środa, 16 września 2020
Napuka czyli Wyspy Rozczarowania
Wyspy Rozczarowania leża na Oceanie Spokojnym i należą do Polinezji Francuskiej.
Zajmują powierzchnię zaledwie 8 km.kw i zamieszkuje je ok. 300 osób.
Pod koniec stycznia 1521 roku wyspy odkrył prawdopodobnie Ferdynand Magellan.
W 1977 roku na wyspach otwarto lotnisko.
Przeczytajcie proszę jak o tych wyspach pisze Judith Schalansky w książce "Atlas wysp odległych" podtytuł książki "Pięćdziesiąt wysp na których nie byłam i nigdy nie będę".
Przepisuję dokładnie:
"Gdy 18 listopada 1520 roku docierają na wielki ocean i biorą kurs na północny zachód kapitan wyprawy, Ferdynand Magellan, twierdzi, że za niecały miesiąc dopłyną do Wysp Korzennych. Ale załoga szybko przestaje mu wierzyć. Mijają tygodnie, a lądu nie widać. Ocean jest zupełnie gładki, nazywają go więc spokojnym, Mare Pacifico Mogłoby się wydawać, że otworzyła się brama wieczności, a oni płyną prosto w jej stronę. Wkrótce igła kompasu ledwie ma siłę wskazywać północ, a załodze zaczyna brakować jedzenia: suchary są już tylko prochem przemieszanym z mysimi odchodami i robactwem, a woda pitna żółtą, zgniłą zupą. By nie umrzeć z głodu, jedzą trociny i kawałki skóry, którymi dla ochrony owija się reje. Twardą jak kamień skórę moczą cztery, więć dni w morzu, by zmiękła, potem pieką ją na węgiel i połykają.
Gdy okazuje się, że na pokładzie są szczury, zaczyna się polowanie. Za wychudzonego osobnika można dostać nawet pól dukata. Pewien niecierpliwy marynarz połyka kupionego szczura na surowo, a dwóch innych kłóci się o zabitego zwierzka, w końcu jeden zabija drugiego siekierą. Zamierzają poćwiartować zabójcę, ale nikt nie ma siły aby wykonać wyrok, duszą więc go i wyrzucają za burtę.
Za każdym razem gdy ktoś umiera Magellan każe szybko zaszyć ciało w płótno żaglowe i wyrzucić do morza, zanim jego ludzie zmienią się w kanibali. Pozostali rzeczywiście patrzą pożądliwie na ciala towarzyszy zmarlych na skutek głodu lub choroby powodujące krwawienie dziąseł.
Gdy po 50 dniach w końcu docierają do lądu, nie mogą zakotwiczyć w pobliu; wysyłają na wyspy łodzie, ale nie znajdują ani wody ani pożywienia. Nazywają je Wyspami Rozczarowania i płyną dalej.
Pisarz okrętowy Antonio Pigafette notuje: Jestem pewien, że w podobną podróż nikt się już nigdy nie wyprawi.
--------------------------------------------------------------------------
Jak może zauważyliście od pewnego czasu przepisuję Wam dokładnie kolejny rozdział w/w książki dotyczącej różnych odleglych wysp.
Zawsze z jakiegoś konkretnego powodu wybieram tę a nie inną wyspę.
Czy wiecie dlaczego akurat teraz wybrałam Wyspy Rozczarowania?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Haiku
Najpierw dwa zdjęcie zrobione przy jednej z głównych ulic w Puławach... Jak podpisalibyście to zdjęcie? Bo mój podpis jest taki: "Oder...
-
Jest tak malutkie, ze więzienie w nim ma tylko sześć cel. I zawsze są one puste, bo w tym państewku nie zarejestrowano żadnej przestępczości...
-
Tak jak w ubiegłym roku tak i w tym kupiłam sobie w Muzeum Karykatury kalendarz Fundacji "Przekrój" z którego codziennie zrywa się...
Nie wiem dlaczego wybrałaś się na Wyspy Rozczarowania, ale wpis mi się podoba !
