czwartek, 12 września 2019
Pielgrzym
U stóp wzniesienia stoi kamienna figura zwana Pielgrzymem Świętokrzyskim. Jest to skamieniały, pielgrzymujący kiedyś na Święty Krzyż pełen pychy rycerz. Skamieniał po tym, gdy ogłosił, że dzwony z klasztoru biją na jego cześć. Według legendy wędruje on na kolanach na szczyt, przesuwając się każdego roku o ziarnko piasku. Kiedy osiągnie cel, zakończy się jego pokuta, ale nastąpi też koniec świata. Pielgrzym na szczęście stoi w miejscu.
Góra pełniła funkcję ośrodka kultu religijnego od najdawniejszych czasów. Przypisywano jej ważną funkcję sakralną już w czasach przedchrześcijańskich. Świadczą o tym pozostałości wału kultowego, jaki w czasach Słowian oplatał szczyt na długości 2 kilometrów. Na wale od wschodniej strony archeologowie odkryli ślady palenisk. Według przekazów czczono tutaj bóstwa słowiańskie o imionach Łada, Boda i Leli. Inne ich określenia to Świst, Poświst i Pogoda. Czczono tu także Swarożyca. Jak wieść niesie odbywały się tu także wówczas sabaty czarownic. Niektórzy twierdzą, że odbywają się do dzisiaj.
Przed wiekami w łysy, niezalesiony wierzchołek często uderzały pioruny. Dawni Słowianie uważali, że za ich sprawą szczyt promieniuje mocą, która emanuje na całą okolicę. Te przypuszczenia zostały niedawno potwierdzone przez liczne badania radiestezyjne – na szczycie Łysej Góry promieniowanie przekracza poziom 50 tysięcy jednostek Bovisa (promieniowanie neutralne to 6500 jednostek). W XII wieku przyszli chrześcijańscy mnisi i założyli tu opactwo Benedyktynów. I zanim Jasna Góra stała się głównym ośrodkiem pątniczym w Polsce, nasi przodkowie pielgrzymowali właśnie do klasztoru oo. Benedyktynów na szczycie Łysej Góry.
Opactwo przyjęło nazwę Święty Krzyż, prawdopodobnie od relikwii w nim przechowywanych. Relikwiarzowi zawierającemu pięć drewienek z krzyża, na którym umarł Chrystus, oddawali cześć przybywający tu prości ludzie i królowie. Sam Władysław Jagiełło był tu podobno siedem razy. Klasztor i kościół były wiele razy niszczone przez najazdy pogańskich Litwinów i Tatarów oraz pożary. Obecna świątynia powstała na początku XIX wieku, zaledwie na kilka lat przed kasatą opactwa przez władze rosyjskie w 1819 roku. Klasztor opustoszał, ale przez cały okres zaborów przybywały na Święty Krzyż pielgrzymki. Miały one często charakter patriotyczny, bo część klasztoru została przeznaczona przez rosyjskiego zaborcę na więzienie. Było ono wtedy uważane za najcięższe w Polsce i określane mianem „polskiego Sachalina”.
Od 1936 roku opactwem, które składa się z klasztoru, przylegającego doń kościoła Świętej Trójcy i dobudowanego od zachodu skrzydła, zajmują się księża oblaci. W dawnym więzieniu mieści się Muzeum Przyrodnicze Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Łysa Góra, na której znajduje się klasztor, to jedno z dwóch największych wzniesień Gór Świętokrzyskich.
Byliśmy tam wiele lat temu. Weszliśmy na Święty Krzyż od miejscowości Święta Katarzyna, w której mieszkaliśmy przez dwa tygodnie w domku campingowym. Szliśmy z synami, którzy mieli wtedy 7 i 12 lat.
Przeszliśmy całe Łysogóry, które są najwyższym pasmem Gór Świętokrzyskich, w ciągu jednego dnia. Ale tuż pod klasztorem na Łysej Górze młodszy syn zbuntował się i powiedział, że nie będzie w żadnym muzeum oglądał robaków. I nie dał się namówić na oglądanie różnych żuków, chrząszczy i chrabąszczy w gablotach Muzeum Przyrodniczego Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Pozostał przed budynkiem i grzecznie na nas czekał. A robaki były wyjątkowo urodziwe, były to największe okazy różnych żuków nie tylko z terenu Polski.
