Mam na
myśli latarnie gazowe. Czy wiecie, że w Warszawie jest ponad 150
latarni gazowych zapalanych ręcznie przez latarników tuż przed
zapadnięciem zmierzchu i gaszonych przez nich o świcie?
Najbardziej znane to te, które stoją przy biegnącej wzdłuż Parku
Łazienkowskiego ulicy Agrykola.
Wiele
latarni jest też na Żoliborzu, Powiślu, Ochocie i nad Jeziorkiem
Czerniakowskim. Pojedyncze stoją również w innych miejscach
Warszawy, na przykład ta na Nowym Mieście przed figurą
Najświętszej Marii Panny.
Miejsca
oświetlane latarniami gazowymi uważam za magiczne. Nie da się w
żaden sposób opisać nastroju, kolorów, wrażeń, a także
zapachu, jaki otacza taką latarnię. Idąc tak oświetloną ulicą,
czuje się jakiś dziwny dreszcz. Wydaje się, że otacza nas jakieś
niezwykłe, ciepłe, wręcz namacalne światło. A gdy jeszcze widzi
się w świetle latarni gazowych opadające powoli z drzew kolorowe
liście, to człowiek czuje się jak w bajce. Najbardziej nastrojowo
jest jednak wtedy, gdy powoli pada śnieg. W świetle gazowych
latarni widać dokładnie każdy całkiem inny, wirujący w powietrzu
i powoli opadający na ziemię płatek.
Wiele razy
i o różnych porach roku szłam wieczorem Agrykolą. Szłam bardzo
wolno, bo bałam się tego kontrastu i rzeczywistości, która mnie
omota, gdy wyjdę w oświetlone jarzeniówkami i hałaśliwe Aleje
Ujazdowskie. Kiedyś szłam Agrykolą o świcie. Wtedy światło
latarni gazowych rozpływało się w porannej mgle. Spotkałam
latarnika, który gasił latarnie. Wyglądał tak niesamowicie, że
do dziś nie jestem pewna, czy to był człowiek…
/Był to urywek z mojej książki "Moje warszawskie zwariowanie"/.
Na pewno nie był...tylko czarodziej światła może o świcie gasić latarnie:-)
OdpowiedzUsuńNo pewnie że tak Asiu.
Usuń:-)
Raz wędrowałam Agrykolą wieczorem w bardzo gęstej mgle. I było pięknie i było też "straszno" bo nie było na caluteńkiej Agrykoli ani pół człowieka tylko nas dwoje. Tu na podwórku mam latarnię imitującą latarnię gazową.Ta sama wysokość, taki sam klosz, tyle tylko, że światełko inne.Aż sobie pomyślałam brzydko, że może ją tu ktoś przywiózł w charakterze trofeum.
OdpowiedzUsuńAle potem przeglądałam książkę o przedwojennej historii miasta i na dodatek widziałam takie same i w innych miejscach.
Buziam;))
Na szczęście Niemcy nie wszystko w Warszawie spalili.
UsuńPodobno jest parę latarni gazowych przedwojennych.
Serdeczności.
To może sobie wieczorem na Starówkę pójdziemy i tam poszukamy latarni gazowych...?
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Policzcie dobrze i potem mi powiedz ile ich teraz jest.
Usuń:-)
Pamietam stara Prage, tam prawie nie bylo elektrycznych.
OdpowiedzUsuńZ pewnością Ty to wiesz najlepiej JanToni.
Usuń:-)
We Wroclawiu, na Ostrowie Tumskim, mozna codziennie ogladac misterium zapalania lamp gazowych:) w necie sa filmiki.
OdpowiedzUsuńAle moim ukochanym miastem jest Warszawa.
Usuń:-)
A moim Wrocław :)
UsuńPomimo że na Ostrowiu Tumskim jestem dosyć często, to latarnika zapalającego latarnie widuje dosyć rzadko, ostatnio widziałam go w tamtym roku.
Dla mnie każde światło ma magię, dlatego tak lubię robić zdjęcia pod światło i dlatego powstają moje okularniki :)
To latarniane światło ma urok szczególny, mam trochę zdjęć, mam zamiar zrobić z nich post, ale jakoś mi się to odwleka.
Jako ciekawostkę napiszę, że mieszkam w starej poniemieckiej kamienicy i jak się do niej wprowadzaliśmy przeszło 50 lat temu, była w niej instalacja do oświetlenia gazowego, jednak już wtedy używaliśmy oświetlenia elektrycznego.
Mario przelew otrzymalam .Dziękuję.
UsuńW poniedzialek rano wyśle Ci książkę.
Potwierdze wysyłkę mailem.
:-)
Stokrotko, jestes szczesciara, bo mieszkasz w swoim ukochanym miescie, a ja, choc Wrolaw lubie i czuje sie w nim zadomowiona, to jednak, jednak w sercu mam Krakow.
