Czy wiecie że jest w Polsce Muzeum Misiów? A dokładnie to Muzeum Torebek i Misiów...
Bo ja juz wiem.
A to było tak:
Na początku lutego pojechaliśmy na kilka dni do najpiękniejszego polskiego miasteczka. Pokój mieliśmy najlepszy z najlepszych bo tuż przy rynku i z widokiem na piękny kościól farny. A z dwóch innych okien widać było Wisłę...i drugi jej brzeg.
Tego poranka padał deszcz ze śniegiem. A więc pogoda była mało spacerowa.
- To może pójdziemy do Muzeum Misiów? - zadałam pytanie- bo pani w informacji turystycznej powiedziała mi wczoraj, że tu całkiem niedaleko jest takie muzeum.
I wtedy zapadła cisza.
- Nigdzie nie pójdę - dał się słyszeć głos dziadka spod kołdry - chyba że wyjdzie słońce to może się zastanowię...
- Babciu - a ja już mam 15 lat, no prawie 16 i misiami się nie bawię - powiedział nieco zdenerwowany starszy wnuk, który ma 186 cm wzrostu.
- A mnie już też misie nie bardzo interesują - powiedział ten 11-letni, który też rośnie jak na drożdżach.
Co miałam robić? Poszłam sama.
I poszłam pieszo, bo Muzeum znajduje się w Bochotnicy koło Kazimierza Dolnego. Szłam sobie Bulwarem Nadwiślańskim a potem uliczką między starymi kazimierskim domami.
A w Muzeum Misiów same misie.!!!!!
Jest ich około tysiąca, a przybyły z całego świata - z Rosji, Wielkiej Brytanii, Czech, Singapuru, Niemiec no i z całej Polski. Większość z nich to pluszaki. Ale są też misie ze szkła, bursztynu, drewna, wełny, filcu, słomy, kamienia i papieru.
Są wyeksponowane w skrzynkach, pudłach, starych walizkach, neseserach i torebkach.
Najstarszy miś - Piotruś Trociniak ma około 100 lat. A najpiękniejszą misią jest Poziomka.
Najcenniejszym natomiast misiem jest Maluszek wykonany ręcznie specjalnie dla Muzeum przez Elenę z Permu. Ten miś ma 2 cm wzrostu i piekne czarne koralikowe oczka.
Gdy oglądałam te misie, to jeszcze spały bo była zima, ale przemiła pani kustosz muzeum powiedziała mi, że lada chwila się obudzą i zaczną rozrabiać. Więc teraz jest pewnie w Muzeum bardzo hałaśliwie...
Byłam tak zachwycona podziwianiem misiów, że zapomniałam zrobić im zdjęcia. Wpisałam się natomiast do księgi pamiątkowej cytatem z najwspanialszego misia czyli "Kubusia Puchatka"...
A tu są moje domowe misie. Najstarszy jest ten po prawej stronie o imieniu Kubuś. Ten po lewej to Barnaba - młodszy od Kubusia o rok. Z obydwoma spał kiedyś mój Pierworodny. A ten największy w środku i ta panda należą do Geografa. A ten malutki z serduszkiem jest mój. Otrzymałam go całkiem niedawno...
Macie w domu jakieś misie? Swoje albo swoich najbliższych?
Nie wiem jak dla Was ale dla mnie miś jest najpiękniejszym wspomnieniem dzieciństwa...
P.S. A jakbyście się zastanawiali czy przypadkiem nie zwariowałam to odpowiadam, że jeszcze nie ...😀
Stokrotko, misie na pewno spia-we Wroclawiy biale drzrwa i snieg na trawnikach, caluski Malgosia.
OdpowiedzUsuńTo chyba rzeczywiście schowały się znowu pod kołderki...
UsuńSerdeczności Małgosiu:-)
Misję, misiaczki, kotki, pieski czyli pluszaki. Mój syn miał ogromna ilość tych przytulanek i do wszystkich mial emocjonalny stosunek tzn przyjacielski. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńWszystkie dzieci lubią misie i inne przytulanki.
UsuńDorośli też.
:-))
Nie, nie zwariowałaś! To świąt zwariował, i każda odskocznia od tego, czym nas doświadcza, jest jak najbardziej normalna. A te misie to przecież nasze najlepsze wspomnienia, to rodzina, to miłość, to spokój! Jakby nie było - Terapia.
