W
Warszawie jestem zakochana beznadziejnie. Napisałam nawet o niej
książkę.
Ale
jednak widzę to co w stolicy jest złe i paskudne.
Widzę
na przykład warszawskie koszmarki – czyli budynki, które powstały
w dekadzie tandety i luksusu, czyli w latach 90-tych ubiegłego
wieku.
Zaczęły
one powstawać po roku 1989. Wtedy to firmy zaczęły budować swoje
siedziby, sieci handlowe chciały sprzedawać swoje produkty w
eleganckich centrach a banki poszukiwały oddziałów w prestiżowych
lokalizacjach. Warszawa doskonale nadawała się do takiej zabudowy –
Śródmieście pełne było pustych, niezabudowanych działek. Wiele
tych nowych budynków było projektowanych przez cudzoziemców. Nie
byli to projektanci wybitni, bo Polska nie jawiła się jako miejsce
gdzie warto było realizować pomysły kosztownych architektonicznych
gwiazd. Ale w naszym kraju witano z entuzjazmem wytęskniony „powiew
Zachodu”. Więc akceptowano każdy projekt.
Przyznam,
że na początku tych koszmarków nie zauważałam.
Dopiero
gdy kolega umówił się ze mną w jednym z nich i napisał ,że
spotkamy się w Kabinie Prysznicowej.
Pojęcia
nie miałam o co mu chodzi.
Więc
zapytał czy nie wiem gdzie jest największy na świecie Toi-toi. Bo
to jest to samo.
A
jak nadal nie wiedziałam to przesłał mi zdjęcie – to jest to zdjęcie na górze.
No
faktycznie – nazwa pasuje do tego budynku. Prawda? A nazywa się on
elegancko Reform Plaza.
Niedaleko
Toi-Toi stoi sobie „Koszmar Sześciolecia”. Taką bowiem nazwę
uzyskał oddany do użytku w 1995 roku „Hotel Sobieski”. Byłam
tam kiedyś na eleganckim przyjęciu jakie jakaś znana niemiecka firma wydawała
dla swoich kontrahentów. W środku też był koszmar. I do dzisiaj
jak tamtędy przejeżdżam do OFF-Teatru Krystyny Jandy to odwracam
głowę w drugą stronę.
Beznadziejny
jest też przysadzisty Curtis Plaza na Służewcu Przemysłowym. Był
to pierwszy nowoczesny biurowiec w Warszawie. Okropny – prawda???
A
ta siedziba Firmy Fuji też nie najlepsza. To taka współczesna
parodia architektury Japonii.
Niestety, wiele jest w stolicy takich koszmarków. Trochę się pocieszam, że w innych stolicach też istnieją.
Dlatego tak często uciekam na Stare Miasto, Krakowskie Przedmieście, do Łazienek albo do Wilanowa.
Takie egzemplarze zauważam także w Poznaniu czy Toruniu. Ciekawe, dlaczego takie obiekty zawsze mają w nazwie Plaza?
OdpowiedzUsuńŻeby było światowo ...
Usuń:-)
A co powiesz na ten niby to dopasowany do staromiejskich kamieniczek nowiutki dom naprzeciwko Zamku Królewskiego? Przecież to się - jak mawiają Warszawiacy - nóż w kieszeni otwiera.
OdpowiedzUsuńDobrze, że poruszyłaś ten temat.
Marek
Wyobrażasz sobie jakie łapówki poszły aby ten dom wybudować tuż przy Placu Zamkowym?