UsuńEwo moglam mieszkac w Rzeszowie w ktorym mieszkali Rodzice , albo w Jeleniej Górze albo w Łodzi bo tam po wojnie zawedrowali. Ale w końcu sciagnieto ich do Warszawy I tu zostali na zawsze i potem ja się urodzilam....i tak jakoś leci
UsuńCóż, ja sobie Wrocław sama wybrałam, idąc, jak to się mówi, za głosem serca, ale czy był to do końca wybór świadomy, nie jestem pewna;) Kraków odwiedzam regularnie, czasem wręcz w nim pomieszkuję, ale to póki mama tam jest...
UsuńZ tego co pamiętam to jesteś z Rzeszowa...
Usuń:-)
Nie, zdecydowanie z Krakowa:) z Rzeszowa byla moja babcia, a ja tam mieszkalam 3 lata, zanim sie przenioslam do Wroclawia.
UsuńA ja Cię zapamiętałam z Rzeszowa, bo łączy nas ulica Dekerta... Prawda???Bo ja tam przez rok mieszkałam u swojej cioci - miałam wtedy 8 lat,
UsuńOkolica Dekerta, bo ja mieszkalam w tym domu z ogrodkiem na rogu Szopena i PCK. Swoja droga, znasz inne miasto, w ktorym Chopina uczcili fonetycznie?
Usuń☺
Nie znam.
UsuńRzeszów jest wyjątkowy pod wieloma względami.
Lublin - jest tam ulica Szopena, była w moich czasach studenckich.
UsuńNo tak Ty dobrze znasz Lublin.
Usuń:-)
wiecie,
OdpowiedzUsuńwłaśnie z Twojej książki :)
Serdeczności :)
Nie wszyscy mają moją książkę.
Usuń:-)
Cudownie przedstawiasz magie swiatel - i jak już wiesz we Wroclawiu tez czaruje. Mojego Slaska już nie ma, ale w sercu ciagle jest. Ty masz Warszawe/tez ja lubie , a moje dziecko czuje się Warszawianka/, ja od 60 lat Wroclaw, a jednak korzenie sa najważniejsze.
OdpowiedzUsuńMasz rację Mąłgosiu!
UsuńBo Ty Małgosia jesteś prawda???
Oczywiście, bo kto ciagle wspomina o Slasku mieszkając od lat we Wroclawiu i regularnie bywając w Warszawie, caluski Malgosia.
UsuńTylko Ty!!!
UsuńAle jak to się stało że nigdy się w Warszawie nie spotkałyśmy???
Może wreszcie czas naprawić ten błąd???
Czekam na propozycję spotkania...
Dzieciatko, mam ogromne kłopoty z chodzeniem - od majowego upadku chodze z wozkiem - może kiedyś zdecyduje się na spotkanie, ale to dla mnie krepujace. Wiem, ze to głupie, ale prawdziwe.M.
UsuńRozumiem Małgosiu i bardzo Ci współczuję.
UsuńSerdeczności.
Agrykola w swietle lamp gazowych i w jesienej mgle lub w w platkach sniegu musi byc magiczna..moze uda mi sie kiedys tam wybrac i zrobic zdjecia...
OdpowiedzUsuńNajlepiej jesienią albo zimą...
Usuń:-)
Stokrotko a kto to jest ten pan, którego nazwałaś swoim Światłem?
OdpowiedzUsuńEla
Elu - nie ma już niestety tego Pana wśród żywych od kilku dni.
UsuńA był dla mnie kimś bardzo ważnym...
Pięknie Pani zadedykowała ten tekst. Dziękuję. Wiem,że odtąd będę czytał Pani blog.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWczoraj byliśmy na smutnej dla nas uroczystości pogrzebowej śp. zmarłego Staszka naszego serdecznego przyjaciela.Dla nas Staszek też był bardzo ważny od pół wieku.
Przede wszystkim bardzo dziękuję za wizytę i komentarz.
UsuńNie znałam Stanisława osobiście. Rok temu natrafiłam na Jego blog i zaprosiłam go do siebie. A na FB znałam go niecały rok.
Wzruszały mnie Jego piękne teksty, jego życzliwość dla wszystkich ludzi, którzy pisali. Zainteresował się moimi książkami, kupił je i często o nich pisał na swoim blogu.
Był bardzo wartościowym człowiekiem. Pięknie pisał. Przysłał mi swoje książki z pięknymi dedykacjami.
Wiem że był cenionym a przy tym bardzo skromnym człowiekiem.
Okropnie mi smutno że już nigdy nic nigdzie nie napisze...
Będzie mi bardzo miło gościć Pana na moim blogu.
A jestem zwykłą Stokrotką a nie Panią.
