piątek, 31 stycznia 2020
O skrzyniach, polowaniach i storczykach...
– Teraz to nie ma co podziwiać – mówiła Młodsza. – Przed wojną, to musiało tu być pięknie. Bo to są nędzne resztki. Hrabia wywiózł na zachód dziewięć wagonów najwspanialszych mebli, obrazów i innych bogactw. Uciekał przed bratnią armią. A resztę i tak rozebrali Rosjanie, a potem ludzie z okolicznych wsi. –
- Nie dziewięć wagonów, tylko jedenaście – wtrąciła Starsza. – A jakie tu piękne powozy były. Raz to mnie jedna hrabina nawet na przejażdżkę zabrała. Tak się bałam, że wypadnę z tego powozu, że jak wyszłam, to aż wymiotowałam. A to stangret tak się przed nami popisywał. Pani hrabina to potem mówiła, że pewnie mu się podobałam i chciał pokazać, co potrafi. –
- Ale tu jest napisane, że wywiózł tylko siedemset skrzyń – stwierdziła Najmłodsza, czytając uważnie informator. – Jak siedemset skrzyń, to mogło być tych wagonów jeszcze więcej – podsumowała Starsza. – No bo przecież jak tam porcelana była i różne cacka, i obrazy, to przecież nie kładli tych skrzyń jedna na drugiej.
Taką mniej więcej rozmowę prowadziły Starsza, Młodsza i Najmłodsza, czyli matka, córka i wnuczka. Ta wnuczka to ja. Byłam wtedy na wakacjach przed klasą maturalną. A stałyśmy na dziedzińcu pałacu w Łańcucie.
Łańcut leży około 16 kilometrów na wschód od Rzeszowa. Rzeszów to rodzinne miasto moich rodziców. Przez całe dzieciństwo spędzałam wakacje w domu Starszej, czyli mamy mojej mamy. Któregoś lata pojechałyśmy do Łańcuta.
Tak prawdę mówiąc, to nie byłam przekonana o tym, że moja babcia jechała powozem z hrabiną z rodu Potockich. Mogło to być tylko jej niezrealizowane marzenie, bo babcia urodziła się i mieszkała blisko pałacu. I widziała te wyjeżdżające z bramy wspaniałe powozy. Więc może sobie tę opowiastkę wymyśliła?
Historia zamku sięga średniowiecza. Gościł on koronowane głowy, na przykład Kazimierza Wielkiego. W pierwotnym drewnianym zamku gościł król Władysław Jagiełło, który w 1417 roku poślubił jedyną córkę właścicieli, energiczną wdówkę Elżbietę Granowską.
A zaczęło się od tego, że w dobrach łańcuckich, otrzymanych za zasługi od Kazimierza III Wielkiego, rycerz Otton z Pilczy postawił drewnianą warownię. Do wzniesionej przez jego potomków w XVI wieku wieży strażniczej (w miejscu obecnej rezydencji) nowy właściciel Stanisław Stadnicki, słynny „Diabeł Łańcucki”, dobudował niewielki zamek, a jego synowie dodali trzy skrzydła i baszty obronne.
W XVIII wieku Lubomirscy najpierw nadali zamkowi formę palazzo di fortezza, czyli pałacu ufortyfikowanego. Bywał tu arcyksiążę Rudolf Habsburg, syn cesarza Franciszka Józefa. Pojawiał się także obieżyświat Jan Potocki – autor "Pamiętnika znalezionego w Saragossie."
Czasy świetności zamku skończyły się, gdy komnaty zajęli oficerowie niemieccy.
Skrzynie z najwartościowszymi zbiorami nigdy do zamku nie wróciły, bo ostatni ordynat Łańcuta, hrabia Alfred Antoni Potocki, przyzwyczajony do wystawnego trybu życia, po kolei wszystko sprzedawał w Szwajcarii. Aż trudno to sobie wyobrazić, bo to, co w zamku w Łańcucie pozostało i tak przyprawia o zawrót głowy.
Mniej więcej dwadzieścia lat po mojej pierwszej wizycie w zamku w Łańcucie wpadły mi w ręce pamiętniki Alfreda hrabiego Potockiego. Czytałam wtedy niesamowite historie, jakie opisywał pan hrabia. Przypomniałam sobie o tej książce całkiem niedawno, więc rozpoczęłam jej poszukiwania w bibliotekach. Znalazłam ją. Była to książka wydana w Londynie w 1950 roku i miała tytuł Master of Lancut.
_____________________________________________________
/Był to urywek z mojej książki "Mój kraj nad Wisłą"./
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Takie różności - część druga
A tu z drugim wnuczkiem który teraz jest uczniem 2 -giej klasy liceum. To jego nazwałam Pytalskim. Ciąg dalszy różności: 1. Pierwszy biały...
