czwartek, 8 października 2020

29 września...

......został w roku 2020 ustanowiony Dniem Walki z Marnowaniem Jedzenia.


Zacznę od tego, że w ubiegły wtorek pojechaliśmy do jednego z supermarketów po większe zakupy. Tak jak większość ludzi robimy zakupy raz w tygodniu. Tylko pieczywo i owoce kupujemy codziennie w okolicznych sklepikach lub na bazarku.

Wchodząc do marketu minęliśmy się ze znajomymi, którzy byli już po zakupach. Pchali przed sobą wózek wyładowany po brzegi.

- To chyba jakieś przyjęcie się szykuje? - zapytałam. Znajomi podobnie jak my mieszkają już sami, bo dzieci im wyfrunęły z gniazda.

- Nie, po prostu dzisiaj są wyjątkowe promocje. Za śmieszne pieniądze można kupić mnóstwo rzeczy. Więc kupiliśmy. W razie czego można przecież wyrzucić.

No właśnie. I to jest główny powód wyrzucania żywności.

Podsumujmy dlaczego ją wyrzucamy.

1. A więc korzystanie z kuszących promocji./kupuje się kilka takich samych rzeczy bo wtedy cena jest niższa/

2. Następnie nieczytelny zapis daty ważności. /więc lepiej wyrzucić żeby się nie zatruć/

3. I kiepska jakość produktów. /bo coś jakoś dziwnie pachnie albo inaczej wygląda/

4. Bo zapomnieliśmy czegoś włożyć do lodówki albo wyjąć z torby .... to lepiej wyrzucić.

5. Kupiliśmy czegoś za dużo.

6. Wyrzucamy też bo coś nam nie smakuje.

7. Kupujemy bez zastanowienia.

A teraz fakty:

Polska znajduje się na 5-tym miejscu w UE w niechlubnym rankingu marnotrawców żywności.

Każdego dnia marnujemy w Polsce 9 mln ton żywności. Przeliczając tego rodzaju śmieci na pieniądze - w koszu ląduje 3 tysiące zł. na osobę. Rocznie na jedną osobę przypada 242 kg wyrzucanej żywności.

Wyrzucamy: 49% pieczywa, 46% owoców, 45% wędlin, 37% warzyw, 27% jogurtów, 17% ziemniaków, 12% mleka, 10% mięsa i serów, 9% gotowych dań, 5% ryb.

W skali ogólnoświatowej wyrzucamy średnio 2 tony jedzenia na jedną głodującą osobę. To więcej niż ktokolwiek mógłby przejeść. 

W każdej sekundzie w koszu ląduje 51 ton żywności.

/Wszystkie dane z Angory-Peryskop nr 40 z dnia 04.10.2020/

----------------------------------------------------------------------------

Nie będę Was pytać czy i dlaczego wyrzucacie żywność.

Bo każdy z nas wyrzuca i z tych samych powodów.

Ja sama wyrzuciłam wczoraj dwa lekko nadpsute pomidory i puszkę z mielonką. "Wcisnęła" mi się w kąt lodówki i nie zauważyłam, że już dawno minął jej termin przydatności do spożycia.

Są ludzie, którzy żyją żywnością wyrzucaną. 

Ustanowienie dnia walki z marnowaniem żywności jest bez sensu.

I tak będziemy ją wyrzucać.

Chodzi tylko o to żeby zacząć myśleć. I nie kupować 10 jogurtów, którym kończy się termin przydatności za 2 dni.

Wtedy może chociaż trochę zmniejszy się na świecie ilość osób głodujących.

Wiem, to nie zależy tylko od nas. To zależy od odpowiedniej polityki.

No ale może przynajmniej sumienie będziemy mieli czyściejsze.

---------------------------------------------------------------------------

I jeszcze takie wspomnienie z młodości:

Gdy jako nastolatka jeździłam kolejką elektryczną z Warszawy w kierunku Warki to jesienią widziałam zawsze po obydwóch stronach drogi sterty gnijących jabłek. Sadownicy wyrzucali owoce, bo w skupach nikt ich nie chciał. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby te jabłka po prostu dać potrzebującym za darmo.


66 komentarzy:

  1. Ważny tekst. Rzadko coś wyrzucam, bo i niewiele kupuje, ale pamiętam wodzionke, która robiło się z czerstwego chleba-pycha. I całowanie chleba, gdy kromka upadła na podłogę. Może opisana sytuacja to cechą współczesne oo świata? nadmiar produkcji i brak szacunku dla krojonego chleba?Smutna cecha wspolczesnosci:nadmiar i głód. Malgosia.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Małgosiu.
      Ale przysięgam że nigdy nie wyrzuciłam nawet kromki chleba.

      Usuń
  2. Bardzo rzadko coś wyrzucam. Już od dawna kupujemy z kartką i tego się trzymamy.
    Pozdrawiam Stokrotko. :) .

    OdpowiedzUsuń
  3. Okazuje się, że produkcja żywności na świecie jest ogromna i rośnie coraz bardziej, problem stanowi jej dystrybucja i nierównomierny do niej dostęp. W początkowym okresie pandemii i lockdown'u nastąpił zwiększony wykup żywności o dłuższym terminie użytkowania, robiono zapasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Ale jeśli chodzi o chleb to na naszym śmietniku od zawsze wisiały reklamówki pełne chleba...

      Usuń
  4. Staram się nie wyrzucać, ale w 100% to niemożliwe.
    Jeśli chodzi o rozdawanie- pamiętasz piekarza, który splajtował, bo rozdał chleb potrzebującym , więc go skarbówka zniszczyła, oskarżając już nie wiem o co...

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo rzadko coś wyrzucam. Ale nigdy nie zdarzyło mi się wyrzucić chleba.
    Mam sąsiadkę która codziennie wyrzuca całe siatki jedzenia.

    Ela

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się w pełni z pierwszym komentarzem tutaj- Małgosi. Tego uczono mnie w domu rodzinnym, tego ja uczyłam swoje dzieci. Co do wielkich zakupów-już takich nie robię. Wiele rzeczy robię sama-chleb, bułki, ser, prztwory. Owoce sezonowo z ogrodu, a tylko zimą kupuję. Mleko, a zatem też śmietana, jajka kupujemy od gospodyni. Patrzę na to jak na skarb, więc jak mogłabym wyrzucić. Mięsa nie jadamy, więc nie mam problemu. Czy jestem idealna? Nie. Też mi się zdarzy wyrzucić coś czasem- to owoce i warzywa. Tu nie mam mocnych. Jeśli są naturalne ( nie GMO), psucie się ich to normalny proces.
    Jestem bardzo pro-natura. Bardzo! Piszę i realizuję projekty o tej tematyce, krzyczę światu, jak należy postępować. Ale, jak widać dużo jest jeszcze do zrobienia. Nawet, bardzo dużo...
    Wartościowy tekst. Miłego dnia Stokrotko :)

    A tu rozowa ze mną w Radio Katowice

    https://www.radio.katowice.pl/zobacz,50638,Dieta-ruch-milosc-jak-zyc-w-zgodzie-ze-soba.html?fbclid=IwAR1pM1eaj5WNfu-OTVy8GnOIkCvvPC-i51YliJemE9pB_orFJwQSkNuv-uY#.Xyvi2gKYrPc.facebook

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję Polu.
      Zaraz postaram się posłuchać.
      :-)

      Usuń
  7. Zawsze mnie boli marnowanie jedzenia, ale kto z nas bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Na szczęście istnieją lodówki i zamrażarki, to takie miłe wyjąć zamrożony pojemnik zupy czy czegoś i mieć już gotowe. Sporo rzeczy - warzywa i owoce - hoduję sobie sama, ale po pierwsze nie wszystko zdołam wyhodować, po drugie to wcale nie chroni przed marnowaniem. A wielkie zakupy? Po co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wiem po co ludzie kupują tak dużo na raz.
      Dziękuję Anno.

      Usuń
  8. Mieszkamy na tyłach jednego z supermarketów. Nocą czasami obseruję jak żywność jest wyrzucana. Czasami odnoszę wrażenie że nie zdąży być wystawiona na stoiskach tylko od razu jest pakowana do kontenerów z odpadami.
    A my kupujemy tyle ile potrzebujemy.
    Czasami coś się wyrzuci ale bardzo rzadko.
    Pozdrawiamy serdecznie Stokrotko
    Marek z dziewczynami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażam sobie że masz nocą ciekawe pole do obserwacji...