--------------------------------------------------------------------------
/Był to urywek z mojej książki pt: "Mój kraj nad Wisłą"./
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Takie różności - część druga
A tu z drugim wnuczkiem który teraz jest uczniem 2 -giej klasy liceum. To jego nazwałam Pytalskim. Ciąg dalszy różności: 1. Pierwszy biały...
Znam osobiście kamiennego pielgrzyma i legendę o jego wędrowaniu. Ciekawe, dlaczego nie obracają się w kamień "bogowie" współczesnego świata, od Rydzyków i papieży poczynając, a na naszym rządzie kończąc. Im to dopiero biją dzwony! :))
OdpowiedzUsuńNo właśnie..... - dlaczego???
UsuńŚwięta prawda
UsuńBo mamy takie, a nie inne społeczeństwo. A rządzący dobrze o tym wiedzą i inwestują w to, podrzucając mu "plusy" i nazywając "solą tej ziemi" ewentualnie "prawdziwymi Polakami".
UsuńW takim razie kłania się totalna podróba Polki :)
UsuńDziękuję Agato.
UsuńAnabell - to prawda, ale przede wszystkim okropnie nami manipulują. A podatne na manipulację są wszystkie narody.
UsuńFrauBe - nie rozumiem - kto ma być tą totalną podróbą Polki...
UsuńNo - ja :) Bo trudno mnie nazwać "prawdziwą Polką" w świetle tego, co napisała Anabell :)
UsuńTeraz rozumiem.
UsuńTak jest to ciekawe i wazne miejsce nie tylko dla Polaków, ale też dla Słowian. Kilka lat temu pojawił się na YouTube taki filmik jak ochotnicy penetruja podziemia koło tego klasztoru (ale gdzie dokładnie to nie jestem pewna) i odkryli katakumby - było też stwierdzenie, że są leżą tam dawni przywódcy Slowian. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńKrystyno - bardzo Ci dziękuję za wiadomość o tych katakumbach...
Usuń:-)
Byłam kilka razy w Górach Świętokrzyskich, ostatnio w latach 90-tych. Pamiętam Klasztor na Świętym Krzyżu a z pamiątek czarownicę na miotle, którą dostałam w prezencie. No i długo nie mogłam odgadnąć, dlaczego ????
OdpowiedzUsuńBuziaki Jagódko zostawiam :)
Anusiu - toż jasne jak słońce, że tam Baby Jagi na miotle latają :-))
UsuńTo ja się ze wstydem przyznam...Nie byłam !! ;o) Ale już od pięciu lat się wybieram...;o)
OdpowiedzUsuńJak się wreszcie wybierzesz to koniecznie mi o tym zamelduj!!!
UsuńDopóki nie przeczytalismy Twojej książki myśleliśmy że Polskę znamy bardzo dobrze. Chociaż jak wiesz staramy się ją zwiedzać. Ale życia nie starczy więc taki osobisty przewodnik to wielki skarb.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
Marek z dziewczynami
Dziękuję za dobre słowo.
Usuń:-)))
W Świetym Krzyżu i w Górach Świetokrzyskich byłam pewnego ciepłego września. Czarownic nie widziałam, ale klasztor tak. Trochę się oburzalam, że podejście pod klasztor zostało oszpecone licznymi sakralnymi obiektami typu kamień z dedykacją, jakiś krzyż czy stacja drogi krzyżowej. Można było postawić je dyskretniej z boku. Jednak sam klasztor zwiedziłam i zrobił na mnie pozytywne wrażenie, szczególnie część, w której zachowano cele więzienne. A Emeryk to już oczywisty symbol tego miejsca.
OdpowiedzUsuńDziękuję Zielonapiranio za te wspomnienia.
Usuń:-)
Łysych Gór jest bardzo wiele w Polsce pod tą właśnie nazwą. Słyną z legend o sabatach czarownic i jest w tym dość sporo prawdy. Nazywano te zakątki także miejscami mocy, co jak piszesz, radiesteci potwierdzili (nie tylko tu). Podobne miejsca mocy (i kultu) znajdują się na wielu wyżynach, wzniesieniach itd. Miejsca mocy przejęły okoliczne parafie, budując tam swoje świątynie i kapliczki, nadal kultywując stare obrzędy, ale już pod nową szatą, bo liturgiczną z metką krzyża. W skład tego należy także oddawanie czci relikwiom.