Jadwiga Śmigiera
Będę pamiętał i już nie napiszę "Pani" tylko tak jak nazywał Ciebie Staszek czyli Stokrotka.Pozdrawiam Bronek
UsuńBardzo Ci dziękuję.
UsuńNie pamiętam na Śląsku latarni gazowych i nie wiem, czy kiedykolwiek były, a widywałam je tylko w filmach i masz rację, wymiatają elektryczne :)
OdpowiedzUsuńPewnie że wymiatają....:-))
UsuńPodobnie jak Szanowna Komentatorka szarabajka nie pamiętam, bym w mym śląskim Chorzowie natknął się na latarnie gazowe i latarników.
OdpowiedzUsuńZniknął za to bezpowrotnie inny element naszego miejskiego folkloru. Szmaciorz. Jeździł taki furmanką, śpiewnie zapowiadał swe przybycie, skupował starą, zużytą odzież i zamiast pieniędzy płacił... garnkami lub żeliwnymi patelniami.
ściskam niemożebnie i niezmiennie zapraszam
Klaterku Najmilszy - u nas szmaciarza też nie uświadczysz...
UsuńTen piękny tekst także pamietam. Pozdrawiam Jagódko serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPięknej niedzieli Ci życzę Anusiu.
UsuńWitaj Stokrotko.
OdpowiedzUsuńPamiętam takie latarnie z wczesnego dzieciństwa z Leszna. W moim Głogowie też były, ale przed i w czasie wojny. Ślady ich widziałem po wojnie. Jednak Głogów już do nich nie wrócił, ani gazowni nie odbudował.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Dziękuję Ci Michale za wizytę i za te wspomnienia.
Usuń:-)
Ale jakież musiało to być romantyczne tak przechadzać się po warszawskiej ulicy oświetlonej przez gazową latarnię...
OdpowiedzUsuńTak właśnie było Karolinko.
Usuń:-)
Olsztyn może się pochwalić dwiema, gdyż zdaniem decydentów, to relikt, przeżytek i ramota, a my stawiamy na nowoczesność w zagrodzie :)))
OdpowiedzUsuńNo tak - jak sam pisałeś - mieszkasz na prowincji :-)))
UsuńTym bardziej powinniśmy oświetlać nasze bruki gazem i łuczywem!
UsuńNapisz jak już tak będzie w Olsztynie - to natychmiast przyjadę żeby o tym potem napisać :-)
UsuńA ja natychmiast pomyślałam o latarniku którego odwiedził Mały Książę :)
OdpowiedzUsuńPiękne skojarzenie Agnieszko.
Usuń:-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńŚwiatło ognia ma w sobie trudną do opisania magię:)
Całkiem niedawno miałam okazję znaleźć się w berlińskim Tiergarten i spacerować w blasku jego skansenowych latarni:)
U nas już nie uświadczysz gazowych latarni:( A imitacje, choćby najpiękniejsze, to nie to:)
Pozdrawiam:)
A " u mnie" tak jeszcze ich dużo.
UsuńSerdecznosci Leno.
gazowe latarnie, to troszkę kraina czarów. stare miasto, noc, migotanie latarni... aż się prosi o stukot podków na kocich łbach i samotnego pana w cylindrze. mam możliwość cieszyć się tym klimatem, bo wiem, gdzie taki klimat mieszka w mieście.
OdpowiedzUsuńTo szczęściarz z Ciebie.
Usuń:-)
Nie wiem, czy wiesz, ale pierwsze latarnie w Warszawie były lampami olejowymi, od 1816 roku popularne były latarnie czworograniaste rozpięte na linie nad ulicą, ale tylko na Krakowskim Przedmieściu, Senatorskiej i Miodowej.
OdpowiedzUsuńOd 1819 roku zaczęto stosować tzw. latarnie genewskie, postawiono ich naprawdę dużo, ale w dalszym ciągu były one olejowe.
Za początek wprowadzania gazu należy uznać rok 1853, gdy miasto podpisało kontrakt z Kontynentalnym Towarzystwem Oświetlenia Gazowego w Dessau i już w 1863 roku paliły się 933 latarnie.
Pozdrowienia
Dziękuję Ci serdecznie Torlinie.
Usuń:-)
Latarnie gazowe - Magiczne.Z rozczuleniem przeczytałam tę Dedykację.Piękne! Zawsze człek wraca do starych zakątków wspomnień,moje też ruszyłaś .Mam w szufladce zdjęcie-gdańskiej-latarni z lat dawnych.Odszukam:)Pozdrawiam serdecznie Ola
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci dziękuję Olu.
UsuńI pięknie pozdrawiam.
Tak mi się wydawało, że to był fragment z Twojej książki. Widzisz, dobrze ją pamiętam. Pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńPewnie że był.
Usuń:-)
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń