Kijowski
mnich Nestor umieścił Pińsk w swojej kronice już w 1097 roku.
Jednakże zapiski znalezione w prawosławnym monastyrze na
przedmieściu Pińska, pozwalają sądzić, że gród istniał już
za Włodzimierza Wielkiego, czyli w końcu X wieku. Ale to data 1097
jest oficjalnie uważana za datę założenia miasta.
Średniowiecze
Pińska jest trudne do odtworzenia. Pewnym jest natomiast, że miasto
datuje swój rozwój od przywileju Zygmunta Starego, który ofiarował
je królowej Bonie. Ona to właśnie przeprowadziła w mieście
szereg reform administracyjnych i gospodarczych.
W
wieku XVI Pińsk był dużym miastem z drewnianym zamkiem, 16-ma
cerkwiami prawosławnymi, kościołem z klasztorem i synagogą.
Splendorem w Wielkim Księstwie Litewskim ustępował tylko stolicy –
Wilnu i płacił do skarbu państwa takie same podatki jak Połock,
Grodno i Kijów.
Miasto
słynęło ze swoich mistrzów: rusznikarza Waśki Bakunowicza,
rzeźbiarza Annaniusza i malarza Nawosza.
Najbardziej
znanym wyrobem pińskim tamtej epoki były wyroby ze specjalnie
wyrobionej skóry koziej na wzór safianu, zwanej „usmija”.
W
1581 roku król Stefan Batory nadał Pińskowi prawa magdeburskie i
zatwierdził herb miasta – na czerwonym polu złoty łuk ze
strzałą.
W
XVII wieku w Pińsku powstało wiele murowanych budowli. Z polecenia
starosty Albrechta Stanisława Radziwiłła wzniesiono klasztor
jezuicki z kolegium i majestatycznym /najwyższym w Wielkim Księstwie
Litewskim/ kościołem św. Stanisława. Uczniem tego kolegium był
m.inn. Adam Naruszewicz.
Potem wzniesiono Wielką Synagogę, karoliński zamek Wiśniowieckich, zespoły klasztorne franciszkanów, dominikanów i bernardynów.
Potem wzniesiono Wielką Synagogę, karoliński zamek Wiśniowieckich, zespoły klasztorne franciszkanów, dominikanów i bernardynów.
Staraniem
sławnych: miecznika Mateusza Butrymowicza – starosty pińskiego i
sędziego grodzkiego oraz hetmana Michała Kazimierza Ogińskiego -
zostały wytyczone Kanały – Królewski /Dniepr-Bug/ i Ogińskiego,
co zwiększyło znaczenie Pińska jako bazy przeładunkowej towarów.
Widząc niewątpliwe sukcesy mieszkańców w handlu solą, Józef
Kraszewski porównał Pińsk do siwowłosego starca siedzącego na
workach z solą u zbiegu rzek i kanałów i mocno trzymającego w
rękach sakwę pełną pieniędzy.
Mijały
wieki. Miasto płonęło, obracało się w ruinę, ale też się z
tej ruiny podnosiło.
Potem
wybuchła I wojna światowa i w styczniu 1919 r. do opuszczonego
przez Niemców Pińska weszła Armia Czerwona. W kwietniu tego samego
roku utworzono słynną Flotyllę Pińską, która stała się
częścią polskiej Marynarki Wojennej. Odegrała ona wielką rolę w
późniejszych walkach, rozbijając radziecką Flotyllę Dnieprzańską
w bitwie pod Czarnobylem.
Po
podpisaniu pokoju ryskiego w marcu 1921 r. w części Polesia
przyznanego Polsce rozpoczęto organizację władz. Powstało
województwo poleskie, największe z województw II Rzeczypospolitej.
A
na stolicę wybrano Pińsk. Jednakże wielki pożar, który wybuchnął
wkrótce w mieście i zniszczył 1/3 zabudowań – spowodował, że
stolicę przeniesiono do Brześcia. Tym samym Pińsk spadł do rangi
miasta powiatowego.
Międzywojenny
Pińsk odzyskał jednak rolę wielkiego węzła dróg wodnych. Sercem
Pińska była ożywiona przystań nad Piną, oraz pobliski plac
targowy przed kościołem jezuickim. Pińskie targi także odzyskały
dawny blask. Pięknie o nich pisał Józef I .Kraszewski, a także
związany z tym miastem słynny torfoznawca prof. Stanisław Tołpa.
Druga
wojna w Pińsku rozpoczęła się niemieckim nalotem 9 września.
A
17 września nastąpił niespodziewany atak Armii Czerwonej.
