Zbieram je odkąd pamiętam.
Mama mi mówiła, że ledwie nauczyłam się chodzić to już zbierałam kasztany w Łazienkach Królewskich.
Zbieram je i teraz, gdy jestem już dorosłą babcią. Ostatnio szukałam ich pod starymi kasztanowcami parę dni temu. Nazbierałam całą torebkę.
I potem jak już wracałam do autobusu przy Agrykoli to część rozdawałam wchodzącym do Parku dzieciom.
Jedne się cieszyły a inne patrzyły na mnie zdziwione.
Zbierałam je razem z liśćmi klonu, bo te liście przebarwiają się jesienią najpiękniej. To te na zdjęciu wyżej.
Kasztany to moje dzieciństwo i młodość.
To także wiek dojrzały.
Wychodzi na to, że także... starość.
Bo ja urodziłam się według "jakiegoś tam kalendarza" pod znakiem kasztanowca. Niestety w dzień moich urodzin /13 listopada/z pewnością na drzewach nie będzie już żadnego kasztana.
Ale nie martwię się bo znów niedługo będą kwitły...
-------------------------------------------------------------------
Kasztanowiec biały, najczęściej spotykany w Polsce pochodzi z Półwyspu Bałkańskiego.
Wyrasta do 30 metrów i mieszka przeważnie w parkach.
Korę ma szarobrązową, początkowo gładką, później podzieloną na podługowate płytki. Kora najstarszych kasztanowców jest bardzo malownicza.
Liście kasztanowca białego są dłoniasto złożone, kwiaty białe w wyprostowanych wiechach.
Owoce ma duże, brązowe, przyjemne w dotyku. Mieszkają one w kolczastych łupinach. Gdy kasztany spadają z drzew to przeważnie w tych swoich kłujących domkach. Potem dopiero, na skutek uderzenia z ziemią te ich domki często się rozpadają. Czasami w jednym domku mieszka kilku-kasztanowa rodzinka.
Zdarza mi się znaleźć kilka kasztanów, które nie opuściły jeszcze swojego domku. Wyglądają tylko na świat przez szparkę...
W ostatnich latach kasztanowce są niszczone przez szkodnika - małego motyla, którego larwy powodują brązowienie, skręcanie się i obumieranie liści.
Kasztanowiec ma duże zastosowanie w medycynie i kosmetyce.
W wierzeniach ludowych kasztanowiec jadalny jest symbolem opieki i przezorności. Jest tak prawdopodobnie dlatego, że wiele ludów europejskich w czasie głodu i po złych zbiorach musiało sięgać po owoce kasztana, szczególnie wtedy gdy nie sprowadzono jeszcze z Ameryki do Europy ziemniaka.
Już starożytni Rzymianie jedli pieczone kasztany i piekli z ich mąki specjalny chleb, który podczas świąt ofiarowywano Matce Ziemi.
---------------------------------------------------------------------------
Lubiliście zbierać kasztany?
A może nadal lubicie?
Ojciec lubił kasztanki [kawalerzysta przedwojenny]. Ja - tylko kasztany... - Czy to także postęp? Poza tym... "Najlepsze kasztany są na Placu Pigalle".
OdpowiedzUsuńNie tylko na Placu Pigalle.
UsuńWszędzie są wspaniałe :-)
I ja bardzo lubię kasztany. Uzbierane wkładam po parę do wszystkich torebek, a parę tuż przy laptopie. Najbardziej lubię te, które dopiero spadły z drzewa, lśniące i gładziutkie. Jaki sympatyczny post, Jagódko :) No i próba...
OdpowiedzUsuńAnusiu - wkładaj też kasztany pod poduszkę :-))
UsuńCzy ktoś pamięta, że z wysuszonych i zmielonych kasztanów robiło się klej? Dobrze sklejał papier i pachniał - kasztanami oczywiście.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym...