OdpowiedzUsuńTu przyklasnę Frau Be, czekamy aż Rydzyk skamienieje. :)
Rydzyk nie skamienieje... na odwrót - pewnie niedługo zacznąmu stawiać pomniki...
UsuńAutorka książki MÓJ KRAJ NAD WISŁĄ zwiedziła kawał świata, zna kilka języków, ale jej czwarta książka opowiada o Polsce. Opowiada w niej o miejscach znanych, mniej znanych i czasem o prawie nieznanych, ale opowiada tak, jakby za każdym razem odkrywała coś zupełnie nowego, co dostrzegła tylko ona. Zaciekawia czytelnika tajemniczością różnych zakątków kraju, zwraca uwagę na piękno krajobrazu, ale też na detal architektury czy dzieła sztuki.
OdpowiedzUsuńKiedy opowiada o Kościele Mariackim w Krakowie, a głownie o ołtarzu Wita Stwosza, akcentuje widok rąk Matki Boskiej. To się zapamiętuje. Tak jest celnie.
Dworek w Bronowicach, jako miejsce pomysłu i akcji "Wesela" Wyspiańskiego, co jest powszechnie znane, uzupełnia własnymi spostrzeżeniami.
I podobnie opowiada o mniej znanych miejscowościach. O Tykocinie, Orońsku, Łowiczu, Kozirynku, Mielniku, Wąchocku. Przybliża nam je, ubarwiając lokalną legendą, humorem, przewrotnym opisem lub skrywając znaną nazwę miejscowości pod niegdysiejszą, zapomnianą. Autorka bawi nas dowcipem nie tylko w rozmowie z najśmieszniejszym sołtysem Wąchocka, ale ją samą też cechuje subtelny humor. Ale nie tylko bawi, lecz przekazuje sporo rzetelnej wiedzy historycznej o danym zabytku, ruinach czy mieście. Kiedy opowiada o dużych miastach nie porywa się na opowiadanie o wszystkim po kolei, ale wybiera jedno najciekawsze miejsce i robi to po swojemu - zaciekawia spojrzeniem subiektywnym. Przemyca tu i ówdzie nazwiska wielmożów, za sprawą których to coś powstało i było przebudowywane, ale kto by tam spamiętał. Jednak wiedzieć trzeba. Podaje też daty i liczby, np. wysokość obiektu, ale tym nie zamęcza. Tak! Nie zanudza erudycją, a podaje jakby od niechcenia i z wdziękiem.
Tą książkę powinno się czytać z mapą Polski, dużą kartką papieru i czymś do pisania, żeby na mapie podkreślać opisywane w książce miejscowości, a na kartce - ciekawostki, jakie warto w tej miejscowości zobaczyć. Nie tylko zobaczyć, a często, wstępując po zwiedzaniu śladami autorki do wspomnianej przez nią kawiarni, barku czy restauracji, skosztować to, czym ona się w tym miejscu zajadała. Bo ta książka działa nie tylko na nasze oczy, uszy (koncerty w Żelazowej Woli i nie tylko), ale i podniebienie. I na nogi też. Moje już się buntują na tyle chodzenia. A szczególnie, gdy chodzi o górskie wspinaczki. Jednak autorka jest niezmordowana. Po górach też się wspina, ma nawet odwagę wpadać tam w śnieg po pas i wyżej. Nie dysponując samochodem, jeździ po kraju pociągami, autobusami, i co wprost jest niewiarygodne, zamiast się w wolny dzień wyspać, ona o godzinie 8.02 wsiada już do pociągu, by zawiózł ją do wybranej mieściny. A przecież jeszcze z domu musiała dojechać czymś do pociągu. Użyłam przed chwilą słowa: "mieścina", co może umniejsza rangę niejednej miejscowości, ale miasteczkiem autorka nazywa to jedno - jej ulubiony Kazimierz.