W
1953 r. najsłynniejszy w Pińsku kościół został wysadzony w
powietrze. Pozostało tylko stojące przy nim Kolegium Jezuickie /na pierwszym zdjęciu od góry w środku/, w
którym znajduje się obecnie Muzeum Polesia Białoruskiego.
W muzeum tym znajduje się drewniany rower, a także wiele innych niezmiernie ciekawych eksponatów związanych z życiem codziennym mieszkańców tej ziemi czyli Poleszuków - np. słynne łapcie z łyka. W krypcie tego muzeum znajdują się szczątki jezuickiego mnicha św. Andrzeja Boboli, który w tym mieście został zamordowany przez kozaków.
W muzeum tym znajduje się drewniany rower, a także wiele innych niezmiernie ciekawych eksponatów związanych z życiem codziennym mieszkańców tej ziemi czyli Poleszuków - np. słynne łapcie z łyka. W krypcie tego muzeum znajdują się szczątki jezuickiego mnicha św. Andrzeja Boboli, który w tym mieście został zamordowany przez kozaków.
Pozostał
na szczęście w Pińsku przepiękny klasztor i kościół
Franciszkanów, mieszczący w swoich murach m. inn. wartościowe
płótno A. Romera „Pińska Madonna”. W klasztorze znajduje się
reaktywowane po latach Seminarium Duchowne im. Tomasza z Akwinu.
W
mieście pozostało trochę śladów polskości. Istnieje też do
dziś słynne męskie Gimnazjum Polskie. Ukończyło go wiele znanych
osób.
Gdy podeszliśmy do budynku gimnazjum jeden ze starszych panów, uczestników naszej wycieczki bardzo się wzruszył. Okazało się, że urodził się w Pińsku i właśnie do tego gimnazjum uczęszczał. Musieliśmy otoczyć szczególną opieką tego pana, bo był już w bardzo podeszłym wieku a nie przypuszczał, że widok jego "starej budy" tak go rozczuli.
Na
wielu słupach i starych budynkach na jednej z głównych ulic miasta
/była to ul. Lenina, mimo że był to rok 2007/ widać było
wyzierające spod tynków polskie napisy.
Na tej samej ulicy znajduje się też bardzo stara restauracja pod nazwą „Szlachta Pińska”. Zajrzeliśmy do niej z zainteresowaniem.
Na tej samej ulicy znajduje się też bardzo stara restauracja pod nazwą „Szlachta Pińska”. Zajrzeliśmy do niej z zainteresowaniem.
Ale
Pińsk to przede wszystkim rzeka Pina, a także większa Prypeć.
Trudno opisać ich urodę, są właściwie całkowicie dzikie.
Płynęliśmy
statkiem po Pinie i Prypeci. Brzegi były całkiem dzikie, nie widać
było żadnych domów, słupów telegraficznych, żadnych oznak
cywilizacji. Była całkowita cisza i mnóstwo zieleni. Czuliśmy
jakbyśmy się przenieśli w poprzednie wieki.
W
Pińsku urodził się i spędził 8 pierwszych lat życia Ryszard
Kapuściński. Na domu jego dzieciństwa na dawnej ul. Błotnej jest
zamieszczona tabliczka informująca o tym.
Swoje
wspomnienia z dzieciństwa w Pińsku zawarł Ryszard Kapuściński w
książce „Imperium”.
A
w czasie retrospektywnej wizyty w tym mieście na parę lat przed
śmiercią słynny reporter podobno zaczepiał ludzi starszych
i pytał czy może byli uczniami jego rodziców i czy pamiętają go
jako małego chłopca.
Chciał
wrócić do tego miasta aby napisać książkę tylko o nim.
Ale
już nie zdążył.
Rewelacyjny ten rower.A masz na zdjęciu te kapcie z łyka? Jak będziesz pisać książkę o różnych ciekawych miejscach na świecie to koniecznie zilustruj takimi fajnymi zdjeciami.
OdpowiedzUsuńPozdrawia Marek z dziewczynami.
Dziękuję Kochani ale nie myślę jeszcze o następnej książce.
Usuń:-)
Może kogoś zainteresuje historia Flotylli Pińskiej
OdpowiedzUsuńI szkoda, że Prypeć dotknęła tragedia Czarnobyla.
Zapraszam wszystkich na blog Torlina.
UsuńNigdy w Pińsku nie byłam, aż do tej pory... :) dziękuję Stokrotko
OdpowiedzUsuńJa też Ci dziękuję Agnieszko.
Usuń:-)
Bardzo ciekawie opisałaś to miasto Stokrotko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)*
Dziękuję.
UsuńNiepotrzebnie przepraszasz, przypomnienie sobie ciekawych rzeczy nigdy nie jest niewłaściwe. Podobne stare napisy w języku niemieckim bywały w moim mieście na starych kamienicach, muszę sprawdzić przy okazji czy coś jeszcze zostało...