UsuńLubiłem bardzo zbierać kasztany Stokrotko. Mam ich kilka w domu. Pozdrawiam jesiennie :)
OdpowiedzUsuńKasztany są bardzo zdrowe i podobno przepędzają choroby z domu...
UsuńCo roku zbieram i rozkładam w różnych miejscach!
OdpowiedzUsuńSuper! Tak się powinno robić :-)
UsuńZbieram, zbieram - jeden do kieszeni, jeden do torebki... Zwłaszcza jak jakiś ładny, nietypowy sie znajdzie łaciaty, albo bardzo maleńki albo taki największy. Nie wyrosłam z dzieciństwa w tym zakresie 😉😊. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńElaju - czasami znajduje się takie malusieńkie kasztanki tuż obok tych dużych :-)
UsuńJesteś Stokrotko trzecią poznaną przeze mnie osobą i to na blogowisku, urodzoną 13 listopada :)
OdpowiedzUsuńPod oknem mego pokoju przez 20 lat rósł wielki czerwony kasztanowiec. Niestety jego pień zaczął próchnieć i jakiś głupol podłożył tam ogień. Drzewo nie splunęło, tylko tliło się od środka, a potem go wycięto, bo ponoć stwarzało zagrożenie.
Zdarza mi się zbierać kasztany, jednak nie jest to moją namiętnością, więcej nazbierałam życiu kamieni niż kasztanów ;)
Kilka lat temu w parku, w kasztanowej alei, ktoś ułożył serce z kasztanów i prośbę aby przechodnie dokładali kasztany do tego serca, dorzuciłam się i ja :)
Mario - serca z kasztanów układam bardzo często. Także gdy jestem na cmentarzu...
UsuńOstatnio dla naszych siostrzenic nazbieraliśmy 5 kilo kasztanów. :D
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie jak się ucieszyły!!!
UsuńZbieram, tylko szkoda, że potem niektóre lądują w koszu na śmieci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Najlepiej je zostawić do następnego roku. I potem zastąpić tymi nowymi.
Usuń:-)
Moja Ty Kasztanowa Panienko :-)))
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
A dlaczego nie napisałeś Kasztanowa Śliczna Panienko??? :-)))
UsuńJaguniu,
OdpowiedzUsuńjak tak lubisz kasztany to zapewne znasz i lubisz tę dawną piękną piosenkę zaśpiewaną po raz pierwszy w 1955 roku przez Nataszę Zylską:
Kochany, kochany
Lecą z drzewa jak dawniej kasztany
Wprost pod stopy par roześmianych
Jak rudy lecą grad
Jak w noc gdy w alejce
Rudy kasztan ci dałam i serce
A tyś rzekł mi trzy słowa nic więcej
Że kochasz mnie i wiatr...
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Pewnie że znam i pamiętam.
UsuńPrzytulam najserdeczniej Ewuniu :-)
Znak kasztanowca- to wg celtyckiego kalendarza. Ale obie jesteśmy z 13 dnia miesiąca- Ty z jesieni, a ja z wiosny.Kasztany namiętnie zbierał mój....Flik i sam się nimi świetnie bawił, tak nieco "po kociemu" a nie "po psiemu". Te kasztany to symbol jesieni a te jadalne- symbol zimy. Wyobraź sobie - nie będzie tej zimy w Berlinie największego świątecznego jarmarku- nie wiem jak berlińczycy to przeżyją.Chyba będziemy musiały z córką piec sobie kasztany w piekarniku, ale prawdę mówiąc to dobre są tylko te pieczone w popiele. Trochę obawiam się tej zimy z covidem w roli głównej.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
Aniu - jedna wielka niewiadoma przed nami.
UsuńTrzymajmy się dzielnie :-)
Nie moge sie schylac po kasztany, jednak kojarza mi sie ze spacerami po Parku Zachodnim, szelestem lisci pid nogami i radoscia dzieci. Nie tylko w przedszkolu, ale i w domu cieszyly rozne stworki wyczarowane z kasztanow. A te kolory... Malgosia
OdpowiedzUsuńI ja robiłam kiedyś ludziki z kasztanów. Ostatnio parę lat temu z wnukami.