UsuńSłużewiec przemysłowy to było zawsze koszmarne miejsce pod względem architektonicznym.Przez 3 lata (73-76) tam pracowałam i dzień w dzień musiałam tamte koszmarki wcześniejsze oglądać. Przy nich Curtis Plaza to wręcz arcydzieło.Cały problem z tymi nowoczesnymi budynkami w tym, że nijak się mają do starego warszawskiego budownictwa i w tym problem. A już pomysł, żeby zabudować różnymi i na dodatek brzydkimi wieżowcami przestrzeń obok PKiN to pomysł o pomstę do nieba wołający.Nie wiem czy widziałaś niezrealizowany projekt naszych architektów na zabudowę miejsca gdzie dziś mamy PKiN.Był całkiem niezły, choć też nieco zerżnięty z amerykańskich projektów. Miał być taki nieco niższy i bardziej dołem rozrośnięty PKiN.No i bez tych wszystkich pierdutek.
OdpowiedzUsuńMnie przyprawiają o mdłości kolorki hotelu Sobieski. Zresztą właściwie całe Aleje Jerozolimskie to jedno poplątanie z pomieszaniem- reszta starych przedwojennych ładnych budynków i te zupełnie nie pasujące do nich nowoczesne wymysły - wszystko w jednym szeregu, a naprzeciw wystawa wieżowców, każdy z innej parafii, żeby ukryć PKiN.
Miłego;)
Mam bardzo dużo bardzo starych materiałów- powojennych i wiem co miało być na miejscu PKiN.
UsuńNapisz lepiej czy w Berlinie też są takie koszmarki.
Mówisz- będziesz miała.Napiszę post dla Ciebie- z koszmarkami.
UsuńNapiszę wczesniej kiedy będzie.
UsuńNie prędko, bo muszę się w tym celu wybrać do dawnego Berlina Wschodniego.Mogę co prawda ściągnąć trochę zdjęć z netu, ale wolałabym je jednak zobaczyć na żywo.
UsuńRozumiem
Usuńmiłość nie wybiera i nie grymasi. ja Warszawy nie lubię.
OdpowiedzUsuńBo Warszawę darzą uczuciem tylko rodowici Warszawiacy. I to też nie wszyscy.
UsuńA mnie siedziba Firmy Fuji się podoba, choć nie wiem w jakim jest otoczeniu.
OdpowiedzUsuńNie ma miast i ludzi bez wad :)
Szaabajko na świecie nikt ani nic nie jest idealny.
Usuń;)
Cóż, Twoje ucieczki to najpiękniejsze miejsca Warszawy. Dziesięć lat temu ostatni raz byłam w stolicy, Śródmieście mnie powaliło. Plomba na plombie, trudno znaleźć wejście i wyjście. Zatracono smak, byle zmieścić się w i intratnym miejscu. Buziaki ślę, Jagódko :)
OdpowiedzUsuńAnusiu to wtedy wlasnie obejrzalas te najgorsze koszmarki.
UsuńSerdecznosci :-)
Ostatni raz byłam w Warszawie w 2007 i pamiętam to wrażenie bałaganu - tu punktowiec, tam wieżowiec, powsadzanie gdzie popadnie, bez planu. I chyba nadal tak się dzieje, jesli sądzic po obrazkach, jakie widzę w róznych filmach i migawkach tv. Szkoda mi tej pięknej, starej Warszawy, którą pamietam z lat siedemdziesiatych, nie poradzę;)
OdpowiedzUsuńEwo na szczęście te najpiękniejsze miejsca pozostaly takie same.
Usuń:-)
Jestem pewna, że każde, nawet małe miasteczko ma swoje architektoniczne koszmarki..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Pewnie tak Agnieszko.
Usuń:)
Koszmarki architektoniczne znajdą się w każdym mieście, nawet jeśli bryła nie jest taka zła, to nie komponuje się z otoczeniem.
OdpowiedzUsuńLubię nowoczesność, ale to stara architektura (ta przedwojenna) skradła mi serce...I nie rozumiem kolorystyki odnawianych budynków, jakaś moda nastała na krzykliwie, rażące kolory.
I kolorki i kształty jakieś takie nie bardzo udane.
Usuń:-)
Stokrotko, nawet nie wiedziałam, że takie powtórki są możliwe. W Warszawie byłam ostatni raz w 2010 roku i nie widziałam, ale może dlatego, że skupialam się na pięknych miejscach...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
I bardzo dobrze ze ich nie widzialas.
