sobota, 8 września 2018

Warszawskie latarnie

Tekst ten dedykuję Stanisławowi Michalikowi, który był dla mnie ŚWIATŁEM...


Mam na myśli latarnie gazowe. Czy wiecie, że w Warszawie jest ponad 150 latarni gazowych zapalanych ręcznie przez latarników tuż przed zapadnięciem zmierzchu i gaszonych przez nich o świcie? Najbardziej znane to te, które stoją przy biegnącej wzdłuż Parku Łazienkowskiego ulicy Agrykola.

Wiele latarni jest też na Żoliborzu, Powiślu, Ochocie i nad Jeziorkiem Czerniakowskim. Pojedyncze stoją również w innych miejscach Warszawy, na przykład ta na Nowym Mieście przed figurą Najświętszej Marii Panny.

Miejsca oświetlane latarniami gazowymi uważam za magiczne. Nie da się w żaden sposób opisać nastroju, kolorów, wrażeń, a także zapachu, jaki otacza taką latarnię. Idąc tak oświetloną ulicą, czuje się jakiś dziwny dreszcz. Wydaje się, że otacza nas jakieś niezwykłe, ciepłe, wręcz namacalne światło. A gdy jeszcze widzi się w świetle latarni gazowych opadające powoli z drzew kolorowe liście, to człowiek czuje się jak w bajce. Najbardziej nastrojowo jest jednak wtedy, gdy powoli pada śnieg. W świetle gazowych latarni widać dokładnie każdy całkiem inny, wirujący w powietrzu i powoli opadający na ziemię płatek.

Wiele razy i o różnych porach roku szłam wieczorem Agrykolą. Szłam bardzo wolno, bo bałam się tego kontrastu i rzeczywistości, która mnie omota, gdy wyjdę w oświetlone jarzeniówkami i hałaśliwe Aleje Ujazdowskie. Kiedyś szłam Agrykolą o świcie. Wtedy światło latarni gazowych rozpływało się w porannej mgle. Spotkałam latarnika, który gasił latarnie. Wyglądał tak niesamowicie, że do dziś nie jestem pewna, czy to był człowiek…

/Był to urywek z mojej książki "Moje warszawskie zwariowanie"/.

66 komentarzy:

  1. Na pewno nie był...tylko czarodziej światła może o świcie gasić latarnie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raz wędrowałam Agrykolą wieczorem w bardzo gęstej mgle. I było pięknie i było też "straszno" bo nie było na caluteńkiej Agrykoli ani pół człowieka tylko nas dwoje. Tu na podwórku mam latarnię imitującą latarnię gazową.Ta sama wysokość, taki sam klosz, tyle tylko, że światełko inne.Aż sobie pomyślałam brzydko, że może ją tu ktoś przywiózł w charakterze trofeum.
    Ale potem przeglądałam książkę o przedwojennej historii miasta i na dodatek widziałam takie same i w innych miejscach.
    Buziam;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście Niemcy nie wszystko w Warszawie spalili.
      Podobno jest parę latarni gazowych przedwojennych.
      Serdeczności.

      Usuń
  3. To może sobie wieczorem na Starówkę pójdziemy i tam poszukamy latarni gazowych...?

    Marek z dziewczynami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Policzcie dobrze i potem mi powiedz ile ich teraz jest.
      :-)

      Usuń
  4. Pamietam stara Prage, tam prawie nie bylo elektrycznych.

    OdpowiedzUsuń
  5. We Wroclawiu, na Ostrowie Tumskim, mozna codziennie ogladac misterium zapalania lamp gazowych:) w necie sa filmiki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale moim ukochanym miastem jest Warszawa.
      :-)

      Usuń
    2. A moim Wrocław :)
      Pomimo że na Ostrowiu Tumskim jestem dosyć często, to latarnika zapalającego latarnie widuje dosyć rzadko, ostatnio widziałam go w tamtym roku.
      Dla mnie każde światło ma magię, dlatego tak lubię robić zdjęcia pod światło i dlatego powstają moje okularniki :)
      To latarniane światło ma urok szczególny, mam trochę zdjęć, mam zamiar zrobić z nich post, ale jakoś mi się to odwleka.
      Jako ciekawostkę napiszę, że mieszkam w starej poniemieckiej kamienicy i jak się do niej wprowadzaliśmy przeszło 50 lat temu, była w niej instalacja do oświetlenia gazowego, jednak już wtedy używaliśmy oświetlenia elektrycznego.

