wtorek, 30 lipca 2019
"Najbardziej snobistyczna ulica w Polsce" -
Wszyscy o niej tak mówią, ale wszyscy na nią idą. Mogą do tego miasta przyjechać tylko na godzinę, ale ulicę tę muszą przejść. A niektórzy przyjeżdżają tylko dla niej. Żeby się potem pochwalić, że byli tam, szaleli do białego rana, grali w kasynie, wódkę pili i jeszcze panienki jakieś poderwali. Albo kawalerów.
Do końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku był to główny trakt komunikacyjny miasta. Potem dopiero stał się deptakiem. Hałaśliwym i prostackim. Międzynarodowym i tubylczym. To na tej ulicy można spotkać najbardziej znane osoby. A także biedotę i wiele nieszczęścia oraz żebrzące kaleki. To tam na środku sikał kiedyś jakiś mężczyzna. Zdjęcie, które mu ktoś zrobił, „zdobiło” przez długi czas kilka tygodników. A podpis pod zdjęciem mówił, że na tej właśnie ulicy jest największe zbiorowisko prostaków.
Tam umawiają się w najdroższych lokalach bardzo bogaci ludzie. A także ci, którzy oszczędzali cały rok, aby się tą ulicą tylko przejść. Tam, w kawiarenkach spotykają się też prawdziwi turyści, aby opowiedzieć sobie, gdzie byli, jakim szlakiem doszli i jak tam było.
W dolnej części ulicy jest targ. W części górnej stoi pomnik byłego właściciela tego miasta. Hrabia August Zamojski był bardzo światłym i dobrym człowiekiem. Przy ulicy znajduje się kościół, zbudowany za pieniądze grzesznych wiernych, znane muzeum, poczta, banki, eleganckie hotele. Niedawno były też tam znane księgarnie i słynny cocktail bar.
To w nim spotkałam wiele lat temu słynnego Janosika, czyli Marka Perepeczkę. Wpadł w przerwie miedzy zdjęciami, usiadł przy jakimś stoliku i jadł lody. A że nogi miał długie, bo był wysoki, więc przez te jego nogi wszyscy przechodzili. Wyciągnął je na środek sali i nikt nie śmiał mu zwrócić uwagi. Każdy patrzył z podziwem, bo on przecież piękny był. Ten Janosik.
Na środku tej ulicy spotkałam też kiedyś koleżankę, która parę dni wcześniej tłumaczyła mi, że nie może mi oddać długu, bo jest w dołku finansowym. Udała, że mnie nie widzi. A ja zrozumiałam, na co jej były potrzebne pożyczone ode mnie pieniądze.
Tam też spotkałam „nie tego męża i nie z tą żoną”. Tym razem to ja udałam, że ich nie widzę, bo nie chciałam, żeby musieli mi się tłumaczyć, że się przed chwilą spotkali przypadkiem i z tej radości idą objęci i szczęśliwi, świata nie widząc…
Ilość prostytutek obojga płci spacerujących tą ulicą i przesiadujących całymi godzinami w tamtejszych lokalach jest niewyobrażalnie duża. Ulica nachalnego handlu, wścibskiej reklamy i blichtru. To targowisko próżności.
Ta ulica to także miejsce spotkań naprawdę zakochanych. W sobie i w najpiękniejszych górach świata. To tutaj, w jednej z zacisznych kawiarenek siedziałam z mężczyzną mojego życia pod koniec września w roku naszego ślubu. To tutaj obchodziliśmy osiemnaste urodziny starszego syna .
Na tej ulicy w nieistniejących już kawiarenkach i knajpkach suszyłam przy piecu mokre buty i kurtkę. Tu piłam nieraz grzańca i jadłam pyszne omlety z jagodami.
To o tę ulicę pytają moje wnuki.
– Pójdziemy tam? Bo tam stoi taki pan z pieskiem. I ten piesek śpiewa i gra na fortepianie. – Młodszy się cieszy.
-I tam w „Jagodzie” są najlepsze lody na świecie – dodaje Starszy. -- Oczywiście, że pójdziemy – odpowiadam, schodząc z najpiękniejszych gór świata.
Idziemy na tę ulicę z Kuźnic, z Doliny Białego albo ze Strążyskiej, z Gąsienicowej, ze wszystkich szlaków.
Nie lubię Krupówek, ale są częścią mojego życia. I dlatego o nich nie zapominam.
