piątek, 9 listopada 2018

Kasztanka - najsłynniejszy koń II Rzeczypospolitej

                                                   Obraz pędzla Wojciecha Kossaka

Ukochaną klaczą Marszałka była Kasztanka, a jej historia z czasem obrosła legendą.
Kasztankę otrzymał Marszałek w roku 1914 od Eustachego Romera, właściciela majątku Czaple.
Przyszła na świat w 1909 lub 1910 roku niedaleko Miechowa w Małopolsce. Rodowód – ojciec Pikerel, matka Chłopka, rasa półkrew angielska, maść kasztanowata. Hodowca – Eustachy Romer.

Imię klaczy nadał podobno sam Marszałek. Kasztanka służyła do 1922 roku i przeszła z nim cały szlak bojowy Legionów, co nie było łatwe, bo ogień artyleryjski wprawiał konia w popłoch.
Kasztanka z czasem stała się symbolem nierozerwalnie związanym z marszałkiem Piłsudskim” - tak twierdzi Wojciech Markert, historyk z Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.
Była lekkiej budowy, maści jasnokasztanowatej, nogi białe w pęcinach a na głowie miała dużą białą plamę.

Była to prześliczna klacz” - tak pisała o niej w pamiętnikach Aleksandra Piłsudska.- „Odznaczała się inteligencją i wielką łagodnością oraz miłym i przyjaznym spojrzeniem, ale nie była dobrym koniem bojowym. Z powodu słabego zdrowia nie mogła odbywać długich marszów, była nerwowa i lękliwa i w szczególności bardzo bała się huku i ognia artylerii".

Kasztanka jednak, mimo swoich wad weszła do historii Wojska Polskiego. Klacz Marszałka pojawiała się w żołnierskich pieśniach Legionów. W 1915 roku poeta płk Wacław Kostek-Biernacki napisał:
Jedzie, jedzie na Kasztance,
Siwy strzelca strój
Hej, hej Komendancie
Miły Wodzu Mój”…


Kasztanka dostawała nawet prezenty. Na przykład Pierwszy Pułk Ułanów Legionów Polskich ofiarował Kasztance nowy, kompletny, oficerski rząd wierzchowy, w którym od tego czasu występowała.

Podobno dzięki swojej łagodności Kasztanka zdobyła serce swojego pana. Myślał o niej i troszczył się o nią nawet w bardzo ciężkich chwilach. I tak w czasie długiego nocnego marszu po zoranej roli przez Władysławów w kierunku Krakowa Marszałek zwrócił się do ułanów Beliny-Prażmowskiego : „Jezus, Maria… Kasztanka na pewno nogi sobie połamie na tych wertepach...”

Była ona jak wiejska panna, wdzięczna i świeża, wstydliwa i lękliwa, a nieraz potrafiąca pokazać swoje humory i fochy”. Taką ją właśnie przedstawiał Piłsudski w czasie wkraczania do Nowego Sącza.

Przyjemne to było wejście do miasta – pisze Marszałek w książce „Moje pierwsze boje”- miałem tylko dużo kłopotu ze swoją Kasztanką. Podjeżdżałem do miasta wieczorem. Kasztanka wchodząc już na most na Dunajcu, podziurawiony przez wybuchy, kręciła głową uważając, że jest za bardzo niebezpieczny dla jej szanownego istnienia.”


Jak ustalił krakowski historyk i publicysta Stanisław M.Jankowski Kasztankę dosiadały w historii tylko trzy osoby -córka Eugeniusza Romera – Maria, Marszałek Józef Piłsudski i 9-letni chłopiec z Kęt, któremu Marszałek pozwolił na przejażdżkę.

Po wojnie Kasztanka początkowo przebywała w stajniach belwederskich w Warszawie, a po roku 1922 została przydzielona na stałe do 7 Pułku Ułanów Lubelskich, stojących w Mińsku Mazowieckim, skąd od czasu do czasu przyprowadzano ją Marszałkowi.