OdpowiedzUsuńOczywiście że tak Fuscillo.
UsuńA prawdziwe zwariowanie dopiero przede mną.
:-))
Stokrotko, ta miła pani kustosz, to nasza koleżanka po piórze, Hania Wasiak 💗 autorka wielu książek, i moja wieloletnia kumpela, razem nawet wystawiamy książki na wspólnym stoisku na targach w Krakowie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Popatrze Agnieszko jaki ten świat jest mały....
UsuńAle ja co do tego nie miałam wątpliwości...
I przypomniało mi się nasze spotkanie w Kazimierzu na promocji jednej z Twoich książek.
Najserdeczniej Cię przytulam...
Jestem przekonana, że jako dziecko miałam misia, choć nie pamiętam jak wyglądał i czy nadałam mu imię. Co gorsza nie pamiętam misia, którym bawił się mój syn. Doskonale pamiętam jednak sporego misia, wykonanego ze sztucznego futra o długim włosie, którego ofiarował mi narzeczony. Pluszak był rudy i miał zamontowaną pozytywkę, wygrywała "Na Wojtusia w popielniku iskiereczka mruga". Został wyrzucony, gdy pozytywka przestała grać. Misie zawsze ludziom się dobrze kojarzą, dlatego pewnie o niektórych mężczyznach mówimy, że jest "misiowaty". Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPiękne komentarz Iwono. - Taki od serca.
UsuńBardzo Ci za niego dziękuję i życzę wszystkiego dobrego.
:-)
Mam misie, które robi na szydełku Gabrysia Kotas na spotkania z czytelnikami, a tej wycieczki do muzeum to Ci zazdroszczę:-)
OdpowiedzUsuńByłam wtedy jedyną zwiedzającą, więc mogłam sobie z misiami porozmawiać :-)))
UsuńW dzieciństwie miałam białego misia, ktory rzadko bywał biały, a od częstego prania całkiem poszarzał.
OdpowiedzUsuńJest też miś, ktorego kupiła mi Mama w kiosku w Kowarach. Miałam wtedy moze z jedenascie lat. Mam go do dziś i ostatnio z nabożnym skupieniem oglądał go mój wnuczek.😉
Mam też misia mojego syna. Tak na pamiątkę.
A swoją drogą to dziwne, że niebezpieczne, drapieżne zwierzę stało się wzorem dla najmilszej przytulanki.
Serdeczności, Stokrotko!🐻🐨🐼
Halinko - to może tę sympatię do misiów spowodował Kubuś Puchatek???
UsuńSerdecznie Ci dziękuję za wzruszający komentarz.
:-)
Wyobraź sobie,że Kubusia pozanałam dopiero z moim synem! Jako dziecko twardo stąpałam po ziemi, a moją ulubioną "bajką" był Robinson Cruzoe, o którym opowiadał mi wujek.Zabawek miałam mało, nie umiałam się bawić lalkami. Moze dlatego, że wychowywałam się z chłopakami? 😉😘
UsuńPewnie tak Halinko.
Usuń:-)
Jaguniu,
OdpowiedzUsuńnie wiem jak to się stało, że nie miałam w dzieciństwie misia. Miałam
natomiast śpiąca lalkę, która dodatkowo jak się ją przewróciło na
brzuszek mówiła "mama". Zabytkowe misie widziałam naście lat temu wśród
mnóstwa innych zabawek w Miejskim Muzeum Zabawek ze zbiorów Henryka
Tomaszewskiego/ 1919-2001/ w Karpaczu, twórcy wrocławskiego Teatru
Pantomimy. Mistrz, który ukochał Karpacz i tam pod koniec życia mieszkał
i jest pochowany zgromadził ponad 700 lalek i innych zabytkowych
zabawek także z Japonii, Australii, Meksyku, Rosji, Niemiec, niektóre
mają po ... 300 lat. Muzeum od 2012 roku ma nową siedzibę - ul. Kolejowa
5 - gdyby ktoś był w tych stronach polecam - wrażenie niesamowite!
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Ewuniu - to Twoja lalka była takim misiem, bo przecież też się do niej przytulalaś.