Usuń:-)
Stokrotko a ja właśnie dziś idąc do pracy przechodziłam pod kasztanowcami. I nazbierałam do kieszeni kilkanaście kasztanów. Leżą teraz na moim biurku tuż koło laptopa.
OdpowiedzUsuńEla
P.S. Dobrze że zmieniłaś temat, bo nie wiadomo jak się to wszystko skończy. W moim mieście też był protest.
Trzymaj się zdrowo.
Elu - pojęcia nie masz co się w tej chwili dzieje w Warszawie!!!
UsuńSzpalery kasztanów otaczają Pole Mokotowskie,
OdpowiedzUsuńA i na wewnętrznych alejkach też pełno.
Wyobrażam sobie JanToni jak jest ich dużo :-0
UsuńKlonów też jest sporo
UsuńI teraz ozłociły Pole.
Wyobrazam sobie jsk jest pięknie. ...
UsuńZbieram kasztany, przynoszę kolorowe liście do domu, suszę na płasko i robię jesienne bukiety. Chwilo trwaj.
OdpowiedzUsuńTo jesteśmi bardzo bliska Dziewczyno Miła :-)
UsuńKiedyś tak!!! A ile się z nich naprodukowałam śliczności jesiennych, szczególnie, że na szkolnym dziedzińcu rósł jeden. Teraz lubię patrzeć na spadające, bo tworzą śliczny jesienny klimat i cieszę się, że jeszcze są, bo widzę, jak cierpią!
OdpowiedzUsuńRozumiem, że masz na myśli tę zarazę co się rzuciła na kasztanowce...
UsuńPiękne ludzi kiedyś powstawały z kasztanów i żołędzi. Kto teraz pamięta.
OdpowiedzUsuńKrystyno - jeszcze niedawno dzieci robiły ludziki z tych kasztanów...
UsuńBardzo je lubię i jako dziecko oczywiście też zbierałam... kasztany są takie niesamowite w dotyku... dlatego zwykle wracam ze spaceru do domu przynajmniej z jednym w kieszeni :) Nie mogę się oprzeć. :) Kasztanowce to piękne drzewa i warto się do nich przytulić... zwalczają lęki i niepokoje, poprawiają nastrój, mobilizują do działania, niwelują bóle reumatyczne, mogą wspomóc leczenie bezsenności. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś Yolanthe. Serdecznie Ci dziękuję :-)
UsuńJako dziecko lubiłam zbierać kasztany. Niedaleko mojego domu było i jest nadal sporo kasztanowców. Ja też mam urodziny w listopadzie. ;)
OdpowiedzUsuńTo jesteśmy też Skorpionami :-))
UsuńDokładnie. ;)
UsuńA wiesz że osoby spod znaku Skorpiona są nadzwyczaj inteligentne, uzdolnione i wyjątkowe pod każdym względem???
Usuńtu jest pewne nieporozumienie, bo ten nasz polski, popularny kasztan /nasienie kasztanowca (Aesculus, rodzina mydleńcowate)/ nie nadaje się do jedzenia, ewentualnie tylko na klej /niezbyt rewelacyjny zresztą/, używany też bywa w medycynie ludowej i radiestezji...
OdpowiedzUsuńnatomiast kasztan jadalny (maron) /owoc-orzech kasztana (Castanea, rodzina bukowate)/ to trochę inna bajka, jest baaardzo daleko spokrewniony z tym pierwszym...
...
jest jeszcze "kasztan wodny" /bulwa ponikła słodkiego/ ale to już kompletnie inna sprawa, druga strona świata, aczkolwiek też zjadliwy, używany w kuchniach D. Wschodu...
p.jzns :)
A gdzie ja napisałam że kasztanowiec biały jest jadalny????