Trudno było patrzeć bez wzruszenia jak na powitanie pieściła jego rękę wargami i szyją ocierała się o jego plecy” - pisze Aleksandra Piłsudska i dodaje, że między nimi istniało jakieś porozumienie, tak doskonałe, że obydwoje na siebie wpływali.

W czasie pobytu w 7 Pułku kasztanka miała dwa żrebaki – obydwa szlachetnego pochodzenia po ogierach państwowych – nazywały się Mera i Niemen.

Ostatni raz Piłsudski dosiadł Kasztankę w czasie defilady w Warszawie w dniu 11 listopada 1927 roku.
-------------------------------------------------------------------

Tydzień po defiladzie Kasztanka odesłana została do pułku, przy czym oficer, który się nią opiekował postąpił lekkomyślnie i odesłał ją samą bez eskorty do Mińska Mazowieckiego. Wrażliwa Kasztanka pozbawiona opieki i towarzystwa rzucała się przerażona po całym wagonie. Kiedy w Mińsku Mazowieckim otwarto drzwi znaleziono ją leżącą na podłodze. Wezwano na pomoc specjalistów i weterynarzy. Niestety, nie udało się jej uratować…
Najsłynniejsza Klacz II Rzeczypospolitej padła następnego dnia o godzinie 5 rano. Sekcja zwłok wykazała złamanie kręgów piersiowych oraz żeber, które uszkodziły narządy wewnętrzne.
Kościec i skórę Kasztanki spreparowano i umieszczono w Muzeum Wojska Polskiego. Pozostałe szczątki pogrzebano w ogródku przed dowództwem 7 Pułku Ułanów w Mińsku Mazowieckim.

Podobno pamięć o Kasztance towarzyszyła Marszałkowi do końca życia.

A jeden z jej żrebaków – Mera – stała się koniem służbowym Marszałka.
I – jak twierdzą niektórzy historycy – to właśnie Mera szła za trumną Marszałka w maju 1935 roku.
                         Kasztanka z jednym ze swoich żrebaków

Tekst ten powstał na bazie informacji zawartych w publikacji MROT „100 lat Niepodległości” pt: „Historia Kasztanki”. Z publikacji tej zeskanowałam także wszystkie trzy zdjęcia.

62 komentarze:

  1. Nie spisz? post o takiej godzinie...Kasztanka ! jak piekna opowiesc i troche a nawet na pewno zle sie konczy, bo Kasztanka moglaby pewnie pozyc, gdyby nie ten niefortunny powrot do pulku. Dluzej by trwala w swoim "szanownym istnieniu"
    Coraz czesciej zadaje sobie pytanie co sie dzieje w psychice zwierzecia, wydaje mi sie, ze wiecej niz my sobie wyobrazamy...

    Dzien dobry Stokrotko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry Grażynko.
      Nie śpię, bo ja ranny ptaszek jestem...
      :-)

      Usuń
    2. JA tez! a za oknem mgla taka ,ze hej, przebieram nozkami by wyjsc na spacer...

      Usuń
    3. A ja dziś mam zaplanowane bardzo ważne spotkania...

      Usuń
    4. Grażynko - po 12 godzinach wróciłam do domu!!!

      Usuń
  2. Oj Stokrotko Stokrotko w kompleksy można przy Tobie wpaść.

    Dziękuję za tę piękną "Bajeczkę"

    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu -czyżbyś się ode mnie kompleksami zaraziła jak się widziałyśmy w Warszawie???
      :-))

      Usuń
  3. Czytając, myślałem o Kasztance, o Merze jak o bliskich mi osobach, jakby o ludziach. Może dlatego, że z tymi zwierzątkami obcowałem przez tyle lat? A poza tym to należały one do wielkiego Polaka, więc normalne, że się wzruszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo taki teraz wzruszajacy czas nadchodzi Jędrusiu...
      :-)

      Usuń
  4. Tak podejrzewałam, że będzie o Kasztance. Wiele o niej wiedziałam (np.to, że pochodziła z moich rodzinnych stron) ale nie wiedziałam, że tak tragicznie zakończyło się jej życie. I znowu winny jest człowiek... Przykre...
    Miłego weekendu Stokrotko☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewne, że przykre Amasjo.
      Nawzajem pięknych dni Ci życzę.
      :-)