      Bądżcie nadal tacy grzeczni..:-))

      Usuń
  9. Na początek taki stary dowcip.
    Synek w trakcie obiadu mówi do matki: Mamusiu gdyby nie tatuś to byśmy sobie mogli wieprzka wyhodować. Bo tak drzewiej bywało, że jak dziecko w trakcie posiłku czegoś nie zjadło z talerza to nie wyrzucano tego, ale dojadali to rodzice, albo wieprzki. Takimi resztkami karmiono także psy, ale jeśli zostało z posiłku mięso, to psy go nie dostawały, bo to było za bogate jedzenie dla psa. To takie moje życiowe obserwacje z bliskiego otoczenia. Dlaczego tak się działo, bo ludzie byli biedni i oszczędni.
    Masz rację Stokrotko bardzo dużo złego w podejściu ludzi do żywności robią promocje. I nie dotyczy to tylko żywności, cichy też ludzie kupują niepotrzebnie tylko dlatego że są wyprzedaże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario - w gospodarstwach wiejskich z pewnością mniej żywności się marnuje...
      Dziękuję za ten dowcip.
      :-)

      Usuń
  10. Zawsze się zastanawiam co jest w opakowaniu, bo gdy widzę na opakowaniu, że porcja szynki w galarecie jest przydatna do spożycia przez najbliższe dwa tygodnie to mi włosy stają dęba.Muszę się pochwalić- ponieważ jestem sama a mam bardzo ograniczony repertuar tego co jem, nie mam kłopotu z zakupami, by kupić tylko tyle i tylko to co jem.Zakupy z reguły robię tylko raz w tygodniu, chyba że mam napad sklerozy i zwyczajnie o czymś zapomnę. I jakoś nie ulegam czarowi obniżonych cen gdy idzie o żywność. Tu obniżona cena żywności idzie w parze z jej krótkim terminem ważności.Ale i tak nie kupię mięsa, którego termin ważności mija w następnym dniu. Co innego gdy obniżona cena dotyczy np. czegoś z "ciuchów", no ale "ciuch" to mogę przed zakupem przymierzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo grzeczna i zorganizowana z Ciebie dziewczyna Aniu :-))

      Usuń
  11. ciekawe ile to wynosi w przeliczeniu na kasę, jakby to podsumować i podzielić per capita, to niejednego by ucieszyła taka podwyżka zarobków... to jest właśnie ten paradoks, że nieraz ci sami ludzie, którzy liczą się z każdym groszem potem te pieniądze wyrzucają, bo wsadzili coś do lodówki zapakowane w plastik i nagle im zakwitło...
    /nie byłbym sobą, gdybym przy okazji nie popsioczył na ten plastik :)/...
    nie powiem, każdemu się może zdarzyć, ale to nikogo nie usprawiedliwia, zwłaszcza, gdy dzieje się aż na taką skalę...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Na takie"tyły supermarketu" jak pisze Marek z dziewczynami nocą przychodzą biedni i bezdomni i zabierają przeterminowaną, wyrzuconą zywność.Czasem się zdarzają zupełnie jadalne produkty.
    Wyrzucić jest łatwiej niż poszukać potrzebującego; przed świętami w większych miastach ustawiane są na ulicach takie duże lodówki do których można włożyć jedzenie , tak samo po świętach, ludzie przynoszą gotowe dania, które im zostały.
    Też wyrzucam żywność, przyznaję, ale czasami to przetworzone świństwo z supermarketu po góra dwóch dniach , niby nie śmierdzi, ale jest wstrętne.
    Jest takie stowarzyszenie , ktorego czlonkowie jedzą tylko drugi sort produktow, to jest taka filozofia życiowa a nie ubóstwo, ale nie pamiętam jak oni się nazywają.
    " Nie ma czegoś takiego jak druga świeżość" - to z Mistrza i Malgorzaty , też nie pamiętam , kto to powiedział.
    Wyszedł mi tekst sklerotyczny..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. friganie... ale to jest różnie, na Zachodzie to filozofia, tak bardziej dla sportu, a na Wschodzie /Indie, Bangladesh, Indochiny/ to już faktycznie ubóstwo i konieczność... nawet istnieją takie uliczne garkuchnie, gdzie się sprzedaje jedzonko z odzysku... przy tamtejszym przeludnieniu nic się nie marnuje...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. Liiviio - wcale nie sklerotyczny, tylko SUPER komentarz...
      Bardzo dziękuję.