Koniecznie trzeba podczas czytania tej książki notować, gdzie jakie ciekawostki, detale się znajdują, żeby tam dotrzeć. Warto przecież wiedzieć, gdzie jest trójkątny rynek, muzeum im. Toni Halika, muzeum instrumentów ludowych? Tak, dobrze wiedzieć, co to mazanki czy burczybasy i jak to jest z tym Kozirynkiem? Nie zaszkodzi nawet mieć świadomość, gdzie i jak żyją u nas ci najbogatsi? Mnie zainteresowały bliższe informacje o Hulce-Laskowskim, bo spotykałam to nazwisko w przedwojennych czasopismach kulturalnych, a za naszych czasów do powszechnej wiedzy docierało zaledwie w kontekście jego przekładu Szwejka.
Ale najważniejszy jest bijący z tej książki zachwyt dla naszej ziemi ojczystej, dla jej przepięknych krajobrazów, przyrody, architektury, historii i ludzi tu żyjących. Ta książka podbudowuje nasz patriotyzm.
Krystyna Habrat
Krystyno!
UsuńBardzo, bardzo serdecznie Ci dziękuję za wspaniałą opinię o mojej książce.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
I ja tam byłam jakąś wiosną, kilka lat temu. Wyjątkowe miejsca, ciekawe szlaki. I pogoda była fenomenalna wówczas. Pamiętam ten czas... Bardzo ciekawy post Stokrotko. Gratuluję wydanych książek! Pozdrawiam Cię serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję "Polu" i czekam na informację.
Usuń:-)
W przyszłym roku Góry Świętokrzyskie będą miejscem moich wędrówek. Znam je dość dobrze, ale warto wracać i taki właśnie mam plan.
OdpowiedzUsuńEwo - koniecznie ten plan zrealizuj. Powodzenia :-)
UsuńNie tylko ten fragment jest ciekawy-cala ksiazeczke czyta sie jak zbior dziwow tego pieknego kraju.A sabaty czarownic nadal sie odbywaja!!!/poprzedni komentarz sie nie przebil/Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu - ale ten komentarz już się przebił i wszystko jest SUPER.:-)
UsuńPiękne miejsce i bogate w przeszłość. O Kamiennym Pielgrzymie pisał Herling-Grudziński, więc i z literatury go pamiętam.
OdpowiedzUsuńNo tak - Ty masz tyle wiadomości że mało kto może Ci zaimponować.
UsuńSerdeczności Notario.
:-)
Ale byłam tam też osobiście, per pedes, więc nie tylko z literatury mam wiaodmości ;-)
UsuńTak czy inaczej jesteś genialna.
Usuń:-)
Stokrotko, ledwo podeszłam pod te górę ;-) (bo to już lata i siły nie te). I to po raz drugi. Pierwszy raz czytając Twoją książkę "Kraj nad Wisłą". To jest niesamowite... Piszesz tak, że jestem tam wszędzie razem z Tobą. Już odsapnęłam. Czekam na następną wyprawę :-)
OdpowiedzUsuńDagmaro - masz przecieżw mojej książce wiele różnych wypraw !!! :-)
UsuńTa legenda opowiada księciu Emeryku...Pięknie to opisałaś Stokrotko.
OdpowiedzUsuńByłam na Świętym Krzyżu parę lat temu, też miałam problem żeby wejść, chociaż szłam od strony Nowej Słupi...
Pozdrawiam:)*
Jak szłaś od Nowej Słupi to z pewnością zauważyłaś że ten Pielgrzym czy też Emeryk stoi właśnie przy drodze na Święty Krzyż...
Usuń:-)
Współczesnym ludziom z pychy kamienieją głównie serca, a ich kamienne serca robią wiele złego i jeśli w dalszym ciągu będą tacy pyszni, mogą doprowadzić do końca naszego ziemskiego świata. Może lepiej żeby cali kamienieli...
OdpowiedzUsuńSmutna - ale bardzo słuszna uwaga.
UsuńSerdeczności Mario.
Bo to tak się nie da,żeby skamienieli w całości...kamienne serca i umysły rządzą.
UsuńNiestety Lidio...
UsuńNie byłam tam i legendy nie słyszałam
OdpowiedzUsuńSzkoda...
UsuńStokrotka
Może trzeba pomóc temu Pielgrzymowi? Zanieść go na szczyt żeby się biedak nie męczył? Przynajmniej będziemy mieli wpływ na termin końca świata!
