Ukochaną klaczą Marszałka była Kasztanka, a jej historia z czasem obrosła legendą.
Kasztankę
otrzymał Marszałek w roku 1914 od Eustachego Romera, właściciela
majątku Czaple.
Przyszła
na świat w 1909 lub 1910 roku niedaleko Miechowa w Małopolsce.
Rodowód – ojciec Pikerel, matka Chłopka, rasa półkrew
angielska, maść kasztanowata. Hodowca – Eustachy Romer.
Imię
klaczy nadał podobno sam Marszałek. Kasztanka służyła do 1922
roku i przeszła z nim cały szlak bojowy Legionów, co nie było
łatwe, bo ogień artyleryjski wprawiał konia w popłoch.
„Kasztanka
z czasem stała się symbolem nierozerwalnie związanym z marszałkiem
Piłsudskim” - tak twierdzi Wojciech Markert, historyk z Muzeum
Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.
Była
lekkiej budowy, maści jasnokasztanowatej, nogi białe w pęcinach a na głowie miała dużą białą plamę.
„Była
to prześliczna klacz” - tak pisała o niej w pamiętnikach
Aleksandra Piłsudska.- „Odznaczała się inteligencją i wielką
łagodnością oraz miłym i przyjaznym spojrzeniem, ale nie była
dobrym koniem bojowym. Z powodu słabego zdrowia nie mogła odbywać
długich marszów, była nerwowa i lękliwa i w szczególności
bardzo bała się huku i ognia artylerii".
Kasztanka
jednak, mimo swoich wad weszła do historii Wojska Polskiego. Klacz
Marszałka pojawiała się w żołnierskich pieśniach Legionów. W
1915 roku poeta płk Wacław Kostek-Biernacki napisał:
„Jedzie,
jedzie na Kasztance,
Siwy
strzelca strój
Hej,
hej Komendancie
Miły
Wodzu Mój”…
Kasztanka
dostawała nawet prezenty. Na przykład Pierwszy Pułk Ułanów Legionów Polskich
ofiarował Kasztance nowy, kompletny, oficerski rząd wierzchowy,
w którym od tego czasu występowała.
Podobno
dzięki swojej łagodności Kasztanka zdobyła serce swojego pana.
Myślał o niej i troszczył się o nią nawet w bardzo ciężkich
chwilach. I tak w czasie długiego nocnego marszu po zoranej roli
przez Władysławów w kierunku Krakowa Marszałek zwrócił się do
ułanów Beliny-Prażmowskiego : „Jezus, Maria… Kasztanka na
pewno nogi sobie połamie na tych wertepach...”
„Była ona jak wiejska panna, wdzięczna i świeża, wstydliwa i lękliwa, a nieraz potrafiąca pokazać swoje humory i fochy”. Taką ją właśnie przedstawiał Piłsudski w czasie wkraczania do Nowego Sącza.
„Przyjemne to było wejście do miasta – pisze Marszałek w książce „Moje pierwsze boje”- miałem tylko dużo kłopotu ze swoją Kasztanką. Podjeżdżałem do miasta wieczorem. Kasztanka wchodząc już na most na Dunajcu, podziurawiony przez wybuchy, kręciła głową uważając, że jest za bardzo niebezpieczny dla jej szanownego istnienia.”
Jak
ustalił krakowski historyk i publicysta Stanisław M.Jankowski
Kasztankę dosiadały w historii tylko trzy osoby -córka Eugeniusza
Romera – Maria, Marszałek Józef Piłsudski i 9-letni chłopiec z
Kęt, któremu Marszałek pozwolił na przejażdżkę.
Po
wojnie Kasztanka początkowo przebywała w stajniach belwederskich w
Warszawie, a po roku 1922 została przydzielona na stałe do 7 Pułku
Ułanów Lubelskich, stojących w Mińsku Mazowieckim, skąd od czasu
do czasu przyprowadzano ją Marszałkowi.
„Trudno było patrzeć bez wzruszenia jak na powitanie pieściła jego rękę wargami i szyją ocierała się o jego plecy” - pisze Aleksandra Piłsudska i dodaje, że między nimi istniało jakieś porozumienie, tak doskonałe, że obydwoje na siebie wpływali.