      Usuń
  5. Złośliwi twierdzili, że Kasztanka była wałachem. I jej płeć zmieniło dopiero imię wypowiedziane przez Piłsudskiego, wszak wódz się ponoć nigdy nie mylił.
    Tylko debil transportuje konia nie zabezpieczonego pasami, luzem w wagonie. Każdy transport jest bardzo stresującym przeżyciem dla konia i dla bezpieczeństwa koń musi mieć bardzo ograniczoną przestrzeń wokół siebie gdy się go przewozi.
    Czyby już wtedy koniem opiekowali się pisuarowscy spece od koni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - też słyszałam i czytałam o tym, że Kasztanka nie była klaczą.
      Ale to było tylko głupie gadanie...
      :-)

      Usuń
  6. Niezmiennie podziwiam Twoją inwencje....Tyle ciekawych historii nam przekazujesz.
    Powodzenia. Pozdrawiam Krystyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krysiu - staram się nie nudzić...
      Serdecznie Ci dziękuję.
      :-)

      Usuń
  7. Witaj
    Dawno nie zaglądałam do Ciebie. Jak widzę co chwila piszesz o ciekawych historiach.
    Tak listopad może być piękny, dzięki takim opowieściom. Nie musi być cały czas chłodny i wilgotny.
    Dlatego dziękuję, że czasem o mnie pamiętasz i za pomocą ciepłych słów odganiasz smuteczki snujące się dookoła.
    Z całego serca życzę Tobie wiele wytrwałości, siły na codzienne szare dni, które niedługo nadejdą.
    Może niektóre z nich rozbłysną kolorami tęczy.
    Pozdrawiam snującymi się nostalgiami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci serdecznie Ismeno.
      I zapraszam Cię do częstszych wizyt u mnie.
      Pozdrawiam najpiękniej.

      Usuń
  8. Smutny los ją spotkał :( Wspominamy ją, to piękne. A wiadomo co się stało z lekkomyślnym oficerem, bo nie wyobrażam sobie braku kary? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nic nie wiem na temat kary jaką z pewnością poniósł ten oficer.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  9. Nie ma chyba osoby, która by nie słyszała o słynnej Kasztance, ale historię w takim wydaniu warto jeszcze raz przeczytać. Pięknie i wzruszająco potrafisz pisać Stokrotko:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlaczego dzisiaj nie oglądamy Kasztanki w muzeum?
    Żymierski kazał ją spalić po wkroczeniu LWP do Polski.
    Przed wojną Ziuk dał mu popalić-proces sądowy za korupcję:)
    W Katowicach postawiono pomnik Marszałka na"Kasztance",która okazała się być ogierem.Wybuchła afera.Nocą"nieznani sprawcy"
    usunęli dumę ogiera:)
    ***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie o wszystkim pisałam - wiem...

      Ale Kasztanka z pewnością była klaczą.

      Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
  11. Przeszła z Marszałkiem szlak bojowy. Mimo lęku i niebezpieczeństw towarzyszyła mu wiernie w trudnych chwilach. Zgubiła ją bezmyślność ludzka. Oficer, któremu ją oddano pod opiekę, potraktował ją jak mebel, w dodatku mało wartościowy, bo te wartościowe zabezpiecza się na czas transportu. Smutny koniec Kasztanki. Podobny jak Baśki Murmańskiej. Obie ufały ludziom a ludzie je zawiedli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to często z ludźmi bywa Luano.
      Bardzo Ci dziękuję za powrót do mnie.
      :-)

      Usuń
  12. Nostalgicznie i tragicznie.... Ale piękne są te Twoje opowieści. Niby się wie, niby słyszało się, a Stokrotka pisze bajki... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Dagmaro, że Ci się podobało.
      Serdeczności.

      Usuń
  13. Milosc do kobiet dość szybko gasla, ale Kasztanka była jedna. Piekna opowieść i kolejny dowod stałego serca zwierzaka. Malgosia./Z rozyczka latwiej, mialas racje!/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych kobiet to miał Marszałek podobno na pęczki...