UsuńSerdeczności :-)
Jaguniu, odpowiadasz poniżej iż "jest to muzeum wędrujące". Pomyliłaś muzea zabawek - to Miejskie Muzeum Zabawek - czyli wielka kolekcja Henryka Tomaszewskiego, mima, twórcy wrocławskiego teatru Pantomimy to jego autorska kolekcja, zabytkowa, o wielkiej wartości. Muzeum założone zostało w 1995 roku w Karpaczu, a kiedy Mistrz w 2001 roku zmarł władze wypowiedziały Muzeum siedzibę i ta piękna, bogata, zabytkowa, drogocenna kolekcja została spakowana do skrzyń i przez wiele lat czekała na docenienie jej i przywrócenie "do łask" w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Aż wreszcie los się okazał łaskawy, kolekcja wróciła do Karpacza tylko już do nowej siedziby. A zatem tamto Muzeum Zabawek, o którym piszesz "wędrujące" to inne muzeum, inna kolekcja, nie mająca nic wspólnego a kolekcją Henryka Tomaszewskiego. Zawsze było, jest i mam nadzieję, że po wsze czasy będzie w Karpaczu, który ukochał, przyjeżdżał do Niego Tadeusz Różewicz i wielu innych znakomitych artystów i tam pozostał na cmentarzyku przy Świątyni Wang, a jego lalki razem z Nim w Karpaczu.
UsuńTo tyle tytułem wyjaśnienia.
Ewa z Bajkowa
Kochanie - ale ja niżej nie piszę o tym Muzeum o którym Ty piszesz.
UsuńTo Muzeum Torebek i Misiów o którym ja piszę było najpierw w Nałęczowie a teraz jest w Bochotnicy. I jest malutkie.
A Tobie bardzo dziękuję za piękny i wyczerpujący tekst na temat Muzeum -Kolekcji Henryka Tomaszewskiego.
Serdeczności :-)
Oj , że ja tam jeszcze nie byłam...:)
OdpowiedzUsuńSłyszałam od Asi, że sama produkujesz misie.
UsuńA to muzeum to jest takie trochę wędrujące. Poprzednio miało siedzibę a Nałęczowie, a teraz w Bochotnicy. Nie wiadomo czy nie przeprowadzi się w inne miejsce.
Pozdrawiam serdecznie Gabrysiu :-)
Jagodzianka ogląda Misia Puchatka ale wydaje mi się że ogląda tą bajkę nie dla Misia a dla ... Krzysia ;)
OdpowiedzUsuńA może i dla Misia i dla Krzysia??? Masz na myśli film "Krzysiu gdzie jesteś"?
UsuńStokrotka o misiach, ja o dzieciach. "Dziecie lubią misie, misie lubią dzieci"... Misie o małych rozumkach zostają symptycznymi misiami. Dzieci o małych rozumkach zostają niesympatycznymi posłami, senatorami,biskupami, ministrami... etc... et... Wtedy przestają rozmieć misie, dzieci, dorosłych...i siebie... Zapraszam...
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńZaraz Cię odwiedzę :-)
Nie miałam nigdy misia, miałam lalki i książki.I częściej spałam z książką w objęciach niż z lalką. Moje dziecko też preferowało lalki(misie leżały odłogiem) a najbardziej taką paskudną pałubę z polietylenu, skrzyżowanie konstrukcyjne miniaturowego pachołka drogowego z głową lalki. Ohyzda absolutna.Dopiero gdy w wieku lat czterech dostała pieska, który wyglądał jak żywy szczeniak cocker spaniela, pałuba poszła w odstawkę a jej miejsce zajął (aż do dorosłości) ten piesek Daszeńką ochrzczony. Uwielbiam muzea zabawek.
OdpowiedzUsuńKiedyśbyliśmy ze Szczerbato-Pytalskimi w Muzeum Fabryki Zabawek na Słowacji. Tam to dopiero były cuda!!!
Usuń:-)
niestety muzeum torebek i misiów nie jest mi znane ...może jeszcze kiedyś uda się tam dotrzeć. W dzieciństwie nie miałam zabawek, ale pamiętam, że miałam nie wiem skąd jednego brunatnego misia i robiłam mu operacje i zastrzyki. Jak można się domyślać długo biedaczysko ze mną nie wytrzymał ...
