest jak tsunami.
Potworna siła.Opisałem to Internecie z okazji Dnia Górnika.
***
To rzeczywiście miałeś duże szczęście.
UsuńNo i .... ciekawy z Ciebie człowiek.
:-)
Widziałam Bulgotki w Muszynie i w Tyliczu.
OdpowiedzUsuńStokrotko, jak zwykle świetny post.
Serdecznie pozdrawiam:)
Dziękuję Łucjo.
Usuń:-)