-----------------------------------------------------------------
/Był to urywek z mojej nowej książki pt: "Mój kraj nad Wisłą"/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Doktor od słów-ek - zakończenie
Tadeusz Boy-Żeleński pochodził z rodziny nietuzinkowej. Matka Wanda -niezwykle uzdolniona literacko przyjaźniła się z Narcyzą Żmichowską,...
-
Z wielką niechęcią wybrałam się do jednego z supermarketów aby kupić sobie zimowe buty. Bardzo nie lubię robić zakupów w wielkich centrach h...
-
Zgadzacie się z tym stwierdzeniem? Powracam do książki Pani Profesor Marii Szyszkowskiej. Tym ...
Dokladnie tak jest z tymi Krupowkami...doskonale to opisalas, tez tak mam i tez tam w koncu ide. Moje wnuczki tez maja do krupowek slabosc bo tam sie tyle dzieje, dobrze i nie tak dobrze. To sa Krupowki w koncu!
OdpowiedzUsuńI zawsze jest blisko w doliny, na szczyty, i najlepiej poza sezonem. Sezonow wakacyjnych w Zakopanem juz nie wytrzymuje...pozdrawiam i pisze na Twoj mail
Aaaa..i jeszcze to zdjecie, bardzo chce mi sie sniegu w tym duszacym upale
Usuńprosze, zarezerwuj jedna ksiazke dla mnie, nie znajduje Twego adresu mailowego
UsuńJa też tylko poza sezonem Grazynko.
UsuńI tylko po dolinkach spaceruję...
:-)
Specjalnie zdjęcie zimowe. :-)
UsuńAdres podałam pod poprzednim tekstem :rusinowa@op.pl
UsuńOdkładam 1 egz, dla Ciebie.
Umówimy się na Starym Mieście kiedyś.
Taaaaak!! dzieki, stare miasto to nie krupowki!
Usuń:-))
UsuńJaguniu,
OdpowiedzUsuńw Zakopanem rzadko bywam bo w lecie to dla mnie tylko morze, a
jesienią czy zimą to już albo za zimno, albo za deszczowo i jakoś
energii brak, żeby wybrać się na przeciwległy rejon Polski. Ale Zakopane
to dla mnie wciąż wspomnienie domku Jana Izydora Sztaudyngera, naszego
wspaniałego fraszkopisarza, stojącego tuż blisko Skoczni i napis na
nim, bo bardzo kochał to miejsce: "Skądkolwiek wieje wiatr ma zawsze
zapach Tatr". Przerobiłam sobie tę fraszkę na nasze morze, które ja z
kolei bardzo lubię, a mianowicie" Nad jakąkolwiek wodę rzucisz mnie
Boże, będzie to zawsze Bałtyckie Morze!"
Natomiast Krupówki to wciąż wspomnienie kiedy parę lat temu, gdy z
zaprzyjaźnionym gronem po latach tam się znalazłam, kupiłam, mimo, że
byłam po obiedzie, od gaździny połówkę kurczaka z rożna, który tak
pięknie i smakowicie pachniał, że nie wytrzymałam z łakomstwa i
chyłkiem jak pies, który porwał kiełbasę wynalazłam gdzieś w pobliżu za
małym blokiem ustronną ławkę i wcinałam go aż "mi się uszy trzęsły"!
Zakopane to piękne miejsce tylko żeby z czasem nie zostało za- kopane
przez nowoczesność, która wkrada się i wchodzi tam na miejsce jego
prawdziwego charakteru w architekturze i życiu górali.
Serdecznie Cię pozdrawiam jadąc za parę dni nad Bałtyckie Morze!
Ewa z Bajkowa
Ewuniu - dzięki serdeczne za fajny komentarz!!!
UsuńTo do spotkania w TPW na Nowomiejskiej pod koniec sierpnia albo na poczatku wrzesnia. Przyniosę Ci wted y 2 obiecane egzemplarze.
Ale zaglądaj do mnie jak będziesz mogła.
No i udanych wyjazdów Ci zyczę :-)
Kocham Tatry, Zakopane jednak przez te tłumy przestaje tam ostatnio jeździć. Po prostu nie da się tam po prostu spacerować. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTatrom poswięciłam wiele miejsca w pierwszej drugiej i w czwartej książce. Uważam je /a mam porównanie/ za najpiękniejsze góry świata/
Usuń:-)
O pięknie napisane!
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko.
Usuń:-)
Zgadzam się z Tobą Stokrotko. Kiedyś mnie Krupówki zachwycały, teraz z powodu tłumów przerażają.