      Usuń
    3. Mario przelew otrzymalam .Dziękuję.
      W poniedzialek rano wyśle Ci książkę.
      Potwierdze wysyłkę mailem.
      :-)

      Usuń
    4. Stokrotko, jestes szczesciara, bo mieszkasz w swoim ukochanym miescie, a ja, choc Wrolaw lubie i czuje sie w nim zadomowiona, to jednak, jednak w sercu mam Krakow.

      Usuń
    5. Ewo moglam mieszkac w Rzeszowie w ktorym mieszkali Rodzice , albo w Jeleniej Górze albo w Łodzi bo tam po wojnie zawedrowali. Ale w końcu sciagnieto ich do Warszawy I tu zostali na zawsze i potem ja się urodzilam....i tak jakoś leci

      Usuń
    6. Cóż, ja sobie Wrocław sama wybrałam, idąc, jak to się mówi, za głosem serca, ale czy był to do końca wybór świadomy, nie jestem pewna;) Kraków odwiedzam regularnie, czasem wręcz w nim pomieszkuję, ale to póki mama tam jest...

      Usuń
    7. Z tego co pamiętam to jesteś z Rzeszowa...
      :-)

      Usuń
    8. Nie, zdecydowanie z Krakowa:) z Rzeszowa byla moja babcia, a ja tam mieszkalam 3 lata, zanim sie przenioslam do Wroclawia.

      Usuń
    9. A ja Cię zapamiętałam z Rzeszowa, bo łączy nas ulica Dekerta... Prawda???Bo ja tam przez rok mieszkałam u swojej cioci - miałam wtedy 8 lat,

      Usuń
    10. Okolica Dekerta, bo ja mieszkalam w tym domu z ogrodkiem na rogu Szopena i PCK. Swoja droga, znasz inne miasto, w ktorym Chopina uczcili fonetycznie?

      Usuń
    11. Nie znam.
      Rzeszów jest wyjątkowy pod wieloma względami.

      Usuń
    12. Lublin - jest tam ulica Szopena, była w moich czasach studenckich.

      Usuń
    13. No tak Ty dobrze znasz Lublin.
      :-)

      Usuń
  6. wiecie,
    właśnie z Twojej książki :)
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudownie przedstawiasz magie swiatel - i jak już wiesz we Wroclawiu tez czaruje. Mojego Slaska już nie ma, ale w sercu ciagle jest. Ty masz Warszawe/tez ja lubie , a moje dziecko czuje się Warszawianka/, ja od 60 lat Wroclaw, a jednak korzenie sa najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Mąłgosiu!
      Bo Ty Małgosia jesteś prawda???

      Usuń
    2. Oczywiście, bo kto ciagle wspomina o Slasku mieszkając od lat we Wroclawiu i regularnie bywając w Warszawie, caluski Malgosia.

      Usuń
    3. Tylko Ty!!!
      Ale jak to się stało że nigdy się w Warszawie nie spotkałyśmy???
      Może wreszcie czas naprawić ten błąd???
      Czekam na propozycję spotkania...

      Usuń
    4. Dzieciatko, mam ogromne kłopoty z chodzeniem - od majowego upadku chodze z wozkiem - może kiedyś zdecyduje się na spotkanie, ale to dla mnie krepujace. Wiem, ze to głupie, ale prawdziwe.M.

      Usuń
    5. Rozumiem Małgosiu i bardzo Ci współczuję.
      Serdeczności.

      Usuń
  8. Agrykola w swietle lamp gazowych i w jesienej mgle lub w w platkach sniegu musi byc magiczna..moze uda mi sie kiedys tam wybrac i zrobic zdjecia...

    OdpowiedzUsuń
  9. Stokrotko a kto to jest ten pan, którego nazwałaś swoim Światłem?

    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu - nie ma już niestety tego Pana wśród żywych od kilku dni.
      A był dla mnie kimś bardzo ważnym...

      Usuń
  10. Pięknie Pani zadedykowała ten tekst. Dziękuję. Wiem,że odtąd będę czytał Pani blog.Pozdrawiam
    Wczoraj byliśmy na smutnej dla nas uroczystości pogrzebowej śp. zmarłego Staszka naszego serdecznego przyjaciela.Dla nas Staszek też był bardzo ważny od pół wieku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim bardzo dziękuję za wizytę i komentarz.
      Nie znałam Stanisława osobiście. Rok temu natrafiłam na Jego blog i zaprosiłam go do siebie. A na FB znałam go niecały rok.
      Wzruszały mnie Jego piękne teksty, jego życzliwość dla wszystkich ludzi, którzy pisali. Zainteresował się moimi książkami, kupił je i często o nich pisał na swoim blogu.
      Był bardzo wartościowym człowiekiem. Pięknie pisał. Przysłał mi swoje książki z pięknymi dedykacjami.
      Wiem że był cenionym a przy tym bardzo skromnym człowiekiem.
      Okropnie mi smutno że już nigdy nic nigdzie nie napisze...

