Nigdy
w tej oberży nie byłam, chociaż kiedyś przechodziłam obok niej.
Przypomniałam sobie wtedy historie sprzed lat opowiadane przez
mojego dyrektora. Był w tej oberży stałym bywalcem. To znaczy nie
w niej, tylko w tej która była kiedyś na jej miejscu i nazywała
się bodajże …. „Żelazną Oberżą”.
I właśnie Żelazna Oberża nawiązała bliską współpracę ze słynnym kiedyś browarem z ulicy Krochmalnej „Haberbusch i Schiele”. Mój szef będąc w znamienitym towarzystwie miał okazję testować tam smak słynnego piwa. A było to piwo wspomnieniem produkowanego jeszcze w PRL-u zielonego Haberbuscha z charakterystycznym sfinksem na nalepkach. Przy tym piwie podobno knuli godzinami lewicujący konspiratorzy z robotniczej Woli. To tu w czasach głębokiej komuny świętowano pierwszy w Polsce pochód pierwszomajowy, wiedziony przez Juliana Marchlewskiego i „Krwawego Felka”. Mówi się też, że do tej starej oberży zajrzał parę razy sam Lenin, i zajadał tam ulubione bliny z kawiorem. Ale czy była to prawda trudno powiedzieć…
I właśnie Żelazna Oberża nawiązała bliską współpracę ze słynnym kiedyś browarem z ulicy Krochmalnej „Haberbusch i Schiele”. Mój szef będąc w znamienitym towarzystwie miał okazję testować tam smak słynnego piwa. A było to piwo wspomnieniem produkowanego jeszcze w PRL-u zielonego Haberbuscha z charakterystycznym sfinksem na nalepkach. Przy tym piwie podobno knuli godzinami lewicujący konspiratorzy z robotniczej Woli. To tu w czasach głębokiej komuny świętowano pierwszy w Polsce pochód pierwszomajowy, wiedziony przez Juliana Marchlewskiego i „Krwawego Felka”. Mówi się też, że do tej starej oberży zajrzał parę razy sam Lenin, i zajadał tam ulubione bliny z kawiorem. Ale czy była to prawda trudno powiedzieć…
W tej nowej oberży, czyli tej „Pod czerwonym wieprzem” jest podobno karta dań „Dla Proletariatu” i „Dla Burżujów”. Podobno dania z obydwóch kart pieszczą każde podniebienie i rozpływają się w ustach...
Z pewnością częstym gościem Oberży był towarzysz Gierek, który wraz z „Księciem Karpat” czyli Nicolae Caucescu objadał się tam kaczką po polsku i delikatną doradą z kaparami i włoskimi orzechami. Podobno do dziś w karcie istnieje „Polędwica Limousine a la „Książę Karpat”….a także migdałowa „Gwiazda Fidela”, w którą wbijał zęby sam El Comandante...
A na ścianach wiszą obrazy przedstawiające Breżniewa i wielu innych przywódców komunistycznych partii…
Ta nowa Oberża "Pod czerwonym wieprzem” istnieje od 12 lat. A przed nią czekają nadal dwa czarne samochody marki Wołga...
Obecnie przychodzą „Pod czerwonego wieprza” osoby znane z pierwszych stron gazet np. Radosław Sikorski z Anne Applebaum, bywał Lew Rywin i różni słynni goszczący w Polsce aktorzy- szczególnie ci amerykańscy. Bywał tez słynny bokser Lennox Lewis.
A
może ktoś z Was tam spożywał jakieś jedzonko i napisze jak tam
jest naprawdę????
Bo ja znam temat tylko z opowieści swojego byłego szefa i z „Kuriera Warszawskiego" - numer z sierpnia roku 2013.
A
na zdjęciu zeskanowanym z tego miesięcznika widać Bruce Willisa wychodzącego w obstawie z tej własnie oberży...
