Szliśmy do tych ruin i szliśmy ponad dwie godziny. Ostatni raz widzieliśmy je prawie 40 lat temu, więc nie byliśmy pewni czy je jeszcze zastaniemy.
Szliśmy wygodnym wałem nadwiślańskim, który łączy przepiękne Miasteczko z piękną wioseczką. A po drodze jest góra która te ruiny kryje.... A po prawej stronie płynie Królowa Polskich Rzek.
I nagle spotkaliśmy nietypowych spacerowiczów - małe kózki z matkami. Szły sobie albo stały albo leżały w trawie albo skubały trawkę. Te małe nie były przywiązane, tylko te dorosłe. Co pewien czas jakaś mała kózka podchodziła do swojej matki i ssała ją... Wcale nie były płochliwe więc mogliśmy ja pogłaskać. Zobaczcie sobie:
A potem doszliśmy do ciemnego lasu na Górze Albrychtówka i zobaczyliśmy że ruiny jak były tak są. Tylko oczywiście w dużo gorszym stanie ...
Można jedynie zazdrościć tak wspaniałego spaceru w którym wszystko co spacer czyni ciekawym Pani zawarła.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńTez tę trasę zrobiłam, tylko nie miałam kózek jako atrakcji, a są atrakcją niewątpliwą. Miałam dzisiaj pojechać do Kazimierza ale niespodziewane zdarzenie przeszkodziły tej wycieczce. I właśnie tą dróżką chciałam dojść do Mięćmierza. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Kozy i kózki były ilustracją do Szczepu Rogate Serce...
OdpowiedzUsuńGrażynko byłam pewna że i Ty te trasę przewedrowalas .dziękuję za towarzystwo :-)
UsuńKozy mają taką... nietuzinkową urodę, są piękne!
OdpowiedzUsuńA willa niegdyś imponująca, szkoda, że tak piękne obiekty popadają w ruinę...
Te kozki były urocze i wręcz prosiły aby je przytulić....A ruiny już dawno miały być przynajmniej zabezpieczone ...
UsuńNo cóż Stokrotko, moje nazwisko z kozami ma trochę wspólnego ;-) . Winszuję wyprawy, my w zeszłym roku z kolei byliśmy w Chęcinach i Opatowie :-) . Pozdrawiam serdecznie i dzięki za te kolejną uroczą opowieść :-) .
OdpowiedzUsuńMiło mi że Ci się spodobała ta opowieść:-)
UsuńMałe kózki są przeurocze! Dawno temu będąc na Ostrowie Lednickim też miałam okazje spotkać taką kozią rodzinkę. Radosne, figlarne i ufne stworzonka!
OdpowiedzUsuńA co do ruin też lubię je odkrywać, oglądać, zwiedzać - nawet, gdy jest to tylko jakaś opuszczona dawno temu, rozlatująca sie chata. Fascynujące jest znajdowanie w takich miejscach ducha i śladów dawno minionej przeszłosci.
Pozdrawiam serdecznie!:-)
Najserdeczniej Ci dziękuję Olgo za piękny komentarz :-)
UsuńStokrotko, minelas sie z powolaniem! Wypiwiedz Kloszatda tego dowodem.Wychowalam sie na kozim mleky, bo po wojnie przydzielili liitr mleka na tydzien. Nasza Illka byla biala. No i gratuluje kondycji! 😍
OdpowiedzUsuńDomyślam się że to Ty Małgosiu...
UsuńOczywiscie, dopiero na piczatku lat 50 mozna bylo zrezygnowac z samowystarczalnosci, bo kopalnia byla piza miastem, taki odrebny, szczesliwy teren. Caluski M
UsuńPięknie wspominasz Małgosiu...
UsuńUrocze te kózki a ruiny bardzo groźne...
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Zgadzam się:-)
UsuńLos takich opuszczonych ludzkich sadyb dobitnie pokazuje, że człowiek, któremu się wydaje że jest władcą świata, jest znacznie słabszy od przyrody.
OdpowiedzUsuńKozuchy wyglądają uroczo :)
Moi dziadkowie po powrocie z Niemiec, gdzie razem z dziećmi spędzili na robotach u bauera, II Wojnę Światową, dostali od rodziny kozę karmicielkę. O wyżywienie jej dbała moja mama, wypasała ją na rowach, szukała dla niej dzikich jadalnych roślin. Bardzo swoją podopieczną lubiła chociaż szkodnica była z niej wielka ;)
Dodam jeszcze, że mama miała piękną gładką cerę, twierdziła, że zawdzięcza ją koziemu mleku :)
UsuńMario podobno kozy dają się lubić...
UsuńA w kozim mleko to Kleopatra się kąpała...
UsuńZastanawia mnie, dlaczego ta willa obróciła sie w ruinę. Nie było spadkobierców? Chętnych do kupna?