OdpowiedzUsuńAlez skomplikowana ta nasza historia Asiu...
UsuńBardzo skomplikowana, a liczne ślady dowodzą, że wcale nie byliśmy narodowym monolitem, jak niektórzy twierdzą...
UsuńNo wlasnie.
UsuńTam mnie jeszcze nie widzieli, więc dobrze, że pozwoliłaś mi to zobaczyć...;o)
OdpowiedzUsuńCała przyjemnosc po mojej stronie.
UsuńTakże uważam, ze przeprosiny sa nie na miejscu. Przypominanie historii i to w tak ciekawy sposób to tylko powod do dumy i snucia opowieści o przeszlosci. Malgosia.
OdpowiedzUsuńNo to nie przepraszam :-))
UsuńStokrotko Twoje opowiesci i w ksiazkach i na blogach mogę czytac bez końca.
OdpowiedzUsuńEla
To dla mnie wielka radość Elu.
Usuń:-)
Takie historie, to ja mogę czytać wielokrotnie:) PS. Tołpa często odwiedzał moich rodziców, gdy mieszkaliśmy w Biebrzy. Opowiadał im kiedyś, że gdy prowadził inwentaryzację mokradeł poleskich, był noszony przez Poleszuków w lektyce z brzozowych pniaczków. Taka przyjemność kosztowała złotówkę dziennie, ale przynajmniej docierał tam, gdzie chciał :))
OdpowiedzUsuńWojtku dziękuję Ci bardzo za ciekawe informacja na temat prof Tołpy. I dziękuję za uważne czytanie.
Usuń:-)
Cała przyjemność itd.:)
UsuńOjtamojtam...
UsuńStokrotka
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałam ponownie:)
Pozdrawiam:)
Dziękuję Ci serdecznie Leno.
UsuńSerdecznie pozdrawiam.
Już nawet po nocach marzę o tym, by być w Kazimierzu, Miasteczku, Pińsku i jeszcze paru innych miejscach, o których z takim pietyzmem potrafisz pisać w swoim blogu. Wzbudziłaś we mnie tęsknotę do czegoś, co niestety nie jest zbyt realne. A dotąd wiodłem sobie spokojne zycie emeryta, któremu wydawało się, że wyatarczy mu to gdzie był i co zobaczył. Ale pocieszam się, że dzięki Tobie mogę oglądać to wszystko, o czym tak pięknie piszesz przynajmniej oczyma wyobraźni. I za to dziękuję !
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci dziękuję za to co napisales. I za życzliwosc.
UsuńP.S. Wlasnie wróciłam "od Ciebie"
Jeszcze nie zabrałam się za lekturę książki, którą zechciałaś mi ofiarować, więc z ogromną przyjemnością przeczytałam ten post. Nie pierwszy raz przepraszasz za zmieszczenie wcześniej publikowanego tekstu i jest to zupełnie niepotrzebne, bo Ci którzy już czytali i nie chcą sobie przypomnieć, to pominą notkę. Sądzę jednak, że tych, którzy opowieści Twoich nie tylko o Pińsku, nie znali jest znacznie więcej. To właśnie z myślą o nich warto żebyś zamieszczała takie teksty. W dzisiejszym wspomniałaś nazwiska tylu wspaniałych osób, że gdyby wzorując się na Twoich informacjach, chcieć opowiedzieć o każdej z osobna, miałoby się co robić przez kila miesięcy. Jesteś naprawdę niezwykłą dokumentalistką polskiej historii tej mniejszej, "prowincjonalnej", a jakże pasjonującej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwono.
Usuń:-)
Napisałam komentarz, który nie został zamieszczony. Może tym razem się uda. Nie pierwszy raz przepraszasz, za zamieszczenie dawniej napisanego tekstu, a przecież tych którzy wcześniej go nie czytali jest więcej, niż tych już z nim obeznanych. Poza tym wspominasz tylu wspaniałych ludzi, że gdyby ktoś pokusił się o napisanie notki na temat każdego z nich, to miałby posty na wiele miesięcy. Jesteś więc inspiracją dla innych i to jest wartość dodana także tych "powtórkowych" postów. Jesteś niezwykłą dokumentalistką miejsc wspaniałych choć prowincjonalnych i za to chwała Ci.
OdpowiedzUsuńIwono - przecież jest wyżej Twój komentarz
UsuńNie przepraszaj, Cię cię czytać nawet w powtórce:)
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńCzytając pierwszy raz wiele rzeczy umyka, bo na co innego zwróciłam uwagę..teraz to stwierdziłam i z wielką ochotą czytam po raz kolejny.
OdpowiedzUsuńDziękuję Joasiu.
Usuń