Usuń:-))
Potworki oczywiście. literówka, wybacz
OdpowiedzUsuńJasna sprawa.
Usuń:-)
Ha, ha, ha! Kabina prysznicowa i toi-toi? Nie miałam pojęcia, że tak ten budynek nazywają. A wyobraź sobie, Stokrotko, że przez kilka lat, zanim wyjechałam, mieszkałam na tyłach Sobieskiego... I codziennie, przynajmniej jeden raz musiałam te budynki oglądać.
OdpowiedzUsuńCóż, takie były czasy. Wtedy i Curtis Plaza, i siedziba Fuji Film prezentowały się nowocześnie i nie były takie złe :)
To prawda że bylismy oszolomieni zachodem.
Usuń:-)
to muszę przyjechać i zobaczyć na własne oczy:)))
OdpowiedzUsuńCzesiu nie ma się do czego spieszyć :-)
UsuńI pomyslec, ze kiedyś potworki zostaną uznane za zabytki swoich czasów i nie zostaną zburzone. Tak się stało we Wroclawiu z "potworkiem" najbogatszego Polaka. A może to taka norma? Malgosia.
OdpowiedzUsuńAż strach się bać. Malgosiu.
Usuń:-)
Zastanawiam się, czy w ogóle pisać cokolwiek, jak czytam powyższe komentarze. Warszawa brzydka jest w centrum, i to jest prawda. Obok tureckiej ubikacji dla mnie koszmarkiem są Złote Tarasy.
OdpowiedzUsuńTylko absolutnie nie zgadzam się z poglądem, że Warszawa ma brzydkie nowoczesne budynki, mnie osobiście bardzo podoba się współczesna architektura. Nie tylko wspaniale prezentują się wieżowce i biurowce, ale przepiękne są nowe osiedla, np. po Kabatach z przyjemnością się chodzi.
Warszawa wyładniała niebywale, oczywiście relatywnie, w stosunku do tego, co było.
ikroopka napisała, że ostatni raz była w Warszawie w 2007 i że szkoda jej tej pięknej, starej Warszawy, którą pamięta z lat siedemdziesiątych. A wtedy dopiero Warszawa była zapyziała i brzydka.
O naprawde pięknej Warszawie napisalam książkę.
UsuńOdpowiedzią jest wizyta mojego brata ciotecznego w Warszawie. Zatwardziały Krakus, którego umiałem ściągnąć do mojego miasta li tylko na śluby, komunie i tego rodzaju święta, sam będąc w Krakowie często 6 razy na rok. Na szczęście dorosła mu wnuczka (miała wtedy 12 lat), która zażyczyła sobie dłuższego pobytu w stolicy. Akurat moje mieszkanie na Chmielnej było wolne, to brat posiedział z żoną i wnuczką przez 10 dni, intensywnie ją "zażywając". Na pożegnanie usłyszałem rzecz niewiarygodną, Warszawa jest przepiękna, tylko trzeba ją dobrze poznać. Jak ktoś chce ją oceniać na podstawie okolic Dworca Centralnego, to są takie opinie.
UsuńA dlaczego, jak ja piszę o koszmarkach architektonicznych, to Ciebie u mnie nie ma ?
UsuńTorlinie nie znam nikogo kto ocenia Warszawe na podstawie okolic Dworca Centralnego.
Usuń:-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńKażde, mniejsze czy większe miasto "chlubi się" jakimś procentem koszmarkowatości:)
Zabawne natomiast jest, że to, co współczesne (budowli) pokolenie uważa za paskudne, następne generacje traktują jako "klasykę", utyskując na nowo powstałe "koszmarki architektoniczne":)
Pozdrawiam:)
To prawda Leno że koszmarki są wszędzie.
UsuńSerdecznosci.
Torlinie - może dlatego że nie chcę sie zmęczyć fizycznie i intelektualnie...