OdpowiedzUsuńA nie zostałaś przypadkiem lekarzem albo pielęgniarką??? :-))
UsuńBędąc małą dziewczynką😁bawiłam się autkami (co mi do dzisiaj zostało), ale miałam też ukochanego misia i pluszową małpkę, niestety żadne z nich nie doczekało obecnych czasów. Muzeum wpisuję na listę 'do zobaczenia', tylko kiedy to będzie?
OdpowiedzUsuńNo właśnie Ewo - kiedy my się spotkamy w Kazimierzu????
UsuńBo to Muzeum jest w połowie drogi między Kazimierzem a Puławami.
:-)
slyszalam ze jest takie miejsce ale nie mialam pojecia gdzie
OdpowiedzUsuńmoze to dlatego ze pluszakow nigdy nie lubilam i jak dostawalam od kogos z rodziny to ladowaly na polce i tylko sie kurzyly tylko po to by pozniej albo je wyrzucic albo przy okazji jakis szkolnych zbiorek dla domu dziecka, poprostu sie ich pozbyc
Z tego wniosek, że nie wszyscy lubią misie i inne pluszaki.
Usuń:-)
Kochana Stokrotko, nie masz pojęcia, ile radości sprawiłaś mi tym postem.:)
OdpowiedzUsuńJuż kilka razy przymierzałam się, by opisać moje historie z Misiami.
Mój najstarszy Miś - senior ma 57 lat. :) Nazywa się Klupaty.
Nasza rodzinka Misiowa jest duża: 15 pluszaków :)
A ile rozdaliśmy różnym dzieciaczkom, nie zliczę...
Na każdej wycieczce, także zagranicznej jest z nami Miś.:)
A jak się kłócą, który ma jechać lub lecieć :D
I też nie zwariowaliśmy :)
Chociaż dla niektórych może to tak z boku wyglądać.
Moja Ania też lubiła Misie i miała ich sporą kolekcję z różnych państw...
Kilka sama Jej przywiozłam...
Aż uroniłam łezkę...
Pozdrawiam Cię cieplutko.
Kochanie Moje!!!
UsuńBardzo, bardzo serdecznie Ci dziękuję za ten piękny komentarz.
:-)
Stokrotko - te Twoje misie są dużo ładniejsze niż te z ulotki muzeum.
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Może dlatego ze to są moje piękne namacalne wspomnienia???
UsuńMłodszej siostrze w latach 50/60 ubw kupowałem czasopismo"Miś".
OdpowiedzUsuńNie umiała jeszcze czytać,więc obowiązek czytania spoczywał na moich barkach:)
Podsunęłaś mi pomysł,aby ulepić Misia ze śniegu,którego w nocy spadło prawie 20 cm-i jeszcze pada.Będzie"Biały Miś".
Mam pomocnika-wnuczkę,która ma na poddaszu dwa kosze wiklinowe upchane Misiami przytulankami.
Pozdrawiam.
Moje wnuki - chociaż już duże też mają pełno misiowych przytulanek ..... tylko już o tym głośno nie mówią.
UsuńDziękuję serdecznie Henryku :-)
U mnie podobnie, bo ja się nie bawiłam lalkami. Miałam brązowego misia, który kiedyś zaginął, a potem misia w kratkę.
OdpowiedzUsuńAleż te Twoje wnuki już dorosłe. I kiedy to się stało?
Serdeczności.
Roksanno - pojęcia nie mam kiedy mi te wnuki tak wyrosły...:-)
UsuńA Tobie serdecznie dziękuję za misiowe wspomnienie !
Przytulasek od takiego misia zawsze się przyda, a dziś, w tym smutnym czasie, potrzebne są przytulaski od wszystkich misiów, nie tylko tych z tego ciekawego muzeum, ale i z całego świata dla WSZYSTKICH potrzebujących. A jest coraz więcej smutnych ludzi na świecie!
OdpowiedzUsuńMój najstarszy, Kolorowy ma 24 lata. Też pociesza!
Fajny temat wybrałaś:) Dzięki:)))
Pomyślałam sobie Urzsulo że prawie każdy lubi misie- przytulanki.