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z Agnieszką - pięknie napisane.:)
Moc pozdrowień posyłam.
Dziękuję serdecznie Barbarosso.
UsuńWspanialy opis! Zastanawiam sie czy wytrzymam te 2 tygodnie - a do tego jeszcze trzeba doliczyc czas przesylki,trudna sprawa
OdpowiedzUsuńCaludki Malgosia
Małgosiu wytrzymaj :-)))
UsuńWraz z "rewitalizacją" Krupówki straciły swój przedziwny urok. My je nazywaliśmy "Tarło". Pewnego zimowego dnia przez najbardziej zatłoczony fragment Krupówek szła moja koleżanka, a za nią, na czworakach, rycząc wniebogłosy "mama-kup mi groszki", jej czteroletnia córeczka. Tu, w zatłoczonej nieludzko aptece pewien dyrektor ważnego instytutu wyprosił z pomieszczenia Niemca, który usiłował kupić coś bez kolejki : podszedł do niego, klepnął w ramię i użył jedynego znanego mu słówka niemieckiego: "RAUS". To na tych Krupówkach, które nigdy nie były odśnieżane, wylądowałam nagle, bez ostrzeżenia, na plecach, budząc w ludziach przerażenie- "bo tak tylko martwi padają". A obecny wygląd Krupówek jest dla mnie tragiczny.
OdpowiedzUsuńA dawno na nich byłaś?
UsuńWolę Krupówki ze wspomnień- te nieco siermiężne, bez kostki Bauma, ze starymi domami, brzydkimi i marnie zaopatrzonymi sklepami,za to z fajnymi ludźmi. Te mocno przeszklone budynki nijak mi tam nie pasują. Stare Krupówki miały duszę, były rodzajem skansenu, a teraz to jest "niewiadomoco".
UsuńI znowu się z Tobą zgadzam.
UsuńOdpiszę Ci wieczorem...
Zawsze z wielkim sentymentem wracam do Zakopanego i nie tylko dlatego, że tam się urodziłam. Ale wracam (mentalnie) do tej stolicy Tatr sprzed 50-ciu, 40-tu lat... Moje "fizyczne" ostatnie odwiedziny były rozczarowaniem tymi tłumami i komercją. Nie mogłam znaleźć "tamtego" klimatu... Z mojej bazy (Gubałówka/Ząb) schodziłam tylko by rozpocząć wędrówkę szlakiem i tuż przed wyjazdem... by kupić kapelusik góralski z piórkiem, który wisi sobie na ścianie u mnie... ;-)
OdpowiedzUsuńTo Ty Dagmaro jesteś prawie spod samiuskich Tater.
UsuńAno ;-)
UsuńWysłałąm Ci książkę.
Usuń:-)
Pięknie napisałaś o Krupówkach, każde miasto ma swój deptak , może nie tak spektakularny, ale jednak.
OdpowiedzUsuńTo prawda, ze będąc w Zakopanem nie można uniknąć Krupówek, nie da się po prostu, lepiej potraktować je jako koloryt wakacyjny.
I zaakceptowac :-))
UsuńNa Krupówkach byłam tylko kilka razy w życiu, ostatni raz 4 lata temu. Po zmroku w śniegu wyglądały bajkowo :) Interesująco o nich napisałaś!
OdpowiedzUsuńZarezerwuj dla mnie egzemplarz książki Stokrotko, jutro napiszę maila, bo dzisiaj jadę za miasto przewietrzyć się trochę :)
Mario odkladam dla Ciebie 1 egz.
Usuń:-)
Wspaniale opisałaś Krupówki. Zakopane bardzo mi się podoba, ale poza sezonem. Krupówki pełne turystów i wszechobecnej tandety, to nie dla mnie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Z Krupówkami nie mam związanych żadnych pogodnych wspomnień. Raczej za każdym razem musiałam tam być, niżeli chciałam. Bo ludzi tam ciągnie, a ja za każdym razem czułam się kosmita. Nie lubię takich uliczek.
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu O.
UsuńNiemal w każdym mieście są ulice, które darzymy sentymentem. Ta, o której piszesz ma szczegolne znaczenie dla wiekszości Polaków. Serdeczności zostawiam.
OdpowiedzUsuńMasz rację Loteczko.
UsuńDziekuję Ci serdecznie.
Chyba łatwiej byłoby opisać co się tam nie dzieje. Tez nie lubię takich zatłoczonych turystycznych szlaków.