-------------------------------------------------------------
P.S. Oberża, o której piszę mieści się w socrealistycznym pawilonie przy ul. Żelaznej 68 w Warszawie. Uważana jest za najlepszą restaurację PRL w Polsce. Piszą o niej w przewodnikach na całym świecie. A dlaczego wieprz wymieniony w nazwie jest czerwony nie muszę chyba nikomu tłumaczyć.
-------------------------------------------------------------
P.S. Oberża, o której piszę mieści się w socrealistycznym pawilonie przy ul. Żelaznej 68 w Warszawie. Uważana jest za najlepszą restaurację PRL w Polsce. Piszą o niej w przewodnikach na całym świecie. A dlaczego wieprz wymieniony w nazwie jest czerwony nie muszę chyba nikomu tłumaczyć.
matko, przechodziłaś i nie byłaś? Z reporterskiego obowiązku musisz, inaczej tracisz wiarygodność:)))
OdpowiedzUsuńJakoś mnie tam nie ciągnęło!!!!
UsuńI nawet wiem dlaczego.
:-)))
To chyba się tam wybiorę żeby koło Breżniewa usiąść....
OdpowiedzUsuń:-) :-) :-)
Marek z dziewczynami
Nie koło, tylko pod - bo on na ścianie wisi....
UsuńI koniecznie z dziewczynami idź!
:-) :-) :-)
Popieram, powinnas wstapic by wczuć się w atmosferę, no i zjeść frykasy, chociaż nie taka egzotykę poznalas, prawda?Caluski Malgosia.
OdpowiedzUsuńZobaczę Małgosiu!
UsuńDzięki że jesteś.
:-)
Bardzo znamienite miejsce. Taki nie bardzo jeszcze stary komuch jak ja, świetnie by się tam czuł!
OdpowiedzUsuńWiedziałam!!!!
Usuń:-)
No popatrz, jakoś nigdy tam nie weszłam, a przechodziłam wiele razy, bo za Żelazną Bramą mieszkała moja przyjaciółka.Jedyne miejsce na Żelaznej, które zaszczycałam swą obecnością to był sklep "Royal Stone" z półfabrykatami do prod. biżutków koralikowych. Ja to chyba porąbana jestem bo bardzo nie lubię bywać w restauracjach, nawet tych naj, najlepszych.
OdpowiedzUsuń:Pierwszy raz w życiu słyszę słowo "biżutki", jest w Internecie, ale nie mogę skojarzyć - co to jest. Czy któraś z Pań w swojej łaskawości nie wytłumaczyłaby mi przystępnym językiem... Z góry dziękuję
UsuńCoś mi się wydaje że ja też jestem porąbana - i to jeszcze bardziej.
UsuńAle często - niestety - z racji wykonywanej pracy - musiałam bywać w bardzo eleganckich restauracjach /rozmowy handlowe czy podpisywanie kontraktów odbywały się po głównym daniu ale przed deserem/
:-)
@Torlin
UsuńBiżutki- tak określa się nieco pogardliwie wyroby hand made z koralików. Owe "biżutki" w moim wydaniu można zobaczyć czasem na moim blogu. Ostatnio dość rzadko, bo jakoś czas mi się skurczył. Poza tym nie zawsze chce mi się je fotografować.
Wielkie dzięki :D
UsuńI wszystko jasne.
Usuń:-)
Ale mam nadzieję, że do tej oberży można ze spokojem pójść. Bo mnie nazwa kojarzy się z genialnym filmem Fernandela
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Spróbuj - może Cię nie zamordują.
Usuń:-)
O, nie byłam tam - a z ciekawości kiedyś zaglądnę:). TYlko ciekawe, która kartę mi podają...
OdpowiedzUsuńTę kartę, którą sobie zażyczysz...
Usuń:-)
Pierwszy raz słyszę o niej...ile ja się nowych rzeczy dowiem u Ciebie;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
To cieszę się że do mnie zaglądasz...
Usuń:-)
Pewnie, gdybym się nawet znalazła w stolicy, to raczej szukałabym dobrej kuchni gruzińskiej, bo w moim mieście takiej nie ma. Jakoś do klimatów Peerelowskich mnie nie ciągnie, nawet jeśli serwują tam dobrą kuchnię ;)
OdpowiedzUsuńAle i w tamtych czasach zdarzało się coś pysznego a jakiejś restauracji zjeść.