OdpowiedzUsuńPan Szukalski chyba nie zostawił spadkobierców. Poza tym wyjechał na stałe do Stanów.
UsuńW Polsce niszczeje bezpowrotnie mnóstwo willi i pałacyków. Odchodzi w niebyt kawał historii, której nikt nie uratuje...
UsuńNiestety. A ruiny willi Szukalskiego wykorzystywane są do jakichś performanców :-)) i niesamowitych koncertów.
UsuńTaka wyprawa sentymentalna :)
OdpowiedzUsuńA kózki urocze. :)
To faktycznie była wyprawa sentymentalna..
UsuńSzkoda tak pięknego budynku, niewiele z niego zostało.
OdpowiedzUsuńSpotkanie z kozami sympatyczne, kozie mleko jest bardzo zdrowe, choć nie każdy lubi ten smak.
To prawda Asiu...
UsuńKazimierz zawsze czyms pieknym zaskoczy:)
OdpowiedzUsuńTy dobrze o tym wiesz :-)
UsuńMy też spędziliśmy weekend z kozami :) Natychmiast zakochały się w moim synu. Coś w nim jest takiego, że nawet z osami się umie zaprzyjaźnić :) Nie ma tego po mnie, to pewne.
OdpowiedzUsuńA willa piękna. Nawet dziś.
Szarabajko kozy byly urocze szczególnie te malutkie. A willa tajemnicza.
UsuńUwielbiam kozy!!! Moja mama hoduje małe stadko 😊!!!
OdpowiedzUsuńTo I Twoje córeczki cieszą się pewnie z tych kozek....
UsuńPo 40 latach to rzeczywiście zaszła zmiana. Kózki śliczne, ale takiej brązowej/beżowej w łatki nie widziałam. Super spacer mimo, że dość długi. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAle 40 lat temu to też byly ruiny.
UsuńNiesamowite stworzenia z tych kóz. ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że pozostały tylko ruiny, bo budynek prezentował się naprawdę interesująco, patrząc na fotografię z tablicy.
Całkowicie się z Tobą zgadzam w obydwóch tematach :-))
UsuńPani Stokrotko śliczne są te małe kózki
OdpowiedzUsuńKasia
Pewnie Kasiu że śliczne :-))
UsuńWielka szkoda, że willa jest ruiną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Jeszcze jak żył Pan Szukalski willa stała się ruiną.
UsuńAtrakcji po drodze mnogo, szczególnie te rogate stworzonka. Ciekawą postać tam odwiedziłaś. Prawdziwa artystyczna dusza ten Szukalski. I mieszkał w pięknym domu, choć się dziwię, bo podobno ciągle był bez kasy:)))
OdpowiedzUsuńZ pewnością był ten Szukalski typem bardzo skomplikowanym...
UsuńZ powodu kóz nie lubię Beara Gryllsa, który w jednym z programów zapolował na kozę, szkoda stworzenia
OdpowiedzUsuńA te kozy to kto wie czy nie idą do Pacanowa? ;)
Witam na moim blogu I dziękuję za komentarz.
UsuńWitaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńNajpierw przeczytałam "tajemnicze runy"... I prawie zgadłam:)
A kózki pierwszy raz na żywo widziałam jako nastolatka i pamiętam, że te "moje" też były bardzo śmiałe:)
Pozdrawiam:)
Bo kozki bardzo są fajne Leno :-)
UsuńTak właśnie spoglądałem sobie na te ruiny nie doczytawszy do końca tekstu, zdały mi się one niezbyt starożytne, co później potwierdziłaś, Stokrotko, w zakończeniu. Kózki są świetne, chociaż bywają tez i płochliwe. Tak sobie pomyślałem, że posiadanie na wsi kozy wiązało się zawsze z biedą... prawda to? Jak uważasz?
OdpowiedzUsuńNo nie wiem. Nigdy nie mieszkałam na wsi....I nigdy nie miałam kozy :-))
UsuńPrzepiękne widoki i uroczy, napotkani towarzysze😊 bardzo lubię takie spacery, zwłaszcza jak można znaleźć ciekawe ruinki lub sprawdzić czy stare jeszcze są:)
OdpowiedzUsuńCieszę się Agnieszko że mnie rozumiesz :-)
UsuńStokrotko ja jestem zapóźniona ale czytam wszystko :-)
OdpowiedzUsuńEla
Spokojnie Elu .....
UsuńKózki....wspomnienia pierwszych dni na wsi i kupno kozy i jej syna. Tyle różnych historii....ale to już historia.
OdpowiedzUsuńPamiętam Joasiu, pamiętam jak o tym pisałaś :-)
UsuńTo musiał być piękny dom
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę:-)
Usuń