OdpowiedzUsuńAle to nie jest turystyczny szlak tylko główna ulica-deptak Zakopanego :-))
UsuńWitaj Stokrotko Kochana
OdpowiedzUsuńJa za Krupówkami nie przepadam i staram się nie chodzić tamtędy. Wkurza mnie zgiełk tego miejsca i wszechobecny snobizm. Janosika uwielbiam z Perepeczką w roli głównej. Często wracam do tego serialu, bo ma klimat specyficzny. Klimat Pienin.
Ściskam mocno
Kasiu -wcale Ci się nie dziwię, że nie lubisz Krupówek.
UsuńSerdeczności
Mówił Ci już ktoś że wspaniale piszesz?:-)))))
OdpowiedzUsuń/Zaczęliśmy czytać/
Marek z dziewczynami
NIKT mi nie mówił!!!!
UsuńTylko Wy mi się ciągle podlizujecie :-)))
Kochana
OdpowiedzUsuńOczywiście, że chcę Twoją nowa książkę, do kompletu, powiem wtedy, że mam wszystkie:)
Pozdrawiam najserdeczniej i czekam na e-maila:)
Dziękuję Morgano - to odkładam jeden egzemplarz dla Ciebie.
Usuń:-)
Ja jeszcze nie dotarłam - coś z dzieciństwa - jak przez mgłe pamiętam, ale nie mam sentymentu i jakoś mnie nie ciągnie - ale na śnieg z przyjemnością się zapatrzyłam ;)
OdpowiedzUsuńZ pewnościa śnieg Cię ochlodzil Gabrysiu.
Usuń:-)
nie wiem, czy się przyznać... niech będzie, nie byłam:(, ale chętnie przeczytałam Twój tekst i komentarze, i nie wiem, czy chcę tam być:))
OdpowiedzUsuńCzesiu .... przecież nie ma przymusu
Usuń:-)
Jesli kiedykolwiek tam sie wybiore, to na pewno na te wspaniale lody, pyszne omlety z jagodami i, rzecz oczywista, na grzanca :)
OdpowiedzUsuńZatem do zobaczenia Jadwiniu! :)
Do zobaczenia w bliżej nieokreslonym terminie Alenko.
Usuń:-)
Fajnie to opisałaś. Może i hałaśliwe, prostackie, pełne wszystkiego... Ale jakiś urok mają :)
OdpowiedzUsuńWitaj!
UsuńMiło mi, że Ci się spodobało.
:-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńPierwszy pobyt na Krupówkach, jeszcze jako dziecko, wspominam bardzo dobrze.
Potem...
Nie gniewaj się, Stokrotko, ale - może to skutek wędrówek po innych snobistycznych ulicach czy dzielnicach - dziś wydają mi się dość zapyziałym i tandetnym traktem.
Pozdrawiam:)
Rozumiem Leno.
UsuńSerdeczności
Byliśmy z dziećmi latem,na początku lat 80-tych i zupełnie inaczej to wyglądało! Fotka z Misiem oczywiście była, a na Giewont wyjechaliśmy w gęstej mgle i nic na szczycie nie było widać! ;-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawianki!
Dziękuję i pozdrawiam.
Usuń:-)
Nie lubię Krupówek, mało tego od pewnego czasu nie lubię też Zakopanego ale kocham Tatry.Niestety nawet tam ostatnio zrobiło się tłoczno dlatego wybieram słowacką stronę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ pewnoscią w Tatrach Slowackich jest mniej turystów. Ale też są one trzy razy większe od nsszych.
Usuń:-)
Pamiętam, że byłem w Zakopanem i na Krupówkach lata temu. Z tamtej wycieczki pamietam tylko rześkie powietrze, słynnego Miśka i jednego ze sprzedawców - siedział sobie staruszek na krzesełku, a obok miał wielkie pudło ze szczeniaczkami. Żywymi i garnącymi się do wszystkich <3 Normalnie się rozpłynąłem kiedy je zobaczyłem...
OdpowiedzUsuńI wątpię w Twoją niechęć do Krupówek. Gdybyś faktycznie ich nie lubiła, nie pisałabyś o nich z takim zaangażowanym i szczegółowością ;)
Pozdrawiam i zapraszam na urodziny Buddy'ego :)
Celcie to dlatego że te Krupówki też są moje.