Usuń:-)
To ja chyba nie mam ochoty tam zajrzeć nawet...i wyobrażam sobie ceny!
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że ceny tam są bardzo wysokie.
UsuńBo to raczej takie miejsce dla snobów.
Wiem o Czerwonej Oberży, ale o tej Pod Czerwonym Wieprzem nigdy nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńMożna zbić majątek na ciekawej nazwie oraz na bardzo smacznych potrawach, czego wielu restauratorów nie wie.
Gorąco pozdrawiam przy temperaturze -1 stopień.
Dziękuję Anno.
UsuńU mnie też mały mrozek...
:-)
Podobno byłem tam, ale niewiele pamiętam ... młodość, zdrowa wątroba.
OdpowiedzUsuńJest tylko jeden problem, w mojej pamięci, i z opowiadań zachowała się nazwa "Czerwona Oberża", Jak ktoś powiedział "Pod Czerwonym Wieprzem" to zaraz trzeba było precyzować o co chodzi. Nazwy "Zelaznej Oberży" jednak nie kojarzę. Na YT też znalazłem tylko to:
http://zwierciadlo.pl/przepisy/kuchnia/newsfood/oberza-pod-czerwonym-wieprzem-wyrozniona-przez-trip-advisor
Wygląda na to, że byłaś bardzo grzeczną i porządną dziewczynką. ;)
No nie.....
UsuńTo Ty wątpisz że byłam grzeczną dziewczynką?????
Za karę nie pozwolę Ci zajrzeć na stronę tej knajpy:
http://www.czerwonywieprz.pl/pl/
:-)
Karę odbyłem, i obiecuję, że też będę grzeczny.
UsuńMyślę, że z tą oberżą to pewnie tak jak z PKiN w tamtym czasie nazywanym powszechnie "Pekinem".
Może...
Usuń:-)
Ciekawe to Stokrotko ale chyba też nie chciałabym tam pójść.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i trochę zimowo.
:-)
Ela
Elu - wcale Ci się nie dziwię.
Usuń:-)
Właśnie, dlaczego jeszcze tam nie byłaś? Ja bym poszła, nawet z ciekawości ;)
OdpowiedzUsuńTo jeszcze dzisiaj skoczę tam na kolacyjkę :-))
Usuńzapewne już w niej nie zjem posiłku . Za daleko i czasowo nie koniecznie . A szkoda
OdpowiedzUsuńCzyli jednak sprobowałabyś?
Usuń:-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, restauracje to ostatnie miejsca, które zwiedzam:)
Co nie zmienia faktu, że opowieść o Oberży przeczytałam z zainteresowaniem.
Pozdrawiam:)
Ja też nie przepadam za restauracjami.
UsuńJeśli już - to za kameralnymi kawiarenkami.
Dziękuję Ci.
:-)
Ciekawie opowiadasz. Szkoda, że nie próbowałaś specjałów wielbicieli dobrej kuchni. Przypomniała mi się wizyta w Muzeum PRL.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Witam Cię serdecznie i dziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńCzyżbyś miała na myśli Muzeum w Kozłówce?
:-)
Menu całkiem odlotowe, jak na po-peerlowskie. Chociaż wierzę, że dobre. A Bruce Willis ciągle cudny, ech......
OdpowiedzUsuńTeż sobie z Tobą westchnę Anusiu...
Usuń:-)
Nie bywałam...:o( Bo ze mnie ani "Proletariat", a ni "Burżujka"...;o)Poczekam, aż przygotują menu dla Ludziów...;o)
OdpowiedzUsuńPojęcia nie masz jak ja "Gordyjeczkowe wpisy" lubię.
Usuń:-)
Ciekawa knajpka :)
OdpowiedzUsuńTaka historyczna...
Usuń:-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam Cię na moim blogu i proszę o komentarze na poziomie.