      Usuń
    3. PKanalia - i w Polsce jest coraz więcej freeganów - nawet piszą o nich dużo i filmy robią na ich temat.

      Usuń
  13. Pilnuję tego 'biznesu' w domu. Czasem jednak jeśli coś trzeba wyrzucić to ciężki szlag mnie trafia... ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie ma na to rady. Chodzi o to, żeby wyrzucać jak najmniej...

      Usuń
  14. Wprost wściekle nie znoszę marnotrawstwa. Także u siebie. I oto stoję przed takim dylematem: ze względu na pandemię obiady w szkole są dostarczane hermetycznie opakowane dla każdego ucznia; wnuczka ma prawdziwy problem z jedzeniem od urodzenia (wcześniak); nigdy w życiu nie zjadła pełnego obiadu, tylko wybrane jego elementy; żeby zaczęła jeść "normalnie" rodzice zapisali ją do świetlicy, że może przy innych dzieciach itp.; ale panie świetliczanki mówią jej, że jak nie chce zjeść np. zupy, niech nawet nie otwiera, bo posiłek się marnuje, a po otwarciu nie będzie można go dać komuś innemu. Niby je rozumiem, ale się nie zgadzam, bo efekt jest taki, że bojąc się zwrócić niedojedzoną zupę, wcale jej nie bierze. Z drugiego dania, obawiając się, bierze np. tylko ziemniaki i to bez sosu. Syn się wścieka, że nie po to płaci 160 zł żeby jadła same kartofle :) a wyniesienie obiadu np. do domu, jest niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szarabajko znam ten problem - bo moje wnuki też nic nie jadły w stołówkach szkolnych.
      Więc teraz już jedzą /to znaczy nie jedzą :-)/ w domu.
      :-)

      Usuń
  15. Nie da się tego uniknąć nawet nie kupując na zapas i w szale cen promocyjnych. Wiem, bo ja nie kupuję w marketach raz na tydzień. U mnie niewiele się marnuje, bo mam komu dać ( mamy pod opieką jednego pana, kiedyś całą rodzinę) są tez skrzydlate i kompostownik. Nic co jest czy było do jedzenia nie ląduje w koszu.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja praktycznie nie wyrzucam. Jak mi sie coś zdarzy czasem raz na pół roku, to aż mnie wszystko boli. I żeby wyrzucić to już to coś musi NAPRAWDĘ się nie nadawać do niczego. Staram sie mieć kontrolę nad tym, co w lodówce i zjadac najpierw to, co ewentualnie sie zbliża do końca swojej daty przydatności. Nie kupuję w supermarketach. Na zakupy chodzę z listą i kupuję to co mi potrzebne. Próbujcie kochani, da się!

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj, Stokrotko.

    Jem mało, więc mało kupuję. Należę do tych, którzy "jedzą żeby żyć", a nie "żyją, żeby jeść":)
    Bardzo staram się niczego nie wyrzucać, bo zawsze mam z tyłu głowy słowa Rodziców, że "jedzenia i wody nie wolno marnować, ponieważ są na świecie ludzie, którzy ich nie mają".
    Może to naiwne wytłumaczenie, ale na kilkuletniej dziewczynce zrobiło tak duże wrażenie, że pamiętam o nim, ilekroć odkręcam kran albo idę po zakupy:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne słowa Twoich Rodziców Leno.
      Gratuluję Ci serdecznie :-)

      Usuń
  18. Ja również Cię witam Stokrotko. Wpis na czasie, wpis potrzebny. Zapraszam na moje blogi - rewolucje z bloggera powodują, że nie aktualizuje mi się lista czytelnicza. Pozdrawiam już po zmroku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Jardianie - z pewnością Cię odwiedzę :-)

      Usuń
  19. Ja już od dawna staram się nie wyrzucać jedzenia. Nie zawsze to się udaje, ale wtedy uświadamiam sobie, że wyrzucam pieniądze, które można byłoby przeznaczyć na coś fajnego. To pomaga. W Holandii jest piękny zwyczaj wkładania nadmiaru zbiorów do reklamówek. Wiesza się je na płocie i każdy może zabrać. Ciekawe, czy u nas by wypaliło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe...
      Wszyscy staramy się nie wyrzucać Urszulko...