      Będzie mi bardzo miło gościć Pana na moim blogu.
      A jestem zwykłą Stokrotką a nie Panią.
      Jadwiga Śmigiera

      Usuń
    2. Będę pamiętał i już nie napiszę "Pani" tylko tak jak nazywał Ciebie Staszek czyli Stokrotka.Pozdrawiam Bronek

      Usuń
  11. Nie pamiętam na Śląsku latarni gazowych i nie wiem, czy kiedykolwiek były, a widywałam je tylko w filmach i masz rację, wymiatają elektryczne :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Podobnie jak Szanowna Komentatorka szarabajka nie pamiętam, bym w mym śląskim Chorzowie natknął się na latarnie gazowe i latarników.
    Zniknął za to bezpowrotnie inny element naszego miejskiego folkloru. Szmaciorz. Jeździł taki furmanką, śpiewnie zapowiadał swe przybycie, skupował starą, zużytą odzież i zamiast pieniędzy płacił... garnkami lub żeliwnymi patelniami.
    ściskam niemożebnie i niezmiennie zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaterku Najmilszy - u nas szmaciarza też nie uświadczysz...

      Usuń
  13. Ten piękny tekst także pamietam. Pozdrawiam Jagódko serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Stokrotko.
    Pamiętam takie latarnie z wczesnego dzieciństwa z Leszna. W moim Głogowie też były, ale przed i w czasie wojny. Ślady ich widziałem po wojnie. Jednak Głogów już do nich nie wrócił, ani gazowni nie odbudował.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Michale za wizytę i za te wspomnienia.
      :-)

      Usuń
  15. Ale jakież musiało to być romantyczne tak przechadzać się po warszawskiej ulicy oświetlonej przez gazową latarnię...

    OdpowiedzUsuń
  16. Olsztyn może się pochwalić dwiema, gdyż zdaniem decydentów, to relikt, przeżytek i ramota, a my stawiamy na nowoczesność w zagrodzie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak - jak sam pisałeś - mieszkasz na prowincji :-)))

      Usuń
    2. Tym bardziej powinniśmy oświetlać nasze bruki gazem i łuczywem!

      Usuń
    3. Napisz jak już tak będzie w Olsztynie - to natychmiast przyjadę żeby o tym potem napisać :-)

      Usuń
  17. A ja natychmiast pomyślałam o latarniku którego odwiedził Mały Książę :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj, Stokrotko.

    Światło ognia ma w sobie trudną do opisania magię:)
    Całkiem niedawno miałam okazję znaleźć się w berlińskim Tiergarten i spacerować w blasku jego skansenowych latarni:)
    U nas już nie uświadczysz gazowych latarni:( A imitacje, choćby najpiękniejsze, to nie to:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A " u mnie" tak jeszcze ich dużo.
      Serdecznosci Leno.

      Usuń
  19. gazowe latarnie, to troszkę kraina czarów. stare miasto, noc, migotanie latarni... aż się prosi o stukot podków na kocich łbach i samotnego pana w cylindrze. mam możliwość cieszyć się tym klimatem, bo wiem, gdzie taki klimat mieszka w mieście.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie wiem, czy wiesz, ale pierwsze latarnie w Warszawie były lampami olejowymi, od 1816 roku popularne były latarnie czworograniaste rozpięte na linie nad ulicą, ale tylko na Krakowskim Przedmieściu, Senatorskiej i Miodowej.
    Od 1819 roku zaczęto stosować tzw. latarnie genewskie, postawiono ich naprawdę dużo, ale w dalszym ciągu były one olejowe.
    Za początek wprowadzania gazu należy uznać rok 1853, gdy miasto podpisało kontrakt z Kontynentalnym Towarzystwem Oświetlenia Gazowego w Dessau i już w 1863 roku paliły się 933 latarnie.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  21. Latarnie gazowe - Magiczne.Z rozczuleniem przeczytałam tę Dedykację.Piękne! Zawsze człek wraca do starych zakątków wspomnień,moje też ruszyłaś .Mam w szufladce zdjęcie-gdańskiej-latarni z lat dawnych.Odszukam:)Pozdrawiam serdecznie Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie Ci dziękuję Olu.
      I pięknie pozdrawiam.

      Usuń
  22. Tak mi się wydawało, że to był fragment z Twojej książki. Widzisz, dobrze ją pamiętam. Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń

Spokojnych i Zdrowych Świąt...

                Choinka przed Zamkiem Królewskim w Warszawie.                                    I ta sama choinka wieczorem. WSZYSTKIM WAM,...