W
czasie pobytu w 7 Pułku kasztanka miała dwa żrebaki – obydwa
szlachetnego pochodzenia po ogierach państwowych – nazywały się
Mera i Niemen.
Ostatni
raz Piłsudski dosiadł Kasztankę w czasie defilady w Warszawie w
dniu 11 listopada 1927 roku.
-------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------
Tydzień
po defiladzie Kasztanka odesłana została do pułku, przy czym
oficer, który się nią opiekował postąpił lekkomyślnie i
odesłał ją samą bez eskorty do Mińska Mazowieckiego. Wrażliwa
Kasztanka pozbawiona opieki i towarzystwa rzucała się przerażona
po całym wagonie. Kiedy w Mińsku Mazowieckim otwarto drzwi
znaleziono ją leżącą na podłodze. Wezwano na pomoc specjalistów
i weterynarzy. Niestety, nie udało się jej uratować…
Najsłynniejsza
Klacz II Rzeczypospolitej padła następnego dnia o godzinie 5 rano.
Sekcja zwłok wykazała złamanie kręgów piersiowych oraz
żeber, które uszkodziły narządy wewnętrzne.
Kościec
i skórę Kasztanki spreparowano i umieszczono w Muzeum Wojska
Polskiego. Pozostałe szczątki pogrzebano w ogródku przed
dowództwem 7 Pułku Ułanów w Mińsku Mazowieckim.
Podobno pamięć
o Kasztance towarzyszyła Marszałkowi do końca życia.
A
jeden z jej żrebaków – Mera – stała się koniem służbowym
Marszałka.
I
– jak twierdzą niektórzy historycy – to właśnie Mera szła za
trumną Marszałka w maju 1935 roku.
Kasztanka z jednym ze swoich żrebaków
Kasztanka z jednym ze swoich żrebaków
Tekst
ten powstał na bazie informacji zawartych w publikacji MROT „100
lat Niepodległości” pt: „Historia Kasztanki”. Z publikacji
tej zeskanowałam także wszystkie trzy zdjęcia.
Nie spisz? post o takiej godzinie...Kasztanka ! jak piekna opowiesc i troche a nawet na pewno zle sie konczy, bo Kasztanka moglaby pewnie pozyc, gdyby nie ten niefortunny powrot do pulku. Dluzej by trwala w swoim "szanownym istnieniu"
OdpowiedzUsuńCoraz czesciej zadaje sobie pytanie co sie dzieje w psychice zwierzecia, wydaje mi sie, ze wiecej niz my sobie wyobrazamy...
Dzien dobry Stokrotko!
Dzień dobry Grażynko.
UsuńNie śpię, bo ja ranny ptaszek jestem...
:-)
JA tez! a za oknem mgla taka ,ze hej, przebieram nozkami by wyjsc na spacer...
UsuńA ja dziś mam zaplanowane bardzo ważne spotkania...
UsuńNo to powodzenia!
UsuńGrażynko - po 12 godzinach wróciłam do domu!!!
UsuńOj Stokrotko Stokrotko w kompleksy można przy Tobie wpaść.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tę piękną "Bajeczkę"
Ela
Elu -czyżbyś się ode mnie kompleksami zaraziła jak się widziałyśmy w Warszawie???
Usuń:-))
Czytając, myślałem o Kasztance, o Merze jak o bliskich mi osobach, jakby o ludziach. Może dlatego, że z tymi zwierzątkami obcowałem przez tyle lat? A poza tym to należały one do wielkiego Polaka, więc normalne, że się wzruszam.
OdpowiedzUsuńBo taki teraz wzruszajacy czas nadchodzi Jędrusiu...
Usuń:-)
Tak podejrzewałam, że będzie o Kasztance. Wiele o niej wiedziałam (np.to, że pochodziła z moich rodzinnych stron) ale nie wiedziałam, że tak tragicznie zakończyło się jej życie. I znowu winny jest człowiek... Przykre...
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu Stokrotko☺
Pewne, że przykre Amasjo.
UsuńNawzajem pięknych dni Ci życzę.
:-)
Złośliwi twierdzili, że Kasztanka była wałachem. I jej płeć zmieniło dopiero imię wypowiedziane przez Piłsudskiego, wszak wódz się ponoć nigdy nie mylił.