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem? Mnie wydaje się, że te budynki mają swój urok...
OdpowiedzUsuńMoże i mają. O gustach wszak się nie dyskutuje...
Usuń:-)
Myślę, że poruszyłaś temat właściwy nie tylko dla Warszawy, temat nowych budowli w centrach dużych miast wywołuje zawsze kontrowersje Nie znam się na architekturze, może dlatego te wszystkie budowle, których zdjęcia zamieściłaś w blogu mnie sie podobają. Być może nie pasują do otoczenia. Cieszy mnie troska o wygląd swego miejsca zamieszkania wszystkich komentatorów, nie mówiąc o autorce blogu. Ale o tym dowiedziałem się najwięcej w Twojej przepięknie napisanej książce.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci dziękuję.
UsuńNiestety czasami architektom brakuje wyobraźni...A szkoda...
OdpowiedzUsuńI to jest mozliwe.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam.
mój absolutny faworyt na minus to biurowiec /nawet nie chce mi się pamiętać nazwy/ zasłaniający widok z okolic Sofitelu (dawniej "Victoria") na bryłę Teatru Wielkiego widzianego od tyłu... taką perspektywę zepsuć, to zaiste zbrodnia...
OdpowiedzUsuńna drugim miejscu to ten wielki kościół w Wilanowie /Opatrzności, czy coś w tym guście/ zwany przez niektórych "wyciskarką do cytryn", ale ja mówię krócej: "bunkier"... zresztą cała dzielnica, ten nowy Wilanów to jeden koszmar, ciężkie te gmaszyska takie, ponure jakieś...
zaś wracając do kościołów, to w ogóle uważam, że ta firma ma pecha do architektów /chodzi o te względnie nowe kościoły/, których radosną twórczość widzę tu i tam...
p.jzns :)...
Calkowicie się z Tobą zgadzam jesli chodzi o ten BUNKIER. A ten kolos zaslaniajacy Teatr Wielki też "udany".
UsuńDziękuję za wizytę.
Wydaje mi się, że takie koszmarki są w każdym mieście.
OdpowiedzUsuńW Krakowie również :)
Ale w Krakowie to chyba na przedmiesciach?
Usuń:)
Etam. Widziałem gorsze szkaradzieństwa, np. w Olsztynie, choć nr-em jeden zawsze będzie dla mnie amazoński kościół z anielicami w ciąży w Grajewie:)
OdpowiedzUsuńTo ja niezwlocznie muszę się do tego Grajewa udać. !!!
Usuń:-))
Niezwłocznie musisz!
Usuń:-)
UsuńKochana Stokrotko, takie "koszmarki" są zmorą niejednego miasta, niestety...
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę Karolinko.
UsuńGdy jestem w Warszawie, to zwracam uwagę na miasto jako na całość lub część całości. Z tego ogólnego oglądu wyłaniają się szczegóły. Jakaś ciekawa wystawa widoczna przez okno, kolory, neony i przede wszystkim ludzie spieszący się w różne strony. Na architekturze się nie znam. Kościół Opatrzności Bożej w Wilanowie jako bryła zupełnie mi się nie podoba. W środku nie byłam, więc trudno mi się wypowiadać. Ale Warszawę lubię.
OdpowiedzUsuńMarysiu - ta Światynia wygląda okropnie. Dziękuję Ci bardzo za komentarz i pozdrawiam serdecznie.
UsuńNiestety, wolne miejsca w stolicy były i są zapewne łakomym kąskiem, kasa, kasa, kasa, a reszta się nie liczy.
OdpowiedzUsuńW każdym mieście tak jest, niestety...
Nazwy prysznic, czy toi-toi nadzwyczaj trafne :))
Masz rację Lidio.
UsuńDziękuję Ci.
Na szczęście w moim mieście nie ma takich dziwadeł ani kolosów..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Stokrotko.
Ela
Dziękuję Elu i życzę pięknego dnia.
Usuń:-)