Usuńtak nie napisałaś, ale ja przecież nie napisałem, że tak napisałaś... jednak na końcu nagle się pojawił się motyw jadalności, więc wpadłem na pomysł wspomnieć o funkcjonującym nieporozumieniu słownym, wiele osób myśli, że kasztany /np. te najlepsze, z Placu Pigalle/, to bliski krewniak tych "zwykłych"...
Usuńale tak w sumie, to z głodu ludzie na różne pomysły wpadają, a na ofiarę dla Matki Ziemi chleb można nawet i z cegły upiec :)
Pełna zgoda.
UsuńSpoko i luzik :-)
zbierała moja babcia i ja zbieram z wnuczkami. Wrzucam je do tapczanu, podobno mają właściwości antystatyczne:)
OdpowiedzUsuńMają wiele wspaniałych właściwości, więc najlepiej porozkładać je w całym mieszkaniu.
UsuńTaka historia...idę ze Starszym do Poradni (tym razem on mnie zawiózł ;) ) która ma siedzibę w takiej kasztanowej alei. To dwa tygodnie temu było. I nagle oboje zaczynamy, jak kiedyś, zupełnie na poważnie :))) zbierać kasztany, napominając się, który będzie lepszy na ludziki :)))) Dojrzały facet, bardzo dojrzała baba...Ale kasztany mają taką moc cofania czasu.
OdpowiedzUsuńA mój tato też urodził się 13 listopada. Kochał góry, książki i miał charakterek ;)
To widać że wszyscy urodzeni 13 listopada mają charakterek. kochają góry i ksiązki...
UsuńZbierając kasztany wracamy do dzieciństwa...
U nas kasztanowce znowu zakwitły i nawet małe kasztanki widać.
OdpowiedzUsuńTo ja już dziś Ci składam życzenia urodzinowe, bo znowu spóźnię się i będzie wstyd.
Bądź zdrowa i radosna, kochana i czytana, nie martw się na zapas i ciesz się życiem:-)
Dziękuję Asiu .... ale to jeszcze trochę czasu :-))
UsuńZbieramy kasztany podobnie jak Ty. Kiedyś robiliśmy ludziki, potem dzieci nasze też się tym zajmowały a teraz zbieram kasztany dla Mamy- robi z nich nalewkę i naciera nią bolące kolana.Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTo ja nie wiedziałam że nalewka z kasztana jest dobra na bolące kolano!!! A mnie akurat prawe kolano boli:-))
Usuń-- pytałaś, czy zbierałam kasztany na spacerze?, nie, teraz nie, teraz robiłam tylko zdjęcia( taka moja myśl - jedno miejsce w czterech porach roku- co z tego wyjdzie, zobaczymy w przyszłości) ale kasztany zbieraliśmy tydzień temu, takie rodzinne"kasztanowe szaleństwo), a potem wszystkie kasztany zostały zawiezione do przedszkola do którego chodzi Hania ....
OdpowiedzUsuńI wszystkie przedszkolaki się ucieszyły!!! :-))
UsuńNadal lubię. Już mam pół miski z tego roku. :)
OdpowiedzUsuńSuper!!!
UsuńWychodzi na to, że w tym gronie straszny ze mnie odszczepieniec. ;))) Nigdy mnie kasztany nie fascynowały. Nie wiedzieć czemu zawsze ich widok kojarzy mi się z tymi rozdeptanymi na chodnikach i ulicach. Choć podziwiam tych zbierających, zawsze mnie frapuje pytanie, po co oni się schylają skoro są całkowicie bezużyteczne ;))) Trochę mi sprawę naświetliłaś.
OdpowiedzUsuńZ kasztanów jest wiele pożytku.... ale nie każdy musi je lubić :-)
UsuńBardzo przepraszam, ale muszę coś sprawdzić. Sprawa dotyczy weryfikacji komentarzy na blogspocie.
UsuńMasakra!. Wymagają weryfikacji stwierdzeniem :udowodnij, że nie jesteś robotem" ???
Na szczęście to da się usunąć ;))) Jeśli tego nie chcesz instrukcja na moim blogu w komentarzu.