OdpowiedzUsuńTylko debil transportuje konia nie zabezpieczonego pasami, luzem w wagonie. Każdy transport jest bardzo stresującym przeżyciem dla konia i dla bezpieczeństwa koń musi mieć bardzo ograniczoną przestrzeń wokół siebie gdy się go przewozi.
Czyby już wtedy koniem opiekowali się pisuarowscy spece od koni?
Aniu - też słyszałam i czytałam o tym, że Kasztanka nie była klaczą.
UsuńAle to było tylko głupie gadanie...
:-)
Niezmiennie podziwiam Twoją inwencje....Tyle ciekawych historii nam przekazujesz.
OdpowiedzUsuńPowodzenia. Pozdrawiam Krystyna
Krysiu - staram się nie nudzić...
UsuńSerdecznie Ci dziękuję.
:-)
Witaj
OdpowiedzUsuńDawno nie zaglądałam do Ciebie. Jak widzę co chwila piszesz o ciekawych historiach.
Tak listopad może być piękny, dzięki takim opowieściom. Nie musi być cały czas chłodny i wilgotny.
Dlatego dziękuję, że czasem o mnie pamiętasz i za pomocą ciepłych słów odganiasz smuteczki snujące się dookoła.
Z całego serca życzę Tobie wiele wytrwałości, siły na codzienne szare dni, które niedługo nadejdą.
Może niektóre z nich rozbłysną kolorami tęczy.
Pozdrawiam snującymi się nostalgiami
Dziękuję Ci serdecznie Ismeno.
UsuńI zapraszam Cię do częstszych wizyt u mnie.
Pozdrawiam najpiękniej.
Smutny los ją spotkał :( Wspominamy ją, to piękne. A wiadomo co się stało z lekkomyślnym oficerem, bo nie wyobrażam sobie braku kary? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiestety nic nie wiem na temat kary jaką z pewnością poniósł ten oficer.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Nie ma chyba osoby, która by nie słyszała o słynnej Kasztance, ale historię w takim wydaniu warto jeszcze raz przeczytać. Pięknie i wzruszająco potrafisz pisać Stokrotko:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa Mario.
Usuń:-)
Dlaczego dzisiaj nie oglądamy Kasztanki w muzeum?
OdpowiedzUsuńŻymierski kazał ją spalić po wkroczeniu LWP do Polski.
Przed wojną Ziuk dał mu popalić-proces sądowy za korupcję:)
W Katowicach postawiono pomnik Marszałka na"Kasztance",która okazała się być ogierem.Wybuchła afera.Nocą"nieznani sprawcy"
usunęli dumę ogiera:)
***
Nie o wszystkim pisałam - wiem...
UsuńAle Kasztanka z pewnością była klaczą.
Dziękuję i pozdrawiam
Przeszła z Marszałkiem szlak bojowy. Mimo lęku i niebezpieczeństw towarzyszyła mu wiernie w trudnych chwilach. Zgubiła ją bezmyślność ludzka. Oficer, któremu ją oddano pod opiekę, potraktował ją jak mebel, w dodatku mało wartościowy, bo te wartościowe zabezpiecza się na czas transportu. Smutny koniec Kasztanki. Podobny jak Baśki Murmańskiej. Obie ufały ludziom a ludzie je zawiedli...
OdpowiedzUsuńTak to często z ludźmi bywa Luano.
UsuńBardzo Ci dziękuję za powrót do mnie.
:-)
Nostalgicznie i tragicznie.... Ale piękne są te Twoje opowieści. Niby się wie, niby słyszało się, a Stokrotka pisze bajki... :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się Dagmaro, że Ci się podobało.
UsuńSerdeczności.
Milosc do kobiet dość szybko gasla, ale Kasztanka była jedna. Piekna opowieść i kolejny dowod stałego serca zwierzaka. Malgosia./Z rozyczka latwiej, mialas racje!/
OdpowiedzUsuńTych kobiet to miał Marszałek podobno na pęczki...
UsuńCieszę się Małgosiu, że już nie masz dużych problemów z pozostawieniam komentarzy.
:-)
Musiał Piłsudski dobrym człowiekiem być skoro Kasztanka go lubiła...
OdpowiedzUsuńPodobno dla ludzi, szczególnie dla kobiet nie był dobry...
UsuńRaczej nie, skoro stworzył np. taką Berezę Kartuską.
UsuńNo właśnie.