OdpowiedzUsuńMilo mi :)
UsuńTez nie wiem dlaczego, ale od ilus tam lat, jak przeczytalam te ksiazke, to wpadam w panike jak slysze, ze komus sie marzy wyjazd i zycie na dalekiej, nawet bezludnej wyspie...ja tez kiedys sobie myslalam, ze to nieglupi pomysl, ale ksiazka mi kazala sie mocno postukac w czerep...co jedna wyspa, to gorsza, hrehrehre. Moze autorka takie wlasnie wyspy wybrala, bo na takie Hawaje to bym chetnie pojechala. Sa jeszcze inne miejsca o przedziwnie smetnych nazwach.
OdpowiedzUsuńRzadko ktora wyspa odlegla jest rajem...
UsuńTaka wyspa dla statków to powinna być nagroda i niespodzianka, a tu takie rozczarowanie...
OdpowiedzUsuńPrawdziwa tragedia...
UsuńJa nie chciałabym mieszkać na wyspie o takiej nazwie:-(
OdpowiedzUsuńJa też nie...
UsuńCzyzby Twego Geografa tam ponioslo lub poniesie?
OdpowiedzUsuńNie.... na szczęście nie...
Usuń:-)
Podejrzewam,że zapewne czujesz się tu gdzie jesteś właśnie jak na takiej wyspie. Co prawda jeszcze jest co jeść, ale jedzenie to wszak nie wszystko co człowiekowi do życia potrzebne.
OdpowiedzUsuńW tej chwili jestem na działce więc jest mi bardzo dobrze....
UsuńAle jestes blisko odgadniecia....
Obecny rok to jedno wielkie rozczarowanie pod względem podróżniczym. Czekam na wpis o wyspach dających nadzieję. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMuszę dobrze poszukac.
Usuń:-)
Przylądek Dobrej Nadziei...
Usuń???
UsuńKiedyś podróże to było prawdziwe wyzwanie. A teraz marudzimy jak pociąg sie spóźni 10 minut.
OdpowiedzUsuńTeż prawda :-)
UsuńPo takiej nazwie to od razu wiadomo, że nic przyjemnego tam człowieka nie czeka i lepiej zmienić kierunek podróży. Nie wiem, czym jesteś rozczarowana, ale liczę, że ten stan nie potrwa długo. ;)
OdpowiedzUsuńChcialabym żeby tak bylo...
UsuńWyspy Rozczarowania... Lądujesz i... wiesz, człowieku, co cię tu na nich czeka... Zero rozczarowania... Wniosek? - Nazwa myląca.
OdpowiedzUsuńMożna i tak do tego podejść. ...
UsuńProponuję... Herve Bazin - Sczęśliwi z Wyspy Rozpaczy. Opowieść ta to nie fikcja.
UsuńDziękuję.
UsuńNazwa naprawdę ciekawa :)
OdpowiedzUsuńOdpowiednia....
UsuńEla Karczewska.
OdpowiedzUsuńObecnie jest tyle powodów do rozczarowań, że trudno odgadnąć,, co masz na myśli Stokrotko.
Ale jestem ciekawa.
🤗💙💛💚
Masz rację Elu:-))
UsuńRozczarowana jest połowa społeczeństwa i myślę, że wyspa bez wody to jeszcze nie jest to najgorsze, bo można dopłynąć do innej. Ale trudno o odrobinę optymizmu, serdecznie pozdrawiam Malgosia.
OdpowiedzUsuńSerdecznosci Malgosiu Najmilsza:-)
UsuńJa wiem, ja, ja wiem dlaczego wybrałaś Wyspy Rozczarowania... bo, bo, bo Ty, Stokrotko, wcale, ale to wcale rozczarowana nie jesteś... tak jak z oceną tej piosenki w "Rejsie"
OdpowiedzUsuń"POETA:
Treść jest krótka. Można ją umieścić w trzech zdaniach. Jestem sam. Nie mam dziewczyny. I jest mi nie dobrze.
PROKURATOR - WETERAN:
Tyle w tej piosence jest beznadziejnego smutku, tęsknoty jakiejś nieokreślonej i niespełnionych nadziei, że... Chwyta. Za serce.
INSTRUKTOR KO:
Ta. Ta piosenka.
PROKURATOR - WETERAN:
Tak.