UsuńWiem, że masakra.
UsuńAle ja Ci wierzę, że nie jesteś robotem!!!
Zajrzę do Ciebie - dziękuję.
UsuńPewnie, że nie chcę.
https://www.youtube.com/watch?v=me1-8p6TegY
OdpowiedzUsuńPiękna piosenka :-)
UsuńKilka minut temu zostawiłem link do piosenki o kasztanach, ale coś mignęło i linku nie ma, więc go powtórzę:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=me1-8p6TegY
To sobie drugi raz posłuchałam :-)
UsuńZ linkiem jestem kasowany, a bez?
OdpowiedzUsuńNigdy nie jesteś kasowany!!! :-)
UsuńJa nie potrafię przejść obojętnie obok leżących na ziemi kasztanów, zawsze lądują w mojej kieszeni. W domu wrzucam kasztany do skrzyni pod łóżkiem, albo trzymam w pobliżu telewizora i traktuję, jako odpromienniki. A w apteczce stoi i dojrzewa zrobiona na wiosnę lecznicza nalewka z kwiatów kasztanowca.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy Inko.
UsuńPozdrawiam Cię.
Po błyszczącego kasztanka chętnie się schylam i chowam do kieszeni. Zawsze mam kilka w torebce. To też wdzięczny materiał do tworzenia z wnukami zwierzątek czy ludzików. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAle fajnie że tak dużo ludzi lubi i zbiera kasztany :-)
UsuńMam kasztanowca na mojej posesji. Cierpię razem z nim, gdy już w sierpniu zaczyna się jego dręczenie przez tę obrzydliwą ćmę. Piękny jest tylko przez 3 miesiące, a potem taki biedny. Ale owoce i owszem...ma. Zbieram...
OdpowiedzUsuńTo jesteś szczesciara że masz wlasnego kasztanowca.
Usuń:-)
Niedaleko Wrzosowiska jest piękna aleja starych kasztanowców...Ale jeszcze nie miałam czasu zbierać...;o)
OdpowiedzUsuńIdź koniecznie i nazbieraj dla wnuków.
Usuń:-)
Zbierałam kasztany, oczywiście, że tak. Nawet teraz schylam się, gdy zobaczę na ziemi. Są takie śliczne, świeże, błyszczące. Kiedyś włosy farbowałam na taki kolor :) Przypomniało mi się, ze kiedy jeszcze nie chodziłam do szkoły, u babci w Tenczynku (była aleja kasztanów) nazbierałam dużo i gdzieś usłyszawszy o kleju - pokroiłam je w kostkę, postawiłam na słońcu (bo miały być w cieple)i czekałam aż się zrobi klej :))) Uściski!
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienie Anko......
UsuńSerdecznosci:-)
Czy lubię? Kasztany? Zbierać kasztany? Lubię te kwitnące w czas matur i te wrześniowo-październikowe na parkowych alejkach; lubię liście, ich szelest pod butami, lubię te lśniące brązem królewskim i ugierem kamyczki, z których i krówkę, i konika, i...tfu, bez skojarzeń, Pinokia sporządzić można z żołędziową czapeczką... a pamiętasz to:
OdpowiedzUsuń(...)"Kochany, kochany
Lecą z drzewa jak dawniej kasztany
Wprost pod stopy par roześmianych
Jak rudy lecą grad
Jak w noc, gdy w alejce
Rudy kasztan Ci dałam i serce
A Tyś rzekł mi trzy słowa, nic więcej
Że kochasz mnie i wiatr... " (...)
Kawiarenko pewnie że pamiętam.....
UsuńO tak bardzo lubię i lubiłam.:)
OdpowiedzUsuńTak myślałam Basiu :-)
UsuńPamiętam jak w dzieciństwie robiło się ludziki i zwierzątka z kasztanów, żołędzi i zapałek. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Witam serdecznie na moim blogu i dziękuję za komentarz :-)
Usuń