Usuń:-)
Pierwszy raz w Zakopanem byłem w 1964 roku.Pamiętam tą wycieczkę w czarno-białym kolorze:)
OdpowiedzUsuńKrupówki mamy w biednej Nowej Rudzie(507 miejsce w rankingu zamożności gmin i miast).Ulica Piastów w Nowej Rudzie,mało ceprów,zniknęli żebrzący Romowie,grajkowie...ale...
Nowa Ruda i okoliczne wsie mogą wkrótce stać się miejscem,
gdzie swoje domy sezonowe będą mieli znani i lubiani.
Olga Tokarczuk na swój festiwal Góry Literatury zaprasza ciekawe osobistości.Aktorów,pisarzy,znanych celebrytów.
Chodzą ci wszyscy celebryci po naszych"Krupówkach"i wzbudzają wśród mieszkańców zainteresowanie.
"A wie Pan ta i ta była widziana w takim i taki stanie,a ten aktor ubrał czapkę z daszkiem i myślał,że nikt go nie rozpozna,gdy robił zakupy w Żabce."
Zapewne część zaproszonych pójdzie wzorem Olgi Tokarczuk,która ma dom w Krajanowie i wybuduje lub kupi i wyremontuje domek letniskowy,aby wyrwać się z wielkomiejskiego szumu.
Wczoraj było tu ściernisko(karczowisko),dzisiaj mamy San Francisco:))
https://www.youtube.com/watch?v=LuDN2bCIyus
***
Henryku - pięknie Ci dziękuję za komentarz.
Usuń:-)
Stokrotko - melduję, że otrzymałam książkę.
OdpowiedzUsuńZabieram się do czytania.
Ela
Dziękuję Elu za informację.
UsuńAch.... rozmarzyłąm się <3
OdpowiedzUsuńZ powodu Tatr?
UsuńCzy z powodu Krupówek?
Pani Stokrotko dziś przyszła Pani ksiązka.
OdpowiedzUsuńAle mama zabrała i czyta cały czas.
Bardzo dziękuję Pani.
Kasia
Cieszę się Kasiu że już ją masz.
Usuń:-)
A ja znam ludzi, którzy kilkanaście lat temu pierwszy raz pojechali do Zakopanego, zauroczyli się Krupówkami, na nich zaczęli i na nich skończyli wizytę w Zakopanem. I tak jest co parę lat, nie z jakiegoś ograniczenia zdrowotnego, a z wyboru. A do Twojego postu dodam, że tak Krupówki jak i całe Zakopane są niemożebnie brudne. A przecież turyści niemałe dutki zostawiają tam, więc można by wyskrobać z miejskiej kasy na częstsze sprzątanie. Buziaczki zasyłam, Jagódko :) Ania
OdpowiedzUsuńTo prawda Anusiu że Krupówki są okropnie zaśmiecone...
UsuńSerdeczności
Witam. Może i komercja ale jednak klasyk... Ma coś w sobie - może historię... pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością historię ...
UsuńPozdrawiam serdecznie
Czytam komentarze i trochę mi wstyd, bo nigdy nie byłam w Zakopanem i pewnie nigdy nie będę. Dwa lata temu przejeżdżaliśmy przez tamte okolice i po raz kolejny stwierdziłam, że góry mnie przerażają.
OdpowiedzUsuńHalinko - wcale Ci się nie dziwię.
Usuń:-)
Czytam i czytam... Zdaje mi sie, że mam wyraźne skojarzenia, ale że Krupówki??? W życiu! Jest to jedyne miejsce w Zakopanem, które omijam, bo takie paskudne i nijakie:)
OdpowiedzUsuńAż trudno mi w to uwierzyć. Bo jednak wszyscy tam chodzą. Oczywiście są wyjątki.
Usuń:-)
A mnie jakoś nigdy nie ciągnęło na Krupówki. Za to nie pogardzę wyprawą na Giewont.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
KAROLINKO -szczerze Ci życzę zdobycia Giewontu...
Usuń:-)
Witaj już w sierpniu
OdpowiedzUsuńNie chce mi się wierzyć, że lipiec już zamknął drzwi za sobą.Teraz to już tylko będzie z górki. A ja jeszcze nie byłam na prawdziwym urlopie. Na pewno jednak na wakacyjne wędrówki nie wybiorę Krupówek, chociaż dawno tam nie byłam, ale inne równie zatłoczone uliczki.
Pozdrawiam jak zawsze przesyłając uśmiech
Ismeno - bardzo serdecznie dziękuję Ci za wizytę.
Usuń:-)