      Usuń
  20. Kupuję małe ilości i staram się nie doprowadzać do zepsucia, ale to nie zawsze się udaje. A to cytryna, a to część serka.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Oooo! nie wyrzucam nic! no prawie nic, bo czasem cos umknie mojej uwadze i sie zepsuje. kupuje niewiele, rzeczy przemyslanie pod wzgledem zamiarow kulinarmych na najblizsze dni, gdy mam czegos za duzo, zamrazam, tak czesto robie z chlebem, kiedy cos zaleglo w lodowce a jeszcze jest do zjedzenia wymyslam potrawy z tego wlasnie, jezeli wyjdzie smacznie to jestem z siebie bardzo dumna, jezeli wyjdzie nie tak smacznie to tez zjadamy. Moja lodowka jest do polowy pelna albo do polowy pusta..

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie lubię wyrzucać jedzenia, zawsze jest mi wtedy przykro i żal. Zwłaszcza, kiedy muszę wyrzucić pieczywo. Dlatego z bułek robię bułkę tartą, a chleb opiekam w opiekaczu. Staram się robić drobne zakupy i kupować to, co wiem, że na pewno zjem.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Karolinko.
      Jak już pisałam wyżej nigdy nie wyrzuciłam ani kawałka chleba.
      Serdeczności :-)

      Usuń
  23. W Polsce konsumenci marnują ok.50 kg żywności rocznie na osobę.
    Straty i marnotrawstwo żywności na osobę rocznie w Europie-280 kg,z tego na etapie produkcji i sprzedaży detalicznej-190 kg,
    przez konsumentów-90 kg.
    W Afryce konsumenci marnują od 5 do 35 kg.

    Święta i pieśni dziękczynne za żniwa,zaklęcia i modlitwy,
    które miały zapewnić udane polowanie,powaga,z jaką te rytuały były odprawiane,już minęła,możesz podziękować za to swojej lodówce.
    Za to,że mam kompostownik,mam zniżkę 1 zł za wywóz śmieci.
    Kompostownik to też marnotrawstwo żywności.

    Gdyby nie Ogrody Zwycięstwa zakładane w Stanach Zjednoczonych,
    Kanadzie,Wielkiej Brytanii i Australii,być może Adolf wygrałby
    II wojnę światową.Żywność wygrywa wojny.
    https://www.youtube.com/watch?v=HeTqKKCm3Tg
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle Henryku - moje uznanie za Twój komentarz.
      Serdeczności.
      P.S. Ja też mam na działce kompostownik. Ale nie wrzucam do niego zywności tylko odpadki kuchenne, łupinki itp...

      Usuń
  24. Jest nas już tylko dwoje [73 + 80]. Nie wyrzucamy zakupów. Nie ma takiej potrzeby. Robimy listę zakupów tygodniowych. Każdego wieczora ustalamy, co należy dokupić następnego dnia. Kupujemy "z głową". Kiedy było nas więcej [sześcioro} także nie wyrzucaliśmy. Również kupowaliśmy "z głową". W rodzinach naszych dzieci też nie wyrzuca się. Kupuje się "z głową". Idę do sklepu - wiem po co idę. Nie tracę swego czasu i nie zajmuje go niepotrzebnie innym. To kwestia nawyku..