INSTRUKTOR KO:
Tylko. Właśnie nie wiem bo ja prawdę mówiąc... Nie słyszałem piosenki, więc chciałem powiedzieć parę słów na jej temat, bo wydaje mi się, że panowie tutaj chyba dość, przepraszam, mylnie interpretują treść tego co panowie słyszeli, bo jeżeli... Jeżeli ktoś u nas w tej chwili, na bieżąco, w konkretnych bardzo okolicznościach, jak teraz żyjemy prawda wszyscy w końcu tutaj gdzieś, i ktoś nagle śpiewa, że jest mu nie dobrze, że nie ma konkretnego celu, w czasach kiedy dookoła od celów jest aż... aż... aż gęsto aż... aż się mnożą te cele w ogóle aż jeden za drugim następuje, gdzie kolektyw obok kolektywu, gdzie ludzie są na prawdę wszędzie razem, gdzie ciągle... gdzie ciągle czują się jakoś związani ze sobą i nagle ktoś śpiewa, że jest samotny i, że nie ma się gdzie przystosować i, że nie ma nikogo, że... że... że w ogóle nie wie co ze sobą zrobić, że tęskni za czymś bliżej nieokreślonym, skoro wiadomo, że mamy bardzo konkretne cele i konkretne dążenia i wiemy za czym mamy... jeżeli mamy tęsknoty to wiemy jakie to są tęsknoty i bardzo są konkretne, jeżeli ten ktoś w ten sposób śpiewa, panowie, no to przecież panowie... to przecież... to on nie śpiewa tego serio po prostu. Na tym polega problem
POETA:
No dobrze...
INSTRUKTOR KO:
Chwileczkę. Sekundę. Niech pan mi nie przerywa kolego. To on nie śpiewa tego serio wtedy. Przecież. I to należy zrozumieć. I tutaj wydaje mi się, że panowie po prostu mylnie interpretują. On po prostu śpiewa żartobliwie, ironicznie, ze stosunkiem jakimś takim żartobliwym do tematu i do samego siebie, że on w ten sposób śpiewa. I w związku z tym twierdzę, że nie jest to piosenka smutna, pesymistyczna, że jak pan mówi, że chwyta, ale że taki jest łzawy, to nie jest łzawa piosenka tylko ja twierdzę, że jest to piosenka optymistyczna, żartobliwa, wesoła z akcentami humorystycznymi. W sumie uważam, że potrzeba nam jest zdrowych, wesołych, optymistycznych piosenek właśnie takich... Nawet czasami żartobliwie-ironicznych. No i ja bym się z nią raczej... I w ten sposób bym ją interpretował panowie. Raczej."
Kawiarenko jesteś najwspanialsza na swiecie!!!
UsuńI jeszcze jeden fragment, specjalnie dla Ciebie... zgadniesz dlaczego?
OdpowiedzUsuńINSTRUKTOR KO:
Pytanie kolejne. Zatem. Jak się nazywa miasto nad Wisłą. Dla ułatwienia dodajemy, że jest to imię króla, który zostawił Polskę murowaną.
BIGBITOWIEC:
Ale jakie miasto ?
INSTRUKTOR KO:
To ja się pana pytam jakie miasto.
BIGBITOWIEC:
Acha.
...
To ja nie wiem.
MAMOŃ:
Panie Kazimierzu ! Ma pan klucz od kabiny ?
INSTRUKTOR KO:
Bardzo państwa proszę nie podpowiadać. Bardzo proszę.
BIGBITOWIEC:
Kluczbork.
:-) pozdrawiam
I jak tu się nie zakochac w kawiarence???:-)))
UsuńO widzisz - nawet nie wiedziałam, że są takie wyspy. Ale nie wiem, czy chciałabym na nich osiąść.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wcale Ci się nie dziwię ...
UsuńNie czuj się rozczarowana, kochana, życie i tak jest piękne. Zobacz moje króliczki i zaraz Ci się poprawi nastrój!
OdpowiedzUsuńPewnie że zobaczę:-)
Usuń
OdpowiedzUsuńStokrotko,nie wiem dlaczego rozczarowanie jest tak wielkie i tak ważne,0 ale też nie wiem co się dzieje w polityce. Trochę mi głupio, ze jestem w tym temacie taka głupia...Jak to dobrze że tyle ciekawych i mądrych rzeczy opisujesz. usciski.