Nie dotarłam jeszcze do Łańcuta, ale na pewno będę i tam:-)
OdpowiedzUsuńAle w książce dotarłaś :-)))?
Usuńo książce jeszcze będzie:-)
UsuńTo zaczynam się bać...:-))
UsuńTen rozdzial bardzo mi sie spodobal, bo zawiera mile wspomnienie z Twojego zycia, babcia, mama i Ty, a rozmowa wzruszajaca, szczegolnie to babcine mowienie. A w Lancucie jeszcze nie bylam, ale kiedy bede to na pewno pomysle o Twojej babci...
OdpowiedzUsuńa teraz popatrzylam na date w Twoim wpisie i az mnie wstrzasnelo! moj brat ma urodziny! trzeba pisac zyczenia! juz!!!
pozdrawiam serdecznie Stokrotko.
I mnie ten rozdział o zamku w Łańcucie bardzo się podoba.
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Stokrotko zapomniałam się podpisać.
UsuńEla
Grazynko -dziękuję :-)
UsuńElu - dziękuję.
UsuńDomyśliłam się ze to Ty:-)
:-))
UsuńEla
Byłam, piękne miejsce. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńMiejsce piękne i historyczne :-)
UsuńPiękne miejsce...
OdpowiedzUsuńAgnieszko - pewnie, że piękne :-)
UsuńByłam w Łańcucie bardzo, bardzo dawno temu. Uświadomiłam to sobie właśnie czytając o tym miejscu w Twojej książce, Stokrotko. I zapragnęłam tam pojechać bo już naprawdę niewiele pamiętam. A z Krakowa to przecież tylko 'rzut kamieniem':-)
OdpowiedzUsuńSerdeczności:-)
Jedż Amasjo. jedż...:-)
UsuńByłam w Łańcucie tylko raz , ale wrażenie było tak mocne , że trzyma mnie do dziś . Chciałabym móc pojechać tam raz jeszcze :) Bardzo ciekawy wpis. Dziękuję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńYolanthe - ten wpis to mały kawałek mojej książki.
Usuń:-)
Moje ścieżki...;o) Chociaż Łańcutem nie jestem aż tak zauroczona...;o)
OdpowiedzUsuńTo pojedż raz jeszcze Gordyjeczko :-)
UsuńNie mówię "nie"...Toż właśnie przybyła nam nowa Uczestniczka Wypraw...A dla Princesek podróż karetą jest w sam raz...;o)
UsuńAle najpierw tam, gdzie Stokrotki lubią jeździć najbardziej (chyba)...;o)A Gordyjki lubią jeździć na pewno...;o)
W Tatry czy do Kazimierza???
UsuńDo Kazia się jeszcze nie zabłąkałam...;o)
UsuńTo koniecznie się zabłąkaj :-))
UsuńI mnie tam nie było... opowieści takie lubię i wiem że mają w sobie wiele tajemnic, nic tylko odkrywać! :)
OdpowiedzUsuńPuchu - nie o wszystkich tajemnicach mówią przewodnicy...
UsuńTo jeszcze przede mną! Ale podpowiedź, jakby co - mam! :-)))))
OdpowiedzUsuńDokladnie na stronach 203- 208.
Usuń:-))
Kaprysy hrabiostwa na pstrych koniach jeździły, więc całkiem prawdopodobne, że twoja babcia Stokrotko jednak strojnym powozem jechała :)
OdpowiedzUsuńTaka nasza rodzinna anegdota :)
Moja rodzina nie od hrabiów się wywodzi, a od stangretów bardziej. Moja mama pochodzi ze wsi Oksa, która powstała jako kalwińskie miasteczko założone przez Reja. Te ziemie potem należały do Radziwiłłów. Jaskólska to nazwisko panieńskie mojej mamy, a Jaskólskich w Oksie było kilka klanów. Mama pochodziła z klanu zwanego przez mieszkańców "Kapitany". Przydomek pochodził od naszego przodka, który służył na dworze u Radziwiłła, co tam robił rodowa fama nie podaje, wiadomo zaś, że na koniu jeździł i dlatego dostał taki przydomek i w spadku pozostawił swemu rodowi :)
Mario - najserdeczniej Ci dziękujęza tę opowieść.
Usuń:-)
Byłam w Łańcucie - ale takich historii nie znam
OdpowiedzUsuńGabrysiu - przewodnicy nie o wszystkim mówią...
UsuńByłam w Łańcucie w lipcu. Akurat trwał remont dziedzińca i ogrodu różanego. Pałac jest przepiękny, park również. Rozśmieszyły nas wielkie i stare filcowe kapcie, w których zwiedza się wnętrza pałacu. Już chyba w żadnym muzeum się tego nie praktykuje.