      Cieszę się Małgosiu, że już nie masz dużych problemów z pozostawieniam komentarzy.
      :-)

      Usuń
  14. Musiał Piłsudski dobrym człowiekiem być skoro Kasztanka go lubiła...

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciekaw jestem, co stało się z owym oficyjerem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojęcia nie mam.
      Ale jedno jest pewne, że Marszałek, który nie przebierał w słowach równo go op..........
      :-))

      Usuń
  16. Podobno równie sławny był pies marszałka...

    OdpowiedzUsuń
  17. Często, apodyktyczni władcy i egoistyczni despoci kochają najczulszą miłością zwierzęta. Kobiety wówczas odczytują to jako przesłanie: pod gruboskórnym wydaniem kryje się delikatna dusza...nic bardziej mylnego. Wielu takich znamy z historii.

    Konie w okresie XIX wiecznych dworów były kochane, zadbane i odpłacały hodowcom-opiekunom uczuciem i oddaniem, Rody posiadały stadniny, stajnie, koniuszych, maneże i wszystko co jest konieczne aby koń mógł być przyjacielem człowieka. Kasztanka była właśnie tego dowodem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądrze prawisz Joasiu :-))
      Kocham Cię nieustająco!!!

      Usuń
  18. Zapomniałam dodać, że nikt wtedy nie malował lepiej koni od Juliusza i Wojciecha Kossaka, herbu Kos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż jasne jak słońce.
      A jak Ty to napisałaś to jeszcze jaśniejsze!!!
      :-))

      Usuń
  19. -- melduję; wczoraj zadanie w pełni wykonane ;) ... wczoraj we wszystkich szkołach uroczystości związane z naszą piękną rocznicą... a dziś?... dziś mam wszystkich w domu, przed nami kolejny długi weekend i wiesz, będzie to typowo rodzinne świętowanie, bo tak naprawdę, to coraz mniej mamy czasu dla siebie.... ot taka moja mała refleksja o poranku, choć nie do końca związana z Twoim postem... no ale póki w nas jeszcze te więzi i ta miłość jest dobrze...
    - pozdrawiam i spokoju życzę... bo stolica na celowniku całego narodu ... oby było spokojnie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alinko - bardzo serdecznie Ci dziękuję. Jestem wzruszona - wiesz dlaczego.
      A jutro z pewnością nie wyjdę z domu na ulice stolicy. Po prostu boję się.

      Usuń
  20. Witaj Stokrotko.
    Ciekawa, choć bez happy endu historia Kasztanki. Smutne, że tak marnie skończyła, bo jakiemuś idiocie zabrakło wyobraźni.
    Dobrze, że "nasz wuc" takowej nie posiada, bu umarła by ze śmiechu.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  21. Pani Stokrotko - piękna była ta Kasztanka.
    Pozdrawiam Panią serdecznie.

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj, Stokrotko.

    Jeśli chodzi o Marszałka - najbardziej przypadła mi do gustu jego piramidka:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Tak sobie myślę, że Kasztankę to Ziukowi przeciwnicy wykończyli.

    Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli to chyba nikt się o tym już nie dowie.

      Usuń
  24. Kochana!
    Wzruszający post przed tak ważnym dla nas Dniem:)
    Miło pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie znałem aż takich szczegółów. Dziś dowiedziałem się, że marszałek Piłsudski miał psa, który wabił się Pies. Równie ciekawa sprawa jak z Kasztanką może być, jeśli by się coś więcej znalazło.

    Wydaje mi się, że należy jednak patrzeć na pomiary stężania tych cząstek najmniejszych. Może nie będzie tak źle jak sądzę. Kto to wie w sumie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że się u mnie czegoś więcej dowiedziałeś.
      :-)

      Usuń
  26. Tych faktów nie znałem a że lubię sporo wiedzieć przeczytałem z zaciekawieniem.

    OdpowiedzUsuń

Taniec zbójnicki

  O góralach mówi się, że muzykę mają we krwi, a taniec w nogach. Góralski taniec to przede wszystkim popis męskiej krzepy i zręczności, a j...