Dziękuję Joasiu :-)
UsuńO rany tyle ciekawych rzeczy. Dzięki.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę:-)
Usuń"Przepisuj" nadal. Ułatwia to dotarcie do ciekawych miejsc i nie są one rozczarowujące.
OdpowiedzUsuńAle są przykrym zaskoczeniem..
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=wSxq7r8RMu0
OdpowiedzUsuńNa mapach jest jeszcze Przylądek Rozczarowania.Tutaj żeglarzy zablokowały mielizny.
"Wskaż jakiś punkt na mapie,a ktoś zaraz powie,że tam własnie znajdowała się Atlantyda.W zasadzie może być w dowolnym miejscu,jakie sobie wyobrażamy."-dr Orser
Co mnie rozczarowało?Globalizacja!
Globalizacja nie powiodła się z powodu własnego kłamstwa.
Globalizacja nie dotrzymała obietnicy dobrobytu i wolności dla wszystkich.Zamiast tego uczyniła bogatych bogatszymi(o bilion dolarów w ciągu miesiąca-sierpień),biednych biedniejszymi.
Dobry pomysł okazał się fikcją.Kryzys koronowy zadał ostateczny,śmiertelny cios.Globalizacja musi zostać pochowana.
Pozostaje nam znaleźć"Przylądek Dobrej Nadziei",w spokojnej przystani zarzucić kotwicę,badać,śnić,zanurzyć się w lekturze-"Nowa Atlantyda"-Francisa Bacona:)
"Błogosławiony,kto niczego nie oczekuje,bo nigdy się nie rozczaruje."-Aleksander Pope
Pozdrawiam.
Henryku - bardzo proszę zacznij pisać bloga!!!!
UsuńSmutna nazwa... Mam nadzieję, że nie wybrałaś jej z powodu jakiegoś rozczarowania.
OdpowiedzUsuńMój mózg jest zły czytam o tym zabójcy, o wyrzuceniu go za burtę i myślę: "dlaczego ich nie zjedli w końcu i tak martwi" :P. Czytam dalej... No tak to nieetyczne :P. Się tu śmieję a im na pewno do śmiechu nie było...
Z pewnością nie było im łatwo.
UsuńWitam Cię serdecznie na moim blogu :-)
Niesamowite są Twoje lektury Stokrotko:-)
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Twoje pewnie też :-)))
UsuńI ja uważam że Twoje lektury są wartościowe Stokrotko.
UsuńEla
Wszystkiego dobrego Elu :-)
UsuńJak mamy oczekiwania, to niestety i będą rozczarowania, a ja tymczasem mam nadzieję, że się nie rozczarujesz, jak zaglądniesz "za moje okno" :)
OdpowiedzUsuńZajrzałąm. I bardzo Ci dziękuję:-)
UsuńA ja nie chcialabym mieszkac na bezludnej wyspie. Nie byloby sie odezwac do kogo. A nazwa adekwatna do wyspy. Swietnie sie czyta te twoje opowiesci Stokrotko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuję Moniko B.
Usuń:-)
Akuratnie nie czuję rozczarowań żadnych, nie mniej jednak wiem, że zawsze mogą się zdarzyć! Nawet na wyspie o takiej nazwie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! :-))))
Szczególnie na takiej wyspie Fuscilo:-))
UsuńPost robi wrażenie Stokrotko. Mi się podoba dzika Nowa Zelandia i nawet fascynują mnie te wszystkie wyspy nieznane człowiekowi... Opis z książki z deczka drastyczny, ale chętnie jeszcze poczytam. Uściski z Krakowa Kochana
OdpowiedzUsuńTaka jest ta książka Kasiu :-)
UsuńSerdeczności
Wciąż nie nabyłam tej ksiązki, cena mnie powaliła - więc jak miło, że piszesz...
OdpowiedzUsuńAle warto mieć tę książkę.
UsuńJest naprawdę niezwykle interesująca.
n.z. 95% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
OdpowiedzUsuńwszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby
Dziękuję.
UsuńAleż proszę bardzo Stokrotko. Jeszcze nikt tak wdzięcznie nie odpisał na mój post. Na ogół odpowiadają, hm, raczej niewdzięcznie...
UsuńStaram się być grzeczna...