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie nigdy nie wyrzucam jedzenia... wychowano mnie w przekonaniu , że nie wolno marnować żywności. Staram się tak robić zakupy by nic się nie marnowało. Nie robię zapasów na wypadek ewentualnej "wojny" :) A jeśli ugotuję czegoś w nadmiarze to zawsze znajdę kogoś kto z radością pomoże zjeść :) Tak sobie myślę ,że skłonność do marnotrawstwa u ludzi, w dużej mierze jest też efektem takiego a nie innego wychowania i takichże przykładów wyniesionych z domu rodzinnego... Gdy dodać do tego powszechną skłonność do konsumpcjonizmu i często jednak zasobniejsze portfele współczesnych ludzi ...to mamy to co mamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli faktycznie tak postepujesz to jestem pelna uznania dla Ciebie.
      :-)

      Usuń
  26. Staram się nie marnować, a raczej przerabiać z tego, co zostaje🥘🥗
    Warto o tym pisać, uczulać ludzi, bo to ważny problem ludzkości!
    Pozdrawiam serdecznie😘🍂🍁🌻🌞

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morgano tez uwazam ze to bardzo wazne.
      Serdecznosci :-)

      Usuń
  27. Ja jak już to staram się kupować np w słoikach szklanych, aby dłużej mogło postać, albo suszone np soczewice, fasolę, warzywa, owoce. Staram się jak mogę, aby nie wyrzucać, ale czy do końca, na 100 % to nie jestem pewna. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też sie bardzo staram Krystyno ale te 2 pomidory to mi w nocy pokryły się dziwnym bialym nalotem
      :-)

      Usuń
  28. Mam koleżankę która mieszka w bloku. Zaobserwowała, że duże żywności jest wyrzucana. Po świętach to koszmar. Zakupy robię raz w tygodniu i oczywiście wg listy. Staram się nie wyrzucać żywności, jednak czasem jestem zmuszona. Ostatnio kupiłam cztery brzoskwinie i po kilku dniach niedojrzały, zepsuły się i byłam zmuszona wyrzucić na kompostownik.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie Łucjo czasami nie ma wyjścia i trzeba wyrzucić. ...
      :-)

      Usuń
  29. Już od wielu lat praktycznie nie wyrzucamy żywności. Większość produktów trzymamy w zamrażarce. Piszę praktycznie, bo czasami sprzedawcy wcisną coś niezbyt świeżego i wtedy to niestety ląduje do śmieci.

    OdpowiedzUsuń
  30. A najbardziej przykre jest to, że tak wielu ludzi (w Polsce też) cierpi z powodu głodu... Myślę, że ludzie najzwyczajniej w świece przestali szanować żywność. Też wyrzucamy czasem, ale nauczyliśmy się tak wszystko planować, żeby wyrzucać jak najmniej. Nie da się wykluczyć wyrzucania do zera. I myślę, ze należy odróżnić wyrzucanie resztek jedzenia nienadających się do spożycia a bezmyślne marnowanie jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie się z Tobą zgadzam. Po prostu jak przez noc pomidor pokrył się pleśnią to w żadnym wypadku nie powinno się go jeść.Trzeba go wyrzucić...

      Usuń
  31. Straszne te dane są. Wiedziałam, że Polacy dużo wyrzucają jedzenia, ale aż tyle to szok. Niestety. Z jednej strony głód, a z drugiej marnotrawstwo. Powinno się móc oddawać jedzenie z krótkim terminem przydatności dla potrzebujących, bo takich ludzi jest też sporo i to nieodpłatnie, a nie jak ten piekarz, co musiał podatek odprowadził, bo chleb oddał. Przemyślane zakupy też warto robić. Ach, wszystko się rozchodzi o kasę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że wszystko "się rozchodzi o kasę".
      Dziękuję i pozdrawiam.
      :-)

      Usuń
  32. Stokrotko, mam zakodowane od dziecka, że jedzenia się nie wyrzuca. Potem własne doświadczenia potwierdziły te prawdę w czasach gdy tylko ocet na półkach a ja miałam małego bezglutenowca w domu... Teraz tym bardziej świadomie nie wyrzucam. Przetwarzam, zamrażam, a przede wszystkim idę do sklepu z kartką i staram się trzymać tego, co zapisane. Na promocji to najwyżej masło kupię jak się akurat trafi, bo i tak zużyję. Wiesz, dobrze pamiętam opowieści dziadków o biedzie miedzywojnia i podczas okupacji... anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Anko, wiem...
      Moje uznanie za taką postawę...
      :-)

      Usuń

"Obrzydliwa" Warszawska Praga - część czwarta czyli zakończenie

                                                  Stojący niedaleko  kościół Św.Floriana zwany Katedrą Praską miał stanowić przeciwwagę dla ...