UsuńSerdeczności dla Ciebie :-)
Chętnie wybrałabym się do takiego muzeum, bo bardzo lubię misie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Witam następną wielbicielkę misiów :-))
UsuńZnam muzeum zabawek w Kudowie Zdroju, muzeum bajek w Pacanowie ale o muzeum misia przeczytałem dopiero u Ciebie. Może kiedyś zajrzę tam w towarzystwie wnuka lub wnuczki. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńBez wnuczki i wnuka też tam wpuszczają :-))
UsuńKocham misie:-) Misia Uszatka, Kubusia Puchatka, Koralgola... I mojego Miśka (tego ze zdjęcia). Chętnie odwiedziłabym to muzeum.
OdpowiedzUsuńZdrówka Stokrotko.
To się wybierz Amasjo jak już będziesz mogła :-))
UsuńBardzo lubię misie, mam ich naprawdę sporo. Niektóre mają już trochę lat, ale na pewno się ich nie pozbędę. ;)
OdpowiedzUsuńBo szkoda się misiów pozbywać :-))
UsuńJa mam olbrzymiego biało-niebieskiego misia, ktorego dostałam na 18te urodziny od mojej klasy. :)))
OdpowiedzUsuńTo zaledwie parę lat ma ten misio :-))
UsuńStokrotko droga, w moim zyciu przewinela sie cala plejada Misiow. Niedawno wyciagnelam ze smietnika cudownego, duzego zoltego Misia, wypralam go, odparowalam tak na wszelki wypadek i siedzi dzis w saloniku na fotelu z XIX wieku. Pozostalo mi jeszcze siedem Misiakow, m.in. dwa malutkie, z certyfikatami jedynych egzemplarzy na swiecie. Jeden z nich to Natalie, drugi - Christoph. Maja na pleckach zlote krazki z wygrawerowanym napisem ich imion i pieczecia certyfikatu. Kupilam je w Niemczech. Wszystkie moje Misiaki sa bliskie sercu i je bardzo kocham. Niech sie smieja ludzie, a co mi tam! :):)
OdpowiedzUsuńAlenko!
UsuńTo jesteś chyba Największą Miłośniczką Misiów na świecie!!!!
Serdeczności i gratulacje dla Ciebie :-)
Nastepna wizyta w Kazimierzu a pewnie bedzie po zarazie bedzie tez z zobaczeniem misiow, moja kolezanka, z ktora najczesciej podrozuje uwielbia ten temat. Ja z mego dziecinstwa nie pamietam zadnego misia, pewnie go nie mialam, ale moja corka dostala takiego slicznego misia zrobionego na szydelku przez moja mame, bylo to w Caracas, byl sobie dlugo, moja corka zrobila sie dorosla, a do misiaka dobraly sie jakies owady, ktorych w tropikach mnostwo i nie dalo sie go uratowac, wyrzucilam i moja corka ma mi to do dzis za zle.
OdpowiedzUsuńDziękuję za misiowe wspomnienia Grażynko.
UsuńMoże następnym razem - chociaż to nie wiadomo kiedy - uda się nam spotkać w Kazimierzu?
W moim domu nie ma żadnego misia. Tego 2 cm chciała bym zobaczyć. Pozdrawiam Stokrotko. :) .
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę Tereso :-)
UsuńPuchatek to chyba u nas najpopularniejszy. Ja jednak jakoś dałem się posiąść Yogi Bear i temu jego małemu kumplowi.
OdpowiedzUsuńBo te dwa misie też fajne są Marku :-)
UsuńNie zwariowałaś, choć moje misie wylądowały na strychu. Tam sobie na razie mieszkają :)
OdpowiedzUsuńFajnie jest zwiedzać takie miejsca. Można powspominać czasy dzieciństwa. Kilka lat temu byliśmy w Karpaczu i tam odwiedziliśmy Muzeum Zabawek :) Mnie się podobało ;)
Bo lalki i misie są wzruszające.
UsuńDziękuję Ariadno:-)
Misiów Ci u mnie dostatek...;o) Najstarszego w kolekcji dostałam na 18-tkę...;o) I też miałam misia Barnabę !! Ogromniastego, napełnionego trocinami, niestety Rodzice go wyrzucili kiedy ponoć dorosłam...;o)
OdpowiedzUsuńWiedziałam Gordyjeczko, że jesteś "misiowa Dziewczyna".