Usuńsprzedaz auta w n. zeelandii – moze nie byc slodko:
OdpowiedzUsuńkonczylem wakacje w n.z w marcu, czyli ichniej jesieni, w christchurch. oczywiscie chcialem sprzedac auto, kupione tanio i raczej parchate. kupione z zalozeniem, ze oddam je na zlom. za zlomy placa roznie, ale max. okolo 300 nzd, w duzych miastach. na dlugo przed momentem pozbycia sie auta szukalem wszelkich mozliwych sposobow sprzedazy. i klientow. miejscowi sa kompletnie dolujacy, na ogloszenie – auto na sprzedaz – zawsze odpowiadaja pytaniem czy auto jest wciaz na sprzedaz, a po odpowiedzi potwierdzajacej milkna. wszyscy. takie zboczenie narodowe. jedna niemka w swoim ogloszeniu napisala: tak, auto jest na sprzedaz, tak, auto jest na sprzedaz. na pewno wciaz dostawala pytanie, czy auto jest na sprzedaz. w miedzyczasie sprzedalem kola, na ktorych byly dobre opony, zamieniajac sie na lyse. probowalem sprzedac akumulator, jako ze mialem drugi, slaby, ktory juz nie chcial krecic po nocy z przymrozkami. ten slaby wystarczyl, zeby dojechac na zlom. zapomnialem, ze mam dobry bagaznik dachowy, i ze moge go sprzedac – do dzis sie pukam w glowie. tak wiec sprzedawalem co sie dalo po kawalku. oczywiscie przy okazji sprzedazy wszelkiego sprzetu kampingowego i wszystkiego, co bylo sprzedajne. a w n.z., krolestwie shit,u, wszystko jest. w christchurch pojechalem na auto gielde dla backpackersow. po lecie, czyli na koniec sezonu, bylo tam kilkanascie vanow, wartych miedzy 6 a 15 tys. nzd. i nic innego. I ZERO KUPUJACYCH!!! zero. mniemniaszki, co to wylozyli taka kase na swoje autka, plakali, ze latwiej sprzedac auto na antarktydzie. a czego sie spodziewali kupujac auto? naiwne dzieci? nawet nie bylo tam sępow i naciagaczy, placacych po 500 dolarow za auto. jest ich w tym kraju mnostwo, mnie tez podchodzili z tak kosmicznymi propozycjami, ze ja bym nigdy takiego oszustwa nie wymyslil. np. : zostaw mi auto i upowaznij do sprzedazy, a jak go sprzedam, to ci wysle kase gdziekolwiek w swiecie. i kilka innych, co juz nawet wole nie pamietac.
konczac wakacje, chcialoby sie pozbyc auta w przeddzien wylotu. a to jest nieosiagalne, jesli chce sie sprzedac. jak sie sprzeda wczesniej, to trzeba , przez nie wiadomo ile dni, spac w hostelu. ( w ch.ch. noc w hostelu dochodzila do 100 nzd., w izbie zbiorczej troche taniej) wiec sie trzeba kisic w miescie, nie wiadomo po co, w syfie, tracic czas i pieniadze. bez sensu. a jak sie nie sprzeda? porzucic na parkingu przed lotniskiem? niektorzy to proponowali. ale 15 tys. nzd szlag trafia. tez bez sensu.
dalem za swojego parszka 850 dollar, troche w nim musialem dlubac, przywiozlem sobie podstawowe narzedzia. musialem zmienic opony, bo zdarlem na szutrach do drutow. oczywiscie ze zlomu. tak ze dolozylem pare stow na rozne czesci. na zlom oddalem go za 300, za kola wzialem 150. spalem w nim do ostatniej chwili, ze zlomu pojechalem prosto na lotnisko. ogolnie, nie wydalem na spanie ani jednego centa przez kilka miesiecy. oczywiscie wydalem na benzyne, bo zeby znalezc miejsce na noc, czasem trzeba bylo duuuuzo sie najezdzic.
a adolfki z gieldy dla backpackers? nie mam pojecia, ale ich zalamane miny i wyparowana buta byly slodkie. tudziez ich glupota, bezdenny brak wyobrazni. das ist keine deutschland, madchen. angielski swiat nie dziala po niemiecku, a autka do oszustow po 5 stów! albo zostawione przed lotniskiem….
Stokrotka dziękuje
Usuń