OdpowiedzUsuńPrzesyłka dotarła, Stokrotko. Dziękuję!
Bardzo się cieszę. Życzę przyjemnej lektury.
Usuń:-)
Świetny opis miejsc, w których byłem. Nie znałem tej historii z mocą wyładowań atmosferycznych - okazuje się, że nie tylko krzyż na Giewoncie przyciąga złe moce. A swoją drogą Góry Świętokrztskie zawsze były w sam raz na moją kondycję... pozdrawiam z Francji
OdpowiedzUsuńTo może jeszcze raz powędruj sobie po Górach Świętokrzyskich?
UsuńByłam , ale figury nie pamiętam...
OdpowiedzUsuńPełen pychy rycerz, powiadasz, a co z politykami i przywódcami w sutannach?
Asiu - nasi aktualni politycy i przywódcy w sutannach - to jest po prostu jakis KOSZMAR!!!
Usuńale końca świata ma nie być... harcerze po nieudanej próbie przemówienia Pielgrzymowi Emerykowi do rozumu i równie nieudanej siłowego zawrócenia go w przeciwnym kierunku przywiązali go w końcu linką do okolicznych drzew...
OdpowiedzUsuńmały quiz: jakich użyli węzłów?...
p.jzns :)
Może jakaś podpowiedź co do tych węzłów???
Usuńmoże taka, że to nie jest quiz "węzłologiczny", tylko literacki? :)
UsuńJa jestem mało inteligentna więc poproszę o telefon do przyjaciela...
UsuńAle przedtem napiszę że jak to jest quiz literacki to mi się kojarzy ze Stefanem Żeromskim który niedaleko się urodził i napisał "Puszczę Jodłową"..... Dobrze kombinuję???
hm... niby ciepło, bo ten zamach na wolność Emeryka miał miejsce podczas wędrówki harcerzy po Puszczy Jodłowej śladami Stefana Żeromskiego, ale czy bardzo cieplej?...
Usuńokay, zróbmy tak, że jak nic nie wyjdzie z tego telefonowania to podpowiem coś grubiej, choć obawiam się, że może być za grubo, za blisko Cię podprowadzę...
za to przyjaciel faktycznie może mieć łatwiej, bo książka była bardziej chłopacka, niż dziewczyńska, aczkolwiek drobne spotkanie z dziewczynami miało tam miejsce, ale bardzo drobne, epizod mało istotny...
"Stawiam na Tolka Banana"
UsuńI to jest moja ostateczna decyzja :-))
porażka, masakra, padaczka :/ ... coś Ty najlepszego wykombinowała? :) ... co prawda Tolek Banan /ten fikcyjny, podstawiony/ też był chyba harcerzem, jedynym zresztą, innych tam nie było, ale tam się wszystko działo w Warszawie i w ogóle, zero jakiegokolwiek łącznika skojarzeniowego...
Usuńpodpowiem, hashtag jest taki: #znane_plemię_Indian_Prerii...
To razem z jakimś Apaczem rzuce sie z.Pałacu Kultury!!!!!
Usuńgorsza sprawa że sabaty czarownic i czarowników przeniesiono jakby do sejmu...uważam że lepiej im by jednak było na Łysej Górze, tyle że mogliby nabrać mocy! To by się dopiero działo!
OdpowiedzUsuńJoasiu - i wtedy wszyscy omijaliby Łysą Górę :-))
UsuńDzisiaj piątek trzynastego wzrośnie siła pecha...Pełnia Księżyca Żniwiarzy.Piątek to sabat czarownic na Łysej Górze
OdpowiedzUsuńi na Żmiju w G.Sowich.
Wiedźma...
https://www.youtube.com/watch?v=YYz_orUpbWI
Lelum i Polelum...
https://www.youtube.com/watch?v=UEtF405ZPpQ
Najjaśniejsze gwiazdy gwiazdozbioru Bliźniąt-Kastor i Polluks,
czyli synowie Zeusa i Ledy-dla pradawnych Słowian miały swoje
nazwy własne,których używamy do dzisiaj.Jedna z tych gwiazd
nazywała się Lel-po łacinie Lelum,druga Polel-zapisana jako Polelum.Zatem powiedzenie"stoisz jak lelum polelum"znaczy nieruchomo jak te dwie gwiazdy.