Usuń:-)
Bardzo milusi wpis :) W dzieciństwie miałam jasnobrązowego misia. Teraz mam kilka pluszaków bohaterów bajki: Kubusia Puchatka, tygryska, prosiaczka i osiołka. Czekają w szufladzie na wnuków. Milusińscy bawią się nimi i z nimi śpią. Potem pluszaki znów trafiają do szuflady i nie mogą się doczekać kiedy będą przytulane. Teraz ten okres się wydłuży :( Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo widzęże i TY tęsknisz za wnukami.
Usuń:-)
Pani Stokrotko ma Pani śliczne misie :-))
OdpowiedzUsuńKasia
Pewnie ze tak Kasiu.
UsuńStokrotka
Przeczytałam pierwsze zdanie i już na sercu zrobiło się cieplej! Bo kocham Kazimierz Dln. Znam te uliczki ale... w Muzeum Misia nie byłam nigdy. A to takie słodkie wrażenia...
OdpowiedzUsuńPolu - w tym Muzeum jest wyjątkowo przytulnie i misiowo :-))
UsuńBardzo, bardzo dawno temu też miałem misia. I jak pamiętam był niemal mojego wzrostu, tak że nie miałem sił by go nosić, więc tylko leżałem na jego brzuszku.
OdpowiedzUsuńWidzisz jakie masz piękne wspomnienie z dzieciństwa...:-))
UsuńTak się skłąda że ja już wszystkie misie zostawilem u rodziców;)
OdpowiedzUsuńTo poproś - może Ci jakiegoś oddadzą :-)))
UsuńPonoć dziecięciem będąc wymieniłam swojego nowiutkiego misia na takiego "wykochanego" mojej sąsiadki rówieśniczki ;)
OdpowiedzUsuńJednakoż nie mam żadnego misia z dziecięctwa, za to mam takiego którego zrobiłam na pracę dyplomową, gdy kończyłam Studium Wychowania przedszkolnego. Pracę pisałam o teatrzyku dziecięcym. Misio ten ma już 35 lat :)
Mam także kilka misiów które kupiłam za grosze w lumpeksach.
Czyli kochasz Misie Mario :-))
UsuńWitaj Stokrotko.
OdpowiedzUsuńJadą, jadą misie, śmieją im się pysie.
Jakoś nie pamiętam, czy miałem misia. Pamiętam statki, samoloty, samochody, które mi ojciec sam robił. No cóż, ja jestem z tego bezmisiowego pokolenia. Pamiętam tylko siostry misia.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Ale jednak jakiegoś misia pamiętasz Michale.
UsuńA więc nie jest źle :-)
Ela Karczewska. Ja niestety nie miałam misiów w
OdpowiedzUsuńdzieciństwie. Ale miała takiego dużego misia moja siostra. Była bardzo szczęśliwa. Ja też. Bo też się nim bawiłam. Moje dzieci miały misie. Ale żaden nie przetrwał do dziś. Są jeszcze misie moich wnuków. Starszy wnuk(14 lat) już się nie bawi misiami.Wnuczka jest otoczona misiami. Bardzo je lubi. Nie zwariowalas Stokrotko.Misie to część naszego dzieciństwa. Ja misia mojej siostry pamiętam do dziś. Pozdrówki. 🥰
Dziękuję Ci Elu serdecznie za osobisty komentarz :-)
UsuńPozdrawiam Cię najpiękniej :-))
P. S. W muzeum w Bochotnicy nie byłam. Ale zachęciłas mnie.
UsuńTam jest powrót do dzieciństwa - naprawdę :-)
UsuńWitaj porannie Stokrotko
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten wpis. Pozwoliłaś mi na oderwanie się od moich smuteczków i powrót do lat szczęśliwych. Moich najstarszych misi juz jednak nie ma. Nie wytrzymały lat przytulania, prania....Ale ich obraz mam w swojej duszy.
Teraz też mam swoje misie. Jeden został u rodziców. Na pewno niedługo go znowu przytulę. Niech no tylko odejdą dzisiejsze smuteczki.
Pozdrawiam budzącą się powoli niedzielą
Serdecznie Ci dziękuję Ismeno na wzruszający komentarz.
Usuń:-)
Jako dzieci mieliśmy dużo misiów. Potem rozdaliśmy je młodszemu pokoleniu, ale kilka jeszcze mam, zachowałam je. Miśki są fajne. ;)
OdpowiedzUsuńPewnie że miśki są fajne!!! :-))
Usuń