OdpowiedzUsuńW niektórych muzeach są jeszcze niestey takie kapcie :-)
UsuńByłem na zamku w Łańcucie i w storczykarni też byłem. Zwłaszcza storczykarnia mi się podobała, bo na zewnątrz zimno, a tam ciepełko miłe. Aż wychodzić się nie chciało!
OdpowiedzUsuńNo i sama storczykarnia piękna - prawda???
UsuńPiękna!!! Zwłaszcza moja Lepsza Połowa była zachwycona. Później w naszym mieszkaniu pojawiły się storczyki, a ja niechcący zgilotynowałem jednego żaluzją... Straszne rzeczy wtedy się działy!
UsuńA wiesz Bojo, że 4 lata temu szefowa tej storczykarni była żona mojego stryjecznego brata? Dojeżdżała do pracy z Rzeszowa.
Usuń:-)
Byłam w Lańcucie z moimi małymi jeszcze córkami. Jednej z nich malarz w Parku naszkicował portret. Wracam do tego rysunku, ale nie oddaje on jej rysów dokładnie. Pałac bardzo mi sie podobał , Powozownia, niepowtarzalna.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem raz jeszcze cały tekst o zamku w książce.
UsuńPomyślałem sobie, że hrabia Potocki musiał wywozić te skrzynie z duża pomocą Niemców.
I chyba nie on jeden wtedy w Polsce.
Marek z dziewczynami
Tereso - w powozowni faktycznie są przepiękne powozy. A zauważyłaś przepiękny park różany?
UsuńMarku z dziewczynami - to jasne jak słonce, że Potockiemu pomogli Niemcy.... bo przecież nie Rosjanie :-)))
UsuńNie byłam jeszcze ani razu w tamtych stronach. Jeśli chodzi o wschód Polski to byłam w Siedlcach i pobliskich wioskach. A tak to ani koło Białegostoku, ani koło Rzeszowa czy Lublina. Może kiedyś, to będę pamiętała o Łańcucie. Mam nadzieję. ;)
OdpowiedzUsuńPamiętaj, bo warto Zamek w Łańcucie zwiedzić :-)
UsuńNawet jeśli babcia sobie wymyśliła tę historię, to i tak jest fajna. :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ci się spodobało:-)
UsuńDzięki. Chociaż na razie wiele będzie zależało od firmy czy będzie chciała dalej widzieć mnie w kręgu pracowników.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Powodzenia Piotrze.
UsuńByliśmy dawno temu a wrażenia mimo iż już trochę wyblakły są niesamowite. Może uda się powtórzyć wycieczkę, a z drugiej strony ciągle nas gdzieś gna. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo życzę żęby spełniły się wszystkie Wasze plany wycieczkowe :-)
UsuńTeż odwiedziłam to ciekawe miejsce tak pięknie przez Ciebie opisane. Warszawę też już przeczytałam, więc myślę, że możesz już pisać coś kolejnego. Lubię czytać Twoje książki, z tymi wieloma interesującymi, czasem niesamowitymi historiami!
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci dziękuję za miłe słowa Urszulo :-)
UsuńMoja dziewczyna to Łańcucianka. Byliśmy na zamku wiele razy. Przechodził w ostatnich latach gruntowną renowacje sfinansowaną w dużej części ze środków unijnych. Dzięki temu park zmienił się nie do poznania. Piękne miejsce. Mnóstwo historii. W maju odbywają się w pałacu dni muzyki kameralnej i operowej. Świetna impreza z jedna operą na zewnątrz. Niepowtarzalna atmosfera.
OdpowiedzUsuńMarku - zaproś swoją Dziewczynę do przeczytania tego tekstu. A ciąg dalszy o Łańcucie jest w mojej książce.
UsuńWitaj już w lutym
OdpowiedzUsuńNie chce mi się wierzyć, że już kolejny miesiąc nowego roku. Czas pędzi zbyt szybko do przodu. Cieszę się jednak, że w tej zabieganej codzienności znowu do mnie trafiłaś.
A Łańcut również jeszcze przede mną.
Pozdrawiam uśmiechem kwitnących u mnie bratków i goździków
Dziękuję bardzo za wizytę :-)
UsuńWizyta w Łańcucie ciągle przede mną :)
OdpowiedzUsuńTo sugeruję najpierw zajrzeć do mojej ksiązki :-)- strony 203-208
Usuń:-)
Jedno z miejsc, które powinno się zobaczyć. Byłam dawno temu podczas pewnej konferencji, udało nam się zajrzeć do wnętrz wóczas jeszcze poddawanych renowacji, mnie interesowała biblioteka, dawno to było, wtedy jeszcze nie prowadziłam blogu ;-)
OdpowiedzUsuńNie masz daleko od siebie.