Strach przed trzynastką(paraskaveedekatriafobia).
Wystarczy tego leli poleli...pozdrawiam:)
Nie strasz mnie Henryku tym trzynastym w piątek, bo ja mam dziś dużo ważnych spraw do załatwienia...
UsuńPochodzę z Kielecczyzny, ale rzadko zwiedzam.
OdpowiedzUsuńA ostatnio choroba nie pozwala na wyjazdy w ogóle.
Dobrze, że opisujesz i polecasz ciekawe miejsca.
Pozdrawiam serdecznie na miły weekend 🌞🤗🌸
Morgano - kielecczyzna jest piękna.
UsuńŻyczę Ci zdrowia abyś mogła znowu podróżować.
:-)
Podobnie jak Morgana,
OdpowiedzUsuńczytam wszystko od rana.
Jan Toni -bardzo Ci dziękuję.
Usuń:-)
Od głupot wara,
OdpowiedzUsuńJakoś się staram.
To bardzo dobrze.
UsuńWitaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńSłowem - przykład cudownego oczyszczenia miejsca pogańskiego kultu:)
Pozdrawiam:)
Na to wygląda Leno.
Usuń:-)
Pewnie jednak sie przesuwa o to ziarnko piasku, ale my nie jesteśmy w stanie zauważyć. ;p
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe.
Usuń:-)
Wstyd się przyznać, ale nigdy nie byłam w Górach Świętokrzyskich, ale dziękuję za polecenie, ciekawego miejsca, może kiedyś tam dotrę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Nino - warto tam pojechać m
UsuńDo mnie Twoja książka także dotarła, ale jeszcze nie miałam okazji się w nią "wgryźć", bo synowa czyta. Opowieść dzisiejsza, jak wszystkie bardzo pouczająca. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy Iwonko.
UsuńSerdecznosci.
Pragnę tylko dodać coś o jednej malarce związanej z Kazimierzem nad Wisłą. Musiałam dodać tu Wisłę, żeby nie wyglądało to na związek męsko-damski.To Irena Lorentowicz - malarka, scenografka, uczennica Pruszkowskiego. Bywała w Kazimierzu na plenerach malarskich wraz z grupą studentów. Opisała to pięknie w książce wspomnieniowej pt "Oczarowania". Tu dodam, że bardzo lubię książki pisane przez malarzy, jak właśnie Ona czy Cybis, bo to ludzie chłonący życie wszystkimi zmysłami, wyczuleni na barwność świata i na szczegół, co wiąże się z radością życia. No, nie wszyscy tak potrafią. Chyba brakuje tego u Van Gogha w listach do brata, ale jest zawzięta pasja twórcza. W twojej książce, Jadziu, też wyczuwa się geny artystyczne i wyczulenie na każdy przejaw piękna oraz radość z ich odkrywania. Krystyna Habrat.
OdpowiedzUsuńKrystyno z Kazimierzem była też mocno zwiazana słynna malarka i scenografka Teresa Pruszkowska.
UsuńBardzo Ci dziękuję za miłe słowa na mój temat.
Drugie uzupełnienie. Jako, że mój ród (Sokołów)z Ostrowca Świętokrzyskiego, i ja tam urodzona, z przyjemnością poczytałam o Świętym Krzyżu i Emeryku. Znałam to z opowieści rodzinnych, a potem my z mężem zawieźliśmy tam samochodem rodziców na odbywające się Dymarki - przedstawienie nawiązujące do dawnego hutnictwa. Na górę też poszliśmy. I poznałam Emeryka, który posuwa się tam o ziarnko maku co rok.Krystyna Habrat
OdpowiedzUsuńKrystyno - dymarki swietokrzyskie tez kiedyś ogladalam.
UsuńBardzo Ci dziękuję za życzliwe komentarze.
:-)
Thank you very much.
OdpowiedzUsuńGóry Świętokrzyskie wciąż przede mną! Bardzo chętnie zwiedzę miejsca które opisałaś tak ciekawie Stokrotko 😃 Kiedyś na pewno tam pojadę.
OdpowiedzUsuńPojedz tam koniecznie.
Usuń:-)