UsuńPozdrawiam
... chociaż mięsne i inne dania spożywam najczęściej w domu, to chętnie zajrzałbym do tej oberży, o której nic a nic nie wiedziałem, aby, dajmy na to, obejrzeć popiersie towarzysza Breżniewa, albowiem jestem zainteresowany, czy eminencja cokolwiek zmieniła się wyglądowo na lepsze, bo przypominam sobie, że w ostatnich tygodniach panowania jego powierzchowność nie przedstawiała się najpiękniej, a to zapewne z tej racji, że na Żelazną przed chwalebną swoją śmiercią nie chadzał. Może bym i zajrzał, a nawet i skonsumował "Gwiazdę Fidela", ale czy przypadkiem tam w Oberży nie nagrywają? Bo trzeba Ci wiedzieć, że konsumując alkohole w ilościach, na jakie mogą sobie pozwolić niewiasty w błogosławionym stanie, po jednym już haberbuschu mógłby mi się rozsupłać język i rozpowiedziałbym się nazbyt wiele i bez należytego szacunku o rządzie, tudzież o panującej nam partii, co niechybnie podpadło by pod Jaki-ś paragraf, a niestety ja mam ostatnio takie ziobrowate szczęście, więc upraszam Cię o to, abyś w kolejnym artykule, Stokrotko, spróbowała wywiedzieć się, na jakie jadalne menu mógłbym liczyć w zakładzie odosobnienia (jest takowy w stolicy?)... hm, przezorny, ubezpieczony w PZU ... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle ja nie mam znajomości w więzieniu:-)))
UsuńLista gości świadczy o tym, że pewnie nie byłoby mnie stać w tym miejscu nawet na toaletę dla proletariatu:)))
OdpowiedzUsuńNa szatnię też nie....
Usuń:-))
Intrygujące miejsce. Dla mnie trochę za daleko :) ale nie omieszkam wykręcić
OdpowiedzUsuńhttp://mrocznastrefa.blogspot.com/
https://zolza73.blogspot.com/
Witam Cię serdecznie na moim blogu.
UsuńJak będziesz tam, to potem zdaj sprawozdanie.
:-)
Nie byłam, ale naprawdę chętnie bym się tam przeszła. Nie bron Boże z sentymentu do ustroju słusznie minionego, tylko z ...ciekawości ;)
OdpowiedzUsuńCiekawość to pierwszy stopień do piekła...
Usuń:-)
Stokrotko - prywata. Usiłowałem się wpisać do Anabell i nie mogę się do Niej zalogować. Nie wiem, co się dzieje. U Ciebie mam "wybierz profil - nazwa/adres URL", a u Anabell nie mam. Nie bardzo wiem, co zrobić.
OdpowiedzUsuńNie bardzo umiem Ci ppomóc.
UsuńAle może wybierz Wordpress???
W rubryczce "odpowiedz jako wpisz Torlin(WordPress) i powinno wszystko przejśc bez problemu.
UsuńDzięki.
UsuńPrzechodzę obok tysiąc razy odwiedzając siostrę mieszkająπcą dwa bloki dalej. Nigdy nie przyszła mi ochota zajrzeć tam. Zdecydowanie widok tow. Breżniewa i innych dekoracji nie pasuje mi. Jednak nie krytykuję samej oberży, bo to marketingowo pewnie świetny pomysł. Czegóż to nie robi się dla kasy???!!!
OdpowiedzUsuńPodobno coraz więcej w Polsce podobnych lokali.
UsuńDziękuję że wpadłaś Joasiu.
Serdeczności.
Kolejny świetny adres. właśnie sprawdziłam menu i ślinka pociekła. Jesteś mistrzynią dobrych adresów w każdej dziedzinie. Prawdziwa znawczyni Warszawy!
OdpowiedzUsuńRozumiem, że książkę o Warszawie już przeczytałaś...
Usuń:-)
A to dopiero miejscówka. Kolor czerwony to jednak przyciąga ;).
OdpowiedzUsuńPrzyciąga także ciekawość jak tam jest.
Usuń:-)
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
Usuń