UsuńZajrzyj jak będziesz w Rzeszowie.
:-)
To nie takie łatwe, gdy się nie ma własnego samochodu, a w Rzeszowie długo już nie byłam, czasami łatwiej dojechać gdzieś dalej niż do bliższych miejscowości
UsuńTo też prawda...
UsuńA wiesz, że Jan Potocki, autor "Rękopisu znalezionego w Saragossie" popełnił samobójstwo? Obiezyświat i arystokrata, ale nie był szczęśliwy chyba
UsuńTego nie wiedziałam.
UsuńZnam trochę tamte okolice,rok mieszkałem w Krośnie,
OdpowiedzUsuńdwa lata w Lublinie,i podróże stopem.
W zamku Książ takiego przepychu nie ma,
wyszabrowano wszystko,zostały gołe ściany
i undeground:)
Miłego weekendu:)
A z Łańcuta sam właściciel Potocki wywiózł...
UsuńDziękuję i pozdrawiam
Dziki Zachód...
Usuńwww.polityka.pl/historia/293892,1,zwiazek-szabrownikow.read
Wiem, wiem...
UsuńA w Łańcucie Dziki Wschód :-)
Byłam w Łańcucie bardzo dawno. Na początku mojej pracy zawodowej zorganizowano wycieczkę w Bieszczady i po drodze zwiedziliśmy zamek w Łańcucie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiękny jest - prawda???
UsuńW Łańcucie byłam jako dziecko z babcią i ciocią bo chyba kogoś tam wtedy odwiedzały, jakąś daleką kuzynkę zdaje się. Niewiele pamiętam z tamtego czasu, będę musiała się tam wybrać. Miło się czytało o twojej babci Stokrotko. Ściskam Cię najmocniej.
OdpowiedzUsuńKoniecznie się tam wybierz razem z córeczkami :-)
UsuńZamek na zdjęciach piękny. Jeszcze nie miałam okazji go zobaczyć. A historia...w sumie nie ma znaczenia czy prawdziwa czy nie ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o hrabiego Potockiego to historia z pewnością prawdziwa.
UsuńA jeśli chodzi o moją babcię to pewnie fantazjowała:-))
Byłam w Łańcucie 3 lata temu. Przewodnik podkreślał, że ani Niemcy, ani nawet Rosjanie nie zdewastowali Zamku. że rosyjski dowódca był wykształconym człowiekiem i zabronił swoim ludziom dewastacji tego niezwykłego miejsca. A Niemcy byli gośćmi pana hrabiego, w końcu pozwolili mu bez przeszkód te wagony dóbr wywieźć bez przeszkód na Zachód. A Zamek olśniewa :) Serdeczności.
OdpowiedzUsuńCzyli wszystko się zgadza Haniu.
UsuńA zamek olśniewałby jeszcze bardziej bo przecież hrabia Potocki wywiózł rzeczy najpiękniejsze i najwartościowsze.
Dziękuję Ci bardzo.
Fajnie poczytać to co opisujesz .Nie byłam w Łańcucie,ale piękny zamek na zdjęciach. Moja babcia też mieszkała obok pałacu,tylko nie pamiętam gdzie to było,wiem tylko ,że szyła hrabinie i jej dzieciom różne ciuszki...bo była krawcową.Tyle fajnych opowieść z ich życia opowiadała. Z pewnością gdybym znała nazwisko ,to może byli znanymi osobami z tamtych czasów.Wojna zrobiła czystki z takich majątków.I sporo na tym straciliśmy.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję Danusiu za taki osobisty komentarz.
UsuńSerdeczności.
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńŁańcucki pałac kojarzył mi się z powieścią W. Myśliwskiego:)
I chyba nie tylko ja miałam takie skojarzenia, bo reżyser "Pałacu" też wykorzystał go w swojej ekranizacji.
Pozdrawiam:)
Masz rację Leno. Ten film był kręcony w tym Pałacu.
UsuńSerdeczności dla Ciebie.
:-)
Witaj Stokrotko.
OdpowiedzUsuńByłem onegdaj w łańcucie i go zwiedzałem.
Pamietam karety. Podobne widziałem w kilku pałacach. W Rogalinie, w zamku w Kórniku i innych.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Michale - w Łańcucie powozownia jest wyjątkowo bogata w przerózne powozy.
Usuń:-)
Nie byłam jeszcze nigdy w Łańcucie. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Warto zwiedzić ten pałac.
Usuń:-)