UsuńCiekaw jestem, co stało się z owym oficyjerem?
OdpowiedzUsuńPojęcia nie mam.
UsuńAle jedno jest pewne, że Marszałek, który nie przebierał w słowach równo go op..........
:-))
Podobno równie sławny był pies marszałka...
OdpowiedzUsuńAle Kasztanki nic ani nikt nie przebije...
Usuń:-)
Często, apodyktyczni władcy i egoistyczni despoci kochają najczulszą miłością zwierzęta. Kobiety wówczas odczytują to jako przesłanie: pod gruboskórnym wydaniem kryje się delikatna dusza...nic bardziej mylnego. Wielu takich znamy z historii.
OdpowiedzUsuńKonie w okresie XIX wiecznych dworów były kochane, zadbane i odpłacały hodowcom-opiekunom uczuciem i oddaniem, Rody posiadały stadniny, stajnie, koniuszych, maneże i wszystko co jest konieczne aby koń mógł być przyjacielem człowieka. Kasztanka była właśnie tego dowodem.
Mądrze prawisz Joasiu :-))
UsuńKocham Cię nieustająco!!!
Zapomniałam dodać, że nikt wtedy nie malował lepiej koni od Juliusza i Wojciecha Kossaka, herbu Kos.
OdpowiedzUsuńToż jasne jak słońce.
UsuńA jak Ty to napisałaś to jeszcze jaśniejsze!!!
:-))
-- melduję; wczoraj zadanie w pełni wykonane ;) ... wczoraj we wszystkich szkołach uroczystości związane z naszą piękną rocznicą... a dziś?... dziś mam wszystkich w domu, przed nami kolejny długi weekend i wiesz, będzie to typowo rodzinne świętowanie, bo tak naprawdę, to coraz mniej mamy czasu dla siebie.... ot taka moja mała refleksja o poranku, choć nie do końca związana z Twoim postem... no ale póki w nas jeszcze te więzi i ta miłość jest dobrze...
OdpowiedzUsuń- pozdrawiam i spokoju życzę... bo stolica na celowniku całego narodu ... oby było spokojnie ...
Alinko - bardzo serdecznie Ci dziękuję. Jestem wzruszona - wiesz dlaczego.
UsuńA jutro z pewnością nie wyjdę z domu na ulice stolicy. Po prostu boję się.
Dziękuję.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę JanToni.
UsuńWitaj Stokrotko.
OdpowiedzUsuńCiekawa, choć bez happy endu historia Kasztanki. Smutne, że tak marnie skończyła, bo jakiemuś idiocie zabrakło wyobraźni.
Dobrze, że "nasz wuc" takowej nie posiada, bu umarła by ze śmiechu.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Dziękuję Ci serdecznie Michale.
Usuń:-)
Pani Stokrotko - piękna była ta Kasztanka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Panią serdecznie.
Kasia
Pewnie, że piękna Kasiu.
Usuń:-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Marszałka - najbardziej przypadła mi do gustu jego piramidka:)
Pozdrawiam:)
Rozumiem Leno, że masz na myśli pasjansa???
Usuń:-)
Piękny tekst :)
OdpowiedzUsuńPiękna klacz...
Usuń:-)
Tak sobie myślę, że Kasztankę to Ziukowi przeciwnicy wykończyli.
OdpowiedzUsuńMarek
Nawet jeśli to chyba nikt się o tym już nie dowie.
UsuńKochana!
OdpowiedzUsuńWzruszający post przed tak ważnym dla nas Dniem:)
Miło pozdrawiam;)
Starałam się jak mogłam Morgano.
Usuń:-)
Nie znałem aż takich szczegółów. Dziś dowiedziałem się, że marszałek Piłsudski miał psa, który wabił się Pies. Równie ciekawa sprawa jak z Kasztanką może być, jeśli by się coś więcej znalazło.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że należy jednak patrzeć na pomiary stężania tych cząstek najmniejszych. Może nie będzie tak źle jak sądzę. Kto to wie w sumie.
Pozdrawiam!
Miło mi, że się u mnie czegoś więcej dowiedziałeś.
Usuń:-)
Tych faktów nie znałem a że lubię sporo wiedzieć przeczytałem z zaciekawieniem.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło.
UsuńZapraszam na stałe.
:-)